Przeczytałem całą relację, szkoda, że nie wytrzymałeś tej końcówki, bo moim zdaniem jak najbardziej miałeś nogę na ukończenie MRDP w limicie. IMO zdecydowanie za dużo jechałeś z innymi ludźmi, a na tym na takiej imprezie się na tym sporo więcej traci niż zyskuje, te ciągłe umawiania się na obiady, na noclegi, ciągłe czekanie na kogoś, dzwonienie na trasie - to przez 10 dni są godziny strat.Nie chce mi się też tu kazań prawić, ale czy Ty jechałeś Open czy Solo? Bo na stronie jesteś wpisany do kategorii Solo, ale jadąc w ten sposób IMO powinieneś się przenieść do kategorii Open. Bo jechanie na nocleg załatwiony przez kogoś innego czy przez rodzinę to niewiele ma wspólnego z regułami obowiązującymi zawodników Solo. To co opisałeś w relacji to jest jazda w formule Open, nie Solo; zdecydowanie za dużo było tej współpracy na trasie z innymi ludźmi, rozumiem, że czasem nocleg może wypaść z innymi ludźmi, ale wyście ewidentnie współpracowali w tym zakresie i to ileś razy. Solo to nie dotyczy tylko braku jazdy na kole, ale także innych aspektów.
Nic nie poradzę, że "synek" jak się przyczepi to można się z nim tak wyprzedzać do końca maratonu, jeśli się wytrzyma. Na MRDP Wschód tak mnie tym wkurzał, że dałem mu pół godziny forów i tak mniej więcej przyjechałem do mety.
To samo dotyczy umawiania się na postoje na jedzenie na trasie, a wielokrotnie opisywaleś jak się na to zdzwanialiście. A Ty z tego co piszesz w tej relacji - masz zdecydowanie temperament zawodnika Open, potrzebujesz kontaktu z innymi, to dla Ciebie ważny element na takim wyścigu, więc jechanie Solo w tym przypadku nie ma sensu.
Nie zgadzam się. Nie umawiałem się i nie dzwoniłem na jedzenie. Dzwoniłem zawrócić kolegów na punkt w Gorzyczkach.
Jakbyś w ten sposób podchodził to nawet nie mógłbym zamienić z tobą zdania podczas pierwszego dnia. A w ogóle to mam to wszystko gdzieś i nie mam zamiaru wdawać się w dalszą dyskusję. Róbta co chceta. Koniec i kropka.
Tego typu zachowania są nagminne, dosyć często to obserwuję. Ale też zasady nie są dostatecznie doprecyzowane i komunikowane. Temat został poruszony podczas tej rozmowy Marcina z Pawłem Puławskim właśnie:https://youtu.be/TsyHPSbVDO0
Regulamin jest po to, żeby go przestrzegać. To jest dla mnie jasne. Tylko po co tworzyć tak restrykcyjne regulaminy? Po co ta wyolbrzymiona samowystarczalność? Paweł Puławski twierdzi, że podejście do czyjegoś domu i poproszenie o wodę to już łamie zasady samowystarczalności.
Nie rozumiem, dlaczego nie wolno przyjąć jedzenia od kibiców. Ultramaraton ma sprawdzić naszą wytrzymałość, szybkość, radzenie sobie w trudnych sytuacjach. Nie pożyczyć koledze zapasowej dętki? Śmieszne.
Szurkowski dostał nagrodę fair play gdy pożyczył rower Hanusikowi, a ten go ograł na finiszu.
Ale warto wiedzieć, że w kolarstwie zawodowym było wiele lat, gdy owej samowystarczalności restrykcyjnie pilnowano; słynna sprawa Eugene'a Christopha, który na zjeździe z Tourmalet złamał widelec. I nie było przeproś, sam go spawał w kuźni, sędziowie stali mu nad głową i jeszcze dali karę za to, że mu pomocnik kowala w miech dmuchał
Bo to już jest śliski temat, bo nie każdy zawodnik ma takich znajomych