Przepis mówi jedynie, że rowerzysta ma obowiązek korzystać z drogi dla rowerów jeśli jest dla kierunku w którym się porusza.
A jak do tego podchodzą organizatorzy maratonów? Weźmy np. P1000J. W regulaminie jest m.in. zapis:"Uczestników maratonu obowiązują ogólne zasady korzystania z dróg publicznych w myśl ustawy o ruchu drogowym."
Wiadomo, że co do ścieżek to jest martwy zapis. Jak się akurat policja nie trafi to zdecydowana większość zawodników jedzie szosą (...)
Moim zdaniem, w rywalizacji zasady powinny być takie same dla wszystkich. Nie ważne czy się jedzie samemu, czy w grupce (zresztą ze sportowego punktu widzenia, to jazda w grupie ma się nijak do jazdy samodzielnej). Za jazdę szosą, zamiast DDR powinny być kary czasowe, albo trasa powinna być tak poprowadzona, aby nie było wątpliwości.
obowiązuje zasada "nie pytaj, a my przymkniemy oko"
A każdy kto jeździł szosówką wie jak beznadziejna jest jazda po wielu ścieżkach, które się bardzo często buduje zupełnie bez głowy, więc nie ma się dziwić, że ludzie to olewają.
Nie trzeba szosówki, aby mieć tego świadomość.
Ale na szosówce zdecydowanie najszybciej (...) A szczególnie na ultra (...)
Ultra to jest łamanie prawa, z pełną premedytacją jechanie po drogach publicznych bez odpowiedniego wypoczynku.
Niczym to się nie różni od jazdy po pijaku.