Autor Wątek: Transcontinental No8  (Przeczytany 64713 razy)

Offline Mężczyzna memorek

  • Wiadomości: 2682
  • Miasto: Szczecin
  • Na forum od: 12.05.2007
Odp: Transcontinental No8
« 8 Sie 2022, 08:59 »
Na pierwszym Maratonie Podróżnika miałem cztery "kapcie".
Tak, to miał być kolejny przykład "zakazanej" pomocy (na szczęście, nie zakazanej na Podróżniku). Ale powstrzymałem się.  ;D

Marek

Offline Wilk

  • Wiadomości: 19867
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Odp: Transcontinental No8
« 8 Sie 2022, 11:33 »
Już gdzieś tutaj to pisałem. Dla mnie zakaz pomocy między zawodnikami, jest koszmarnym wypaczeniem ducha i atmosfery ultramaratonów. Tworzymy społeczność, która wprawdzie się ściga, ale - jednocześnie - wspiera wzajemnie. Regulaminy powinny zachęcać do pomocy, a nie karać za to.

Z tym to się nie zgadzam. Co innego Open (jak większość wyścigów w Polsce), co innego Solo. W kategorii Solo masz dawać sobie radę całkowicie sam, bez wsparcia innych zawodników czy przy jeździe czy przy naprawie roweru. Bo inaczej wynik nie będzie obiektywny. Też to uczy samodzielności, bo na niektórych imprezach jeżdżą naprawdę kosmici, co dętki nie potrafią zmienić.

Widać to dobrze na BBT, gdzie część osób z Solo jedzie w zasięgu wzroku, to już dla mnie żadne solo, tylko quasi-solo.

Natomiast takie dość restrykcyjne reguły powodują że zarówno zawodnicy jak i kibice mocno się nakręcają w tym samowystarczalnym zelotyzmie i posuwaja się do absurdów typu tego napoju za 1 euro. Chłopaki weszli razem do sklepu, chcieli wypić wspólnie napój, jeden zapłacił - i cała afera.

Inny taki przykład absurdu to Alina Kilian, która na Transiberice się tak odwodniła, że musiała się wycofać. Sama padła ofiarą wlasnego zelotyzmu samowystarczalnego, bo powinna zjechać do prywatnego domu po wodę (czego reguły samowystarczalnosci wcale nie zabraniają). A na tym samym wyścigu miała swoją ekipę filmową, co IMO dużo mocniej narusza te reguły, bo daje to duże wsparcie psychiczne. Choćby przy kryzysie po prostu ją zwieźli z trasy, a nie musiała się tluc autobusami czy pociągami.
Na pierwszym Maratonie Podróżnika miałem cztery "kapcie".
Tak, to miał być kolejny przykład "zakazanej" pomocy (na szczęście, nie zakazanej na Podróżniku). Ale powstrzymałem się.  ;D
[/quote]
Podróżnik jak większość imprez w Polsce jest w kategorii Open i tam taka pomoc jest dozwolona. Właściwie jedyny wyścig naprawdę solo w Polsce wg reguł zachodnich to RTP.

Offline Mężczyzna 4gotten

  • Wiadomości: 1830
  • Miasto: Stargard
  • Na forum od: 26.08.2012
Odp: Transcontinental No8
« 8 Sie 2022, 15:19 »
Z tym odwodnieniem się Aliny to chyba nieco naciągane. Śledziłem ten wyścig i jako powód wycofania się podała kontuzję stopy czy też stawu skokowego. Zresztą przed samym startem poddawała się fizjoterapii w nadziei na pozbycie się problemu i owocny udział w imprezie. Moim zdaniem start był trochę na siłę, bo wszystko było już ustawione, włącznie ze wspomnianą ekipą filmową.
Nie wiem kiedy pojawiła się narracja od odmowie przyjęcia wody, później już nie śledziłem jej losów.
dalej przed siebie... najlepiej po asfalcie ;-)

Offline Mężczyzna coffeerider

  • Wiadomości: 21
  • Miasto: PL
  • Na forum od: 07.01.2020
Odp: Transcontinental No8
« 8 Sie 2022, 15:39 »
Natomiast takie dość restrykcyjne reguły powodują że zarówno zawodnicy jak i kibice mocno się nakręcają w tym samowystarczalnym zelotyzmie i posuwaja się do absurdów typu tego napoju za 1 euro. Chłopaki weszli razem do sklepu, chcieli wypić wspólnie napój, jeden zapłacił - i cała afera.

W momencie pojawienia się tematu, nie było wiadomo nic o szczegółach, zwłaszcza że relacja o zajściu została szybko usunięta. Równie dobrze zamiast puszki koli, mogły być spore zakupy zaopatrzeniowe pod trudny, górski odcinek. Absurdu nie było zatem żadnego. Ważne, że i orgowie i Strasser podeszli poważnie do sprawy wydając oświadczenia kończąc temat.

Offline Wilk

  • Wiadomości: 19867
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Odp: Transcontinental No8
« 8 Sie 2022, 19:17 »
W momencie pojawienia się tematu, nie było wiadomo nic o szczegółach, zwłaszcza że relacja o zajściu została szybko usunięta. Równie dobrze zamiast puszki koli, mogły być spore zakupy zaopatrzeniowe pod trudny, górski odcinek. Absurdu nie było zatem żadnego. Ważne, że i orgowie i Strasser podeszli poważnie do sprawy wydając oświadczenia kończąc temat.
To był właśnie modelowy przyklad działania samowystarczalnego zelotyzmu. Hayden który rozkręcił tę sprawę nie miał pojęcia o szczegółach, tylko od razu puścił to w publiczny obieg robiąc z niczego aferę, a po nim zaraz temat podchwycilo iluś zelotów. A powinien najpierw to wyjaśnić z zainteresowanymi, później upubliczniać. I skonczyło się ośmieszeniem, bo chodziło o śmieszną sprawę.

Nie jestem w stanie pojąć jak orgowie TCR mogą się zajmować poważnie czymś takim, a słówkiem nie wspomnieli jak mocno ich decyzje o sektorze gravelowym i promach wypaczyły wyniki wyścigu.

Z jednej strony afera o napój za euraska, a z drugiej straty idące w kilkanaście godzin na krotkim kawałku.
Jestem na PGR, gdzie rozmawiałem z Michałem Więckim ktory był na tym rumunskim segmencie TCR, bodajże tuz przed jego przejazfem. I jadąc to rowerem gravelowym czuł się mocno niepewnie, miał wywrotkę i rozwalił rękę, a on przecież umie jeździć w terenie. Mówił że puszczanie tędy wyscigu szosowego to totalne nieporozumienie. Tutaj parę fotek z tego wyjazdu:
https://www.strava.com/athletes/3057566

A jak będą tam większe opady to już po prostu niebezpieczne dla bezpieczeństwa zawodników.

I to jest chore na wyscigach jak TCR czy RTP, ze jakaś wąska grupka organizacyjna wymusza na zawodnikach wstawianie takich odcinków. Jakby zrobili wśród jadących głosowanie to chetnych na taki "adventure" wielu by się nie znalazło.

To dopiero musi się ktoś poważnie rozwalić na takim segmencie, tak żeby leżał na takim odludziu ileś godzin zanim dotrze pomoc. Dopiero wtedy będą na tyle silne protesty by wymusić na orgach rezygnację z takich rozwiązań mocno wypaczających rywalizację.

Offline Mężczyzna gkjanek

  • Lepiej zabrać głowę zamiast kasku z domu na rower.
  • Wiadomości: 337
  • Miasto:
  • Na forum od: 12.06.2017
Odp: Transcontinental No8
« 9 Sie 2022, 00:32 »
mnie takie wstawki własnie odpychaja nawet jak bym miał noge do wysłania zgłoszenia. To maraton szosowy czy gravelowy. Mi starczy ze przy +1000km czesc drog nadaje sie do poruszania sie po nich tylko BWP 1. Takie kwiatki to wymyslaja ludzie nie jezdzacy rowerem tylko po ASP.
Lepiej zabrać głowę zamiast kasku z domu na rower.

Offline Mężczyzna KrzysiekW

  • Wiadomości: 166
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 19.09.2018
Odp: Transcontinental No8
« 12 Sie 2022, 15:16 »
Ktoś może wie, dlaczego kolega z forum - Krzysiek Wolański, wybrał trasę odbijającą na południe?
Zdecydowałem się mieć wszystko pod kontrolą i jechać legalną granicą. Wówczas były dwie opcje - od północy przez Moser, albo od południa, jak ja. Moja trasa była dłuższa ale za to zdecydowanie omijała góry. Obawiałem się upałów na stromych podjazdach. Poza tym ta trasa przez Moser wydawała mi się niebezpieczna, w końcu to była głowna drogą prowadząca do stolicy. Później się dowiedziałem, że rzeczywiście tak było. Ja natomiast jechałem mało ruchliwymi i bezpiecznymi asfaltami. Czasowo wyszło podobnie, np kolega Favien jechał od północy i mieliśmy taki sam czas przejazdu. Ci co jechali dziką granicą zyskiwali ok 5h. Teraz wybrałbym dziką granicę.

Offline Mężczyzna LegalOnBike

  • Wiadomości: 93
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 05.11.2017
Odp: Transcontinental No8
« 12 Sie 2022, 16:24 »
Ktoś może wie, dlaczego kolega z forum - Krzysiek Wolański, wybrał trasę odbijającą na południe?
Zdecydowałem się mieć wszystko pod kontrolą i jechać legalną granicą. Wówczas były dwie opcje - od północy przez Moser, albo od południa, jak ja. Moja trasa była dłuższa ale za to zdecydowanie omijała góry. Obawiałem się upałów na stromych podjazdach. Poza tym ta trasa przez Moser wydawała mi się niebezpieczna, w końcu to była głowna drogą prowadząca do stolicy. Później się dowiedziałem, że rzeczywiście tak było. Ja natomiast jechałem mało ruchliwymi i bezpiecznymi asfaltami. Czasowo wyszło podobnie, np kolega Favien jechał od północy i mieliśmy taki sam czas przejazdu. Ci co jechali dziką granicą zyskiwali ok 5h. Teraz wybrałbym dziką granicę.

Dzięki Krzysiu za odpowiedź. Szacun za wynik!

Offline Mężczyzna Bubu

  • Wiadomości: 564
  • Miasto: Ziemia Dobrzyńska
  • Na forum od: 06.06.2018
    • Relacje z wycieczek i wypraw
Odp: Transcontinental No8
« 14 Sie 2022, 13:08 »
Krzysiek, a mógłbyś napisać coś więcej o swoim udziale w TCR8? Mnie by szczególnie interesowało, jaki bagaż wziąłeś, jak planowałeś trasę i jak Ci się jechało. Może też coś o kosztach? Ciekaw jestem, jak to sumarycznie wychodzi, jak się wszystko policzy.

Offline Mężczyzna 8850

  • "Uderz w rower a wilk się odezwie :)"
  • Wiadomości: 172
  • Miasto: Oliwias
  • Na forum od: 13.03.2022
Odp: Transcontinental No8
« 14 Sie 2022, 20:18 »
 KrzysiekW wolimy abyś od siebie napisał w kwestii Twojej oceny trudności wyścigu, formy doboru sprzętu, Twojej opinii co do kosztów i jakości trasy bo jak widzisz tutaj na forum ludzie którzy raz kiedyś jechali taki wyścig lub wogóle nie jechali przemądrzają się opiniami co do stanu bierzącego. Gratulacje za start i wynik!

Offline Mężczyzna KrzysiekW

  • Wiadomości: 166
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 19.09.2018
Odp: Transcontinental No8
« 14 Sie 2022, 23:11 »
Koszty
Start w wyścigu jest dosyć kosztowny. Wolę tego nie podliczać, ale raczej przekroczył 10000zł. Do tego wolne w pracy, które przekracza urlop. Ale czy było warto? Zdecydowanie.
Sam start to 375 funtów (czapeczka + tracker + przekąski i trochę alko na finishers party). Do tego ubezpieczenie, ja wydałem 500zł. Zaświadczenia lekarskiego trochę nie ogarnąłem w czas i przez to kolejne 150zł. Do Brukseli na szczęście tani lot ogarnąłem, ale za to na miejscu 2 dni też swoje kosztowały. W zachodniej Europie sypiałem częściej na dziko, ale i tak trafił mi się przymusowy czterogwiazdkowy hotel w Bormio za 150E. Sporo też na jedzenie się wydaje. Natomiast Bałkany są tanie. Ani razu nie wydałem więcej niż 100 zł za nocleg, no dobra raz wynająłem cały dom (tak z 300m2 z basenem) za 200 zł w Chorwacji :D. Ceny w Burgas były za to zaskakująco wysokie, takie Warszawskie wręcz. Do tego należy doliczyć koszt wymiany wszystkich części eksploatacyjnych w rowerze, niby i tak trzeba wymienić, a stare można po wyścigu znowu założyć i dojechać, ale trzeba te pieniądze mieć.

Planowanie trasy
Ja używałem broutera, fajne narzędzie, optymalizuje nie tylko odległość, ale też przewyższenia. Potem przerysowywałem trasę do ridewithgps i patrzyłem co można ominąć albo zoptymalizować poprzez używanie ścieżek rowerowych (brouter je olewał). Zwracałem też uwagę żeby w miarę możliwości nie pchać się na niebezpieczne drogi. StreetView jest rzadkie na Bałkanach. Tam starałem się jak najrzadziej korzystać z dróg E. Najgorsza pod tym względem była Serbia. Udało mi się znaleźć skrót przez środek kraju, gdzie było tylko ok 10km szutrów (widziałem potem tam wiele śladów rowerów szosowych ;)), ale za to omijałem ok 130 km dróg E i jechałem mało ruchliwymi drogami. Ogólnie zadowolony jestem z mojej trasy, sprawiła mi dużo frajdy, tylko niepotrzebnie omijałem dziką granicę, o czym pisałem wcześniej. To bym poprawił.



Przebieg wyścigu
Start o 22.00 z rynku Geraardsbergen. Widzę że Kristoff Allegaert też się pojawił. Start bardzo klimatyczny, najpierw rundka wokół centrum miasta a potem wjazd na Muur znany z Tour of Flanders. Jakby pół miasta wyszło na trasę. Na Muurze ludzie w dwóch rzędach z pochodniami. Mega czad! Potem nocny przelot przez Belgię, nic nie można kupić na trasie. Mnie to trochę zaskoczyło. Dopiero w Holandii są całodobowe stacje benzynowe. Następnie przejazd przez Zagłębie Ruhry. Dla mnie ciekawa sprawa, taki industrial, ale jednak liczba tych świateł drogowych przytłacza. Niby tereny średnio zurbanizowane (starałem się jechać obrzeżami miast) ale i tak kilometry wpadają powoli. Saksonia bardzo przyjemna, ale strasznie dużo robactwa, z tego powodu decyduję się na nocleg pod dachem. Ogólnie jestem bardzo pozytywnie zaskoczony Niemcami. Trzymają te zapisane u nich w prawie 1,5m odstępu przy wyprzedzaniu i nie trąbią ;) Sumarycznie w żadnym kraju nie czułem się tak bezpiecznie, jak w Holandii i Niemczech. No i wjeżdżam w parkour 1. Dupy nie urywa, chyba każdy parkour ostatnich dwóch RTP był fajniejszy. Podobno można go było poprowadzić lepiej. Następnie jest przelot pod przełęcz Gavia. Trochę przełęczy trzeba narypać. Ostatnią jest przełęcz Ubrail. Robię ją w deszczu i po ciemku. Na szczycie jest 6 stopni. Nienajgorzej, ale półgodzinny zjazd do Bormio jednak trochę daje w kość i decyduję się na nocleg pod dachem. O północy mogę tylko znaleźć ten drogi hotel, ale za to mogę sobie wszystko podsuszyć i zjeść konkretne śniadanie.
Przełęcz Gavia (parkour 2) robię pierwszy raz w życiu. Bardzo mi się podoba, bardziej niż Stelvio, które kiedyś podjeżdżałem. Następnie już bardzo przyjemny przelot przez Włochy, duża część wzdłuż rzek, ścieżkmi rowerowymi. W Bałkanach gorąc daje w kość na podjazdach. Decyduję się na ominięcie drogi wzdłuż wybrzeża i to był strzał w dziesiątkę. Może czasowo trochę gorzej, ale raczej niewiele, a psychicznie wychodzę bardzo do przodu. 2 dni później dostaję maila od orga że ta droga wzdłuż wybrzeża jest niebezpieczna i żeby ją omijać XD.
Parkour 3 to najlepsze 40 km jakie jechałem w życiu. Wąskie asfalty, serpentyny, stada dzikich koni, mały ruch, widoki powalają. Potem na mecie dowiaduję się że to najlepszy parkour ze wszystkich TCRów i dlatego pojawił się w menu już drugi raz. Potem Serbia, Rumunia i już jestem w górach.
Dużo wcześniej wyliczyłem sobie że najlepiej zaczynać parkour 4 z rana żeby na następny ranek być na promie. Parkour ten wzbudza wielkie kontrowersje. Z tych 44km co najmniej połowa jest łatwa. Jakby cały parkour tak wyglądał to chyba nikt by nie narzekał. Mimo że raz łapię kapcia, robię sporo zdjęć i zatrzymuję się żeby zjeść i popić schodzi mi na nim 4:45. Podobno Strasser potrzebował 5h. A najszybszy przejeżdża go w bodajże 3:15. Prawdą jest, że wielu na nim przesadza i ma problem z tym żeby się zatrzymać i chwilę poprowadzić rower. Rower prowadzę łącznie max 2km. Tyle że ja robię to w doskonałych warunkach. Dzień później tam pada i to już na pewno jest hardcore (duża część to zjazd na bardzo nierównym klepisku pokrytym cienką warstwą piachu). Od CP4 jadę w non stopie z 6 drzemkami i wbijam na metę po 14 dniach 5h i 2 minutach.

Podsumowanie
Klimat wyścigu jest kapitalny. Rozmach wyścigu jest konkretny. Kontrastowe zobaczenie Europy jest niesamowite. Belgia vs Bośnia, Austria vs Serbia itp itd. Pierwszy raz odwiedzam wiele krajów. Wszędzie jest trochę inaczej. Np nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo Bułgaria różni się od Rumunii. Mimo to czasem musiałem przejechać ruchliwą drogą. W Serbii było to ok 20km, ale było na prawdę hardcorowe. Wiele razy musiałem zjechać na pobocze. Ogólnie na Bałkanach, jak kierowca ma miejsce to zrobi przyzwoity odstęp, jak nie ma, to nie. W Rumunii też mi się trafiają takie odcinki. Dlatego raczej nie wystartuję w tym wyścigu ponownie. Ale ja jestem raczej z tych miękkich faj, jeżeli chodzi o jazdę np naszymi krajówkami :)
Zdecydowanie polecam tę przygodę, tylko trzeba się liczyć ze sporymi kosztami i niemałym stresem przedstartowym.

Offline Wilk

  • Wiadomości: 19867
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Odp: Transcontinental No8
« 15 Sie 2022, 11:50 »
To jest niewątpliwy minus TCR, chcąc mieć konkurencyjną i szybką trasę trzeba dużo jechać głównymi drogami. Szczególnie dobrze to widać na Bałkanach, też miałem (szczególnie pod Sarajewem) ileś takich dróg. Można oczywiście wybierać ścieżki rowerowe, boczne małe drogi, szutry i inne takie wynalazki - ale na tym się wyraźnie traci na szybkości. Było to widać po Strasserze w pierwszej fazie wyścigu, gdzie miał masę takich dróg - i w efekcie na bieżąco musiał zmieniać trasę.

No i koszty, z roku na rok są coraz wyższe, też jak sobie liczyłem "na sucho" to dopiero budżet na poziomie 10-12tys pozwala na komfortowe przejechanie wyścigu. Da się 2-3tys taniej, ale wtedy komfort mocno spada, trzeba tracić czas na duże markety itd., spać prawie tylko na dziko. A przy takim obciążeniu jak na tym wyścigu to raz, że ciężko tak dziadować, a dwa - odbywa się to kosztem szybkości jazdy i jakości regeneracji.

Świetny jest w tym wyścigu przekrój Europy jaki daje - od bogatych krajów Zachodu, gdzie wszystko jest poukładane, po Bałkany, gdzie obowiązuje zupełnie inna filozofia życia - i to wszystko w 2 tygodnie, siłą własnych mięśni. Tylko jak to na wyścigu ultra - wiele detali przelatuje tylko przed oczami. Źle trafisz - to najciekawsze fragmenty robisz albo nocą, albo w złej pogodzie. Ja Durmitor jechałem w fatalnych warunkach, u góry prawie nic nie było widać, tutaj turystyka pozwala na sporo więcej.

Offline Mężczyzna KrzysiekW

  • Wiadomości: 166
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 19.09.2018
Odp: Transcontinental No8
« 15 Sie 2022, 12:26 »
Do tego warto wspomnieć, że osoby, które spadły głównie na dziko borykały się z poważnymi ranami na tyłku. Prysznic + przepierka gaci dużo zmieniały.
W kwestii trudności rozmawiałem z Finem Mikko (ukończył wszystkie 8 TCRów) i z Brytolem, który ukończył ich 5. I obydwaj mówili że na ogół z roku na rok TCR jest coraz trudniejszy, a tegoroczna edycja była najtrudniejsza.
Dla mnie trudność porównywalna z MRDP. Nie potrafię ocenić który bardziej, raczej kwestia pogody. Na papierze MRDP, ale w przypadku TCRa wchodzą inne czynniki - upały, psy, pojebani kierowcy, problemy z zaopatrzeniem, szutry...

Offline Wilk

  • Wiadomości: 19867
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Odp: Transcontinental No8
« 15 Sie 2022, 12:52 »
Do tego warto wspomnieć, że osoby, które spadły głównie na dziko borykały się z poważnymi ranami na tyłku. Prysznic + przepierka gaci dużo zmieniały.

No właśnie, to jest ten problem jak się przyoszczędzi, albo przesadzi. Ból siedzenia wyeliminował z rywalizacji o podium np. Szwajcara Gemperle, który długo się trzymał w pierwszej trójce. A łóżko i prysznic jednak sporo zmienia w tym zakresie.

W kwestii trudności rozmawiałem z Finem Mikko (ukończył wszystkie 8 TCRów) i z Brytolem, który ukończył ich 5. I obydwaj mówili że na ogół z roku na rok TCR jest coraz trudniejszy, a tegoroczna edycja była najtrudniejsza.
Dla mnie trudność porównywalna z MRDP. Nie potrafię ocenić który bardziej, raczej kwestia pogody. Na papierze MRDP, ale w przypadku TCRa wchodzą inne czynniki - upały, psy, pojebani kierowcy, problemy z zaopatrzeniem, szutry...
Trudność wyścig do wyścigu trudno liczyć. Stopień górzystości był np. nieco mniejszy niż w 2016, gdy ja jechałem. Wtedy wypadło trochę więcej podjazdów na 100km, do tego sporo gorzej było z warunkami wietrznymi, w tym roku cały początek był z wiatrem (w sumie prawie pod Monachium), wtedy cała Francja była pod wiatr.

Natomiast w tym roku dystans był o ok. 500km dłuższy, a to robi sporo, przy czym limit zdaje się pozostał na podobnym poziomie. Więc samo ukończenie imprezy (w sensie bycie klasyfikowanym) obecnie bez wątpienia jest trudniejsze, koło 270km/24h na tej trasie to jest poziom MRDP, albo nawet trochę wyższy, bo dużo trudniej jest logistycznie.

Offline Mężczyzna KrzysiekW

  • Wiadomości: 166
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 19.09.2018
Odp: Transcontinental No8
« 16 Sie 2022, 13:27 »
Jeszcze kwestia sprzętu.
Materiał ramy - przeważa karbon. Z czołówki tylko Paweł Puławski jechał na stali. Często też widziałem ramy tytanowe.
Ja jechałem na zwykłej szosie endurance z tarczowymi hamulcami i 105. Tylną przerzutkę jedynie miałem Ultegra RX (tę ze sprzęgłem). Opony Conti GP 4 season 28mm. Większe mi się bezpiecznie nie mieściły. Były ok, ale lepsze by były 30 albo 32mm. Na przykład w Rumunii jest często bardzo gruboziarnisty asfalt i tam mnie trochę wytelepało. Z resztą widziałęm żę 32mm to bardzo częsty wybór na ten wyścig. Z przodu miałem kompakt (50/34) z tyłu kasetę 40 zębów. Jestem lamusem także koronki 40z często używałem :). Poza tym w pełnym słońcu przy 38 Celsjuszach i 10% nachylenia nie chcesz jechać szybko. Miałem dynamo w piaście, przednią lampkę nią zasilaną i powerbuga, żeby czasem podładować sobie powerbanka. Ani razu nie użyłem powerbuga. Wydaje mi się, że przy współczesnych superszybkich powerbankach i ładowarkach, nie potrzeba dynama. Krystian tak przejechał, tylko podładowując się w restauracjach.
Jechałem na dętkach, złapałem 3 kapcie z czego 2 to snake. Większość jechała na tublessach i nie miała z tym rozwiązaniem problemów. Chyba pora się przestawić :)
Ekwipunek taki jak zwykle biorę na RTP. Okazało się że za dużo ciepłch rzeczy wziałem. Spokojnie obszedłbym się bez ochraniaczy na buty i szortów przeciwdeszczowych zakładanych na bibsy. Ale wolałem mieć pewność, że dupówa w Alpach nie wykończy mi achillesów i kolan. Miałem bidonów na 2l i 2l bukłak, który awaryjnie napełniałem i wkładałem w torbę w ramę (parę razy się przydał).
Miałem dmuchany materacyk, śpiwór i płachtę biwakową, także opcja full exclusive.
Brat pożyczył mi garmina na zapas. Miałem małą miseczkę i sporka, żeby sobie jakieś musli albo granolę zjeść na śniadanie. Miałem też sporo gotówki w przeróżnych walutach. W paru krajach bez tego ani rusz (np w Serbii, Bośni, Chorwacji). O zestawie do naprawy roweru nie będę się rozpisywał, w każdym razie zabrakło mi w moim multitoolu klucza do szprych pasujących do moich nypli i po szlifie musiałem ze 300km przejechać ze zwichrowanym kołem, zanim znalazłem sklep z takim kluczem. Z ciuchów cywilnych miałem tylko spodenki biegowe (takie ze zintegroawnymi majtkami). Przydawały się jak spałem w miejscach ze współną łazienką, ale dałoby się bez. Nie miałem żadnego zapięcia ani klapek. Wziąłem też pierwszy raz octanisept do odkażania ran i jakieś plastry. I dobrze zrobiłem, bo przydały się po tym szlifie. Mikro scyzoryk też się przydawał. Na przykład raz kupiłem paczkę pakowanych batoników, których nie byłem w stanie otworzyć w żaden sposób, jeynie nóż dawał radę :D. No i też miałęm folię NRC. Używałem jej na koniec do krótkich drzemek, żeby nie rozkładać mojego full wypas spania.
Cały rower z tym wszystkim, bez jedzenia i wody ważył ok 16,5kg. Także sporo.

Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum