Pazerność górali z Podhala to jest już legendarna. Na ostatnim wyjeździe na kwaterze w Kościelisku nie było ręczników, bo jak się dowiedzieliśmy to się gospodyni nie kalkuluje przy cenie jaką oferuje. Za to można było u niej za dodatkowe 8zł ów ręcznik wypożyczyć . A w kuchni dostępnej dla wynajmujących kwatery stała pralka z napisem "tylko do użytku gospodyni". Takim najsmutniejszym symbolem owej pazerności są te biedne konie ciągnące turystów do Morskiego Oka, niejeden był przypadek, że zwierzęta pracując ponad siły padały z wycieńczenia.
Tyle tylko że ludzie mają wybór, a konie nie.
Też mi się nie podoba zamykanie szlaków. Ale komu z was podobałoby się, żeby tłumy ludzi przechodziły codziennie przez wasz ogródek/podwórko/pole/teren?
Mieszkam w Beskidzie Żywieckim, i u nas, podobnie jak na Podhalu, lasy sa tylko prywatne.W lesie są drogi, ścieżki, i są do użytku publicznego (rzadko się zdaża, żeby ktoś grodził las).Podobnie z polnymi drogami, leżą na terenie prywatnym, lecz takie drogi są również dojazdami do innych działek.Pobieranie za to opłat, raczej nie przejdzie, możliwe, że nawet prawo wymusza umożliwienie dojazdu do działek.
Takim najsmutniejszym symbolem owej pazerności są te biedne konie ciągnące turystów do Morskiego Oka, niejeden był przypadek, że zwierzęta pracując ponad siły padały z wycieńczenia.
Dyskusja jednak wywołana jest bardziej powszechnym przekonaniem o pazerności góralszczyzny, i ten przypadek akurat wpisał się w ta opinię.