Zbędny to jest tylko jak po terenie jeździmy mało. W każdym innym przypadku stanowi wartość dodaną do jazdy terenowej - zwiększa frajdę, pozwala na większą prędkość, czy pokonanie dróg i przeszkód, które bez niego są ciężkie do zrobienia, oszczędza ręce i nadgarstki. Jadąc trasę PGR (gdzie nie ma specjalnych trudności technicznych jest to trasa na gravel) ja na zjeździe po prosu puszczałem hamulce, a ludzie na gravelach zjeżdżać musieli asekuracyjnie i do tego ich dłonie mocno obrywały
Oczywiście amortyzator jest droższy niż widelec sztywny i wymaga serwisu, ale to oczywistość, rowery MTB są z zasady droższe od rowerów sztywnych; coś za coś. Natomiast dorabianie jakiś teorii o wyrabianiu techniki przez jazdę na sztywnym widelcu dla mnie jest nieporozumieniem, wystarczy większa prędkość i większa trudność trasy by zobaczyć ile to wnosi.
Komfort można też poprawić szerszymi oponami i gripami Oury.
Jak dla mnie sztywny widelec do turystyki jest plusem, bo jest jednej potencjalnie problematyczny element mniej. Podczas wyprawy trudno dobrze zadbać o amortyzator, więc trochę do szkoda. Póki mocno nie telepie, to jednak sztywny rower prowadzi się przyjemniej, zwłaszcza na gładkich gruntowych ścieżkach sztywny widelec daje fajne czucie. Do jazdy z sakwami amortyzator zdaje się być zupełnie zbędny.
Ale w rowerze MTB masz i szersze opony i amortyzator. A gripami to można jedynie minimalnie zmniejszyć dolegliwości, a nie uzyskać to co daje amortyzator.
To zależy tylko i wyłącznie od tego gdzie jeździmy na te wyprawy. Na każdej wyprawie po terenie amortyzator wiele wniesie, bo jazdę terenową usprawnia. Oczywiście na asfalcie to niepotrzebny balast i jak takie drogi przeważają to nie ma sensu taka inwestycja. Ale w terenie - jak najbardziej swoje wnosi.
Mam porównanie jak np. jechałem na sztywnym rowerze przez Islandię, przejechać się dało. Ale taka jazda to była kiepska frajda z rowerowania, w ogóle nieporównywalna z frajdą na jeździe z rowerem górskim, na którym takie drogi stają się frajdą, a nie męką przez którą trzeba się przebijać.
A teksty o tym że szkoda dobrego amortyzatora na wyprawy zupełnie do mnie nie przemawiają. Na wyprawy biorę najlepszy sprzęt jaki mam i nie oszczędzam go; bo po to go kupowałem by używać na najważniejszych wyjazdach. Jak się zużyje - taka kolej rzeczy.
Zgadza się - też ze współczuciem i politowaniem (ale też z szacunkiem) ostatnio patrzę na coraz większą rzeszę gravelowców na kamienistych szlakach Karkonoszy i Izerskich
Wątpliwe teorie. Sztywny widelec w terenie to zmusza do bardziej asekuranckiej i wolniejszej jazdy, a stopień umiejętności terenowych wcale nie zależy od posiadania widelca sztywnego czy amortyzatora, jest stały i zawsze w przypadku posiadania amora pozwala na więcej...
Jak weźmiesz dwie osoby - jedną jeżdżącą tylko na sztywniaku, a drugą tylko na amorze i zamienisz im rowery, to zobaczysz różnicę i zrozumiesz co to jest stopień umiejętności.
Ja wtedy patrzę z politowaniem na posiadaczy motorynek i innych wynalazków na akumulator, którzy pod górę pchają dwukrotnie większy ciężar, a z górki rozjeżdząją pieszych na szlakach...