Ło jeżu słodki... Liofy w Polsce? Po co Ci one? Są niesmaczne,cieżkie.. Nie lepiej kupić coś w miejscowym sklepiku i zjeść ze smakiem? Albo jakiegoś schabowego w knajpie.Liofy i jetboile to są dobre na 8 tysięczniki czy inne wysokie góry. Szkoda tego wozić, no ale: Co kto lubi :-)A liofa możesz spokojnie zalać takim zestawem mieszczącym się w tytanowym kubeczku. Na czysto masz z 300gr oszczędności.
A Jetboila się nie pozbędę bo wożę liofy
Jetboil ZIP waży 345 g. Do tego kartusz 100g gazu to 200g brutto... Może w porywach będzie 600g z zapalniczką. Ale jest ogromna różnica z pozbyciem się kuchenki a zmianą latarki na lżejszą.Poza tym pisałem, że odpada mi wożenie rezerwowych paluszków do tej czołówki oraz pchełek z Decathlonu. Zmieniam też ładowarkę.
Ło jeżu słodki... Liofy w Polsce? Po co Ci one? Są niesmaczne,cieżkie.. Nie lepiej kupić coś w miejscowym sklepiku i zjeść ze smakiem? Albo jakiegoś schabowego w knajpie...
... Do tego liofy też są zaprzeczeniem oszczędzania na wadze - ważą sporo, zajmują dużo miejsca, a kosztują więcej niż obiad w knajpie...
Liofy przydają się czasem awaryjnie w niektórych rejonach, nawet u nas. Sam zabieram na dłuższe wyjazdy albo w góry bo nie zawsze trafi się knajpa wieczorem, a pasuje coś zjeść ciepłego.