Autor Wątek: Pierwsze 400+ z kryzysami  (Przeczytany 3029 razy)

Wilu13

  • Gość
Pierwsze 400+ z kryzysami
« 24 Maj 2020, 11:01 »
Witam,
Chcę się podzielić z Wami moją przygodą sprzed tygodnia, a mianowicie wycieczką rowerową na dystansie 400+ non stop bez snu na szosie.
Wyjechałem z domu czyli z Huty Przedborskiej o 6:30 na wschód. Nawigację ustawiłem na Lubaczów, odpaliłem endomondo i jak to mam w zwyczaju cisnąłem pierwszą setkę ok. 30 km/h. Temperatura oscylowała w okolicach 10 stopni i w miarę upływu czasu i dystansu rosła. Przerwy na "tankowanie" robiłem co nieco ponad godzinę lub co ok. 35 km. Po dotarciu do Lubaczowa skierowałem się na północ. Nawigowałem się już wtedy na Chełm przez Tomaszów Lubelski i Zamość.
Na 20 km (180 km trasy) przed Zamościem nadciągnęła burza, którą przeczekałem na stacji paliw. Było to między 15, a 16. W czasie burzy wypiłem kawę, zjadłem jakąś słodką bułkę oraz wypaliłem kilka papierosów i połknąłem piwo bezalkoholowe. I już wtedy jak się później okaże zaczęły się moje błędy i kłopoty z termiką, bo ubrałem wszystko co wziąłem ze sobą czyli rękawki, nogawki, czapka, kurtka, ciepłe rękawiczki i ochraniacze na buty mimo iż miałem już na sobie bieliznę termo i naturalnie strój oraz kominiarkę. Temperatura wynosiła wtedy ok. 14 stopni. Po 16 ruszyłem ze stacji i po kilku km zaczęło się robić mi bardzo ciepło. Krótka przerwa na zdjęcie nadmiaru odzieży i do kolejnej pauzy już dojechałem bez zakładania i ściągania czegokolwiek. Na 199 km zrestartował mi się tel. i trzeba było uruchomić od nowa nawigację i endomondo. Nadmienię, że wożę ze sobą 2 powerbanki. Na 205 km pauza i zaś chłodno. Ubrałem kurtkę i czapkę, uruchomiłem oświetlenie, choć było jeszcze dość jasno i ruszyłem dalej. Do 240 km i kolejno 275 jechało mi się jeszcze w miarę ale dalej było już tylko gorzej, bo mi się zachciało srać. Stop!!! Wróć!!! Spać!!! Z odżywianiem i układem trawiennym akurat nie miałem żadnych problemów pomimo iż nie jadłem typowego obiadu ani w niedziele ani w poniedziałek. Ratowałem się kawą i "mózgojebami" ze stacji ale one nie dawały rady. Pominąłem, że w międzyczasie dotarłem do Chełmu i kierowałem się na Kraśnik. Na 313 km jakoś wypadła mi pauza i podjąłem decyzję, że dalej nie jadę. Było to w blaszanym przystanku pks. Temperatura wynosiła ok. 5-6 stopni i była 1:00. Byłem bardzo spocony i trząsłem się z zimna po kilku minutach. Wyjąłem folie nrc, owinąłem się nią i tak przeczekałem do budzika czyli 4:30. Zwinąłem folię zjadłem śniadanie i czekałem na odpowiednią temp. czyli ok 8 stopni. Wyruszyłem przy 9 stopniach o 5:55 z nawigacją nastawioną na dom i na start dostałem hałdy polodowcowe (tak mi się widzi). Pod górkę wiadomo, że trochę ciężko ale żeby z górki pedałować!!! Wiatr!!! Wiatr niszczy psychikę ale kręciłem dalej. Wkradł się chaos w postoje ale chociaż przez jakiś czas nie jechałem pod wiatr, bo na południe, po czym już na Stalową Wolę, Nisko było zaś pod wiatr. I jakby tego brakowało pojawił się ból w lewym kolanie. Doczołgałem się do Niska, dalej Bojanowa i skończyła mi się woda. U Cezara zakupiłem chyba już z dziesiątego black'a i cisowiankę. I taka mnie nerwa wzięła z powodu wspomnianych kryzysów, wątpliwości co do 1000 km non stop bez snu kiedyś tam i bólu, że ostatnie ok. 35 km cisnąłem ile mi zostało w nogach. A jak się okazało zostało sporo, bo od Cezara nie zwalałem już z dużego blatu, a z tyłu nigdy nie jeżdżę na trzech największych gdy mam z przodu duży blat. Psychika wróciła na właściwe tory. Średnia na tym "odcinku specjalnym" wyniosła ponad 28km/h a samą Kolbuszowę przejechałem ponad 32 km/h. Ostatnia dycha i jestem w domu. Kolano nawet przestało mnie boleć co odebrałem następująco: Żeby Cię nic nie bolało, powinieneś zapierdalać!
Podsumowując... Dystans 478 km, średnia 24,54 km/h, czas 35h brutto (jazdy 19h 40 min). Sprzęt nie zawiódł po za wyłączającym się tel. Jedzonko wziąłem odpowiednie i wystarczająco, bo mi zostało nawet. Wody wypiłem chyba zbyt mało bo tuż po powrocie na wadze zostało mnie tylko 57.8 z 61kg. Nad ubieraniem trzeba jeszcze popracować i będzie coraz lepiej. I 1000 km jest możliwe pod koniec sezonu!
Jeśli ktoś dotrwał do tego momentu pozdrawiam!
« Ostatnia zmiana: 24 Maj 2020, 11:20 Wilu13 »

Offline Mężczyzna paweł.70

  • Marin
  • Wiadomości: 3321
  • Miasto: Ciepłe Łóżeczko
  • Na forum od: 28.11.2011
Odp: Pierwsze 400+ z kryzysami
« 24 Maj 2020, 12:26 »
Nie krocz tą drogą, na pewnym etapie sam zobaczyłeś,że przechodzisz na ciemną stronę mocy... ;)
Poza tym gratulację za przejazd, w moim przypadku jeżeli już to połowa drogi i będę mógł sobie pogratulować.
Brawo Ty.

Dom jest tam, gdzie rozkładamy obóz
Liczy się podróż, a nie cel.

Offline Mężczyzna Antracyt

  • Wiadomości: 780
  • Miasto: Łódź
  • Na forum od: 13.06.2017
    • Poland on bike
Odp: Pierwsze 400+ z kryzysami
« 24 Maj 2020, 12:28 »
Dla mnie, bez szosy to kosmiczny dystans ... na razie.
Kolega, z którym odbyłem ostatnio dwie wycieczki z Łodzi za Sieradz i Zduńska Wolę, uparcie namawia mnie na zakup szosówki. Ja bym wolał coś uniwersalnego takiego bardziej gravelowego.
Jeśli w Łodzi pojawiła by się możliwość testowej jazdy na szosie to chętnie skorzystam i może wtedy zmienię zdanie i dystans.



Offline Mężczyzna hansglopke

  • Wiadomości: 2643
  • Miasto: Zduńska Wola
  • Na forum od: 22.02.2013
Odp: Pierwsze 400+ z kryzysami
« 24 Maj 2020, 20:14 »
"  W czasie burzy wypiłem kawę, zjadłem jakąś słodką bułkę oraz wypaliłem kilka papierosów i połknąłem piwo bezalkoholowe. I już wtedy jak się później okaże zaczęły się moje błędy i kłopoty z termiką,...."

Ciekawe co mogło Ci zaszkodzić?
"Rower do ultra musi być przede wszystkim wygodny. Reszta jest mniej ważna."  - Turysta

Offline Mężczyzna byczys

  • Wiadomości: 1403
  • Miasto: Tychy
  • Na forum od: 30.09.2013
    • Moje relacje z ultramaratonów rowerowych
Odp: Pierwsze 400+ z kryzysami
« 24 Maj 2020, 20:21 »
W mojej opinii za mało energetyków, stąd te problemy  :icon_smile2:

Offline Mężczyzna zly-sze

  • Wiadomości: 5071
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 19.09.2019
Odp: Pierwsze 400+ z kryzysami
« 24 Maj 2020, 20:34 »
Piękna wycieczka, ale muszę się przyczepić do tego wiatru. Wiatr nie niszczy psychiki, wiatr ją buduje! Osobiście jest to jedno z moich ulubionych zjawisk atmosferycznych. Uwielbiam cisnąć pod wiatr, czuję się jakbym kruszył beton. A z wiatrem to już w ogóle. Suma sumarum i tak wychodzi na zero. Także lepiej wiatrem się motywować niż demotywować.
Co do spania, różnie to bywa, każdy jest też inny. Ja przed dłuższym dystansem nie piję kofeiny kilka dni, a jak już jadę to piję dopiero wieczorem to wtedy bardzo pomaga. Dlaczego temperatura rano Cię zatrzymała? Mi zawsze lepiej pokręcić niż siedzieć jak jest zimno.

Offline PABLO

  • Wiadomości: 3717
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 25.03.2011
    • http://www.klub-karpacki.org
Odp: Pierwsze 400+ z kryzysami
« 24 Maj 2020, 20:46 »
Co do spania, różnie to bywa, każdy jest też inny.

Cukier działa usypiająco. Jak się pije napoje z dużą zawartością szybkich kalorii (energetyki, cola, sok, itp.) albo jak się zje coś mocno przetworzonego (np. białe pieczywo z hot-doga, drożdżówki, itp.), to po niedługim czasie ma się senność na własne życzenie.

Wilu13

  • Gość
Odp: Pierwsze 400+ z kryzysami
« 24 Maj 2020, 21:37 »
Jestem amatorem i na szosie jeżdżę od tego roku (do tego czasu jeździłem na trekingu, któremu robię upgrade na wyprawowca). Do tej pory zrobiłem na szosie ponad 3tys. km. Zaliczyłem 3 "falstarty" czyli nie dojechałem do domu z powodu przemarznięcia/braki odzieżowe (marzec, kwiecień). Kryzysem sennym byłem zaskoczony bo rok temu jeździłem głównie nocami nawet bezpośrednio po 2 zmianie i było oki chociaż na ten jest logiczne uzasadnienie. Każdy radzi sobie w trudnych sytuacjach  na swój sposób. Ja zrobiłem tak jak zrobiłem z całkowitym spokojem, bo z góry zakładam, że coś co się robi pierwszy raz dostarczy wiele cennej wiedzy na przyszłość. Tak samo traktuję ten wpis, Jestem też pragmatykiem i "absurdalnym człowiekiem" dlatego piję gorzką kawe i jem słodkie bułki. Nie jadam hotdogów, a jak mi je polecają to w myślach każę im je sobie wsadzić w d... Jeśli chodzi o prowiant to być może miałem zbyt dużo słotkiego, bo aż 500g ciastek i 250g wafli gofrowych z nadzieniem kakaowym, 6 bananów, 2 paczki kabanosów, 2 bułki pełnoziarniste (chyba lepsze zwykłe), 2 czekolady, paczkę śmiejżelków, 2 energetykii, do picia woda niegazowana 2,5l (dokupiłem po drodze w sumie 3l) oraz 2 paczki fajek. Stop! To nie prowiant- to nałóg! Dziękuję za konstruktywne komentarze, gratulacje i uszczypliwe uwagi. To wszystko worto! Naturalnie pozdrawiam!
« Ostatnia zmiana: 24 Maj 2020, 22:13 Wilu13 »

Offline Mężczyzna kawerna

  • Piotr(ek) Hrehorowicz w realu
  • Wiadomości: 1932
  • Miasto: Kraków
  • Na forum od: 22.09.2013
Odp: Pierwsze 400+ z kryzysami
« 25 Maj 2020, 07:45 »
Wszyscyśmy tu amatorzy  :) Te dwie paczki fajek to mi zaimponowały najbardziej  ;)
... i stałem się social-rowerzystą... Anachronicznie lubię trójrzędowe korby i małe kasety ;)

Offline Mężczyzna Rado

  • Wiadomości: 1487
  • Miasto: Lublin
  • Na forum od: 25.05.2011
Odp: Pierwsze 400+ z kryzysami
« 25 Maj 2020, 08:21 »
Jeśli chodzi o prowiant to być może miałem zbyt dużo słotkiego, bo aż 500g ciastek i 250g wafli gofrowych z nadzieniem kakaowym, 6 bananów, 2 paczki kabanosów, 2 bułki pełnoziarniste (chyba lepsze zwykłe), 2 czekolady, paczkę śmiejżelków, 2 energetykii, do picia woda niegazowana 2,5l (dokupiłem po drodze w sumie 3l) oraz 2 paczki fajek
Miałbyś lżej na podjazdach gdybyś tego nie wiózł ze sobą. Te rzeczy spokojnie mógłbyś kupować na bieżąco w sklepach na trasie.
PS. Żele energetyczne są lżejsze ;D
Gratuluję wycieczki.

Na podjazdach się męczę, na zjazdach odpoczywam, a na płaskim po prostu pedałuję :)

Offline Mężczyzna wiki

  • Nie spać! Jechać!
  • Wiadomości: 1714
  • Miasto: Łódź
  • Na forum od: 28.01.2016
    • ekstremalna strona rowerowa
Odp: Pierwsze 400+ z kryzysami
« 25 Maj 2020, 09:18 »
Jeśli chodzi o prowiant to być może miałem zbyt dużo słotkiego, bo aż 500g ciastek i 250g wafli gofrowych z nadzieniem kakaowym, 6 bananów, 2 paczki kabanosów, 2 bułki pełnoziarniste (chyba lepsze zwykłe), 2 czekolady, paczkę śmiejżelków, 2 energetykii, do picia woda niegazowana 2,5l (dokupiłem po drodze w sumie 3l) oraz 2 paczki fajek
Miałbyś lżej na podjazdach gdybyś tego nie wiózł ze sobą. Te rzeczy spokojnie mógłbyś kupować na bieżąco w sklepach na trasie.
PS. Żele energetyczne są lżejsze ;D
Gratuluję wycieczki.

Wozić wszystko ze sobą czy zatrzymywać się przed sklepami? Są dwie szkoły. Sądząc po ilości zawodników jakich mijam stojących przed sklepem podczas ultramaratonów ta opcja jest bardziej popularna. Osobiście staram się żarcie mieć ze sobą. Czasami tylko trzeba uzupełnić płyny. Tego nie da się zabrać na zapas. Gratulacje!
rowerem na księżyc (100 %);  [wsie woj. łódzkiego - 49%]

Offline Wilk

  • Wiadomości: 19866
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Odp: Pierwsze 400+ z kryzysami
« 25 Maj 2020, 13:25 »
Wozić wszystko ze sobą czy zatrzymywać się przed sklepami? Są dwie szkoły. Sądząc po ilości zawodników jakich mijam stojących przed sklepem podczas ultramaratonów ta opcja jest bardziej popularna. Osobiście staram się żarcie mieć ze sobą. Czasami tylko trzeba uzupełnić płyny. Tego nie da się zabrać na zapas. Gratulacje!

No właśnie, czyli wożenie więcej jedzenia niż zasięg z pełnymi bidonami i tak niewiele wnosi, bo ograniczeniem jest ilość zabranego picia, a kupienie wody czasowo zajmie prawie tyle samo czasu co kupienie wody i jedzenia. Więc pod względem oszczędności czasu to wożenie jedzenia  na powiedzmy 500km ma sens, gdy zwiększysz również ilość przewożonego picia np. do 5-6l. Natomiast daje to oszczędność finansową, bo np. stołowanie się na stacjach benzynowych choć jest wygodne to słono kosztuje.

Tylko gdzieś jest granica opłacalności zwiększania bagażu, że tak tu przypomnę Stasia Piórkowskiego, który na starcie TCR miał na bagażniku pełne sakwy i zgrzewkę 6 butelek 1,5 litra, bo jak mówił bał się odwodnienia  :lol:. I na podjazdach na tym wyścigu dostał taką lekcję, że na mecie to miał połowę bagażu ze startu, resztę odesłał do Polski, a na NorthCape 4000 pojechał już bikepackingowo  ;)

Mariobiker

  • Gość
Odp: Pierwsze 400+ z kryzysami
« 28 Maj 2020, 07:33 »
Każdy organizm jest inny i inaczej reaguje na zmęczenie i brak snu. Pewne rzeczy trzeba "wytrenować". Kilka dni temu jechałem "500" spokojnie (turystycznie). Na trasie wypiłem 4 bidony, zjadłem 3 kanapki, 3 góralki i 2 banany. Temperatury też nie rozpieszczały bo nad Wisłę było rano -1C.
Gratuluję wycieczki. Z każdym wyjazdem będziesz znał lepiej swój organizm :)

Offline Mężczyzna MaciekK

  • Wiadomości: 1707
  • Miasto: Kraków
  • Na forum od: 14.07.2017
Odp: Pierwsze 400+ z kryzysami
« 28 Maj 2020, 14:22 »
Senność której się nie da opanować bardzo często jest protestem wykończonego organizmu, przykładowo wyziębienia  lub po prostu zmęczenia. Energetyki w takiej sytuacji niewiele pomagają i pozostaje się przespać. Umiejętność utrzymania tętna na poziomie 115-120, w zasadzie gwarantujacego przytomność, zależy często od tego czy się wcześniej nie wyjechałeś w trupa. Ale każdy jest inny. Atlas Race w zimie przejechał koleś bez snu chyba 4 dni  :o

Offline Mężczyzna kawerna

  • Piotr(ek) Hrehorowicz w realu
  • Wiadomości: 1932
  • Miasto: Kraków
  • Na forum od: 22.09.2013
Odp: Pierwsze 400+ z kryzysami
« 28 Maj 2020, 14:47 »
Po drugiej dobie bez snu, na swojej pierwszej 400+ przysnąłem na zjeździe (klakson samochodu mnie oprzytomnił). Jechałem wtedy pętlę z Krakowa wokół Tatr zaczynając o północy i następnej nocy kończąc po ponad 25 godzinach.  W sumie jechałem kilka pięćsetek i więcej i w pierwszej dobie nie musiałem dotąd sięgać po żadne wspomagacze ale w drugiej to pewnie i tak by mi nic nie pomogło.
... i stałem się social-rowerzystą... Anachronicznie lubię trójrzędowe korby i małe kasety ;)

Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum