To, co napisał Olo, brzmi rozsądnie.
To już lepiej chyba w Bartoszycach było brać łóżko na 4 godziny.
Tylko one pozwolą oddzielić mężczyzn od chłopców, twardzieli od mięczaków, ultrasów od rowerzystów, mających łeb na karku od tych, którzy głowę używają jako podłoże dla kasku, szczęściarzy od pechowców, biegłych nawigatorów od wiecznie zagubionych, przezornych od roztargnionych, pragmatyków od romantyków, odpornych od wrażliwych, dążących do celu od poniewierających się, kolarskich czeladników od partaczy, mających rację od szukających wymówek.Zwycięzca zostanie Bogiem.Kto zmieści się w limicie, zaczerpnie haust ze źródła chwały.Ci poza limitem, spadną nieco w rankingu liczących się i branych pod uwagę.Tchórzliwi, schorowani, bezsilni, leniwi, nie posiadający sprzętu niestartujący to cipowaci nieudacznicy. Nie liczą się, nie mają głosu, mogą tylko stać na baczność i podziwiać.
Obstawiam też, że Ci którzy nie zrobią minimum 550km do tej nocy to nie ukończą w limicie.
Ciekawe, do której czynny jest prom w Mielniku.Niektórzy twardo suną na Mielnik, a 4 i 20 objazdem.
Ale takie spanie na podłodze na Orlenie, drzemki na przystankach pierwszej nocy mogą się odbić za 2 dni.