No i ja ukończyłem TdS 530 w kategorii SOLO.
Czas zapewne "średni", bo i żadnego treningu w tym roku nie było (trzeba się jakoś wytłumaczyć
). Długo też siedziałem na punktach, bo jedzenie wyśmienite i dużo go było! Po za tym ciężko się było zebrać wieczorem, jak na zewnątrz było 4 do max 6 st.C! Potraktowałem ten maraton jako szybką wycieczkę krajobrazową i było super! Trasa malownicza, dobre asfalty z minimalnym ruchem samochodów. W sobotę trochę dał się we znaki wiatr, ale i tak tempo miałem lepsze niż się spodziewałem. Wieczorem trochę przelotnych opadów, które udało się wymanewrować - nie zmokłem.
Do Duszników dotarłem jako sopel lodu, bo nie chciało mi się wcześnie ubierać, a właśnie wtedy mocno spadła temperatura... tak do 6 st. Dancing zaliczony, rozgrzany, można jechać dalej. Tutaj specjalne podziękowania dla Pawła za pizzę z pysznym sosem czosnkowym, którego, o dziwo, nikt po za mną nie chciał... Miałem jeszcze kupić baterie to lampki na stacji benzynowej. Niestety trafiłem na przerwę techniczną. Ale do trzech razy sztuka - trzecia była otwarta.
Drugiego dnia wszystko szło już normalnie, jedynie przestrzeliłem ostatni punkt, a wracać mi się nie chciało. To samo zrobiło mnóstwo zawodników. Nie wiem czy za słabo oznakowany był, czy może zmęczenie zrobiło swoje. A może po prostu świadomość, że do mety już tylko nieco ponad 80 km.
Wielkie podziękowania dla Pawła Pieczki oraz całej ekipy za wspaniałą organizację i opiekę nad zawodnikami. Za wpisanie mnie na listę na ostatnią chwilę. No i za piękną trasę, na której się nie nudziłem, a przy okazji powspominałem MRDP.
Jak nic nie przeszkodzi, to do zobaczenia na starcie za rok i może też pojadę edycje nocną.