"Great Lakes Gravel to coś więcej niż wyścig, to wielka przygoda, która zaprasza do Krainy Tysiąca Jezior na najlepsze szutrowe drogi w Polsce. Już we wrześniu będziecie mogli zmierzyć się z trasą, która nie tylko oczaruje i zachwyci, ale także będzie prawdziwym sprawdzianem dla głowy i ciała. Jeżeli myśleliście, że widok graveli na szutrowych autostradach dostępny jest tylko w materiałach marketingowych, to tutaj dostaniecie szansę doświadczenia tego naprawdę.Jak przystało na ultra wyścig, formuła zakłada pełną samowystarczalność. Do pokonania będzie pętla o długości około 450 km, na którą przewidziany jest limit czasowy 72 godzin. W tym czasie zmierzycie się z trasą, która absolutnie Was zachwyci. Prowadzi bowiem przez najpiękniejsze zakątki Mazur i Suwalszczyzny. Rozpoczniemy na Mazurach, w samym ich sercu, w okolicach Mrągowa, gdzie zlokalizowany będzie start i meta. Oczywiście widoki, które zobaczycie złagodzą jedynie wysiłek, który trzeba będzie włożyć w pokonanie pętli, bo ma to być wyzwanie dla ducha i ciała."
Ok, może ja tego nie czuję. Dlaczego ultra w terenie musi też oscylować wokół dystansów szosowych...
I dlaczego trzeba to nazwać Great Lakes Gravel?
Myślę, że co do nazwy to może organizator chce zachęcić nie tylko lokalną społeczność?
I dlaczego trzeba to nazwać Great Lakes Gravel? Rozumiem jeszcze jakieś dodawanie Tour, ale takie na siłę wciskanie angielskich nazw jest śmieszne. Taki Pierścień Tysiąca Jezior jednak brzmi sporo lepiej
jezior mamy około 2600 więc w sumie Pierścień Tysiąca Jezior też brzmi śmiesznie ;-)
Jedynie można zaproponować na kolejne edycję (bo wierzę, że będą) nazwę np. Szutry Wielkich Jezior/Great Lakes Gravel czyli nazwę dwujęzyczną. Pozwoli to pozostać w zgodzie z rodzimym językiem i rozpropagować imprezę poza granicami kraju. O ile o to chodzi.Mój kumpel namawia mnie trochę na tą imprezę. Ale też obawiam się nieco terminu. Zobaczymy.