W ten mroźny, kaszubski dzień postanowiłam wrócić do moich wycieczek lipcowych i podzielić się wrażeniami tutaj właśnie
Wyjechałam prosto z domu (bez podróży pocigami etc), w kierunku Tlenia. Od rana żar z nieba.
Do godziny 12:00 jechało się dobrze.
Potem upał doskwierał coraz bardziej. W Tleniu, akurat kiedy jadłam obiad, lało. Jak skończyłam to i padać przestało.
Trasa ta sama co sprzed dziesięciu lat... Co się zmieniło? Jest więcej asfaltów. A drogi te nadal mało uczęszczane. Nocleg w Grzybku, nad pięknym, dłuuugaśnym jeziorem Żur.
I tę noc zapamiętam chyba na długo. Z pozoru spokojne miejsce, okazało się imprezownią obsługi: wrzaski i nieudolne przyśpiewki do 3-4 rano w .. recepcji ‼️ No tego jeszcze nie grali. Nie wyspałam się nic a nic.
Dojazd na Pojezierze Brodnickie trochę w deszczu, ale potem nawet kurtka zdążyła wyschnąć. Jechało się dość lekko, mimo interwałów. Nocleg w Grzmięcej nad j. Strażym również obfitował w nocne atrakcje.
Ja to się chyba nigdy nie wyśpię 😂
Nie było żadnej imprezy, poszłam spać wcześniej. Ale ok.2:30 obudził mnie jakiś armagedon ‼️Napieprzało piorunami, widno było non stop. Około 4:00 zasnęłam. Rano okazało się, że spadło drzewo obok namiotu sąsiadów, tuż nad brzegiem jeziora - ja tego huku nie słyszałam w nocy.. może i lepiej.
Swój namiot, ustawiłam z dala od drzew, ale na zboczu, zastanawiałam się kiedy razem z tym namiotem odpłynę 😂🤭😅
Trasa do Ostródy/Iławy/Ostródy od pierwszych kilometrów nie należała do łatwych. Jakieś kuźwa góry, błoto, kamienie i .. deszcz.
Dlatego zmieniłam trasę na Iławę, ale potem pogoda zrobiła się o wiele łaskawsza i zmieniłam kierunek na Ostródę jednak.
Normalnie jak pijany zając 😂
Nie jechało mi się lekko. Ze względu na prognozy ominęłam Kurzętnik, a z atrakcji Ziemi Lubawskiej nic praktycznie nie zobaczyłam.
Czyli trzeba tu wrócić.
Oczywiście nocka w Ostródzie podczas festiwalu nie mogła być spokojna. Około 3 w nocy, na camping powracali ludzie z koncertu, było .. głośno.
Rano nie pozostawałam dłużna i pakowałam się dość głośno, namiot wymagał szczególnego czyszczenia, szeleścił, łomotał i takie tam - tak, wiem, że to nic nie dało i wszyscy spali jak zabici
Początek Rowerowego Szlaku Kanału Elbląskiego miałam tuż za bramą campingu.
Dojechałam do Pochylni Buczyniec. Potem odbiłam na Pasłęk (tam też zakończyłam moją kilkudniową wycieczkę).
Trasa ewidentnie wymaga inwestycji i dopracowania. Na blisko 50 km nie było ani jednego miejsca odpoczynku, wiaty, ławki, nic, zero.
Szlak poprowadzony nawet nieźle. Nie ma piachów (no może odrobinę), na wyjeździe z Ostródy kocie łby, ale krótko.
Płasko nie jest 🙂 Jedzie się w pięknych okoliczności przyrody. Jest odcinek przy S7, ale niewielki.
Z pewnością tam wrócę, aby szlak przejechać w całości.
To by było na tyle.
P.S. Tak, wiem, że najlepiej spać na dziko i się wysypiać - ale jeszcze jednak nie dorosłam do tego
Link do zdjęć:
https://photos.app.goo.gl/9DmFg7Ra37nJos3y5