Autor Wątek: Pomorska Wisła? - Czyli Pomorska 500tka.  (Przeczytany 37062 razy)

Offline Mężczyzna xsadusx

  • Wiadomości: 378
  • Miasto: Czaple
  • Na forum od: 23.12.2016
.....Olek Pachulski który po niej sporo jeździł w ramach wytyczania trasy napisał, że nigdy nie widział na tej trasie tyle wody co na wyścigu.

Młody jest to nie widział :), ja widziałem.

 


Offline PABLO

  • Wiadomości: 3716
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 25.03.2011
    • http://www.klub-karpacki.org
Fajna trasa. W zasadzie jak na większości moich wycieczek.

Pablo nie mógł sobie darować swojej klasycznej wstawki, czyli porównania trudności ultramaratonu do swoich wycieczek z dziećmi ;)

Rozumiem, że określenie ultramaraton zobowiązuje, ale nie przesadzajmy. Tym bardziej w stawce poza pierwszą trójką czy piątką zawodników to w miarę normalna jazda. Powiedziałbym raczej, że na wycieczkach teren jest często znacznie trudniejszy - bagna głębsze, podjazdy wielokrotnie wyższe i stromsze, krzal dziewiczy i nieprzejechany, pola świeżo zaorane, błoto po osie, kopny piach kilometrami jak na pustyni, trzeba targać zapasy żarcia, picia i biwak, niepogoda nie kończy się na jednej dobie, nawigować i wymyślać trasę trzeba samemu na bieżąco, a nie jechać po przygotowanej trasie, itp. Nigdy nie wiesz na co i na kogo trafisz, zdany jesteś sam na siebie, a do mety, znacznie dalej i nie ma drogi na skróty w razie awarii, kontuzji, czy załamania pogody. Jedyna różnica, że nie nazywa się to ultra tylko po prostu ... wycieczka.

Offline Mężczyzna rmk

  • Wiadomości: 840
  • Miasto: Poznań
  • Na forum od: 12.01.2013
Fajna trasa. W zasadzie jak na większości moich wycieczek.

Pablo nie mógł sobie darować swojej klasycznej wstawki, czyli porównania trudności ultramaratonu do swoich wycieczek z dziećmi ;)


Choć Pablo powyżej napisał już co i jak, to chciałbym wiedzieć w którym miejscu cytowanej wypowiedzi Pablo porównał trudność ultramaratonu do swoich wycieczek? Napisał tylko, że to fajna trasa i że w zasadzie takie ma na większości swoich wycieczek. Więc nie dorabiaj tu ideologii Wilku  :)

Zamysł takiej trasy i robienie na niej maratonów jest mi zdecydowanie bliższy niż jechanie przez cały kraj po przekątnej głównymi drogami, z przyjemnością czytam i oglądam Wasze zmagania w relacjach. Te błoto i pogoda tylko dodają uroku  :)
Nie odkładaj marzeń. Odkładaj na marzenia.

Offline Wilk

  • Wiadomości: 19866
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Rozumiem, że określenie ultramaraton zobowiązuje, ale nie przesadzajmy. Tym bardziej w stawce poza pierwszą trójką czy piątką zawodników to w miarę normalna jazda.

Jaka w miarę normalna jazda? Piąty zawodnik to miał 26,5h, więc gadanie, że powyżej tego wyniku to "normalna jazda" to wciskanie kitów, kupę w majtki byś zrobił a nie osiągnął taki czas, tyle to wykręcił Krystian Jakubek co takich jak Ty nosem wciąga. A 30h nie dał rady złamać np. Paweł Brudło co kilkanaście razy tytuł Harpagana zdobywał i wygrywał te zawody. Kiedyś na Harpaganie z nim kawałek jechałem i to nie była moja liga, ze 30km wytrzymałem. Razem z nim dojechał Łukasz Mirowski co MRDP ukończył w limicie i wysoko był w NC 4000, i ma wielkie doświadczenie i na szosie i w imprezach na orientację. Tak to jest jest jak się ocenia sprawę bez wiedzy w temacie i bez zwrócenia uwagi na warunki. Ileś razy w życiu dał radę złamać 600km w 24h? Bo 30h na tym maratonie to jest odpowiednik właśnie tego mniej więcej poziomu. Z tym, ze powyżej 5 miejsca to była normalna jazda to żeś walnął jak łysy grzywką o kant kuli...

Każdy kto zszedł poniżej 30h to pojechał świetnie, a i poniżej 35h to doskonały wynik. Taka jazda nie ma żadnego porównania z Twoimi wycieczkami, tutaj nie wybierasz warunków i jedziesz do oporu. Sprawdź się kiedyś ten jeden raz jak wypadasz na tle innych zawodników, później gadaj, ze wszystko powyżej 5 miejsca to normalna jazda.


Choć Pablo powyżej napisał już co i jak, to chciałbym wiedzieć w którym miejscu cytowanej wypowiedzi Pablo porównał trudność ultramaratonu do swoich wycieczek? Napisał tylko, że to fajna trasa i że w zasadzie takie ma na większości swoich wycieczek. Więc nie dorabiaj tu ideologii Wilku  :)

Doskonale zrozumiałem co Pablo chciał przekazać, bo co maraton to wstawia niesłychanie irytujący tekst w tym stylu, wyśmiewając się z ultra. To jest ewidentne wyśmiewanie skali trudności takich imprez przez osobę co sama ich nie jeździ. Dla mnie to jest klasyczne chojractwo, "Wasze ultra to są zaledwie moje wycieczki", a jak ja pojadę coś co zasługuje na owe "ultra" - to klękajcie narody.

Nie startujesz w takich imprezach Pablo - to daruj sobie takie złośliwe komentarze z poziomu Mistrza Świata i Okolic, bo wkurzasz tym wielu ludzi, którzy dawali z siebie wszystko na tej trasie. A teraz czytają że coś na czym tak się wypruli to dla takich mistrzów jak Ty to poziom wycieczki i to łatwej wycieczki, bo z reguły masz na swoich trasach sporo trudniej.

Offline Mężczyzna Księgowy

  • .::Kolarska Patologia::.
  • Wiadomości: 4033
  • Miasto: Warszawa/Jabłonna
  • Na forum od: 30.12.2010
Rozumiem, że określenie ultramaraton zobowiązuje, ale nie przesadzajmy. Tym bardziej w stawce poza pierwszą trójką czy piątką zawodników to w miarę normalna jazda. Powiedziałbym raczej, że na wycieczkach teren jest często znacznie trudniejszy - bagna głębsze, podjazdy wielokrotnie wyższe i stromsze, krzal dziewiczy i nieprzejechany, pola świeżo zaorane, błoto po osie, kopny piach kilometrami jak na pustyni, trzeba targać zapasy żarcia, picia i biwak, niepogoda nie kończy się na jednej dobie, nawigować i wymyślać trasę trzeba samemu na bieżąco, a nie jechać po przygotowanej trasie, itp. Nigdy nie wiesz na co i na kogo trafisz, zdany jesteś sam na siebie, a do mety, znacznie dalej i nie ma drogi na skróty w razie awarii, kontuzji, czy załamania pogody. Jedyna różnica, że nie nazywa się to ultra tylko po prostu ... wycieczka.

Zapraszam zatem do zmierzenia się z taką wycieczką w LIMICIE, nie złamaniu niczego, nie urwaniu niczego i przejechaniu tego. Takie opowieści to troche tak jak mówienie, że na świecie są dużo cięższe tereny, i że napewno ktoś gdzieś miał gorsze warunki. Tu jednak chodzi o TU i teraz. Tą konkretną imprezę, którą wielu zbagatelizowało, jeszcze inni nie ukończyli, czy przypłacili poważniejszymi, lub mniej poważnymi kontuzjami.

Ultra tu było, jak najbardziej!,bo ultra to jazda na wynik, przetrwanie, ukończenie. Dla jednego ultra będzie przejechanie 100km w takim terenie, dla innego 300 a dla innego 1000. Dla mnie było ultra, było trudno, ciężko i dużo trudniej niż się spodziewałem. Walki z kryzysami, bólem bo nikt ci nie przedłuży czasu do 10 dni. Na wyprawie o której mówisz, to ty decydujesz czy i gdzie skrócić trasę. Ok może być trudniej niż tu, ale po prostu jak ci czasu zacznie brakować to lecisz krótszą drogą i masz gdzieś. Na koniec po prostu mówisz, że tak trasę wytyczyłeś i wszystko ok - twoja wyprawa i twoja trasa! Tu jak w nocy wpadałeś w najgorsze gówno po kolana, albo leciałeś przez kierownicę w błoto czy pokrzywy i potem 20 kilometrów cię piekło, swędziało, czy krwawiło, nikt nie dał CI światłą zielonego "Jasne - po tej glebie jedź sobie teraz 30km asfaltem niech ci się zagoi".

Po tym jak chłopak przede mną poleciał na ryj, ratując się aby w niego nie wjechać tnę w las na oślep nocą i wpadam w ostre gałęzie - na wyprawie owszem tak może być.

Po tym jak kończy CI się picie, nie skrócisz sobie traski bo miasto blisko, bo traska akurat biegnie przez najgorsze lasy i powalone drzewa a ty nie masz jak zjechać bo nie wiesz gdzie są sklepy czynne (11 czerwca).

Nie uważam się za speca od ULtra MTB, ale w porównaniu z ultra SZOSOWYM to tu nie da się jechać na autopilocie nocą. Kilka chwil nie uwagi, zmęczenia i dymasz pod górę 1km bo przez te 2 minuty nie spojrzałęś na navi a ORG akurat w krzaki poprowadził ślad.

Dla Ciebie wycieczka? - Zapraszamy na RING:) Wisła 1200 jest już niebawem. Całkiem inny harakter trasy, ale idealne miejsce aby pokazać "nam pseudo ultrasom" jak  to można wycieczke 1200km przejechać sobie;)



PEACE
Jadę tam gdzie znika horyzont.
MP 2014 - 500km 25h28`|MP 2015 - 300km 20h30`|MP 2017 - 300km 21h01`|MP 2018 (DNF)- 519km 27h30``|BBT 550km (DNF) | POM500 46h33`|PGR 550km - 80h04`

Offline Mężczyzna xsadusx

  • Wiadomości: 378
  • Miasto: Czaple
  • Na forum od: 23.12.2016
Chłopcy, ale się zagotowaliście. Przecież Pablo pisał z przymrużeniem oka. Przecież  nie porówna rodzinnej wyprawy do zawodników zmiankowanych przez Wilka. Swoją drogą Paweł i Łukasz startowali po nas że 3 godziny, ale doszli nas na ~170km i tylko usłyszałem "mamy was" i ekspres pomknął dalej. Na mecie Łukasz opowiadał, że Paweł na części bagnistej jechał przodem na swym góralu z szerokimi laczkami, a Łukasz na kolarzowce przemykał po śladzie. W drugiej części bardziej szutrowo asfaltowej ciągnął Łukasz. W tym zespole raczej nie było ziewania.

Offline Mężczyzna Księgowy

  • .::Kolarska Patologia::.
  • Wiadomości: 4033
  • Miasto: Warszawa/Jabłonna
  • Na forum od: 30.12.2010
RING? Wisłę kojarzę, a RING? Rowerowe Interwały Nizinno-Górskie?
Cholernie dobre ROzwinięcie skrótu - KRADNĘ:)
Jadę tam gdzie znika horyzont.
MP 2014 - 500km 25h28`|MP 2015 - 300km 20h30`|MP 2017 - 300km 21h01`|MP 2018 (DNF)- 519km 27h30``|BBT 550km (DNF) | POM500 46h33`|PGR 550km - 80h04`

Offline Mężczyzna LKRISS

  • Moderator
  • Wiadomości: 433
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 04.11.2018
    • simrace.pl
Może coś na rozluźnienie?

&feature=youtu.be&fbclid=IwAR2WGXaDGAJhD4Jy8QKOcRlMwVv1FrcAE75BxC53mIvqMmY6a4E1wXaXKaU
Polski Klub MTB

Offline Mężczyzna Zbyhoo

  • Wiadomości: 28
  • Miasto: Poznań
  • Na forum od: 22.06.2018
Na mecie Łukasz opowiadał, że Paweł na części bagnistej jechał przodem na swym góralu z szerokimi laczkami, a Łukasz na kolarzowce przemykał po śladzie. W drugiej części bardziej szutrowo asfaltowej ciągnął Łukasz. W tym zespole raczej nie było ziewania.

Szkoda że jest to dozwolone, takie dobieranie się w zespoły i ciśnięcie w drużynowe w sporcie indywidualnym. Ja całą trasę, oprócz ostatniej godziny przejechałem całkowicie sam, zamieniając kilka słów z niektórymi mijanymi zawodnikami.
Jazda w zespole pozwala na uniknięcie błędów nawigacyjnych, pozwala lepiej zorganizować się na postojach w sklepach itd.
Marzy mi się klasyfikacja prawdziwie SOLO.
Ale wiem też że to nierealne bo przecież tu chodzi o zabawę na trasie i pogaduchy ze znajomymi. Więc takie solo to mało kto by jechał.

A co do porównań  to dla mnie skala trudności wyścigów jakie jechałem (nie ma ich za wiele) wygląda tak:
1. CARPATIA 2019
2. Wisła1200 - 2018
3. POMORSKA 500
4. MPP 2018

Po Carpatii mam tak wysoko podniesioną poprzeczkę bólu i zużycia organizmu że byle błotko na POM500 nie robiło na mnie wrażenia  ;)

Offline Wilk

  • Wiadomości: 19866
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Chłopcy, ale się zagotowaliście. Przecież Pablo pisał z przymrużeniem oka.
Właśnie o to chodzi, że nie pisał tego z przymrużeniem oka, bo co mamy maraton to jest ten sam tekst i podśmiewanie się z trudności i tego "ultra".
Przecież  nie porówna rodzinnej wyprawy do zawodników zmiankowanych przez Wilka. Swoją drogą Paweł i Łukasz startowali po nas że 3 godziny, ale doszli nas na ~170km i tylko usłyszałem "mamy was" i ekspres pomknął dalej. Na mecie Łukasz opowiadał, że Paweł na części bagnistej jechał przodem na swym góralu z szerokimi laczkami, a Łukasz na kolarzowce przemykał po śladzie. W drugiej części bardziej szutrowo asfaltowej ciągnął Łukasz. W tym zespole raczej nie było ziewania.
Ale skoro wycisnęli ledwie marne 34h 39min, to ciężko żeby Pablo to uznał za większe osiągnięcie niż poziom jazdy z dzieciakami, tylko pierwsza piątka coś tam pojechała ;). Pamiętam jak to po Podróżniku wkurzył iluś ludzi dumnych z tego, ze te 500km pierwszy raz w życiu dali radę machnąć tekstem, że on się bardziej męczy na tych wyprawach z dziećmi niż jak jedzie 500km solo.



Pora zrozumieć Pablo, że swoimi traskami z dziećmi i solowymi wyjazdami - nigdy do kolarskiej Walhalli nie zostaniesz wpuszczony. I żebyś nie wiem jak się produkował, jak tę skalę trudności wyścigów próbował pomniejszać - to zawsze w oczach Bogów będziesz niegodny by wypić razem z kolarskimi Asami. I to Cię właśnie tak boli, że ten co zrobi Pomorską w 79h 59min i tak szacun na dzielni ma dwa razy większy od Ciebie  :lol:  :lol: :lol:


Offline Mężczyzna Elizium

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 6060
  • Miasto: Bnin
  • Na forum od: 17.03.2013
    • Klasyka w niedzielny poranek
Wszystko trzeba sprowadzać do napinki? Serio?
Absurdalny Eli

Hipek: "Starość to wg mie coś takiego że marudzisz jak to jesteś słaby i w ogóle, a potem wciągasz na lajcie podjazdy 25% i elo"

Offline Mężczyzna Fagetus

  • Wiadomości: 263
  • Miasto: Lubin
  • Na forum od: 18.03.2016
A wtrącę i ja swoje trzy grosze. Jedna sprawa to jazdy Pabla. Jeśli się nie mylę to chyba nikt tu nie wie co on jeździ, ile, jak i w jakich warunkach :) Więc wyciąganie wniosków a priori na jego temat jest obarczone dużą szansą pomyłki. Byłoby zupełnie inaczej gdyby się chwalił jakimiś trackami, relacjami, fotkami czy nawet filmami - ale nie chce. Ścigać się też nie chce. No takie jego zbójeckie prawo, nawet jeśli się to komuś nie podoba. Ale o ile wiem (z innych źródeł) jest prawdopodobne że wie co mówi ;) Dodam tylko jeszcze że z dawniejszych nierowerowych czasów Klubu Karpackiego (mam na myśli trasy piesze i narciarskie) znam relacje znajomych którzy próbowali dołączyć, i szybko stwierdzali że są za ciency na takie wyrypy (a byli raczej mocni).
Druga sprawa - nie jest żadną tajemnicą że Paweł (Brudło) ma również słabsze chwile czy strony :) O ile w RJNO jak chce/chciał to dominuje niemalże absolutnie (sorry Krystian) to imprezy pokroju P500 czy W1200 nie są jego najmocniejszą stroną, ...i dobrze bo wtedy byłoby nudno. Warto zauważyć też że nie startuje w typowo szosowych ultra. Więc z ich jazdy nie wyciągałbym jakichś ogólnych wniosków również. No może poza ogólną konkluzją że było dużo błota :)

Frugo

  • Gość
fajnie, że tyle piszą osoby które nie jechały ;-) można teraz sobie porównać co mam myśleć o maratonie, a jak powinnem myśleć ;-)

Offline Mężczyzna Fagetus

  • Wiadomości: 263
  • Miasto: Lubin
  • Na forum od: 18.03.2016
Jechałbym, ale w efekcie pewnych uwarunkowań firmowo-osobistych ten tydzień byłem w górach, w Beskidzie Sądeckim. W pewnych sytuacjach nie warto stawiać spraw na ostrzu noża ;)
Ale pojutrze już Grassor 300! :)

Offline Mężczyzna jazlasu

  • Wiadomości: 26
  • Miasto:
  • Na forum od: 25.12.2019
Też opiszę moją przygodę na forum.

Przed „Pomorską 500” byłem totalnym „prawiczkiem ultramaratonowym”. Ścigałem się bardzo dużo na maratonach MTB ( ok. 35 w 2019 ), ale były to zawsze dystanse MINI. Mini jeździłem ze względu na moją dużą wagę, która oscyluje w granicach 100 kg. Czynniki takie jak moc i siła, którą osiągam oraz wytrenowany organizm, który wytrzymuje nawet do 2h wysiłku w warunkach beztlenowych pozwalały mi osiągać dość dobre wyniki w maratonach ( w klas. gen. Kaczmarka MTB byłem 3 w kat. M3 ). Poza tym maratony w Wielkopolsce czy w Lubuskiem nie są mocno górzyste, podjazdy są krótkie i można pokonywać je siłowo. Zawsze uważałem, że dłuższe dystanse nie są dla mnie, bałem się się ich.

Któregoś dnia usłyszałem o Wiśle 1200. Szukając informacji o tej imprezie natrafiłem na to forum. Wątek o Wiśle dosłownie połknąłem. Z tego forum natrafiłem na blogi WILKA I WIKIEGO, które czytałem z otwartą buzią. Zapragnąłem też być ULTRASEM :-) Niestety na Wisłę nie było już miejsc, i zapisałem się na Pomorską 500. Zacząłem też trenować „pod ULTRA”, starając się przynajmniej raz w tygodniu robić w terenie od 100 do 200 km.

W okolicę startu przyjechałem z rodziną już w poniedziałek do wynajętego domu, także przez trzy dni mogłem sobie odpoczywać. Pakiet startowy odebrałem w środę aby w czwartek rano nie biegać nerwowo. W drodze po pakiet mijałem WIKIEGO, który jechał na start. Był oczywiście urany w dżinsy :-).

Teraz troszeczkę o rowerze. Startowałem na rowerze MTB Scott Scale 910. Widelec wymieniłem na sztywny, opony założyłem Schwalbe thunder burd 2.1. Na kierownicy miałem lemondkę, dwie latarki,torbę, w której było jedzenie i leki oraz licznik wahoo. Na ramie miałem przyklejone dwie dędki, dwa bidony oraz małą torebkę z pieniędzmi, telefonem, powerbankiem. Pod siodłem była torba, w której były dodatkowe ubrania ( kurtka przeciwdeszczowa, rękawki, nogawki, potówka ).
 
Start miałem o 9,50. Ze startu ruszałem z Grzegorzem Liszką oraz chłopakiem na zielonej Meridzie, która miała chyba gładką oponę z tyłu 28 sic! Z Grzegorzem, którego pozdrawiam udało mi się troszkę porozmawiać. Opowiedział mi o faworytach swojej strategii. Początkowo na asfalcie dzięki meridzie ;-) tępo mieliśmy bardzo wysokie ( ponad 30 km/h ) ale gdy tylko wjechaliśmy do lasu w pierwsze piaski to kolega na zielonej strzale nam podziękował. Dalej z Grzegorzem cisneliśmy sami. Po godzinie jazdy ( 30 - ty km? ) już za S-3 dogonili nas faworyci ( późniejszy zwycięzca Radosław Gołębiewski ), którzy startowali 5 minut po nas. Mi udało się chłopakom wskoczyć na koło, niestety moje tętno miało wartości z krótkich wyścigów i po 10 km ( ok. 25 minut ) odpuściłem. Dalej jechałem sam utrzymując dość dobre tępo. Na około 130 km dogonił mnie Zbigniew Mossoczy, który startował 40 minut po mnie. Wymijając mnie zjeżdżaliśmy z dość szybkiej górki z wybojami i w tym momencie wypadły Mu klucze z podsiodłówki. Zacząłem krzyczeć, po moich nawoływaniach zatrzymał się, pomogłem pozbierać klucze i szybko ruszyliśmy dalej. Akurat wyjechaliśmy na drogę wojewódzką 159 i tam przez kilka kilometrów udało mi się pojechać na kole faworyta. Jak tylko zjechaliśmy z asfaltu utrzymać tępa Zbyszka nie udało mi się nawet 500 metrów. Wtedy byłem przekonany, że wygra. Do Drawska Pomorskiego ( 150 km ) dojechałem w 6,5 godziny osiągając średnią prędkość 24 km/h po drodze w ogóle się prawie nie zatrzymując. Na stacji benzynowej zjadłem 2 hamburgery, pierogi i zatankowałem płyny do pełna. Po 45 minutach ruszyłem dalej.

Druga część trasy to błotniste, trudne techniczne odcinki, które na początku dość sprawnie pokonywałem. Do miejscowości Czarne Wielkie, gdzie dotarłem o godzinie 22 jechałem z małymi wyjątkami sam. Był tam otwarty specjalnie dla uczestników sklep, w którym wypiłem browara 0 % i zjadłem dwa batoniki. Od tego momentu kompanem w mojej drodze był DAMIAN KLIMOWICZ. Nie chciałem w nocy samemu jechać, raz że bezpieczniej w 2, dwa lepiej się odnaleźć w ciemnym lesie (GPS – y czasem wariowały, trudno niektóre wąskie ścieżki było odnaleźć w nocy). Ok. 2 w nocy spotkaliśmy KSIĘGOWEGO z koleżanką ( zapamiętałem ze względu na Twój charakterystyczny rower). Po kilku kilometrach zjeżdżając wąwozem miałem kraksę, upadając uszkodziłem bark. W pierwszej chwili chciałem zrezygnować ale zadałem sobie pytanie kto mnie odbierze ze środka lasu o tej godzinie i postanowiłem jechać dalej. Bark bardzo doskwierał, amortyzacja ciałem była ograniczona, jechałem na „sztywno” napinając wszystkie mięśnie wokół barku na nie równej drodze. Jak zaczęło świtać zdaliśmy sobie sprawę z Damianem, że woda nam się kończy. Na wszelki wypadek nabraliśmy wody do bidonów ze stawu. Wiem, że było to nie rozsądne, ale człowiek w desperacji robi różne rzeczy.  Nad ranem jadąc trochę szybciej gubiłem Damiana, lecz przy moich coraz dłuższych postojach zawsze mnie doganiał. Dzienną jazdę przez Kaszuby pamiętam już jak przez mgłę. Bark nie pozwalał mi podjazdów pokonywać w korbach, czyli dużo chodziłem pchając rower. Odpoczynki były coraz dłuższe i coraz bardziej częste, przeszkadzało wszystko, nawet ziarenko piasku w bucie. W okolicach 450 km mijała mnie ANNA SADOWSKA i tym momencie pomyślałem, że siądę Jej na koło. Kilka mocnych ruchów korbą i jakby jeszcze było mało zerwałem łańcuch. Na szczęście spinkę miałem i rower oczywiście pomógł naprawić DAMIAN. Przed samym Gdańskiem kłębiły się myśli aby wynająć jakiegoś busa, który by mnie dowiózł do mety. Ok. 30 km przed metą z Damianem znów się rozdzieliliśmy. Ja błądziłem w lasku przez Gdańskiem, wąskich ścieżek dużo a głowa już nie pracowała na 100%. Na szczęście dogonili mnie PAWEŁ BRUDŁO i ŁUKASZ MIROWSKI, usiadłem im na koło i doprowadzili mnie do mety, za co Im dziękuje. DZIĘKUJE NAJBARDZIEJ DAMIANOWI KLIMOWSKIEMU. Wiele razy pomagał mi plecak i bluzę zakładać i po prostu był dobrym kompanem podróży. Na metę dojechałem z czasem 35,59 zajmując obecnie 40 miejsce. Myślę, że bark ukradł mi parę godzin, przyczynił się do większego zmęczenia ale nie ma co gdybać…

Rano nie mogłem się z łóżka podnieć. Wszystkie mięśnie po stronie kontuzjowanego barku były bardzo obolałe. Ale i tak już myślę jak tu żonie powiedzieć, ze jadę na Carpatię.

BARTŁOMIEJ RYMSZWICZ NR 334

Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum