Też opiszę moją przygodę na forum.
Świetna relacja i świetna jazda na wyścigu!
Zawsze fajnie poczytać takie pełne entuzjazmu relacje ludzi, którzy zaczynają swoją przygodę z tego typu wyścigami. Bo to jest jednak sporo więcej niż tradycyjne maratony rowerowe, gdzie jest tylko ściganie, natomiast tu dochodzi kawał przygody, zmagania z aurą, z bólem, walka z samym sobą.
A większa waga wcale nie musi oznaczać automatycznie gorszych osiągów na rowerze, ultra to właśnie taki kolarski przyczółek, gdzie waga nie jest wielkim minusem jak np. wśród prosów. Oczywiście pod górę się traci, ale dużo więcej niż od wagi zależy od naszego poziomu wysportowania i wytrzymałości, a to można mieć i przy dużej wadze. Pamiętam jak mnie kiedyś na mecie BBT zaskoczył zawodnik z wielkim brzuchem, gdy okazało się, że złamał 40h, co w tym wyścigu to już poziom ścisłej czołówki. Poza trasami bardzo górskimi ciężar nie jest tylko minusem, bo przy dobrym wysportowaniu to też sporo większa masa mięśniowa i ciężka osoba może z kolei wykorzystać przewagę swojej siły. Na szosowych ultra w czasie długich płaskich odcinków, czy też w terenie przy przepychaniu się np. przez błota lub długich wypychach, tam większa siła sporo daje.