Autor Wątek: Velociratops  (Przeczytany 1293 razy)

Offline kokop

  • Wiadomości: 900
  • Miasto: Chard
  • Na forum od: 11.01.2010
Velociratops
« 13 Paź 2019, 12:00 »
Dawno mnie nie było tutaj, chociaż ukradkiem podpatrywałem.
  Wstyd się przyznać że rower u mnie poszedł w odstawkę :(  i raczej motocykl był głównym narzędziem szwędania się tu i ówdzie.
  Aż do czasu tegorocznych wakacji.  Trafiłem do Lublina a tam Rado z >pracownikami< Rowerowego Lublina wjechali mi na ambicję.  Trochę w Mięćmierzu popatrzyłem sobie jak to fajnie ludzie sobie jadą w rajdzie Wisła 1200 i do domu powróciłem z mocnym postanowieniem że wyciągam rower z szopy i kręcę.
   To była łatwiejsza część- znaczy wyciągnięcie starego Negatywa z tej szopy i parę dni pracy żeby nadawał się do jazdy.
Nazajutrz był ładny poranek, zagrzebałem w szafie celem odnalezienia jakiegoś wdzianka rowerowego.   Znalazłem  ;D   Ale patrzę- patrzę i oczom nie wierzę.   Przecież one nie były takie małe kiedyś!  A ta czarna koszulka co to kiedyś na mnie powiewała jak na kiju to jakoś tak się zbiegła że ledwo dosięgnęła pępka.  Nosz kurde  :-[   Niech będzie - myślę sobie, przynajmniej samare mi podtrzyma coby się o ramę nie obtłukła.
Buty i kask pasowały jak ulał za to.
   W końcu wsiadłem i pojechałem  ;D
Taaa, jechałem- jak było z górki, od biedy jeszcze szło po płaskim.   Pomyślałem sobie że skoczę na piwo do sąsiedniej wioski trasą co to ją kiedyś przejechałem niezliczoną ilość razy.
   Jadę zatem- jadę i nosz kurna co jest?   Ten rower to chyba coś nie za bardzo odszykowałem bo jakoś ciężko idzie jak cholera.   Pewno łożyska zardzewiały myślę sobie, chociaż w domu na próbie to kręciły się kółka same z siebie.   Ale nic to, łatwa ścieżka to dam radę na tego browara zajechać.   Aż gdzieś tak w połowie drogi góra!  I to taka góra że pchać mi trza było.  No dobra- OK- bede pchać  :-[
Ale z kąd ta góra tutaj?   Przecież kiedyś jej tutaj nie było ::)   no może mały pagórek który ozdabiał okolicę- ale nie takie co jak w Alpach.  Ja wiem że procesy geologiczne wolno przebiegają ale nie spodziewałem się że przez ten czas co to na rowerze nie jeździłem, dokonają się takie zmniany.
      Dojechałem na tego browara chociaż po drodze już mi się odechciało.  Jakoś też i wróciłem nawet w tempie takim że chyba mnie ślimaki wyprzedzały.   W domu- gdy już jęzor wykręciłem z łańcucha to sprawdzam licznik.
  Nooo- przejechałem kilka mil ze średnią trochę powyżej zera :-\  I spaliłem 9 gramów sadła.
Co?   dziewieć gramów?   
Ten licznik też się widać sp.... :-[
  Przecież na świecie nigdzie nie ma tak daleko do jechania coby te 10 kilo z bebzona (lekko) spalić.
I to nie biorąc żarcia na drogę.
   No jakoś kilka dni przemęczyłem się z zakwasami i innymi boleściami ;D
Ale zachciało mi się nowego rowera.   Pojechałem do miasta i zrobiłem obchód wszyskich sklepów z rowerami.   Kilka z tych co pamiętam już nie było i w ich miejsce jakieś nowe powstały.
  Łażę- wsiadam-przymierzam- jeżdżę po parkingach i kurna żadem mi nie pasuje.   A to za mały, za duży, siodełko za twarde albo za miękkie i wogóle lipa.   Nawet elektyczne za dwa obczaiłem ale jak dla mnie to porażka.    Nie to żebym coś przeciw elektrycznym rowerom miał.
Ale po co one takie wypasione?   Znaczy takie przekroje jak w motocyklach a nie rowerach.
  Dla mnie to kompletnie z ideą pt: rower - gryzie się w każdym miejscu.
Minęło kilka dni i początkowa nieśmiała myśl że zrobię kolejny rower dojrzała w pełni.
 Najpierw obmierzyłem się solidnie, w komputrze zapuściłem symulację żeby ogarnąć wszelkie wymiary i do dzieła.
   Rower powstał własciwie ze złomu co to mnie się w szopie udało wygrzebać.
Tylny trójkąt przypasował jak leci ze starej jak świat juniorskiej ramki ze stali 531.  Resztę rur miałem wyciętą onegdaj z XXXL ramy Reynoldsa 753. Widelec carbon Sakae- korba to stara octalink.  Główkę ramy dorobiłem z jakiejś zwykłej hi-ten spawalnej, tak jak i mostek.  Rower robiony dla siebie to oczywiście kilka drobnych części też trzeba było wyprodukować samodzielnie.   
Jedynymi nowo zakupionymi częściami to łańcuch, carbonowa sztyca i kierownica oraz tylna przerzutka.
  Reszta to dosłownie ze śmietnika




Ten rower nazwałem Velociratops ;D

Bo jest jak z wykopalisk i oczywiście w większości stalowy.   A ci co mnie znają to wiedzą że ja lubię stal  8)
   Jeszcze go nie zważyłem ale zdaje się że limit UCI osiaga bez dodatkowych ciężarków
 :lol:
Kleine Fiech ach Scheiße machen.

Offline Mężczyzna zolw

  • Wiadomości: 144
  • Miasto:
  • Na forum od: 05.02.2018
Odp: Velociratops
« 13 Paź 2019, 16:48 »
Ciekawy pomysł i niesamowite wykonanie :) Podziwiam manetki przerzutek.

Offline Mężczyzna Król Julian

  • Wiadomości: 7320
  • Miasto: Pabianice
  • Na forum od: 14.02.2017
Odp: Velociratops
« 13 Paź 2019, 17:41 »
No i to się nazywa "złożyć sobie rower". Szacun i podziwiam.

A większą mi rozkoszą podróż niż przybycie!

Offline Mężczyzna maper

  • Wiadomości: 1687
  • Miasto: Straszyn
  • Na forum od: 15.02.2016
Odp: Velociratops
« 13 Paź 2019, 19:08 »
Ludzie rowery sobie składają i nie ma w tym nic niezwykłego, ale żeby ramę sobie samemu pospawać, to chyba pierwszy raz z takim przypadkiem się spotkałem. :o
Szacun. :D

Offline Mężczyzna Borafu

  • Moderator Globalny
  • Wiadomości: 10704
  • Miasto: Łódź
  • Na forum od: 02.04.2010
Odp: Velociratops
« 13 Paź 2019, 19:17 »
Ja już drugi raz. Pierwszy był na zlocie w Radocynie.
Wtedy z takim czarno-czerwonym (czerwono-czarnym?) składakiem  przejechał taki jeden, no... Kokop :-)

Offline Mężczyzna Zbyszek

  • Wiadomości: 1473
  • Miasto: Zawiercie
  • Na forum od: 17.02.2009
Odp: Velociratops
« 13 Paź 2019, 19:26 »
Dobrze żeś wrócił  :D
Zacznij zarabieć na produkcji rowerów  ;)

Offline Dream Maker

  • Wiadomości: 2851
  • Miasto: Baile Uí Mhatháin
  • Na forum od: 11.06.2011
Odp: Velociratops
« 13 Paź 2019, 20:52 »
Ja piję więcej, ale za to mniej chudnę.
Do you have a dream? I'll make this dream come true. I'm... the Dream Maker

Offline kokop

  • Wiadomości: 900
  • Miasto: Chard
  • Na forum od: 11.01.2010
Odp: Velociratops
« 13 Paź 2019, 22:11 »
Ja już drugi raz. Pierwszy był na zlocie w Radocynie.
Wtedy z takim czarno-czerwonym (czerwono-czarnym?) składakiem  przejechał taki jeden, no... Kokop :-)

To już dobre parę lat temu a mówisz o tym rowerze:


Trzyma się jeszcze panie  ;D  - nooo ale w końcu też ze stali jest.
     W nowym rowerze poszedłem z duchem czasu i jest zamiast wolnobiegu 11-to rzędowa kaseta, karbonowy widelec, sztyca i kierownica.  Największą zmianą jaką  popełniłem w technologii budowy to to że zamiast lutowania rama


rama jest klejona  ;D
  Rury 753 to takie wredne są że nawet stosunkowo lekkie ogrzanie (mam na myśli temperaturę lutowania ok 400 stopni) powoduje katastrofę w strukturze wewnętrznej.   I z rury o kosmicznych wytrzymałościach robi się coś niczym tubka skręcona z blachy na konserwy  gdzie przekroje podobne  ;D   A że dobrego lutowia którym mógłbym zlutować w kilka sekund nie mam na stanie no to trzeba było kleić.
  W zasadzie to nie jest nawet kompromis bo współczesne kleje są zajebiste i sama skleina biorąc pod uwagę powierzchnię na jakiej siedzi i kierunki sił jakie na nią działają- przewyższa spojenie lutowane.
 
Kleine Fiech ach Scheiße machen.

Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum