Dodatkowo wydaje mi się, że bańka, o której ktoś tu wspominał również robi swoje w kwestii swego rodzaju kultu samowystarczalności, który panuje wśród jakiejś grupy osób. Biorąc pod uwagę, że liczba osób w Polsce, które są w stanie, a jednocześnie są zainteresowane przejechaniem maratonu szosowego na dystansie 1000+ km oscyluje pewnie wokół 1-2 tysięcy, wiele z tych osób (np. ja) chce po prostu jechać, a niespecjalnie interesuje je koczowanie na Orlenach po nocy, odbijanie się od sklepiku,gdzie nie można zapłacić kartą itp.
Ale jaka organizacja w przypadku MPP? Organizacja na tej imprezie ogranicza się do pożegnania Cię na starcie i przywitania na mecie. Przez 1000 km trasy dzieją się rzeczy, za które Organizator nie odpowiada. Z punktu widzenia organizacyjnego BBT jest o wiele większym wyzwaniem, stąd o wiele łatwiej o wszelkiego rodzaju wpadki i niedociągnięcia. U Tomka i Jego Ekipy nie ma okazji na jakąś wtopę.
Tu chodzi o wolność wyboru i preferencje. Jeżdżę i tu i tu, ale gdyby na MPP wystartowało 600 osób, to półki na stacjach benzynowych wyglądałyby jak po przejściu szarańczy. Dlatego BBT zabezpiecza prowiant.Tak, że "fajność" to też kwestia subiektywna
Coście ludzie z tą głową? Przecież to się jedzie dupą i żołądkiem.
podejście do mijanego domu i poproszenie o wodę, to jest nie fair, bo ktoś wygląda fajnie i tę wodę dostanie, a ktoś wygląda mniej korzystnie i nie dostanie tej wody. Ręce opadają.
podejście do mijanego domu i poproszenie o wodę, to jest nie fair, bo ktoś wygląda fajnie i tę wodę dostanie, a ktoś wygląda mniej korzystnie i nie dostanie tej wody.
Nie jestem fanem gloryfikowanej (szczególnie przez wilka ) samowystarczalności. Doprowadzono ją do poziomu absurdalnego. Zabranianie pomocy udzielanej innemu zawodnikowi, to jest po prostu bandytyzm i dewastacja jakiejś więzi wśród sportowców. W poważnym kolarstwie za taką pomoc przyznaje się nagrody fair play. Zrobiono aferę, bo jeden zawodnik kupił drugiemu jedzenie, czy tam pożyczył pieniądze. Paranoja.
Widziałem wywiad na YT chyba z Pawłem Pieczką (nie mam pewności, czy to był on), który mówił, że podejście do mijanego domu i poproszenie o wodę, to jest nie fair, bo ktoś wygląda fajnie i tę wodę dostanie, a ktoś wygląda mniej korzystnie i nie dostanie tej wody. Ręce opadają.
Szykuje się nam bardzo fajna, wyścigowa pogoda
Wiele osób woli jak jest trudniej, chcą się sprawdzić w systemie "samotny kowboj walczący z przeciwnościami" i taki system w niczym nie jest gorszy od jazdy Open jaką Ty preferujesz, jest po prostu inny.
znaleźć w sobie motywację na solową trasę 1000km w 70h jest niesłychanie trudno. I dlatego prawie nikt tak nie jeździ, to jest najważniejsze co daje zorganizowany wyścig, czyli +100% do motywacji.
Dyskusja o samowystarczalności skupia się przede wszystkim na rzeczach materialnych - części, serwis, nocleg, jedzenie/woda, pieniądze itd. Ale, czy będąc purystą, nie powinna dotyczyć też części psychologicznej?
Wyżej już padło, że jak nie ma publiki to nie ma motywacji żeby wyjść na rower.