Autor Wątek: Pomorska Wisła? - Czyli Pomorska 500tka.  (Przeczytany 37061 razy)

Offline PABLO

  • Wiadomości: 3716
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 25.03.2011
    • http://www.klub-karpacki.org
Co on ma zamiar przejechać 500km na hulajnodze?

Ludzie na takim sprzęcie przejeżdżają jeden z najbardziej wymagających w naszym regionie wyścig 1000miles.cz.

Offline Wilk

  • Wiadomości: 19866
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
To nie jest fejk, to autentyczny zawodnik, nr 60. Jak ktoś tym dobrze umie jeździć - to wcale aż tak wiele od roweru nie jest wolniejsze, choć im dłuższy dystans to myślę, że różnice na korzyść roweru rosną. Jakieś 10 lat temu jadąc po Czechach na pagórkowatej trasie kilkanaście km jechałem koło gościa na hulajnodze i na tym odcinku był w stanie utrzymywać podobne tempo co ja rowerem.


A co do samego wyścigu - niestety taki typ monitoringu zupełnie się nie sprawdza przy starcie rozbitym na dobre 5h. Trzeba każdego zawodnika osobno sprawdzać jaką ma godzinę startu by móc się zorientować o jego pozycji w wyścigu, nie ma żadnego podsumowania, nie ma np. wirtualnych punktów kontrolnych, gdzie są podawane pozycje wynikające z czasu jazdy. A przy 400 jadących ludziach to jest benedyktyńska praca.

Offline Mężczyzna olo

  • Moderator Globalny
  • Wiadomości: 7081
  • Miasto: Bydgoszcz
  • Na forum od: 12.02.2011
Nie interesowałem się wcześniej imprezą, dziś otworzyłem mapkę by zerknąć na końcówkę i złapałem się za głowę!  :o

Ja wiem, że Leszek miał jakąś ideę fix trasy, chyba wododział wszystkich cieków wpadających bezpośrednio do Bałtyku, coś w ten deseń. Myślałem jednak, że to będzie jakaś taka generalna idea, a tu wychodzi na to, że w imię tego pomysłu gotów był poświęcić trasę.

Pod lupę wziąłem ten odcinek: https://ridewithgps.com/routes/32960608?beta=false

Mamy tu wszystko: wertepy między działkami, kluczenie po osiedlowych drogach z nosem w Garminie, drogi rowerowe. Do tego przekraczanie bardzo dużego węzła obwodnicy, gdzie samochody wjeżdżają/zjeżdżają z dużą prędkością, często nie zwracają uwagi na rowerzystów, trzeba uważać. Gwoździem do trumny jest zaś poniższy odcinek i aż 5 sygnalizacji świetlnych na dystansie 1,5 km! Oznaczyłem je niebieskimi kółkami.



Leszek jest z Gdańska, jeździ w terenie, doskonale zna okolice i doskonale zna najbardziej oczywistą alternatywę dla tego potworka. Tych alternatyw można wytyczyć kilka, ale taki klasyk wygląda następująco: https://ridewithgps.com/routes/32960661?beta=false

W skrócie: 6 km, bezpieczny przejazd nad obwodnicą, tylko niecałe 2 km udostępnione dla ruchu (minimalny ruch - dojazdówka do ogrodu działkowego) potem jest już szlaban i zjazd gładkim, szerokim szutrem oraz podjazd idealnie gładkim asfaltem. Wszystko w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym, żadnych świateł i samochodów, bezpiecznie, przyjemnie.


(fot. Turysta)



Nie wiem jak wygląda cała trasa, nie wnikałem, ale jeżeli całość Leszek zrobił tak jak końcówkę, to niestety mało soku wyciśnął z tej cytryny jaką jest Pomorze.
« Ostatnia zmiana: 11 Cze 2020, 17:13 olo »
Cytat: Hipek
To, co napisał Olo, brzmi rozsądnie.


Offline PABLO

  • Wiadomości: 3716
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 25.03.2011
    • http://www.klub-karpacki.org
Ja wiem, że Leszek miał jakąś ideę fix trasy, chyba wododział wszystkich cieków wpadających bezpośrednio do Bałtyku, coś w ten deseń. Myślałem jednak, że to będzie jakaś taka generalna idea, a tu wychodzi na to, że w imię tego pomysłu gotów był poświęcić trasę.

Ja to nawet rozumiem. W Karpatach często chodziło się "głównym grzbietem", nie tym wyznaczonym szlakiem, ale faktycznym wododziałem. Dla hobbystów i pasjonatów to ważna sprawa. Tzw. "przejście suchą nogą". Krzal nie krzal - to jedyna opcja warta przejścia i licząca się w środowisku. Orientacyjnie (bez żadnych tam GPSów) to też często wymagające przedsięwzięcie, szczególnie, kiedy grzbiet wododziałowy odgałęzia się znacznie poniżej innego, pośród wielu podobnych sobie, itp. Tak można iść wiele dni, pokonując kolejne grupy górskie i często nie schodząc nawet do "cywilizacji".

Korci mnie, żeby w ten sposób przebić się rowerem z Karpat w Sudety.

Offline PABLO

  • Wiadomości: 3716
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 25.03.2011
    • http://www.klub-karpacki.org
Zapraszam do Poznania, gdzie na odcinku 7 km mam 18 sygnalizatorów, z czego 11 na 2 km.

Do tego sygnalizatory są zwykle ustawione w sposób, zapewniający priorytet dla ruchu samochodowego. Pieszy (bo zapewne rowerzystów to się nie bierze pod uwagę - Warszawa to przecież nie wioska, żeby po niej rowerem jeździć) ma podejść, wcisnąć przycisk i pokornie czekać do kolejnej zmiany świateł. Oby tylko jednej, bo jak się nie wstrzeli w kilka kluczowych sekund cyklu, to może czekać prawie dwie zmiany (to samo dotyczy fotokomórek).

Dlatego ja jeżdżę do pracy mocno okrężną drogą. Może to i dalej, ale świateł mam znacznie mniej, płynnie się jedzie, omija miejskie DDRy, zatoczki z błądzącymi za wolnym miejscem parkingowym samochodami, korki uliczne, itp.

Offline Wilk

  • Wiadomości: 19866
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Nie będzie to łatwy maraton, bo pogoda nie rozpieszcza zawodników:



Niestety monitoring zupełnie do niczego, z tym rozbitym na dobre 6h startem i 400 osobami na trasie nie sposób sensownie ocenić kto na jakiej jest pozycji. Bardzo brakuje z 10 wirtualnych punktów, które "odbijałby zawodników" i przeliczały to wg czasu jazdy, jak jest np. na monitoringu BBT. Ale widzę, że jedzie Mossoczy, więc kwestia pierwszego miejsca raczej już rozstrzygnięta ;)

Całkiem przyzwoicie jedzie Księgowy, który zbliża się powoli do Szczecinka i połowy trasy, ale nocka tu w klasyfikacji pewnie sporo zmieni.

Offline Mężczyzna Turysta

  • Wiadomości: 5719
  • Miasto: Gdańsk
  • Na forum od: 15.06.2011
Dziś rano, koło 9 zaczepiłem jakiegoś pomarańczowego uczestnika tuż przed metą, w Gdańsku Osowej.
Nie wiem, kto to był - wyprzedzałem go autem, więc do dłuższej pogawędki nie było warunków.

Offline Wilk

  • Wiadomości: 19866
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Ja to nawet rozumiem. W Karpatach często chodziło się "głównym grzbietem", nie tym wyznaczonym szlakiem, ale faktycznym wododziałem. Dla hobbystów i pasjonatów to ważna sprawa. Tzw. "przejście suchą nogą". Krzal nie krzal - to jedyna opcja warta przejścia i licząca się w środowisku. Orientacyjnie (bez żadnych tam GPSów) to też często wymagające przedsięwzięcie, szczególnie, kiedy grzbiet wododziałowy odgałęzia się znacznie poniżej innego, pośród wielu podobnych sobie, itp. Tak można iść wiele dni, pokonując kolejne grupy górskie i często nie schodząc nawet do "cywilizacji".

Akurat takie podejście to jest dla mnie całkowicie bez sensu. Takie idee to sobie można robić prywatnie, jak kogoś to kręci, ale pchanie 400 ludzi na jakieś beznadziejne trasy tylko dla bardzo wątpliwej idei jak trzymanie się wododziału to sensu wiele nie ma.

Mówię tu ogólnie, nie o tym wyścigu. Jak jest na tej trasie - to się będą musieli wypowiedzieć zawodnicy co to jechali, czy była zaprojektowania sensownie czy też nie bardzo. Bo ze zdjęć wrzucanych z trasy widać, że sporo jest błota, ale wiadomo, że wrzuca się takie najbardziej wymowne zdjęcia. Jak to wygląda procentowo to tylko ktoś kto przejechał całość może ocenić. Też pytanie na ile ostatnie deszcze i burze trasę pod tym kątem zepsuły, bo widać, że jest tam sporo terenów co szybko błoto łapią. A jazda po błocie mocno psuje frajdę z kręcenia, też ludziom na gravelach raczej wiele nie pomoże. Chociaż na takim wyścigu nie rower ma kluczowe znaczenie.

Offline Wilk

  • Wiadomości: 19866
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Jednak Mossoczy nie dał rady, trochę chyba za krótki dla niego wyścig ;). Wygrał triumfator ubiegłorocznej Wisły Radosław Gołebiewski w zaledwie 24h 5min, drugi Bartłomiej Przybylak, Mossoczy trzeci ze stratą godziny do zwycięzcy. Taki czas na tego typu trasie to kosmos, to i na asfalcie nie jest tak prosto wycisnąć, a co dopiero na mocno błotnistej trasie.

Offline Mężczyzna Bart

  • Wiadomości: 11
  • Miasto: Gdańsk
  • Na forum od: 08.01.2018
Jednak Mossoczy nie dał rady, trochę chyba za krótki dla niego wyścig ;). Wygrał triumfator ubiegłorocznej Wisły Radosław Gołebiewski w zaledwie 24h 5min, drugi Bartłomiej Przybylak, Mossoczy trzeci ze stratą godziny do zwycięzcy. Taki czas na tego typu trasie to kosmos, to i na asfalcie nie jest tak prosto wycisnąć, a co dopiero na mocno błotnistej trasie.

BARTOSZ Przybylak  ;)

Offline Mężczyzna Zbyhoo

  • Wiadomości: 28
  • Miasto: Poznań
  • Na forum od: 22.06.2018
Jednak Mossoczy nie dał rady, trochę chyba za krótki dla niego wyścig ;)
U Zbyszka zadecydował wybór opon gładkich szosowych a nie gravelowych czy mtb do swojego 29era. 3 kapcie pozbawiły go szans na walkę o lepsze miejsce.
Trasa była w stylu Leszka Pachulskiego, kto przejechał Wiśłę, Carpatię to nie był zaskoczony. Nagle zmiany kierunku na dziko przez pole to tylko jeden z przykładów. Mnie trasa odpowiadała, chociaż spodziewałem się więcej szutrów.
Niestety pogoda splatała figla i trasa bardzo zmieniła charakter.  Godzina startu nawet wpływała na to.
Start w interwałach czasowych to ciekawa sprawa. Każdy jedzie sam a nie patrzy na koło konkurencji. Dzięki temu jadąc swoje wskoczyłem na 4 miejsce co przed startem wydawało się niemożliwe.
Dla mnie ostatnie 150km po Kaszubach dało popalić najbardziej, chyba przez tą ilość krótkich podjazdów. No i do tego wilgoć i mgła utrzymująca się całą noc i poranek nie pozwalała się rozpędzić w dół.

Offline Wilk

  • Wiadomości: 19866
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
A jaka zacięta o pierwsze miejsce była rywalizacja wśród kobiet, Anna Sadowska wygrała zaledwie 2min z Agatą Sobotą, która cały dzisiejszy dzień jechała jako pierwsza i wygląda, ze dopiero w Gdańsku została dogoniona. Ale przewagę jeszcze tuż przed Gdańskiem miała na tyle dużą, że tam coś się stać chyba musiało, albo awaria, albo coś innego. Zresztą widać, że przez to błoto bardzo dużo awarii ludzie mają, szczególnie napędów (m.in. porozwalane przerzutki) także i wywrotek.

Wycofów też nie brakuje, widzę, że Rafał Buczek poległ, bo monitoring go na trasie linii kolejowej pokazywał. Zbyhoo zajął doskonałe 4 miejsce, a z bardziej aktywnych forumowiczów do mety dotarł już Wiki na 46 pozycji z czasem 38h10min. Bardzo in plus zaskakuje mnie Księgowy, który niejeden już wycof notował na trasach ultra, a tu na trasie, gdzie warunki są trudne cały czas twardo walczy i równo jedzie, już okolice 450-460km, ale pewnie będzie się musiał jeszcze przespać przed nocką, ale 48h ma szanse złamać. Adam jedzie na fullu z grubymi oponami MTB i w tych warunkach myślę, że na takim sprzęcie zyskuje.

Online Mężczyzna wiki

  • Nie spać! Jechać!
  • Wiadomości: 1714
  • Miasto: Łódź
  • Na forum od: 28.01.2016
    • ekstremalna strona rowerowa
Wróciłem do domu więc krótko i na gorąco. Jestem umiarkowanie zadowolony. Miałem ukończyć maraton i wygrać. Niestety udało się to połowicznie - tylko ukończyłem.

Pogoda (ze względu na rozciągnięty w czasie start wrażenia mogą się trochę różnić). Pierwszy zamglony dzień i umiarkowana temperatura wydają się optymalne do jazdy rowerem. Pod warunkiem, że jedzie się po utwardzonych drogach. Ciepły i umiarkowany deszcz też jeszcze nikomu nie zaszkodził. Dwa razy jestem dość lekko przemoczony i dwa razy pomimo braku słońca samorzutnie wysycham. Drugi dzień z pozornie lepszą pogodą to dla mnie masakra, mam na kilka godzin silnego wschodniego wiatru i zupełnie odkryte tereny. Nawet tam gdzie na mapie mam las, natura (wiatr) usunęła wszystkie na ogromnych terenie wszystkie drzewa. W trudnym do określenia czasie wiatr słabnie i zmienia kierunek na północno-zachodni więc w dużej części jest sprzyjający.

Trasa wydawała się sprzyjająca szybkiej jeździe. Na początek płaskie tereny i nieco zapiaszczone leśne drogi (jadący z tyłu z pewnością mieli już te piachy rozjeżdżone). Dalej dużo interwałów. Szybkie zjazdy i dające się pokonać podjazdy. Wszystko zmienia dopiero drugi deszcz. Wszystkie gruntowe drogi są zalane wodą. Nie powiem często jeździłem w trudniejszym terenie. Tylko, że zwykle było to w bardziej płaskim terenie. Omijanie (przynajmniej na początku) szerokich rozlewisk. Wypełnione wodą koleiny. Zjazdy bez hamowania tylko na własną odpowiedzialność.
Skąd tyle wody z w sumie umiarkowanych opadów wyjaśnia się kiedy spotykamy na trasie nielegalnych kibiców z półlegalnym punktem żywnościowych. Forumowy Rychu wspiera wodą i słodyczami wszystkich (nie tylko znajomych orientalistów). Okazuje się, że w tym miejscu (Okolice Szczecinka, 300 km trasy) deszcz padał bez przerwy od rana. Drugi dzień mało błotnistych lasów. Niestety dobre drogi w odkrytym terenie nie cieszą gdy wieje przeciwny wiatr.

Pierwszego dnia czuję się doskonale. Szybko łykam większość z 30 zawodników, którzy wystartowali przed mną. Na więcej sukcesów nie ma co liczyć. Z rzadka, nawet co kilka godzin z tyłu nadjeżdżają ci jadący szybciej i dużo szybciej. Wymuszona  koronawirusem formuła startu jest okazją by zobaczyć jak jadą najlepsi. Przed wieczorem zaliczam ponad 250 km czyli półmetek dystansu. Dzwonię do studiującej w Gdańsku córki że odwiedzę ją wczesnym popołudniem. Chociaż zgodnie z planem jadę całą noc będzie już tylko gorzej. Rano zmieniam prognozy i liczę na finisz ok. 17. W końcu na metę docieram przed 20 a na kwaterze po 21.

Trudno stwierdzić gdzie popełniłem błąd pomimo dobrego przygotowania do startu. Czy sforsowałem się pierwszego dnia (chociaż wydawało mi się, że jadę swoim tempem), może to efekt jazdy non stop bez żadnego zbędnego zatrzymania, może niedostateczne odżywianie. Przez cały dzień męczę się okrutnie, walcząc o przetrwanie i o kolejne kilometry. W okolicach "kamiennych kręgów - 390 km) mija mnie Jarek (forumowy Vir) nad którym do tej pory utrzymywałem trasy bezpieczną odległość i na metę przyjedzie z niemal 2 godz. przewagą. 10 km dalej mija mnie Olo - na ostatnich 100 km dołoży mi 3,5 godz. Współorganizator trasy stwierdza, że nigdy do tej pory nie widział na trasie tyle wody.

Kilkadziesiąt km od mety łapie mnie kryzys senny. Walczę do momentu pierwszej wiaty. Kiedy szykuję się do snu nadjeżdża kolejny zawodnik. Nie wiem jak wyglądam ale pytania wydają mi się dziwne. Czy dobrze się czuję? Czy niczego mi nie brakuje? Czy czegoś nie potrzebuję? Czy mam co jeść? - Tak dobrze się czuję, - Potrzebuję 5 min. snu. - Brakuje mi sił - Mam jedzenie. [Tak teraz myślę może to był lekarz].

Ponieważ śpieszę się do Gdańska na umówione spotkanie zarządzam odpoczynek metodą "na Mossoczego" ustawiam budzenie za 5 minut. Zjadam bułkę z pasztetem. Kryzys mija. Nawet jedzie się jakby dużo lżej. A może to zmiana kierunku jazdy i wiatr, który zmienił się na sprzyjający.

Przejazd przez Gdańsk to masakra. Jestem zmęczony i nie znam terenu i nie wiem czy można było to poprowadzić bardziej przyjaźnie. Kiedy jadę zmęczony to jedyna ocena jaka mi się nasuwa - chyba ktoś specjalnie skomplikował ten przejazd. Dla osoby, która musi nawigować w nieznanym mieści taki przejazd to co najmniej kilkanaście minut straty w stosunku do miejscowych i znających trasę zawodników.

Plan minimum (miejsce w 40, czas = czas zwycięzcy +50%) nie został w pełni zrealizowany. Miejsca nie da się naciągnąć. Muszę się też zadowolić czasem 50% 80 godzinnego limitu. Przy bardziej precyzyjnej nawigacji moglo być trochę lepiej. Przestrzeliwujac trasę nadrobilem ok.13 km


rowerem na księżyc (100 %);  [wsie woj. łódzkiego - 49%]

Offline Mężczyzna xsadusx

  • Wiadomości: 378
  • Miasto: Czaple
  • Na forum od: 23.12.2016
Z moich planów też nic nie wyszło. Chciałem 2 x 200 + 1 x 100, wiozłem ze sobą namiot i śpiwór. A wyszło 1 x 300 + 1 x 212. Namiotu nie wypakowałem, a śpiwór służył jako poduszka na postojach. Początek mocny jak dla mnie, ale około 120 km musiałem zwolnić i nasza grupka się podzieliła. Organizmu nie mam wytrenowanego do spania po 10 minut, a też nie zasypiam na zawołanie to i nie spałem. Trasa wymagająca, część zachodniopomorska tonęła w wodzie, glina w lasach bukowych trzymała wszystko na powierzchni. Na Kaszubach raczej sucho tam gdzie piaski w lasach sosnowych, za to dużo fajnych podjazdów i zjazdów. Startowałem 3 godziny po Wikim, a jakoś szczególnie nie zmokłem. Na Kaszubach burze krążył wokół nas, ale centralnie nie dostaliśmy (no może raz, przelotnie, ale po chwili byłem suchy). 
Trasa zahaczała o wiele tras rajdów na orientację i było co wspominać dlatego ogólnie przypadła mi do gustu. Nie bawiło mnie natomiast to stałe śledzenie szlaku na GPSie, chwila rozmowy, nieuwagi i już się było poza szlakiem.
Rower wytrzymał tę walkę bez problemów, nie było usterek, wszystko działało tak jak należy. Na trasie spotykało się zawodników walczących z najbardziej wyszukanymi defektami. Niezliczona ilość kapci, połamanych haków, zerwanych łańcuchów, zniszczone korby.

Offline Wilk

  • Wiadomości: 19866
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Wygląda, że takie tam po prostu są gleby, że nie potrzeba wiele deszczu by je zamienić w błoto, bo rzeczywiście jakoś super-mocno nie padało.

Na grupie wyścigu, takie rozwiązanie proponują  ;)

Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum