Przedwczoraj po południu, na wiejskiej drodze, minąłem oznakowany samochód policyjny stojący na poboczu. Dwaj policjanci, oparci o przód auta, palili papierosy. Przednie drzwi z obu stron szeroko otwarte, silnik na chodzie (wypalali jakąś normę?). Brakowało tylko głośnego radia.
Wymieniliśmy się spojrzeniami i tyle, chociaż raczej nie wyglądałem na miejscowego, jadącego do sklepu.
Zrobiło mi się smutno, jak uświadomiłem sobie, że to taka psiarnia będzie oceniać i wyceniać szkodliwość moich przejażdżek.