Kategoria solo

[miki150]

Od paręnastu godzin do 1000 km jeszcze długa droga, szczególnie jeśli, jak mówisz, jeździsz wolno. Chcesz mieć prawdziwy wkład w dyskusję, to przejedź taki dystans na samej wodzie i opisz swoje doświadczenia. Na pewno będzie wiele osób zainteresowanych wnioskami. Oczywiście nie musi to być zorganizowany maraton, może to być nawet jazda w okół domu, żeby w razie czego łatwo można było zorganizować pomoc.

[Dream Maker]

Maratonów nie jeżdżę, ale lubię tu poczytać PABLA i martęp

[sinuche]

Ciekawy temat. 1000km bez chleba, o wodzie

Da się jechać cały dzień bez jedzenia (kiedyś mnie tak dostało).
Trzeba jechać wolno, a jak się robi słabo (brak cukru), to postój, odpoczynek, i można dalej (tak jak pisze Pablo).

[hansglopke]

.... gruszek nazbierać, lupek, gdzieś o tym pisałem.

[zly-sze]

.... gruszek nazbierać, lupek, gdzieś o tym pisałem.

Ta, a potem po krzakach latać...

[miki150]

Prawdziwy solista dowiezie wszystko na metę

[zly-sze]

Fizyka, hydrostatyka, nie da rady, nosem mu pójdzie...

[Piotr1975]

Maratonów nie jeżdżę, ale lubię tu poczytać PABLA i martęp

Aj tooo

[PABLO]

Trzeba jednak pamiętać, że brak dostarczania białka powoduje, że mięśnie się wcale nie regenerują. Przy jednym dniu to nie jest problemem, przy trzech już jest.

Interesowałem się trochę tematem i z lektury wynikało, że to taki sam mit, jak opowieści medialnych dietetyków, że trzeba jeść pięć posiłków dziennie, w zasadzie bez większej przerwy, itp.

Organizm zdrowego człowieka ma wbrew pozorom sporo zasobów. Poza tym w okresie niedostępności pożywienia najpierw przetwarza zbędne, stare i uszkodzone białka. Co jest z korzyścią dla organizmu. Stąd m.in. popularność i skuteczność zdrowotna postu. Włącza się mechanizm autofagii. Dodatkowo, organizm nie zacznie kanibalizować organów, które akurat używa i są potrzebne. Mięśnie, akurat te używane, na pewno do takich nie należą, więc nie należy się spodziewać medialnego (a raczej reklamującego wszelkie odżywki białkowe) "zjadania własnych mięśni". Białka nie potrzeba wcale tak dużo, i tak nie trawi się łatwo, itp. Poza tym, zdrowe i normalnie odżywione, nawet szczupłe osoby mają spore zapasy tłuszczu. A tłuszcz jest paliwem dla organizmu najlepiej dostępnym i najbardziej efektywnym (w końcu to naturalna rezerwa na okres głodu - pożywienia pod dostatkiem ludzkość ma dopiero od niewielu pokoleń). Oczywiście organizm na co dzień nie przyzwyczajony do przerw czy wciąż karmiony węglowodanami, będzie się jakiś czas przestawiał oraz buntował i domagał żarcia. Ale tu już kwestia głowy lub wcześniejszego wytrenowania i stylu życia.

[Wilk]

Pieniądze leżą przy drodze. Jak jeżdżę i patrzę na pobocza to aż mnie krew zalewa - tyle śmieci. Samych puszek po napojach zebrałbyś, i to tylko na parudziesięciu kilometrach, tyle, że na skupie dostałbyś za to mnóstwo kasy. Skupy pewnie są w każdej nieco większej miejscowości. Duża torba, żeby zrobić z niej doraźnie plecak na puszki, też pewnie szybko by się znalazła. I jeszcze jaką relację mógłbyś napisać!

Pablo nie płyń już, bo coraz lepsze wymyślasz teorie
Jak zorganizujemy kiedyś Maraton Złomiarza - to możesz pojechać i te puszki sprzedawać, żeby kupić jedzenie na trasę. Ale w kontekście maratonu jak MPP to jest (podobnie jak zbieranie jabłek po rowach) - pomysł całkowicie absurdalny.

Maraton to jest ogromne obciążenie dla organizmu nawet gdy dysponujemy świetną dietą i nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie tego jechać na zgniłych jabłkach z rowu, bo po takiej diecie to szybko rower trzeba będzie zamienić na sedes

A przede wszystkim - po co mam tak kombinować jak jest dużo prostsze i najbardziej oczywiste rozwiązanie, w pełni dozwolone regulaminem, czyli pożyczenie pieniędzy od innych zawodników?

1000 km to i na samej wodzie wodzie by się dało przejechać. Większym problemem na pewno jest senność i ból dupy. Głód szybko mija po przestawieniu organizmu na spalanie tłuszczu. Trzeba tylko świadomie przetrwać okres przejściowy, kiedy zaczyna brakować cukru we krwi.

1000km to są 2-3 doby na rowerze, spalamy wtedy kilkanaście tysięcy kalorii. Teorie, że wystarczy organizm przestawić na spalanie tłuszczu i będzie OK - to są bajeczki, siedząc w domu to jest ciężko wytrzymać tyle bez jedzenia, co dopiero przy ogromnym wysiłku.

Ja nie jeżdżę maratonów. Za słaby na to jestem, ale przede wszystkim nie odczuwam potrzeby budowania poczucia własnej wartości poprzez porównywanie się i rywalizację z innymi. Poza tym, nie jara mnie jazda w formule maratonu. Musiałbym się dostosować, a tego nie lubię robić, szczególnie w wolnym czasie.

Ale za to uwielbiasz komentować wszystko związane z maratonami, regulaminy, odżywianie itd 
I wcale nie jesteś za słaby na takie jeżdżenie, myślę, że spokojnie dałbyś radę ukończyć taką imprezę jak MPP i to koło środku stawki. Bo masz mocną głowę, doświadczenie i dużą odporność na przeciwności.

Natomiast nie startując w takich imprezach - nie rozumiesz pewnych spraw, za łatwo i za szybko bierzesz się do oceniania. Wymyślasz jakieś bajeczki o potrzebie budowania własnej wartości, zupełnie nie rozumiejąc, że dla większości zawodników taki maraton to prostu wielka przygoda i czysto osobista satysfakcja z pokonania trudności, a miejsce i wynik jest do tego tylko dodatkiem. Oczywiście większość stara się wypaść jak najlepiej, ale nie wynik jest dla nich sensem takich startów.

[PABLO]

siedząc w domu to jest ciężko wytrzymać tyle bez jedzenia, co dopiero przy ogromnym wysiłku

Trochę na rowerze zdarza mi się jeździć. I z własnego doświadczenia dobrze wiem, że dużo trudniej jest mi powstrzymać się od jedzenia (post) podczas siedzenia w domu, niż podczas jazdy rowerem.

A co do powstrzymywania się od jedzenia, są ludzie praktykujący posty (z przyczyn pro-zdrowotnych ale także aby oczyścić umysł) trwające wiele dni. I całkiem dobrze i aktywnie w tym czasie funkcjonują.

Tak, jak dla ludzi nie mających styczności z rowerem, w ich mniemaniu przejechanie 100km jest kosmosem, tak, dla ludzi nie mających pojęcia o postach, kilkanaście godzin bez jedzenia, wydaje się być nierealne.

[Wilk]

A co do powstrzymywania się od jedzenia, są ludzie praktykujący posty (z przyczyn pro-zdrowotnych ale także aby oczyścić umysł) trwające wiele dni. I całkiem dobrze i aktywnie w tym czasie funkcjonują.

To są cienkie Bolki przy bretarianach, wystarczy się przerzucić na dietę praniczną. Posłuchaj pana Mariusza, wystarczy ŚWIADOMOŚĆ SAMEGO SIEBIE 

[starszapani]

Wątek coraz bardziej ciekawy. Proszę kontynuować 

[Wilk]

Wątek coraz bardziej ciekawy. Proszę kontynuować 

No właśnie, przecież mamy tu zawodowego dietetyka. Starsza Pani będzie najlepszym fachowcem do skomentowania rewelacji Pabla o pokonaniu 2-3 dobowej imprezy na samej wodzie 

[martwawiewiórka]

Mnie również wątek wciągnął, mimo że nie jezdzę maratonów:D Ogólnie nie jest to znowu taka głupia idea, ten Biedamaraton, nie wiem kto by na to poszedł i wystartował, i jaki wariat by zorganizował, ale relacje byłby interesujące bez wątpienia! Wszyscy uczestnicy bez grosza, telefonu, zdani na łaskę i niełaskę puszek w rowach i ludzką zyczliwośc i na kombinowanie w śmietnikach. Trzeba by było zupełnie innych limitów czasowych, może np kto najdłuzej bedzie jezdził a nie że najszybciej? Jakież byłyby fotorelacje (musiałby ktoś śledzić i pstrykać:D)

...może np uczestnicy, doprowadzeni do ostateczności, wyrywali by siatki z zakupami, czy coś takiego...
Był chyba jakiś taki durny program z celebrytami "radzącymi sobie" gdzieś tam w egzotycznych krajach...tu mogłoby być lepiej.