Kurcze, Michale, gdybym wiedział że jadę w tak doborowym towarzystwie jak Ty to bym bardziej cisnął od Olszanicy, żeby trzymać się z Tobą, bo z tego co pamiętam to byliśmy dość blisko siebie aż do podjazdu od Polańczyka do Wołkowyi
I widzę, że nie tylko ja i Żubr zdecydowaliśmy się jechać przez wszelkie serpentyny w ulewie i totalnie się nie zatrzymywać z tego co kojarzę to też Witek Biernacki tak samo zrobił, bo mijaliśmy się na Orlenie w Brzozowie
Jak już człowiek i tak zmoknie, to już mu się robi wszystko jedno . Tu na szczęście było w miarę ciepło, choć na dłuższych zjazdach jak ten do Tyrawy to już trochę telepało, bo też i wraz z deszczem wiatr się solidniejszy włączył.
Wax, patrząc po wyniku maść na kolano pomogła😉
Ale i tak największym przeżyciem była możliwość wyściskania mamy pod moim rodzinnym domem, przez który przejeżdżała 500-setka, czego świadkiem był Wax Był również świadkiem, jak się wzruszyłem podczas przejeżdżania min przez moją rodzinną miejscowość, obok szkoły, obok tych wszystkich domów, które znałem, obok których codziennie się w dzieciństwie bawiłem