Parę dni temu wróciłem z krótkiego, bo tygodniowego objazdu wyspy São Miguel na Azorach. Wyjazd ten był dość spontaniczny. Nie miałem żadnych większych planów ani nadziei na jakikolwiek rowerowy wyjazd w tym roku. Stało się jednak inaczej, bo dwa tygodnie przed wyjazdem mogłem wykombinować tydzień wolnego i stało się.
Dlaczego akurat Azory? Wyjazdu w to miejsce z rowerem nigdy nie miałem w planach. Planując miejsce ewentualnego wyjazdu dość przypadkowo natknąłem się na relację z podróży po Azorach. Gdy zacząłem zgłębiać temat decyzja mogła być tylko jedna - lecę tam! Do wyjazdu namówiłem jeszcze mojego kolegę i tak 11 września wylądowaliśmy w Ponta Delgada.
Czy żałuję wyjazdu? Wręcz przeciwnie. Szkoda tylko, że byliśmy tam tylko tydzień. Przy dłuższym o kilka dni pobycie na pewno polecielibyśmy samolotem na wyspę Flores (koszt w obie strony to 800 zł razem z rowerami) i popłynęlibyśmy stamtąd na Corvo. Przy pobycie dwutygodniowym zahaczylibyśmy pewnie o wyspy centralne archipelagu (Faial, Pico, São Jorge), między którymi regularnie kursują promy pasażerskie. Z Ponta Delgada obecnie odpływa tylko prom na wyspę Santa Maria.
Planując wyjazd na Azory warto mieć na uwadze zmienność tamtejszej pogody. My mieliśmy szczęście. Czytałem relacje, gdy przez dwa tygodnie wyspy były spowite niskimi chmurami i niewiele dało się zobaczyć. Najlepszy okres na wyjazd w tamte strony to od czerwca do połowy września, gdy opadów jest najmniej.
São Miguel nie jest łatwe dla początkujących rowerzystów. Nie ma tam jazdy po płaskim. Podjazdy czasami są bardzo strome, chociaż raczej krótkie. Nasze dzienne przebiegi to 50-60 km. Niby niewiele, ale nam to wystarczyło. Ja pod koniec lipca miałem zabieg krioablacji i był to mój pierwszy kontakt z rowerem od dłuższego czasu.
Jeżeli chodzi o sprawy covidowe, to problem mieliśmy tylko na lotnisku w Modlinie. Zmuszono nas przed wylotem do Londynu o wykonanie za 140 zł testu antygenowego w jakiejś obskurnej budzie przed budynkiem lotniska, w warunkach urągającym jakiejkolwiek logice i standardom. Na stronach lotniska, ani na stronie Ryanair nie było żadnej mowy o konieczności przeprowadzenia takiego testu. Tej sprawy tak nie zostawimy. Na przesiadce w Londynie nie żądano od nas okazania żadnych testów ani też paszportów covidowych. Na lotnisku w Ponta Delgada (podczas przylotu) i na lotnisku w Lizbonie w czasie przesiadki w drodze powrotnej musieliśmy okazać dowód zaszczepienia.
Większość innych informacji z naszego wyjazdu starałem się zamieścić w opisach do zdjęć:
https://photos.app.goo.gl/c8Q9WTzS5AqZHr2D9