Jako, że również myślę o rowerze szosowym pod kątem ultra (niekoniecznie tabr czy tcr, zwykłe polskie MP, PW, max MPP ) zastanawia mnie, Wilku, to, co napisałeś wyżej o tarczówkach. Czytałem nawet Twoją właśnie opinię o hamulcach szczękowych w takim kontekście właśnie. Sądziłem, że jednak zwykłe hamulce są rozsądnym w takim wypadku wyborem - oczywiście zakładając konieczność cenowego kompromisu (i tak myślę o używce). Rozważając temat, wydawało mi się, że lepiej postawić na karbonową ramę raczej i zyskać nieco na wadze i wygodzie, niż w hamulce tarczowe.Oczywiście, czytałem relacje z wiosennego RTP, ale takie warunki nie są jednak standardowe - a dopiero tutaj mamy przewagę tarczówek. Ew. przy długich, wielodniowych imprezach - też. Ale poza tym? Czy rzeczywiście jest to coś, o co warto zwiększać istotnie wydatek na szosówkę (kosztem wagi dodatkowo też)?
Dodatkowo doświadczenie z hamulcami hydraulicznymi z MTB (LX) sprawia że po prostu denerwuje mnie takie rozwiązanie (piszę o rozwiązaniu sprzed 6-7 lat), ponieważ hamulce w kółko dzwoniły, piszczały, były problematyczne przy zakładaniu kół.
Swoim wyborem zamykam na kilka lat temat hamulców hydraulicznych. Mam długie doświadczenie z hamulcami v-brake i dualpivot więc akceptuję to rozwiązanie, po górach zdarza mi się jeździć więc nie potrzebuję na codzień bardziej efektywnego hamowania.Dodatkowo doświadczenie z hamulcami hydraulicznymi z MTB (LX) sprawia że po prostu denerwuje mnie takie rozwiązanie (piszę o rozwiązaniu sprzed 6-7 lat), ponieważ hamulce w kółko dzwoniły, piszczały, były problematyczne przy zakładaniu kół. Dodatkowo w przypadku awarii potrafiły zrujnować wyjazd (chodzi o awarię polegającą na zakleszczeniu się szczęk na obręczy - nie tylko nie można było obrócić koła ale nawet nie można było go ściągnąć z widelca)