Hej.
Również chciałbym podziękować organizatorom za kawał dobrej roboty.
W regulaminie dokładnie było zapisane że medal i koszulkę otrzymują tylko osoby które ukończą w maraton w ciągu 72H co myślę że nie jest naprawdę żadnym problemem, no chyba ze na trasie zdarzy się jakaś większa awaria, ale też wtedy nie oczekiwałbym że specjalnie dla Mnie będzie ktoś czekał na mecie.
Poniżej jeśli ktoś jest chętny na szybko moja relacja
Miałem plan przejechać w ciągu 48H i udało się
w 42:25 chociaż na Trasie było sporo problemów.
Od startu piękna pogoda, wiadomo ze miały być według pogody przelotne burze.
do 170tego kilometra cały czas w jakichs mniejszych grupkach udało się przejechać sucho, później przez kolejne 2 godziny ściana deszczu.
Nawet nie ubierałem kurtki tylko jechałem swoje, przez kilka kilometrów grad ale dało rade
.
W między czasie w niektórych miejscach były powodzie błyskawiczne, zalane było tak że woda sięgała do połowy koła.
W Starogardzie Gdańskim postanowiłem na chwilę się zatrzymać żeby przesmarować łańcuch, przy okazji wjechał kebab, zobaczyłem jakąś grupkę która pędzi i woła Dawaj do Nas!!! nie zastanawiałem się długo tylko zacząłem ich gonić z kebabem w ręce
była to najlepsza decyzja bo w tej grupce jechał Mariusz Romańczuk z którym współpraca była już do samej Jury
Docieramy do Kwidzynia około 270km Orlen Przerwa na Hot-doga tutaj zaczynam obficie smarować stopy sudocremem (co kontynuuje już na każdym pit-stopie) które najbardziej ucierpiały na całym wypadzie, uzupełnienie płynów.
W między czasie kolejna ściana deszczu która na szczęście mija po 15-stu minutach i lecimy dalej. Droga mija bardzo przyjemnie noga podaje cały czas lekka mżawka
Kolejny przystanek w Sierpcu do którego docieramy 23:50 i dowiadujemy sie że jesteśmy czołówka, przed Nami jest tylko Mariusz. Na punkcie naprawdę pierwsza klasa, dbają o Nas jak rodzina wszystko podają do ręki
aż żal ruszać, no ale trzeba...
Ruszamy 00:20 w dalszą podróż co później się okazuje najtrudniejszym odcinkiem całej trasy przez brak stacji czy sklepów nocnych, tempo na początku mocne 30-33 na godzine. na około 520tym kilometrze zaczyna Łapać Nas bomba i z wyczekiwaniem szukamy stacji. Dostajemy info ze gdzieś koło Warszawskiej Eski jest Mop na który udaje się dotrzeć ostatkiem sił po przejechaniu około 150KM bez Pit stopu. Tam jak zwykle szybkie uzupełnienie węgli i płynów, ożywieni ruszamy w dalszą trasę.
Zaczynają się Świętokrzyskie podjazdy które wchodzą wmiarę gładko. koło południa zaczyna się też pojawiać zmęczenie które utrzymuje się też u mnie już do samej Jury
Pogoda tego dnia jest nad wymiar Łaskawa docieramy do Koniecpolu na 770KM gdzie robimy pitstop na Orlenie w oddali slychać nadchodzącą burzę. Lekka Mżawka, szybki postój żeby nie wpaść w sam środek burzy, co się póżniej okazuje bardzo dobrą decyzją ponieważ w dalszej częsci trasy trafiamy na "okno pogodowe"
Gdzieś w Jurze zostawiam Mariusza Romańczuka i Marcina Mikołajczyka, mówię żeby jechali swoje bo zaczynają się już duże podjazdy a ja mam bombę, Panowie niechętnie jadą dalej(najlepsze jest to że to pierwsza duża trasa którą jechali wcześniej z tego co rozmawialiśmy były trasy max 300km
-SZACZUN!!! )
Staję na Przystanku autobusowym i tracę jakieś 30 minut na zabawę z Garminem który ma problem i gubi trasę, na szczęście udaje się wgrać ponownie ślad i ruszam dalej.
W dalszym ciągu bomba się utrzymuje, nie pomagają batony czy żel.
w otchłani plecaka znajduję paczkę żelek HARIBO!!!! uratowała życie
Wcinam całą w 10 minut i odzyskuję baterię na 100% nagle dostaję niesamowity power i ciągnę z całych sił do końca solo.
Po drodze zatrzymuję się jeszcze na szybkiego zapieksa w Olkuszu. Jest 19:30 jestem kawałek za Tenczynkiem zatrzymuję się ubieram rękawki i nogawki oświetlenie i jedziemy dalej. za chwilę zacznie się już rzeź XD.
W Kalwarii na pierwszym większym podzjezdzie zaczyna szwankować przerzutka i nie wskakuje mi najlżejsze przełożenie.... zygzakiem wjeżdżam najgorsze podjazdy na przełożeniu 34-25/23 jest rzeź. Niestety najpiękniejsze miejsca całej trasy a widoki mnie omijają ponieważ wokół ciemności.
Po podjechaniu morderczej ścianki na Makowskiej gdzie na szczycie łapie mnie kolejna Bomba udaje mi się załapać na ostatnie 10 minut otwarcia knajpy z Kebabem. Panowie niechętnie ale przygotowywują
. Dalej trasa mija wolno ale cały czas siła jest aż do Gliczarowa... tutaj pierwszy raz nie dałem już rady nogi jak z Waty. I niestety tutaj najbardziej strome momenty pokonuję marszobiegiem. w między czasie machając moim zwidom które wyłaniają się zza drzew
zabawne jak reaguje głowa po ponad 40-stu godzinach bez snu.
Godzina 03:25 udaje się zameldować w Głodówce
ostatkiem sił wchodzę do środka odbieram koszulkę finiszera i medal. biorę szybki prysznic posiłek regeneracyjny i idę się spać... niestety ze zmęczenia nie jestem w stanie XD po dwóch godzinach budzę się oczy jak pięciozłotówki.
Ale wtedy widzę po co było warto jechać tłuc się przez całą Polskę... Panorama tatr w całej okazałości
Nie mogę spać więc zbieram się w naaaaajdłuższą podróż życia i wracam na rowerze do KRK.
Obładowany
Pitstopy co 10 kilometrów, trasa niby "górki" a na 130 KM wyszło 900m przewyzszenia
Podróż z Bukowiny na dworzec w KRK zajeła aż 8 godzin... na szczęście w nieszczęściu kilka kilometrów przed dworcem zrywa się linka przerzutki XD
Oto moja przygoda
Dodam jeszcze tylko że mój rower przez ekwipunek był chyba najcięższy ze wszystkich
cały zestaw z rowerzystą jak ważyłem w domu to jakieś 118 KG...
Jeszcze chciałem pogratulować Mariuszowi Cukierskiemu za wspaniały wynik!!! Zrobiłeś to co chciałeś to najważniejsze.
Oraz Mariuszowi i Marcinowi z którymi jechałem. Jak na Wasz pierwszy start w Ultra mega robota!!