Na starość człowiek robi się wygodny.
Jeśli tylko na MRDP to nie ma sensu. Bo w Polsce jest tylko kilka maratonów bez przepaku. Bo jak są przepaku to canway s2 i power bank wystarczy. 2 ogniwa ze sobą + mały power bank. A reszta w przepaku.
I tak z max lamp na dynamo to jest 90-100 lux a gdzieś w internecie obiło mi się że to około 280-300 lumenów niby.
Na 1200 to się nie skończy. Son kosztuje 1200, dobra lampka chyba z 600, coś do ładowania to znowu kolejne 300zł. Do tego szprychy, obręcz, opona i dętka. W 2k to się nie zamknie, nie ma szans. Bardziej pod 3k.
I jeszcze dylemat, bo w gravelu mam tarcze w szosie dual pivot. Wychodzi na to, że trzeba kupić nowy rower. Najpierw szosę z tarczami, potem dopiero kombinować z piastą.
W kontekście MRDP, wolałbym te ~1200 PLNów przeznaczyć na noclegi pod dachem. Dostęp do gniazdka, prysznic, łóżko, oszczędność czasu i jazda na lekko. Na starość człowiek robi się wygodny.
To nie jest takie proste. (Kliknij, by pokazać/ukryć) Nocleg nie zawsze znajdziesz wtedy, gdy go potrzebujesz, do tego właściciele kwater w Polsce są bardzo wybredni, szczególnie w turystycznych rejonach rozpasali się jak dziadowskie bicze, a MRDP jest w szczycie sezonu turystycznego w górach. I jeden człowiek na jedną noc - to im się nie opłaca, bo muszą pościel prać itd. Ricardo tak się ze 2 razy odbił w 2017 roku, w efekcie spał na przystanku z symbolicznym ekwipunkiem noclegowym, mocno przemarzł i stracił ileś czasu. A on jest bardzo odporny, mniej odporna osoba stracić może w sen sposób już wiele godzin. Tak samo Hipki się odbiły w ten sposób. Na wyścigu często jeździsz w cudacznych godzinach i o 3 w nocy to można liczyć tylko na prawdziwe hotele (a tych wiele nie ma i są drogie), nie kwatery, przez to na RTP straciłem wiele godzin, musiałem jechać całą noc w fatalnych warunkach i bardzo niska efektywność takiej jazdy była.I to jest główna przewaga systemu samowystarczalnego - śpisz gdzie chcesz i kiedy chcesz, wtedy kiedy tego potrzebujesz, nie zależysz od kogoś, od czyjejś łaski, od szczęścia. Oczywiście ma to i swoje duże minusy - trzeba więcej bagażu, regeneracja jest gorsza. Coś za coś, trzeba samemu ocenić co nam bardziej odpowiada.
W 2017 z Wolina odesłałem do domu torbę podsiodłową ok 3 kg z zawartością.Te 3 kg mniej robiły potem kolosalną różnice..
Podjazd pod Sestriere, 8km, ok.550m w pionie, średnio 7% - więc solidny podjazd. Dwie próby, za drugim razem 2kg więcej, jazda z tą samą średnią mocą. I na takim podjeździe 2kg więcej oznaczało ledwie 35 sekund!
MRDP to jednak nie jeden podjazd. Po zsumowaniu wszytkich tych sekund może się okazać, że do ukończenia w limicie zabrakło tej jednej, badź dwóch godzin
Po trudniejszej wyprawie odczyty spadają na 77-78 kg.
Do redukcji wagi sprzętu podchodzę w ten sposób, że faktycznie redukuję ile się da, żeby łatwo nosić rower przez przeszkody oraz mieć nad nim kontrolę w terenie. Jednak dywagacje przed wielodniowym maratonem szosowym (po drogach asfaltowych, bitumicznych, betonowych, brukowanych, i z rzadka szutrowych - jeśli w ogóle) nad 1 kg w te czy wewte, aby poświęcić wygodę snu to czysta abstrakcja. Na wyjazdach w wysokie góry nie raz było trzeba przyciąć trochę na śnie i z doświadczenia wiem, że jest ogromna różnica pomiędzy 4 godzinami "snu", gdy telepiesz się z zimna, a 4 godzinami, które śpisz jak kamień i denerwujesz się, że zadzwonił budzik.
Cholera, ja to zawsze znajdę pizzerię, choćby nie wiem jak ciężko było jeszcze nie zdarzyło mi się schudnąć na rowerze