Zapraszam na relację z 1,5 tygodniowego wyjazdu na 2 najstarsze wyspy na Kanarach
Byłem tam na przełomie października i listopada.
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/31471223Foto:
https://photos.app.goo.gl/f5VgAxEU1JqwwDxx6Nie wiem ile nabiłem km bo to jest najmniej istotne.
Widoki były zaiste wspaniałe (co nie będzie widać na zdjęciach) 😊
Nie licząc kilku podjazdów to trasa była płaska jak piersi Keiry Knightley.
Byłem w miejscowości Ajuy ("j" w j. hiszpańskim czyta się jako "h") 😆
Jadłem udko z grilla. Niby nic nadzwyczajnego. Ale grill ten był opalany... gorącym powietrzem wydobywającym się z ziemi (cz. z wulkanu).
Po raz 1 jechałem rowerem po plaży. Akurat trafiła mi się plaża nudystów 😝
Po raz 1 również posiłkowałem się innym środkiem transportu niż rower:
- płynąłem promem
- jechałem autobusem. Główną część parku narodowego Timanfaya można zwiedzać tylko wyznaczonymi autobusami (nie da się ani rowerem, ani z buta)
Niestety, oglądanie wulkanów zza szyby autokaru jest jak lizanie cukierka przez papierek!
Tradycyjnie miałem na sobie koszulkę z napisem Poland. Dzięki niej usłyszałem:
"dzień dobry, smacznego" od Hiszpana
"sie ma" od Włocha
"jeszcze Polska nie zginęła" od... Niemca
Oczywiście nie obyło się od kilkunastu rozmów z Polakami. Jedna taka rozmowa skończyła się noclegiem w mieszkaniu. Okazało się, że rodacy którzy mnie przygarnęli to kuzyni Pawła Wróblewskiego. O tego:
https://rowertour.pl/?page=artykul&id=481Na Fuercie jest dużo szarych wiewiórek, które za orzeszka lub inny smakołyk zrobią niemal wszystko. Są rozkoszne
Na punkcie widokowym na drodze do wioski Cofete "stacjonują" kozy. Nie boją się ludzi bo dostają od nich jedzenie. Niektóre z nich mają nawet swoje imiona.
Ja strzeliłem sobie samojebkę z Sofiją
Co do kulinariów:
Było duuuuuużo owoców morza (krewetki, ośmiornice itp.)
Po raz pierwszy jadłem królika i koźlinę.
Moje podniebienie skradło GAMBAS AL AJILLO (krewetki smażone na oliwie z oliwek z dodatkiem czosnku, ostrej papryczki i natki pietruszki). Danie małe, niepozorne. Bardziej jako przystawka. Ale... no... niebo w gębie.
Jadłem opuncję i papaję. Banany mają tam inny smak (lepszy) bo dojrzewają naturalnie a nie w cieplarniach.
W moim menu znalazły się też dżemy (m.in. z kaktusa i banana) oraz ser Majorero (wielokrotnie wybierany jako najlepszy ser na świecie).
Oprócz świetnego rumu z miodem i likieru bananowego (odkryłem te trunki 2,5 roku temu na Gran Canarii) alkoholowałem się likierem z kaktusa, kilkoma lokalnymi piwami (bez szału. Na uwagę zasługuje jedynie Judas oraz 8,5% Belzebuth) oraz kilkoma winami z La Gerii (trochę lepsze od browarów).
Codziennie miałem temperaturę powyżej 30°C 😊
Kilka miesięcy temu w Alpach miałem 2 małe sakwy Crosso. Obecnie mieszczę się już w jedną
i mam jeszcze trochę luzu na małe, wieczorne zakupy.