Ja bidulę. Ale macie skomplikowane te schematy logistyczne.
Problemów z masą ciała nie mam, że tak zacznę od końca Liofy zabieramy, bo kilka razy uratowały nam tyłek. Nie mówię tu trzech posiłkach x ilość dni wyprawy, tylko 4 porcje śniadaniowe + 4 obiadokolacje na osobę.Jeździmy we dwójkę. Żona ma pewne wymagania co do jedzenia (powiedzmy, że wskazania dietetyka), oczywiście w czasie takiej "wyprawy" jest pewna dyspensa ale np. nie kupi jedzenia z laktozą. Tu nie ma nad czym dyskutować.
Zupek chińskich nie porównywałbym do (dobrych) liofów. To nadużycie.
Tłumaczę Ci, że schodzenie z wagi odbywa się przede wszystkim kosztem komfortu i rezygnacji z zabierania licznych rzeczy "na wszelki wypadek"
@Wilk - naprawdę nie chodzi o smak chińskich zupek tylko ich "wartość" odżywczą.
Wilk - zupki chińskie da się zjeść ale wszyscy wiemy jaki syf jest w środku. Liofilizat to inna liga i zwłaszcza podwójna porcja to spora dawka kalorii.;
Rozumiem, że temat jest przekrojowy i dotyczy "lajtowania w ogóle". Ja lajtuję o tyle, żeby móc wozić te liofy Wiem, że są ciężkie i zajmują miejsce. Ale z tego komfortu nie chcę rezygnować.
Ogólnie zgadzam się z ipos, że można odchudzić bagaż z rzeczy zbędnych lub wymienić je na inne, lżejsze (jak na foto) ale niekoniecznie wywalać z niego liofy, czy inne żarło Sam też miałem sytuacje, że znalezienie knajpy w okolicy albo stacji benzynowej było niemożliwe bez dokładania iluś tam zbędnych kilometrów. Nawet mały, wiejski sklep był luksusem. Wtedy warto mieć rezerwowe jedzenie na wieczór, czy śniadanko. Różni są ludzie i różne mają potrzeby komfortowo-żywieniowe.
Wilk - zupki chińskie da się zjeść ale wszyscy wiemy jaki syf jest w środku. Liofilizat to inna liga i zwłaszcza podwójna porcja to spora dawka kalorii.
No właśnie wcale to nie jest taka duża dawka kalorii, podwójny liofilizat to góra 500-600 kalorii, tyle co 2 zupki chińskie. Po ciężkim dniu ja się taką ilością nie najem.
bzyk69 - nie wiem jak Ty chodzisz po szlakach ale ja wyjeżdżam w góry, to unikam cywilizacji. Co to za frajda codziennie schodzić do jakiegoś miasteczka na zakupy?
nie ma sklepiku w każdej wiosce, a jak się trafi to przeważnie chcą gotówkę
(...) tylko to nie jest rozwiązanie dla mięczaków, co to im przez gardziołko nie przejdzie hot-dog ze stacji (...)
Twardym trzeba być a nie "miętkim" i można maraton przejechać na samej wodzie z solą, wcale nie trzeba nic jeść, to jest mit.
Twarde to jest piwo, po kilku godzinach od zakupu - to jest problem, a nie jakieś liofilizaty burżujskie!