Co on ma zamiar przejechać 500km na hulajnodze?
To, co napisał Olo, brzmi rozsądnie.
Ja wiem, że Leszek miał jakąś ideę fix trasy, chyba wododział wszystkich cieków wpadających bezpośrednio do Bałtyku, coś w ten deseń. Myślałem jednak, że to będzie jakaś taka generalna idea, a tu wychodzi na to, że w imię tego pomysłu gotów był poświęcić trasę.
Zapraszam do Poznania, gdzie na odcinku 7 km mam 18 sygnalizatorów, z czego 11 na 2 km.
Ja to nawet rozumiem. W Karpatach często chodziło się "głównym grzbietem", nie tym wyznaczonym szlakiem, ale faktycznym wododziałem. Dla hobbystów i pasjonatów to ważna sprawa. Tzw. "przejście suchą nogą". Krzal nie krzal - to jedyna opcja warta przejścia i licząca się w środowisku. Orientacyjnie (bez żadnych tam GPSów) to też często wymagające przedsięwzięcie, szczególnie, kiedy grzbiet wododziałowy odgałęzia się znacznie poniżej innego, pośród wielu podobnych sobie, itp. Tak można iść wiele dni, pokonując kolejne grupy górskie i często nie schodząc nawet do "cywilizacji".
Jednak Mossoczy nie dał rady, trochę chyba za krótki dla niego wyścig . Wygrał triumfator ubiegłorocznej Wisły Radosław Gołebiewski w zaledwie 24h 5min, drugi Bartłomiej Przybylak, Mossoczy trzeci ze stratą godziny do zwycięzcy. Taki czas na tego typu trasie to kosmos, to i na asfalcie nie jest tak prosto wycisnąć, a co dopiero na mocno błotnistej trasie.
Jednak Mossoczy nie dał rady, trochę chyba za krótki dla niego wyścig