Wysiadając w Augustowie miałem 9 dni na dojazd i obfite plany - Suwalszczyzna, wyskok na Litwę (na drogę pograniczną po sowieckiej sistemie - to odpadło, bo na 4 dni przed wyjazdem Litwa zarządziła kwarantanne dla wjeżdżających), puszcze - Augustowska, Knyszyńska, Białowieska; skrawek Biebrzańskiego Parku Narodowego, a nadbużańskie ścieżki i na koniec przelot z Chełma Skierbieszowskim Parkiem Krajobrazowym na Roztocze.
Najbardziej uwiodła mnie Suwalszczyzna, przede wszystkim wijącymi się polnymi drogami
i uroczą plastycznością zielonego krajobrazu:
W szranki stanęła również Białowieża, przede wszystkim obfitością, różnorodnością mykoflory
i rozmiarem starego drzewostanu:
Niezwykle pozytywnie zaznaczyły się również pograniczne, nadbużańskie ścieżki, zakola, starorzecza itp:
Przypadkiem udał się jeden urbex (tudzież wieśbex)
Kulinarnie wyróżniły się kartacze,
kiszka ziemniaczana,
I kasza z grzybami.
To ostatnie było codziennie przez pierwszy tydzień na kolację, aż w końcu miałem tego zestawienia kompletnie dość.
Obficie sypnęły cmentarze - starowierców w Wodziłkach, tatarski w Kruszynianach, ewangelicki w Puszczy Białowieskiej w nieistniejącej wsi Czoło,
żydowskie w Milejczycach,
Sławatyczach, Józefowie
i Tarnogrodzie (to już jadąc na pociąg do Jarosławia),
w różnym stopniu osamotnienia/zdewastowania/odrestaurowania.
Przydrożne krzyże, drewniane kapliczki (w przeciwieństwie do wielkopolskich nieobrzydliwe) cały czas trzymały poziom.
Wtopa nawigacyjna była jedna, ale znacząca - jadąc wzdłuż białoruskiej granicy coś poknociłem, zagapiłem się, źle skręciłem i zamiast na Roztoczu wylądowałem nad morzem:
W początkowych planach na serio rozważałem opcję, że pojawię się na zlocie w czwartek; ostatecznie dojechałem w piątek po zmroku po ponad 120 km. Oczywiście nie mogło się obyć bez polnych skrótów, ale Skierbieszowski Park Krajobrazowy był kusząco malowniczy:
Na powrocie nie zdążyłem obejrzeć opuszczonych obiektów kolejowych w Jarosławiu - wysoka miąższość skrótów leśnych/polnych wywołana padającym deszczem (i konieczność przebicia lasem na przełaj, nie pytajcie) skutecznie odebrała mi rezerwy czasowe, których resztkę wykorzystałem na pierogi ruskie, których i tak ze względu na pośpiech nie dojadłem, tylko załadowałem na wynos do menażki (kelnerka dziwnie patrzyła, może dlatego że menażka poogniskowa, nie wiem).
Z innych trywiów, 55 gmin, dwa trójstyki (polsko-białorusko-litweski i polsko-białorusko-ukraiński; tym samym do odwiedzenia pozostał mi tylko polsko-niemiecko-czeski) i Góra Rowelska (298 m.n.p.m., najwyższe wzniesienie województwa podlaskiego). Pogranicznicy wylegitymowali raz, a w nocy pod Sławatyczami pukały armatki na białoruskich poligonach.
https://www.flickr.com/photos/103427468@N03/albums/72157716452106426Z perspektywy czasu widzę, że galeria ma silnie niedoreprezentowane budownictwo drewniane i koty, ale teraz już z tym nic nie zrobię.
Jeszcze raz pozdrowienia, podziękowania dla zlotowych uczestników i Organizatora.