Dodam tylko że dwa razy byłem na KMT w takiej formule, o jakiej pisze PABLO.Nie startowałem, nie było mnie na liście, piłem piwo i zbierałem gminy robiąc kilometry wg swojego planu.Czyli można.
Zwłaszcza Wiki wprowadził w biurze element paniki, gdy mocno zjechał z trasy i pojechał po brakujące mu gminy. A potem wrócił do bazy szybciej niż niejeden jadący oficjalny dystans KMT.
Cytat: Elizium w 29 Lip 2020, 14:07Zwłaszcza Wiki wprowadził w biurze element paniki, gdy mocno zjechał z trasy i pojechał po brakujące mu gminy. A potem wrócił do bazy szybciej niż niejeden jadący oficjalny dystans KMT.To pamiętam. A jak się znalazł to padło pytanie co się stało że w środku nocy znalazł się gdzieś daleko poza trasą, w środku niczego i zdziwiona odpowiedź "Jak to co? Gminy zbierałem."
Cytat: lukidra w 28 Lip 2020, 20:32Powinny być w wątku mojej kandydatury. Nie usuwałem tras, także można je w każdej chwili zobaczyć.No właśnie nie ma - bo z tego co rozumiem olo "poprawił" Twój post
Powinny być w wątku mojej kandydatury. Nie usuwałem tras, także można je w każdej chwili zobaczyć.
Tak nawiązując do rozmowy, że MP 2020 był trudny, zobaczcie co było wybrane. Na obu trasach raptem 800m mniej w pionie, a i też sporo ścianek w pasie pogórzy.
I nie mam na myśli szpecenia MP teatralnymi akcentami, ale po prostu tak po męsku oficjalnie podziękować na forum od wszystkich (bez względu na płeć).
I jeszcze jedno. Pewnie tego nie planowali, a nawet jeżeli, to się nie przyznają,
To, co napisał Olo, brzmi rozsądnie.
Może to kwestia sposobu liczenia przez RWG? Całka z profilu jednak zdecydowanie większa dla MP2020 - niby z powodu startu z 550mnpm ale najniższy punkt trasy równie nisko jak w Bieszczadach Chyba, że to faktycznie ścianki tak krótkie i strome, że ich na profilu nie widać
Zastanówcie się proszę nad wprowadzeniem kategorii "turystycznej". Aby nie zwiększać kosztów i problemów organizacyjnych - bez monitoringu i bez medali, itp. Po prostu ludzie, którzy chcieliby spotkać się z innymi, razem przejechać trasę, mieć po drodze czas na kawę, dobre żarcie, browar, pogaduchy, itp, - czuliby się swobodnie jadąc w swojej kategorii. Dzięki temu, że termin i trasa są znane z wyprzedzeniem, każdy mógłby sobie to jakoś zaplanować - coś jak zlot, tylko mobilny. Przy okazji ludzie mieliby okazję poczuć atmosferę maratonu, zmierzyć się z dłuższą trasą, poznać innych użytkowników Forum, itp. Takie wejście w maratony bez spiny.
Wojciech Łuszcz miał noski ale jeden "Janusz"* jechał 500 km na platformach w adidasach.*imię celowo zmienione 😁
A tutaj moja relacja z Maratonu Podróżnika na dystansie 500km:http://wilk.bikestats.pl/1875680,Maraton-Podroznika-2020.html
To oczywiście zależy dużo od wagi, ale osobiście to mi siły hamulców obręczowych wcale nie brakuje, przy aluminiowych obręczach są to IMO pewne hamulce, choć mniej wygodne i obciążające dłonie przy hamowaniu. A na takim zjeździe są paradoksalnie pewniejsze od tarczówek, które potrafią się czasami zagotować, szczególnie przy większej wadze zawodnika. Co innego brać zapas na nieco słabsze hamulce, a co innego, gdy nagle nieoczekiwanie przestają działać.
Ja już tak nie pamiętam dokładnie, ale wydaje mi się że 500 km w 2015 miało więcej przewyższeń niż 6700 metrów. Ja kojarzę, że było prawie 8 tys. m wtedy. Ale Ty tą trasę rysował, więc możesz lepiej pamiętać
No i wtedy były dwa czynnik, których w tym roku nie było. Po pierwsze był tzw. start honorowy i przejazd przez Kraków kótry trwał jakoś 50 km. Założenie było takie, żeby ten odcinek jechać nie szybciej niż 25 km/h (mówię o prędkości chwilowej, nie średniej). Nie wiem jak to wtedy wyglądało w grupach na 500 km, ale my na 300 km w grupie którą prowadził Księgowy, rzeczywiście tyle jechaliśmy. A ten fragment można było jechać zdecydowanie szybciej.
No może trochę przesadzam. Ja nadal jestem zachłyśnięty możliwościami hydraulicznych tarcz. Jeśli przyjmiemy rozpasanie że hydraulika to są prawdziwe hamulce, wszystkie słabsze systemy to tylko udają hamulce. I faktem jest że jak kupiłem tarcze do Inbreda to na zjeździe z Makowskiej jest testowałem. Zagotowały się. To jest taki zjazd, że jak się za bardzo rozpędzisz, to dochodzisz do takiego momentu, że hamulce szosowe Cię jakby co nie uratują. Albo nie będą już hamować, albo zadziałają zero-jedynkowo, zblokują przednie koło i leżysz.