Cytat: zly-sze w 3 Kwi 2021, 12:48Oczywiście jeżeli jesteś chodnikowym rowerzystom to faktycznie. Ale szybkiej i płynnej komunikacji w tej materii niema.Bo to jest niemożliwe w mieście tej wielkości. Płynność nie jest taka jak na ulicach (bo takie oczekiwania są nierealne), ale w wielu miejscach jest zupełnie wystarczająca
Oczywiście jeżeli jesteś chodnikowym rowerzystom to faktycznie. Ale szybkiej i płynnej komunikacji w tej materii niema.
Cytat: zly-sze w 3 Kwi 2021, 12:4820 lat temu była owszem, potem przez 10 lat była zamknięta w kluczowym fragmencie, dopiero od niedawna jest otwarta.Nie przez 10 lat. Były problemy w trakcie budowy tunelu i Centrum Nauki Kopernik, ale długi czas dało się przejechać ulicą techniczną niżej. A obecnie to bardzo sensowna i wygodna droga rowerowa.
20 lat temu była owszem, potem przez 10 lat była zamknięta w kluczowym fragmencie, dopiero od niedawna jest otwarta.
To jest kwestia priorytetów. Możesz powiedzieć, że priorytetem jest ruch samochodowy i przy takim założeniu masz absolutną rację. Ale możesz powiedzieć, że priorytetem jest komunikacja publiczna i ruch jednośladów, a to już wtedy jest całkiem realne.
Nie potwierdzam, tak przez pewien czas już po wybudowaniu tunelu można było pojechać dołem po starej drodze technicznej, ale w pewnym momencie została ona zaorana i zamknięta i przez wiele lat na wysokości trasy WZ był wąski na 1m dziurawy chodnik na którym mijałeś się z innymi rowerami tudzież ludźmi tuż obok pędzących obok samochodów po Wisłostradzie. Nieszczęśliwie przez ładnych parę lat dojeżdżałem tamtędy do pracy i dwa razy dziennie przechodziłem tą gehennę i oglądałem sobie zamknięty plac budowy na którym się nic nie działo.Był nawet krótki okres, że ktoś wywalił ogrodzenie i jakież to było szczęście po tym błocie się upierniczyć przed pracą zamiast cisnąć się w ten chodniczek...
Było tak parę lat, ale na pewno nie 10 jak napisałeś.
Na pewno nie 10 lat, 4-5 góra.
Wpadka tu i tam nie zmienia obrazu całości.
Powyżej przytoczyłem Ci informacji na 6, a nie grzebałem głęboko.
Wpadka, ok na rok, ale nie na 4. 4 wpadki to już celowe działanie. Wykończyć firmę, która się wpakowała w nie swoje przetargi za wszelką cenę, na pokaz.
Moje poczucie bezpieczeństwa wzrosło, kiedy zacząłem również w dzień jeździć z włączonym, mocno migającym oświetleniem przód i tył.
U mnie póki co miłość do roweru jest ciągle silniejsza i wygrywa z bezpieczeństwem oraz stresem codziennej jazdy transportowej po Wawie. Ale chciałbym odwozić córkę do szkoły rowerem, jak była knotem to woziłem ją na foteliku i jakoś szło, choć nie bezstresowe to nie było. Teraz jeździ sama rowerem i nie ma mowy, żeby jeździć razem do szkoły rowerem, jest to poprostu zbyt niebezpieczne. Pamiętam taka obłudną akcję ratusza -maj na rowerze, dzieci dostawały naklejki za przyjechanie rowerem do szkoły i liczyli która szkoła więcej osobo/przyjazdów zrobi. Pojechaliśmy ze dwa dni i powiedziałem dość, wtedy z domu do szkoły nie było ani jednego metra ścieżki rowerowej. Teraz inna szkoła i dom, trochę ścieżki jest (nakładając 50% drogi, ale to nie problem dla mnie), ale właśnie brakuje systemu - mogę jechać po wydzielonym pasie jezdni (byle nie była to droga z dużym natężeniem ruchu), może to być chodnik byle był znak, że rowery mają też prawo po nim jeździć i najważniejsze żeby legalnie można było przejechać przez przejście dla pieszych. Te dwie rzeczy: namalowanie linii rozdzielającej chodnik plus dorobienie na przejściu pasa przejazdu dla rowerów, to są niskokosztowe rozwiązania, które zmieniłyby oblicze transportu rowerowego w Warszawie. Tylko tu nie zarobią urzędnicy ratusza, nie będzie etatów dla pociotków, a na materiałach propagandowych ratusza zdjęcie jebutnej ścieżki za kilka milionów, która ma kilometr kończy się i zaczyna bez sensu i na dobrą spraw nadaje się żeby jeździć po niej w tą i nazat jedynie, wygląda lepiej niż jakieś linie z białej farby na chodniku.
Cytat: Navi w 4 Kwi 2021, 08:47U mnie póki co miłość do roweru jest ciągle silniejsza i wygrywa z bezpieczeństwem oraz stresem codziennej jazdy transportowej po Wawie. Ale chciałbym odwozić córkę do szkoły rowerem, jak była knotem to woziłem ją na foteliku i jakoś szło, choć nie bezstresowe to nie było. Teraz jeździ sama rowerem i nie ma mowy, żeby jeździć razem do szkoły rowerem, jest to poprostu zbyt niebezpieczne. Pamiętam taka obłudną akcję ratusza -maj na rowerze, dzieci dostawały naklejki za przyjechanie rowerem do szkoły i liczyli która szkoła więcej osobo/przyjazdów zrobi. Pojechaliśmy ze dwa dni i powiedziałem dość, wtedy z domu do szkoły nie było ani jednego metra ścieżki rowerowej. Teraz inna szkoła i dom, trochę ścieżki jest (nakładając 50% drogi, ale to nie problem dla mnie), ale właśnie brakuje systemu - mogę jechać po wydzielonym pasie jezdni (byle nie była to droga z dużym natężeniem ruchu), może to być chodnik byle był znak, że rowery mają też prawo po nim jeździć i najważniejsze żeby legalnie można było przejechać przez przejście dla pieszych. Te dwie rzeczy: namalowanie linii rozdzielającej chodnik plus dorobienie na przejściu pasa przejazdu dla rowerów, to są niskokosztowe rozwiązania, które zmieniłyby oblicze transportu rowerowego w Warszawie. Tylko tu nie zarobią urzędnicy ratusza, nie będzie etatów dla pociotków, a na materiałach propagandowych ratusza zdjęcie jebutnej ścieżki za kilka milionów, która ma kilometr kończy się i zaczyna bez sensu i na dobrą spraw nadaje się żeby jeździć po niej w tą i nazat jedynie, wygląda lepiej niż jakieś linie z białej farby na chodniku.Takie opinie w sporej części zależą od miejsca zamieszkania. Wola to akurat nie za specjalnie wypada, poza tym też tamtejszy typ zabudowy nie jest za optymalny na rozbudowę sieci rowerowej. I też to nie jest tak, że wszystkim zarządza miasto, wiele ścieżek jest w gestii władz konkretnych dzielnic. I tu wiele zależy od obrotności oraz podejścia do spraw rowerowych władz konkretnej dzielnicy. Ja np. mieszkam na Ursynowie - i tutaj jest z tym dużo lepiej, władze dzielnicy są przyjazne takim projektom, do tego dochodzą też projekty z budżetu obywatelskiego. Np. przebudowano główną drogą rowerową Ursynowa wzdłuż KEN. Tam była droga dla rowerów, ale z kostki - i pomimo tego zdecydowano się na jej poprawienie, na zrobienie na całości wygodnego asfaltu. To nie jest już podejście na "odwal się", to nie jest podejście, żeby się pochwalić kilometrami; tylko podejście tak by było to zrobione dobrze.Kwestia przejazdów rowerowych. Mi osobiście to wielkiej różnicy nie robi, czy jest przejazd czy go nie ma - na takim skrzyżowaniu muszę tak samo uważać i zakładać, że kierowca może wymusić pierwszeństwo. Tyle to zmienia sprawę, że w razie konfliktu rowerzysta wie, że ma pierwszeństwo. Ale dla bezpieczeństwa to już nie tak istotna zmiana, bo kierowcy przy skręcie w prawo niespecjalnie respektują takie przejazdy, niewiele to zmienia sprawę czy jest przejazd czy tylko pasy dla pieszych.Natomiast druga kwestia owych przejazdów - to finanse. Wstawienie takiego przejazdu często wiąże się z dużymi kosztami przebudowy sygnalizacji. Tutaj prosty przykład projektu z Ursynowa:https://bo.um.warszawa.pl/projekt/12829Koszt przebudowy sygnalizacji na skrzyżowaniu to aż 450tys, a dobudowanie kawałka ścieżki to ledwie 62tys
Sam zauważasz podstawowe wady. Budują Ci drogę za miliony, a musisz na niej dodatkowo uważać, żeby Cię na światłach nie zablil. A jak jedziesz jezdnią to problemu nie ma. Co więcej pewnie jeździsz szybko, zatem z pewnością przeszkadzają Ci malutkie dzieci bawiące się hulajnogami, czy na rowrkach trójkołowych. A takie zawijasy co wyczarowali choćby przy cmentarzu brudnowskim, pewnie też znasz. Już nie wspominam o paniach z pieskiem po jednej stronie ddra i psa po drugiej i sznurka smyczy w poprzek. Do tego jedziesz tą ddrką i masz czerwone, a auta zielone. No bo sygnalizacja za pół bańki to musi być odpowiednia i ma usprawniać komunikację rowerową. A co robią w takich sytuacjach rowerzyści? Czekają?
W większości przypadków dopuki droga dla rowerów nie powstanie to na jezdni jest dużo bezpieczniej, bo kierowcy mimo wszystko respektują rowerzystów, a przejazd przez skrzyżowania jest dużo bezpieczniejszy.
To nie jest prawda, na ulicach niemal zawsze jest niebezpieczniej.
Najczęstrza przyczyną wypadków w których poszkodowany jest rowerzysta, to nieustąpienie prierwszeństwa przejazdu. Widziałeś z pewnością wiele takich sytuacji, kiedy rowerzysta potłuczony. Sam też wiele takich miałeś gdzie pierwszęństwo musiałeś odpuścić, żeby się nie połamać. Gdzie dochodzi do takich zdażeń? Na styku DDR i jezdni.
Ma "nie być" ścieżki rowerowej (ew. ścieżka taka dobra pod rower szosowy)
No i byłem tam.Trochę Was nie posłuchałem i do Falenicy udałem się Mrówczą i Mozaikową (Od Lucerny). Wcale nie żałuję, zero ruchu, do tego nikomu się tam nie śpieszy, a asfalt gładki, może 3 progi zwalniające pod koniec (więcej po drodze, ale takie wyspowe, które się omija). Skrzyżowania z większymi ulicami rozwiązane rondkami, bardzo bezpieczne i szybko się przez nie przelatuje.