Jest wypaczenie - ale co na to poradzimy? [...] mamy w ogóle zrezygnować z wyścigów międzynarodowych, także i podróży bo walczymy w ten sposób o wolność? Wiedząc, że i tak jest to skazane na porażkę?[...]Ale stając przed taką alternatywą - albo jazda z tymi ograniczeniami, albo odwołanie imprezy - ja zdecydowanie wolałbym jechać z ograniczeniami. [...]
Jest wypaczenie - ale co na to poradzimy? Obawiam się, że to będzie rzeczywistość w której będziemy żyć kilka najbliższych lat co najmniej. Więc pytanie co lepsze, mamy w ogóle zrezygnować z wyścigów międzynarodowych, także i podróży bo walczymy w ten sposób o wolność?
To się da prosto rozwiązać w sposób zupełnie cywilizowany, np. poprzez obowiązkowy postój na każdej granicy, np 12h
To się da prosto rozwiązać w sposób zupełnie cywilizowany, np. poprzez obowiązkowy postój na każdej granicy, np 12h czy ile tam pesymistycznie schodzi na test ekspresowy.
Tylko 12h czekania, to w przypadku niektórych granic, całkiem przyzwoity wynik.
Porażający jest kontrast debaty na temat pandemii we Francji i w Polsce.Francuski filozof André Comte-Sponville stał się dla niektórych niemal heretykiem, gdy zaczął głosić, że zdrowie nie jest wartością nadrzędną. W połowie marca w programie „Le tete-a-tete" w radiu Europe1 zażarcie bronił swojej tezy: „Czy w Ewangelii jest napisane: »miłujcie zdrowie swoje, jak Bóg umiłował swoje«? Nie, jest napisane: »Miłujcie siebie nawzajem, jak Bóg was umiłował«! Nasza dewiza to nie »Zdrowie, równość, braterstwo«, tylko »Wolność, równość, braterstwo«! Nie jestem w naszym kraju jedynym, który uważa, że wolność jest wartością ważniejszą niż zdrowie".Żeby było śmieszniej, Comte-Sponville jest ateistą, autorem wydanej również w Polsce książki „Duchowość ateistyczna. Wprowadzenie do duchowości bez Boga". Nie jest jednak ateistą agresywnym, do religii odnosi się z szacunkiem i uznaje potrzebę istnienia duchowości. Natomiast swoje tezy dotyczące lockdownów i absolutyzacji zdrowia, stawianego ponad wszystkimi innymi wartościami, dzieli z nadsekwańskimi filozofami o mocno odmiennych światopoglądach – między innymi z konserwatystką Chantal Delsol czy lewicowcem Bernardem-Henrim Lévym. Wszyscy oni, mający we Francji status gwiazd medialnych (filozofowie w ojczyźnie Woltera, Diderota i Kartezjusza bywają traktowani jak celebryci), od miesięcy wskazują na zagrożenie trwałym wypaczeniem kontaktów międzyludzkich, zniszczeniem całego pokolenia pozbawionego możliwości normalnej socjalizacji, utratą wolności i swobód obywatelskich. Przede wszystkim zaś dowodzą, że postawienie na ratowanie starszych kosztem młodych – właściwie całego pokolenia – jest odwróceniem porządku rzeczy, który zawsze rządził zachodnią cywilizacją. Są tu w głębokim sporze z tymi, którzy również w Polsce stosują sentymentalny szantaż moralny i dowodzą, że właśnie poświęcenie wszystkiego, w tym życia młodych ludzi, na rzecz starszych jest świadectwem trwania przy wartościach.Porażający jest kontrast stanu francuskiej debaty z polskim. We Francji, która zabrnęła niedawno w kolejny lockdown, nie zablokowano niepoprawnych opinii. Comte-Sponville nie został okrzyknięty „foliarzem" przez covidocelebrytów. Przede wszystkim jednak różnica polega na tym, że we Francji ma kto takie niepoprawne opinie wygłaszać. Że są tam ludzie, którzy z racji swojego dorobku, pozycji i przede wszystkim intelektualnego potencjału idą na wojnę z sanitaryzmem – jak nazywany jest nowy prąd społeczno-polityczny – i są traktowani jak pełnoprawni uczestnicy tej dyskusji.Marzy mi się (jest to oczywiście marzenie całkowicie nierealne) taka debata: po jednej stronie nasi covidowi „mocarze" – minister Adam Niedzielski, prof. Andrzej Horban, prof. Krzysztof Simon, a po drugiej Chantal Delsol, Bernard-Henri Lévy i André Comte-Sponville. Starcie przerażająco wąskiej i krótkiej perspektywy, osadzonej na politycznej doraźności, z szerokim, daleko patrzącym spojrzeniem. Tylko, ech, gdzie są polskie Delsol i polscy Comte-Sponville?
Widzę wyraźnie jak coraz większe ograniczenia na naszą wolność są nam nakładane [...]
... jakoś mi tak w pamięci utkwiło, że jak ponad rok temu trąbiliśmy o tym na forum, to pochwalałeś wtedy poczynania władz i bagatelizowałeś (żeby nie powiedzieć wyśmiewałeś) nasze obawy.
Tak działa właśnie demokracja i jej "wolnościowe" mechanizmy.
W mojej ocenie, demokracja przestała istnieć, od kiedy powstały, finansowo mocniejsze od całych państw, koncerny i media oraz od kiedy pojawiły się technologie (łączność, zdolność szybkiej obróbki bardzo dużych porcji informacji, w tym sztuczna inteligencja) pozwalające w łatwy sposób sterować ludzkimi poczynaniami oraz nadzorować całe społeczeństwa, od jednostki po ogół. Pozycję na świecie buduje się przecież nie dla zaspokojenia własnych potrzeb bytowych, ale przede wszystkim dla władzy. Idealna demokracja to największy wróg władzy i dlatego musiała przestać realnie istnieć. Pozostała fasada, która przykrywa prawdziwe mechanizmy funkcjonowania współczesnego świata.
No i sami sobie odpowiedzieliście dlaczego to nie przejdzie.
brytyjską optyką, według której Wyspy są w centrum Europy
Jak napiszesz sobie, że część zawodników jedzie wyscig etapowy a część non-stop, w tym samym czasie i limicie, to też uznasz to za absurd. Inna cywilizowana opcja to "wszyscy się testują".
Zdecydowanie da się to zrobić, ale organizatorka jest z GB, a u nich indoktrynacja chyba największa w Europie. W połączeniu z typowo brytyjską optyką, według której Wyspy są w centrum Europy - mamy co mamy.
Ale to też jest mrzonka, jak to sobie wyobrażasz w praktyce wyścigu, gdzie każdy sam planuje trasę i zawodnicy przekraczają granice kilkunastoma różnymi wariantami? Na jednej drodze będzie kontrola i konieczność testu, a na drugiej nie będzie psa z kulawą nogą.
Tym lepiej. Wystarczy zabronić skorzystania z "paszpotu" i mamy równe reguły. Na granicy w zależności od pory dnia też jest inny czas oczekiwania, nic nowego dla zawodników z TCR.
Ja - będąc sam osobą zaszczepioną - uważam że na takim wyścigu nie powinno się legitymizować tego typu mechanizmów jak paszport szczepionkowy.