Autor Wątek: kąpiel w podróży, spanie pod namiotem  (Przeczytany 15785 razy)

Offline Wilk

  • Wiadomości: 19866
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Ale... jak można się nie myć?
Rozumiem przywyknąć do smrodu, gdyż i tak piwo nos przeżera na wylot po paru dniach, ale nawet zimą od potu się wszystko klei po jednym dniu, wręcz ma się poczucie, że podczas zgięcia łokcia/kolana skóra już się zlepi brudem na amen i już tak zostanie...
Bzdury

Dokładnie, ze smrodu to jeszcze nikt nie umarł  ;)
Oczywiście, ze jak jest możliwość to warto się umyć, ale to dramatyzowanie, że kilkanaście godzin bez mycia to nie do wytrzymania to bajeczki. Odkąd to codziennie aż tak sie pocimy by się skóra lepiła? To ma miejsce przy pewnym typie pogody, jak się zrobi zimniej to przesycha i nic się nie lepi, można też założyć dobrej jakości oddychającą koszulkę z długim rękawem w którą ten pot wsiąknie zabierając ją z ciała i po problemie.

Oczywiście minusem jest zapach, ale jak jedziemy sami - to aż tak wiele to nie przeszkadza, bo tolerancja na własny smród jest dość wysoka, dopiero jak idziemy między ludzi to większy problem.

Nie ma się co oszukiwać - warunki namiotowe powiedzmy tygodniowych i dłuższych wypraw nie są dla francuskich piesków, co to zawsze muszą być czyści, codziennie mieć świeżą bieliznę i najlepiej jeszcze bidet lub to słynne wiaderko do przemycia po defekacji :P. A mycie w butelce wody to jednak nie jest to co prysznic, nie oszukujmy się ;). Ubranie rowerowe po dniu jazdy będzie przepocone i będzie śmierdzieć (wełna nieco mniej) i jak codziennie nie zakładamy nowego (pranie ręczne na wyprawach to też  jest tyle o ile, bo często się tego nie chce robić) i myjemy się w tej butelce - to jest to tylko namiastka prawdziwej higieny. A czasem bywa i tak:

Cytuj
Następną pauzę robię pod Lidlem w mieście Zafra. Spotkała mnie tak bardzo ciekawa przygoda. Na początku wszytko było ok. Zakupy, potem robienie kanapek na dalszą drogę, kolacja. Gdy już miałem prawie wszystko spakowane, mój żołądek znowu dał o sobie znać. Rozpaczliwym wzrokiem zacząłem szukać toalety w pobliżu. W końcu zauważyłem, że w Lidlu jest toaleta. Szybko wziąłem tylko portfel i telefon, zostawiając resztę ekwipunku pod drzwiami. Przedarłem się przez kolejkę ludzi przy kasie i poprosiłem kasjerkę o otwarcie drzwi. Ona widząc mój błagalny wyraz twarzy i pośpiech niezwłocznie to uczyniła. Szybko wbiegłem do środka. Niestety, było już trochę za późno. Zaczynałem czuć przyjemne ciepło, rozchodzące się po moich czterech literach. Mimo tego, nie poddałem się i zasiadłem na tronie. Faktycznie. Spóźniłem się jakieś 3 sekundy :( Dodatkowo, w toalecie nie  było papieru... Na szczęście miałem mały zapas w kieszeni. Okazał się "wystarczający". Później czekała mnie jeszcze przepierka moich czekoladowych spodenek. Ufff. Co za przygoda.

 :P :P

Offline Mężczyzna login

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 632
  • Miasto: Lublin
  • Na forum od: 13.01.2012
Każdy mierzy swoją miarą. Jednemu do mycia wystarczy woda inny bez perhydrolu i ługu nie zaczyna czynności. Ja swoją ciekawość zaspokoiłem. Jako że zaczyna się napinanie silnorękich do wątku już nie wracam. Dziękuję za konkrety.

Offline Kobieta marg

  • Wiadomości: 1624
  • Miasto: Tychy
  • Na forum od: 01.01.2012
    • BIKE'OWO
Jestem w stanie bez mycia na wyprawach trochę wytrzymać. Ile? To zależy od warunków - zimą zdecydowanie dłużej, podczas upałów, wiadomo, szybciej się czuje dyskomfort...

Potrafię umyć się (?), no, bardziej odświeżyć w niemal kubku wody (mała ściereczka do tego niezbędna). Czasem używam mokrych chusteczek (ale tego akurat nie lubię, więc to już ostateczność).

Przy dłuższych wyjazdach korzystam z każdej okazji, żeby się umyć/wyprać jakieś rzeczy. Nie przeszkadza mi temperatura (kiedyś w Pamirze myłam włosy w strumyku rozbijając wcześniej warstwę lodu) i okoliczności. Chyba mogłabym książkę napisać z historiami o myciu...

Każdy kraj/region ma swoją specyfikę jeśli chodzi o dostęp do wody i możliwości zadbania o higienę. Jeśli tylko się chce...
bikeowo, czyli moje podróżowanie


Offline Mężczyzna Miciek

  • SAC
  • Wiadomości: 1298
  • Miasto: Hawana, Kuba
  • Na forum od: 08.05.2009
    • Moje wyprawy
Do konkretów jeszcze dodam płyn micelarny, który świetnie się sprawdza do mycia twarzy i daje poczucie świeżości. Tłumacząc po męsku - to trochę taki rozpuszczalnik do makijażu, ale  zmywa z twarzy także brud wyprawowy.  :icon_biggrin:

Do prania @rafalb poleca Scrubbę.


Offline Mężczyzna MCsubi

  • Wiadomości: 2439
  • Miasto: Bezdomny menel rowerowy
  • Na forum od: 13.05.2018
no i obowiązkowa ablucja na cmentarzach, gdyż większość z nich dysponuje osiągnięciem cywilizacyjnym w stylu pompki ^^


To jest genialne, że wcześniej nie wpadłem na tak oczywiste źródło wody

Offline Mężczyzna furman

  • Wiadomości: 2257
  • Miasto: Kraków
  • Na forum od: 02.09.2010
    • http://www.szybkitowar.pl
Na antywyprawkach nie kojarzę żeby się ktoś mył :) No chyba, że akurat jakaś kwatera ( rzadko) to wtedy każdy chętnie.

Dla mnie to jest nie tylko kwestia własnego samopoczucia ale też troska o sprzęt. No sorki ale gdybym miał wejść po całodziennej jeździe do śpiwora bez jakiegoś "przetarcia" to za kilka dni by z tego śpiwora kulka łoju została :)  Gdy jest zimno to jeszcze pół biedy bo wskakuję w dresy, które izolują śpiwór od syfu, ale w gorące dni śpię tylko w bieliźnie więc ten...tego

Wożę nakrętkę z dziurką i robię sobie prysznic z butelki. Takie PET 1,5 styka mi akurat na mycie i zostaje jeszcze na zupkę chińską. Nie przepadam za zimnym prysznicem więc często podgrzewam część wody na palniku i mieszam ją co czyni prysznic znośnym.

Rzeki i jeziorka bardzo chętnie, mydła nie stosuję, kilka minut chlapania i mam wrażenie, że jestem czysty :)  Co do stanu wody to nie mam jakichś zahamowań, jeśli jest wzrokowo czysta to znaczy, że można się kąpać.
Rowery i kobiety to moje podniety
Podjazdy i dziewczyny to moje dyscypliny

Offline Mężczyzna Połciu

  • Wiadomości: 512
  • Miasto: Gdynia
  • Na forum od: 19.05.2017
    • Stronka wyjazdowa
Żeby nie syfić śpiwora, mam  do niego cienką wkładkę.
Wiadomo, że z "myciem" w terenie jest różnie, często też robię "dzień dziecka" a wkładka jest łatwa do wyprania po powrocie.

Offline Mężczyzna ślimac

  • kiedyś młodzi gniewni -- dziś starzy wkurwieni
  • Wiadomości: 341
  • Miasto: ***** ***
  • Na forum od: 25.09.2014
no i obowiązkowa ablucja na cmentarzach, gdyż większość z nich dysponuje osiągnięciem cywilizacyjnym w stylu pompki


To jest genialne, że wcześniej nie wpadłem na tak oczywiste źródło wody

To w wielu krajach szansa na doprowadzenie się do porządku.
Najlepiej w porze siesty - woda w rurociągach jest nagrzana, a na cmentarzu pusto.
Jeśli mycie na cmentarzu jest niemożliwe, lub nie chcemy tego robić - warto chociaż zaopatrzyć się na nich w ciepłą wodę, skorzystać z kibelka lub nawet z natrysku ( bo i takie udogodnienie odkryłem na kilku cmentarzach - na przykład we Włoszech ).

Offline miki150

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 6706
  • Miasto: Jeteborno
  • Na forum od: 05.07.2010
Mi się wiele razy zdarzało nie myć przez tydzień albo dwa na jakichś pustyniach czy wyprawach zimowych, ale w takim klimacie człowiek się prawie nie czuje brudny i nawet nie śmierdzi bardzo (zdarzało mi się pytać ludzi).

Co innego jak się wpakuje po upalnym dniu do namiotu, jeszcze rozgrzany od jazdy i zamknie przed komarami, całe ciało momentalnie zaczyna ociekać potem i to się jeszcze miesza z kurzem i kremem do opalania... Jak ktoś jest w stanie wejść tak do śpiwora i mu to nie przeszkadza to jest naprawdę twardzielem.

Offline Mężczyzna łatośłętka

  • Skup i ubój. Rozbiór.
  • Wiadomości: 8787
  • Miasto: nie, wioska
  • Na forum od: 21.03.2013
Jak Połciu - do śpijwora odp. wkładka.
tutaj jestem łatoś, odtąd łętka ... łatośłętka!

Offline Mężczyzna misiek

  • Wiadomości: 713
  • Miasto: Rzeszów
  • Na forum od: 04.11.2018
Osobiście pocę się sporo, szczególnie w upały. Zawsze staram się umyć przed spaniem stąd szukam miejscówek z dostępem do wody: strumyk, jakieś stawy, pole biwakowe, itp. Jak wiem, że może być problem to korzystam z ostatniego dostępnego źródła. Rzeka na trasie też często jest używana do ochłody i spłukania. Na dziko nie używam do mycia żadnej chemii, poza pastą do zębów. Płyn do mycia tylko pod prysznicem na campingach.   
Pozdrawiam,
Krzysiek


Offline Mężczyzna anu

  • Wiadomości: 1075
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 22.05.2009
W tych okolicznościach wypada wspomnieć higieniczny manifest Zygmunta Kałużyńskiego - dla przypomnienia: krytyki filmowy, prowadził z Raczkiem choćby cykl "Perły z lamusa" - i do wątku wprowadzić nieco treści filozoficzno-naukowych. Bo przy podejmowaniu decyzji praktycznych, zawsze wato mieć jakaś podbudowę teoretyczną. Dla mnie wzór do naśladowania. To nawet nie chodzi o jego podejście do higieny - choć tu też nie wypieram się fascynacji i mniej lub bardziej udanych prób naśladownictwa. Była to po prostu osoba wiarygodna. Parę razy spotkałem go na ulicy. I to nie było tak, że co innego mówi jako dziennikarz, a co innego robił w życiu. Trudno mi wystawiać recenzje nosowe, bo ocenę zakłócało świeże powietrze. Natomiast wzrokowo teoria zgadzała się z praktyką. Jegomość o cerze przyszarzałej, odziany w odzież impregnowaną połyskliwą warstwą prozy życia. Na tym tle tym bardziej błyszczał jego krystalicznie czysty optymizm życiowy.



"Pół wieku niechlujstwa"

Ponieważ zakończyłem okrągłą liczbę lat, koledzy z „Polityki”, którzy mnie przez znaczną część tego czasu tolerowali, życzyli sobie, bym zwrócił się do Sz. Czytelników, być może podobnie wyrozumiałych, z wypowiedzią osobistą.

Nie byłem ostatnio traktowany życzliwie. Rektor Akademii Teatralnej Jan Englert określił mnie jako debila, który „wymęcza felietony o objawach wieku starczego” („Teletop”, nr 11). Reżyser Krzysztof Zanussi widzi we mnie „upadłego byłego wyrobnika w służbie stalinowskiej”. Reżyser Agnieszka Holland w programie TV zażądała, by uniemożliwić mi zabieranie głosu, jako szkodnikowi niszczącemu kulturę narodową. Reżyser Andrzej Żuławski stwierdził, że gdy widzi moją małpią gębę w TV, to mu się chce rzygać. Wydawca książki o reżyserze Kieślowskim Stanisław Zawiśliński ocenił mnie jako „ingoranta, który staje się groźny” (POLITYKA 32). Również koledzy po fachu nie okazują mi sympatii, orzekli u mnie „głuchotę na kino” (organ Stowarzyszenia Filmowców, „Kino” nr 7/8, 98).

Są to wypowiedzi branżowe, ale również prywatnie nie miewam sukcesów. W plebiscycie „Przeglądu Tygodniowego” na najgorzej ubranego mężczyznę otrzymałem „wyróżnienie specjalne”, obok Bogusława Kaczyńskiego, on za przesadną staranność, ja za przesadne niechlujstwo. Ale zaraz! Może właśnie jako notoryczny brudas będę mógł zainteresować Czytelników, bo jest tu pewna sprawa!

Rzeczywiście mam opinię osobnika o higienie raczej ogólnikowej. Nieżyjący już Kazimierz Rudzki, który był moim kolegą szkolnym, powiedział mi, w owym tonie fałszywie ojcowskim, który zdobył mu sławę jako konferansjerowi i którego używał również na co dzień: „Zygmusiu, mówią o tobie, że jesteś brudny”. „Niesłusznie – odpowiadam mu na to – co prawda jestem zaniedbany w ubraniu, ale myję się i również się kąpię” (co jest prawdą). Na to Rudzki przyjrzał mi się powtórnie z wyrazem przygnębionej troski, który stanowił jego copyright, i stwierdził: „Może powinieneś zmieniać wodę”.

Jakkolwiek moim zdaniem Rudzki przesadzał, to jednak faktem jest, że dokonałem niejakich posunięć w dziedzinie higieny. Tak się złożyło, że zajmuję się sam gospodarką i żeby oszczędzić energii, której mi stale brakuje, przestałem sprzątać, tym więcej, że mam mieszkanie zawalone papierem zadrukowanym i do niektórych kątów mogę dotrzeć tylko poprzez wąskie przejścia między kolumnami książek. Z biegiem czasu sytuacja ta nabrała charakteru eksperymentu i zastanawiam się, czy nie podjąć tematu naukowo. Mianowicie to, co uważamy za pewnik, okazało się dyskusyjne. Zgodnie z powszechną opinią, powinienem zostać zawalony brudem cuchnącym, grzybami i robactwem oraz dostać wysypki, wrzodów i umrzeć na gruźlicę. Tymczasem przekonałem się ze zdumieniem, że po upływie lat wygląd mojej nory zmienił się niewiele.

Przede wszystkim zaskoczyło mnie, że podłoga wygląda stale tak samo: zapewne ruchy, jakie wykonuję przechodząc, sprawiają, że kurz przesuwa się i układa się pod ścianami w postaci zwojów, które od pewnego momentu przestają się powiększać i które, gdybym chciał, mógłbym usunąć jednym ruchem ręki. Jednak waham się, ponieważ przywiązałem się do nich: pod półką powstało usypisko o zaskakujących kształtach, na które patrzę z zainteresowaniem i którego by mi brakowało, gdybym je sprzątnął. Okazało się również, że materiały, na przykład zasłona na okno, pobierają cząstki kurzu tylko do pewnej granicy chłonności, po czym zamieniają się w tkaninę trwale mineralnie zanieczyszczoną, niby stary dywan. Nie zauważyłem też skutków na zdrowiu: czuję się tak samo źle jak zawsze.

Miłość do zarazków

Otóż trafiłem ja na rozprawę włoskiego lekarza Gaetano Rossiego, który z ramienia ONZ przeprowadził badania nad stanem zdrowia mieszkańców Laponii i następnie w Ameryce Południowej, z wynikiem sensacyjnym: doszedł do wniosku, że higiena jest szkodliwa! Dosłownie. Mianowicie usuwanie ze skóry jej wydzielin, obmywanie ciała, płukanie gardła praktykuje się tam rzadko i nawet istnieją przepisy rytualne zabraniające zanurzania się w wodzie bez potrzeby. Jednak mimo tych zwyczajów, stwierdził doktor Rossi, tubylcy są bez porównania odporniejsi na dolegliwości, również drobne, takie jak katar, zapalenia, egzemy, skaleczenia itd., niż mieszkańcy Mediolanu i Lombardii, których analizował uprzednio. Jego wniosek: na człowieku, i w nim także, żyją bakterie pożyteczne dla niego i także szkodliwe, z tym że owe złe organizm może zneutralizować i nawet wykorzystać. Po pewnym czasie wytwarza się równowaga między mikrobami, komórkami i ciałkami krwi.

Otóż czyszczenie zakłóca tę harmonię. „Wycierając się, usuwamy milion własnych bakterii, lecz wprowadzamy sto tysięcy obecnych, znajdujących się na ręczniku: są tam one, choćby był najczystszy”. Zaś obce, oczywiście, robią zamieszanie. Tu Rossi przytacza, do czego doszedł jego kolega z ONZ, dr Saul Lichtenstein: zanalizował on ręczniki wymienne, stale prane, które na polecenie władz niemieckich zainstalowano w ubikacjach urzędów wg przepisów higieny. Lichtenstein pobrał próbki z pięciuset ręczników o wczesnej godzinie 10.30 i przeraził się: były to potworne kolonie wirusów nagromadzonych w ilościach, jakich nie ma nawet w hodowlach laboratoryjnych. Ręcznik taki odżywia sobą coraz to nowe pokolenia bakterii, natomiast stary zaniedbany stabilizuje się, ruch mikrobów na nim ustaje i wreszcie zmienia się on w tkaninę muzealną!

Ciekawe, że mam znajomych, którzy doszli do tych samych wniosków bez badań. Mój kolega, zwiedzający ubikacje w Europie, skomentował te wizyty: „Bierzesz do ręki czystego... (tu wymienił osobiste urządzenie do oddawania moczu), po czym wycierasz się w zaświniony ręcznik”, a mały siostrzeniec mojego sąsiada oświadcza: „Częste mycie skraca życie, skóra się ściera i człowiek umiera”. Ale dr Rossi nie ma podobnej łatwości, jeśli idzie o konkluzję. „Nie mogę przecież wzywać moich cywilizowanych rodaków, by zmniejszyli higienę: podobny apel, w dodatku ze strony lekarza, będzie uważany za absurdalną prowokację”. Ten dylemat doktora uświadamia nam interesujący problem: higiena jest sprawą nie tyle medycyny, co tradycji kulturalnej.

Zaś te dwie domeny bynajmniej się nie pokrywają. Obyczajowość reaguje na wnioski nauki albo nie dosyć, albo przesadnie. Mój wuj opowiadał mi o szoku, jaki w latach, gdy był dzieckiem, spowodowało odkrycie bakterii chorobotwórczych. Każde jabłko, uwiązane na sznurku, zanurzano we wrzątku, zaś klamki po otwarciu drzwi wycierano szmatką zanurzoną w formalinie, i miska z nią stała przy wejściu. Potem to minęło, ale inne uprzedzenia zostały. Były też skutki antyhumanistyczne. Pasteur, odkrywca bakterii, uratował ludzkość od zarazy, ale rozdzielił człowieka od człowieka. A przecież „chrześcijanin nie powinien bać się brudu swojego bliźniego”, powiada św. Ignacy Loyola („Pisma wybrane”, t. 2, Kraków 1968). Może dlatego święci całowali trędowatych, zaś o zasadach pierwszych mnichów w tym względzie Bertrand Russel pisze: „Czystość traktowano jako wstrętną (with abhorrence). Wszy nazywano ťperłami BogaŤ i były uważane za dowód świętości. Święci chlubili się, że woda nigdy nie dotknęła ich stóp, z wyjątkiem, gdy przechodzili przez rzekę”. („History of Philosophy”, s. 396).

Możliwe, że postawa ta wzięła się z Ewangelii: uczniowie Jezusa nie obmywali się, tak jak żądał rytuał, co oburzało faryzeuszy, których jednak spotkała odprawa ze strony Jezusa (Mat. 15,2). Jest tu sens moralny. Osoby bowiem uważające się za czyste mają skłonność, by pogardzać innymi, czemu Jezus się przeciwstawił.

Brud jako sztuka

Po wszystkim, co tu wypisałem, wstydzę się wracać do mojej osoby, ale ponieważ deklaruję się szczerze z okazji rocznicy, ośmielam się jeszcze dodać, że brud uważam za estetyczny, ponieważ układa się w sposób naturalny, niewykluczone, że podobnie jak kryształy. Przepraszam, że przytoczę bezczelnie aż Leonarda da Vinci, ale powiedział on, że widok starego zniszczonego muru daje mu najwięcej wrażeń plastycznych. Architektura nowoczesna nie jest przewidziana do brudzenia, z tymi swoimi szkłami, plastykami, geometryczną konstrukcją: patyna nie dla niej. Nie przewiduje ona możliwości zużycia, nie uwzględnia pyłu, osadu, brudu – czyli życia, co wpływa na nas: powiększa to naszą obcość, sztuczność, alienację.

Idzie tu wręcz o postawę wobec życia. W jakimś westernie właścicielka rancza poleca wykąpać starego kowboja, ale on ją błaga: „Proszę mnie zostawić – mój koń mnie nie pozna, on stary, ślepy, będzie myślał, że jestem obcy”. Tu dochodzimy do palącego tematu. Kowboj padł ofiarą jednego z podstawowych damskich instynktów: porządkowania.

Otóż nasze czasy doprowadziły do istnego rozpasania ową emocję, która, jak twierdzą biolodzy, jest genetycznie zapisana w hormonach żeńskich, jako jedna z pochodnych powołania macierzyńskiego. Tutaj nowoczesna chemia w połączeniu z TV oraz z prasą wielonakładową na lśniącym papierze kreowały istny szał obsesyjny. Nie sposób bowiem otworzyć monitora, by nie trafić na reklamę środka piorącego, czyszczącego, zmywającego, który zapewnia, że dzięki niemu wszystko dookoła będzie lśniące, wyślizgane i białe, że aż oczy bolą.

Simone de Beauvoir w studium o losie kobiety „Druga płeć” dokonuje analizy owego żeńskiego stanu ducha. „Jest to starcie z materią, które daje intymność z przedmiotami gospodarstwa i wzbogaca wewnętrznie... stwarza swoisty manicheizm, podział na zło i dobro: zło należy zniszczyć, atakując kurz, błoto, plamy; walczy się wtedy z grzechem, potępia się Szatana... co prowadzi też do wysiłku fizycznego, ocierającego się o seksualność: gimnastyka, której wymaga bój o czystość, stanowi burdel dostępny dla kobiety...”

Ale tu de Beauvoir robi ciekawe zastrzeżenie: „Jest zastanawiające, że kult zmywania dochodzi do krańcowości w Holandii, gdzie charaktery są zimne, oraz w krajach purytańskich, przeciwstawiających ideał porządku radościom cielesnym... na Południu nie dba się w tym stopniu o higienę, toleruje się wesołe niedomycie, a to dlatego, bo lubi tam się wszystko co cielesne: ludzki zapach, ludzki brudek i nawet związane z tym ryzyko”.

Popieram gorąco. Panie powinny się kochać, nie zamiatać, zaś człowiek powinien myśleć, nie sprzątać, i nie odczuwam wstydu, że mydło w moim być może zbyt długim życiu odegrało rolę tylko umiarkowaną.

Zygmunt Kałużyński

"Polityka", 12 grudnia 1998 r.


Offline Kobieta marg

  • Wiadomości: 1624
  • Miasto: Tychy
  • Na forum od: 01.01.2012
    • BIKE'OWO

Co innego jak się wpakuje po upalnym dniu do namiotu, jeszcze rozgrzany od jazdy i zamknie przed komarami, całe ciało momentalnie zaczyna ociekać potem i to się jeszcze miesza z kurzem i kremem do opalania... Jak ktoś jest w stanie wejść tak do śpiwora i mu to nie przeszkadza to jest naprawdę twardzielem.

Czasem i tak się zdarzy. W takich sytuacjach śpię w samej cieniutkiej jedwabnej wkładce, którą, podobnie jak Połciu i łatoś, zawsze zabieram
bikeowo, czyli moje podróżowanie


Online Mężczyzna Romal

  • Wiadomości: 844
  • Miasto: Szczecin
  • Na forum od: 05.06.2006
Podajcie link do takiej wkładki ...
https://8a.pl/wkladki-do-spiwora
Do wyboru, do koloru

Offline Mężczyzna ślimac

  • kiedyś młodzi gniewni -- dziś starzy wkurwieni
  • Wiadomości: 341
  • Miasto: ***** ***
  • Na forum od: 25.09.2014

Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum