Tegoroczny urlop miał być rowerowy. Najpierw pomysł na Roztocze, później plan trasy ulegał wydłużeniu, aż dotarł do Gdańska. Tak, to powinna być ciekawa wycieczka
Wreszcie nadchodzi ten dzień - 3 sierpnia. Z pociągu wysiadam na dworcu w Nizinach niedaleko Przemyśla. Stąd jest dobry przejazd przez San kładką na GV, dlatego taki wybór. Dzień pogodny, słonko grzeje, a w głowie myśli: na co się porywam, jak to będzie
Wszak to ma być moja najdłuższa rowerowa przygoda. Nie ma odwrotu, STARTUJĘ !
Tak ładnych dni niestety nie będzie dużo. W drodze bywa różnie, czasem ciepło, czasem pada, bywa zimno, kilka dni jadę pod wiatr. Jest dzień, w którym pogoda wygrywa. Nie poddaję się jednak, a z każdym przejechanym kilometrem bardziej mnie to wciągnie.
Odpoczywam, blisko granica z UA. Pierwsza kontrola - BOSG. Rozmawiamy, panowie pytają dokąd jadę. Co ? Do Gdańska ? Tędy, taką drogą ? Panie ale to straszny kawał drogi ! Tak, wiem, a drogi takie specjalnie wybrane
Życzą powodzenia. Podobnie reagują inne spotkane osoby.
Kontrole będą jeszcze dwie, na Podlasiu.
Mogę postawić namiot na posesji, dostaję racuchy: "bo pan pewnie głodny", gdzie indziej pomidory, jajka albo proponują kawę, herbatę. Gdzieś rozmawiamy do późna przy browarku albo mocniejszym trunku przy ognisku. Dużo fajnych ludzi spotykam po drodze. I dużo niezwykłych miejsc odwiedzam.
Kawałek jadę w towarzystwie ekipy 4 "roweromaniaków". Jak się okazało jednego z nich, Zbyszka poznałem tu, na forum. Pozdrawiam serdecznie wszystkich !
W Wisztyńcu na trójstyku już wiem: dotarłem tutaj, resztka to pestka. I nawet wiatr wiejący w twarz przez trzy dni nie dał rady mnie zatrzymać
W końcu w sobotę, 21 sierpnia docieram nad morze. Niedziela, 22 sierpnia - od rana ciepło, cieszy mnie to, bo oznacza dzień odpoczynku na plaży. Taki był zamiar. Jechać tyle kilometrów i nie wskoczyć do morza ?
Z Krynicy Morskiej wyruszam kolejnego dnia rano, docieram do Mikoszewa i po raz ostatni przeprawiam się promem. Tablica GDAŃSK.
Jest radość: zrobiłem to, udało się !
A chwilę później: szkoda, to już koniec fantastycznej przygody
W Stogach zatrzymuję się na nocleg. W ostatnim dniu kręcę się jeszcze po Gdańsku i jadę na dworzec, skąd Pendolino zabiera mnie to domu.
Podsumowanie.Przejechałem łącznie ponad 1600 km przez 6 województw, mijając dalej lub bliżej 4 granice. Po drodze były 4 parki narodowe, 4 przeprawy przez rzeki promem/kładką i 1 "z buta" oraz 6 kapci (głównie przez lipne dętki wymienione przed wyjazdem). Zaliczyłem kilka porządnych ulew i solidną burzę. Wszystkie noce pod namiotem: na dziko, na posesjach, na polach namiotowych. Bardzo polubiłem swój mobilny domek. Odwiedziłem miejsca, które chciałem zobaczyć i kilka poza planem.
Pomimo małego doświadczenia wyjazdowego spakowałem się dość trafnie, jedynie trochę zaskoczeniem była pogoda. Coś pewnie do bagażu można dodać, coś wywalić ale ogólnie OK.
Zdecydowanie warto było !
To chyba tyle, czas na zdjęcia. Trochę ich jest.
https://photos.app.goo.gl/LSGDDX9hahE3PRT69 A dla chętnych ślady.