Jeszcze zyje. Za mna podjazd z Lijiang do Shangri-la i tym samym jestem na 3200 mnpm.
Po drodze trzeba bylo wjechac na jakies 3800 mnpm. I powiem Wam, ze nie trzeba miec
wysokosciomierza, zeby wiedziec, ze jest sie blizej nieba. Nie przypominam sobie, kiedy
ostatni raz mialam taka zadyszke
Co kilkadziesiat metrow przerwa. Nie moglam
uwierzyc w slabosc, jaka mnie ogarnela. Po prostu katastrofa
Nie rozpisze sie
dzisiaj, bo w hostelu jest tylko jeden komp i juz czuje na plecach oddech czekajacych w
kolejce. Do Shangri-la dotarlam ok. 23:00 wczoraj i powiem Wam, ze jesli istnieje cos
takiego jak podrozoworowerowy orgazm
to wlasnie wczoraj mi sie to przytrafilo. Do
tej pory czuje dreszcze
Totalna ekstaza! Po dwoch dniach podjazdu w koncu droga caly
czas w dol do miasta moze ze 40 km, wokol przyroda i taka przestrzen, ze wzrok sie
gubi. Rozlegle doliny, pastwiska poprzecinane strumieniami. Zapach kwiatow, ktory
wdychasz kazdym porem skory. Zapach ogniska i swiezo rabanego drewna. I te smieszne
wlochate krowy z konskimi ogonami. Wokol same gory. Wszedzie. Miekkie, wieczorne
swiatlo. Praktycznie zero ruchu drogowego. Piekna gladka asfaltowa droga, ty i rower.
Mija kilka chwil i robi sie ciemno a na niebie pojawia sie milion gwiazd. Chcialoby
sie, zeby ta chwila trwala wiecznie i zeby tak trwac prujac przestrzen w
nieskonczonosc, uniesc sie i poleciec w przestworza
To byla faza, mowie Wam, jesli
poszukujecie transcendentalnych uniesien rowerowych to nie ma lepszego miejsca
Gory sa tu takie, ze mozna by chodzic po nich kilka miesiecy ani razu nie depczac po
swoich wlasnych sladach. Czasami jak widze rozlegla panorame po horyzont, to doznaje
dziwnego uczucia, jakbym byla na innej planecie. To niewiarygodne, co przyroda potrafi
zrobic, jakie ksztalty przybrac. A najciekawsze jest to, ze gory te maja po 5-6 tys.
mnpm i w tych malo goscinnych i trudno dostepnych terenach mieszkaja ludzie. Nadal
trudno mi czasami ogarnac ta roznorodnosc zycia jakie wiedziemy jako ludzie w tym
czasie i przestrzeni. Jadac do Sharngri-la zatrzymalam sie w pewnym momencie na
rozrozu, zeby skonsultowac lokalizacje z mapa i na bocznej drodze zgodnie z zasada po 3
min. pojawi sie czlowiek. Byla to kobieta wiecej w moim wieku. Ubrana w tradycyjny
stroj, na glowie to kuriozalne nakrycie przypominajace baldachim
. Szla wolnym
krokiem palac fajke. Zatrzymala sie przy mnie. Slowa powitania. Popatrzylam jej prosto
w oczy, ona w moje. To niesamowite spotkanie dwoch kultur, jakby przybysz z przeszlosci
lub przybysz z przyszlosci. Ona wyglada tak jak jej prababka 200 lat temu. Ja swojej
prababki nie przypominam. Przez ten moment, kiedy nasze oczy patrza na siebie widze to
cos, ta ufnosc, zyczliwosc, uczciwosc, dobroc, prostolinijnosc. Tacy sa tutaj ludzie.
Przez moment mysle, zeby zrobic jej zdjecie, ale rezygnuje. To by zniszczylo cala ta
chwile. To niesamowite doswiadczenie, zderzenie swiatow. Ta sama czasoprzestrzen, a tak
odmienna rzeczywistosc. Takie momenty zatrzymuja na chwile bieg swiata. Sa tak
namacalne, ze az trudne do przyswojenia.
Moglabym tu jeszcze dlugo pisac, ale to na nic. Trzeba doswiadczac na wlasnej skorze.
Ten swiat za jakis czas przestanie istniec. Wszystkie miejsca stana sie takie same i
przerazajaco podobne do siebie. Jesli wierzyc temu co pisza, to Shangri-la z malej
zapomniajen wioski, gdzie ludzie zyli w kurnych chatach i ganiali boso za prosiakami i
krowami po pastwisku, w ciagu kilku, naprawde niewewielu lat zamienila sie w tetniaca
zyciem metropolie, z rozswietlonymi ulicami, sklepami sprzedajacymi towar swiatowych
marek, hotelami za grube pieniadze za noc. To nieprawdopodobne, ale to sie dzieje
naprawde na naszych oczach. Trzeba koniecznie spieszyc sie zanim najpiekniejsze zakatki
naszego swiata zamienia sie w tematycznie parki rozrywki. Trzeba spieszyc sie wykradac
prawdziwy swiar, poki jeszcze jego okruchy mozna znalezc. Eh...
A przede mna Syczuan i przelecz 4500 mnpm.
Do uslyszenia!