Krótki wypad na południe Polski.
Planowany kilka miesięcy temu, aby każdy z nas mógł ogarnąć urlopy. /każdy z nas czyli moja ekipa rowerowa nie forumowa/
Nie ja byłam kierownikiem tej wycieczki, choć wtrącałam się ile tylko mogłam.
Sześciu rowerowych zapaleńców zapakowało się do pociągu w Gdyni. Sześć wieszaków na rower i ani jednego więcej. Trochę słabo.
Ale nic to. My jechaliśmy.
W Częstochowie nocleg pod dachem, blisko dworca gdzie można podziwiać piękne murale... ale podziwiając murale, między nogami mogą Wam się plątać szczury, których było tam, od cholery.
Ale, ale.. jak już będziecie w tej Częstochowie i lubicie pizzę, taką prawdziwą, to polecam Miedziany Piec - Pizza napoletana.
Tam nie było szczurów
A jedzenie - "prima sort"
Następnego dnia wyruszyliśmy na Szlak Orlich Gniazd.
Trasa bardzo ciekawa. Podobało mi się, choć doskwierał brak jezior i rzek. Zwłaszcza przy tak wysokich temperaturach.
Chciałam nadmienić tutaj nieco o mieszkańcach miejscowości Żarki (nie wszystkich, tylko tych co spotkaliśmy) - to są jakieś odszczepieńce debili (?), tak wrednych ludzi i to w takiej ilości, tak pałających nienawiścią nie spotkałam w żadnym innym miejscu na ziemi. No po prostu jakiś kosmos... Żeby na kilkuset metrowym odcinku usłyszeć takie teksty, to szok (np "wypier.alać", "pedały", znów te "yebane rowerzysty"). Miejscowość o zerowej infrastrukturze rowerowej, a mieszkańcy chyba szkoleni do notorycznego nękania rowerzystów. ehh
Aby dotrzeć do miejsca noclegowego musieliśmy nieco się natrudzić wpychając rowery. Pierwsza wersja była taka, że śpimy na Górze Zborów.
Jeden namiot, to może by się udało, ale nie trzy i sześć osób. Dlatego padło na Skały Rzędkowickie. Miejsce urocze, cudne.
Niby na dziko, ale za pozwoleniem nadleśnictwa.
Noc spokojna - bo miałam zatyczki w uszach, a rano się dowiedziałam, że mieliśmy towarzystwo przy samych skałkach - jakieś ludziki siedziały przy ognisku i nieźle się bawiły.
Poranek wspaniały. Za to pierwsze kilometry dość trudne. Myślałam, że jak dojedziemy do szosy będzie spoko...
Oj jakże "ja żem" się pomyliła ojo joj.. aż zatęskniłam za zielonym szlakiem pieszym ze Skałek Rzędkowickich jak zobaczyłam, doświadczyłam i poczułam co oferuje czerwony szlak do Ogrodzieńca. A trasa była piękna, widoki przednie, całość - rewelacja.
Niemniej ta temperatura to normalnie zabijała ducha walki na podjazdach. Pięknie było.
Ale męcząco w chu. usteczkę mocno.
Od godzin popołudniowych jechaliśmy na spotkanie z mega burzą, ulewami. Jednak nawet nie zdążyliśmy zmoknąć. Tak nas omijało.
Tym razem nocleg dość luksusowy, zatrzymaliśmy się na dwa dni w Czeladzi, w hotelu.
Trzeciego dnia, ekipa udała się na Termy Rzymskie, a ja udałam się do Bytomia, odwiedzić mojego przyjaciela Jacka. Po latach trzech (?) udało nam się w końcu spotkać. Rewelacyjnie spędzony czas.
Nie ma co pisać. Takie spotkania po latach są niesamowite - i jak zwykle czasu zawsze za mało na nadrobienie zaległości.
Po tym leniwym czasie wyruszyliśmy dalej.
Na start przyjechała do nas moja koleżanka Monika z Dąbrowy Górniczej i poprowadziła nas świetnymi drogami, pokazała miejsca do których na pewno byśmy nie trafili. I ugościła w swoim domu podczas przerwy na kawę, drugie śniadanie, piwko, co kto chciał.
W sumie było to dość męczący dla mnie dzień, bardzo słabo mi się jechało - ale i tak było fantastycznie. Pogoria po raz drugi, Pustynia Błędowska i meta w Rabsztynie, z dojazdem dość trudnym
Ostatni dzień wyprawki rowerowej. To był jeden z tych ładniejszych odcinków trasy. Ojcowski Park Narodowy, dolina Prądnika - no petarda !
Brama Krakowska, Maczuga Herkulesa, a wszystko to w okolicznościach pięknej przyrody, bez ruchu samochodowego.
Mimo, że na początku były mega podjazdy, takie na które ledwo można było wejść - widoki na samej górze były zajebiste.
Tego dnia jechało mi się wyśmienicie, normalnie ogień 🔥
Na przedmieścia Krakowa przyjechał powitać nas kolega Ramzes, z którym trafiliśmy na rynek krakowski, gdzie uzupełnialiśmy płyny 😁
Jura jest piękna, ładna, ciekawa, ale wcale nie łatwa. Są miejsca gdzie wszyscy wprowadzaliśmy rowery.
Niemniej i tak mi się podobało. Na szlak Orlich Gniazd pewnie kiedyś wrócę, trochę omijaliśmy go i nie jechaliśmy tym, który jest na mapach.
Czas na zwiedzanie jeszcze nadejdzie, na takie totalnie na luzie. Póki co - nie weszłam na każdy zamek, ruiny -więc będę wracać.
Poza tym widzę, że pokonanie odcinka Częstochowa - Kraków, ma mnóstwo wariantów
Ekipa zgrana, wyjazd the best !
A na Podlasie i tak pojadę. Rok bez Podlasia - rokiem straconym
Link do zdjęć:
https://photos.app.goo.gl/3DWUfAPkK2u8Nibk9