.....Olek Pachulski który po niej sporo jeździł w ramach wytyczania trasy napisał, że nigdy nie widział na tej trasie tyle wody co na wyścigu.
Cytat: PABLO w 15 Cze 2020, 22:25Fajna trasa. W zasadzie jak na większości moich wycieczek. Pablo nie mógł sobie darować swojej klasycznej wstawki, czyli porównania trudności ultramaratonu do swoich wycieczek z dziećmi
Fajna trasa. W zasadzie jak na większości moich wycieczek.
Rozumiem, że określenie ultramaraton zobowiązuje, ale nie przesadzajmy. Tym bardziej w stawce poza pierwszą trójką czy piątką zawodników to w miarę normalna jazda.
Choć Pablo powyżej napisał już co i jak, to chciałbym wiedzieć w którym miejscu cytowanej wypowiedzi Pablo porównał trudność ultramaratonu do swoich wycieczek? Napisał tylko, że to fajna trasa i że w zasadzie takie ma na większości swoich wycieczek. Więc nie dorabiaj tu ideologii Wilku
Rozumiem, że określenie ultramaraton zobowiązuje, ale nie przesadzajmy. Tym bardziej w stawce poza pierwszą trójką czy piątką zawodników to w miarę normalna jazda. Powiedziałbym raczej, że na wycieczkach teren jest często znacznie trudniejszy - bagna głębsze, podjazdy wielokrotnie wyższe i stromsze, krzal dziewiczy i nieprzejechany, pola świeżo zaorane, błoto po osie, kopny piach kilometrami jak na pustyni, trzeba targać zapasy żarcia, picia i biwak, niepogoda nie kończy się na jednej dobie, nawigować i wymyślać trasę trzeba samemu na bieżąco, a nie jechać po przygotowanej trasie, itp. Nigdy nie wiesz na co i na kogo trafisz, zdany jesteś sam na siebie, a do mety, znacznie dalej i nie ma drogi na skróty w razie awarii, kontuzji, czy załamania pogody. Jedyna różnica, że nie nazywa się to ultra tylko po prostu ... wycieczka.
RING? Wisłę kojarzę, a RING? Rowerowe Interwały Nizinno-Górskie?
Na mecie Łukasz opowiadał, że Paweł na części bagnistej jechał przodem na swym góralu z szerokimi laczkami, a Łukasz na kolarzowce przemykał po śladzie. W drugiej części bardziej szutrowo asfaltowej ciągnął Łukasz. W tym zespole raczej nie było ziewania.
Chłopcy, ale się zagotowaliście. Przecież Pablo pisał z przymrużeniem oka.
Przecież nie porówna rodzinnej wyprawy do zawodników zmiankowanych przez Wilka. Swoją drogą Paweł i Łukasz startowali po nas że 3 godziny, ale doszli nas na ~170km i tylko usłyszałem "mamy was" i ekspres pomknął dalej. Na mecie Łukasz opowiadał, że Paweł na części bagnistej jechał przodem na swym góralu z szerokimi laczkami, a Łukasz na kolarzowce przemykał po śladzie. W drugiej części bardziej szutrowo asfaltowej ciągnął Łukasz. W tym zespole raczej nie było ziewania.