Cześć, Nazywam się Sebastian Karaś. Ze sportem zawodniczo jestem związany już 24 lata (pływanie, pływanie długodystansowe, triathlon). Zawsze byłem dumny ze swojego nazwiska, ale w ostatnich latach doszło też do tego, że momentami było mi wstyd… Poniższy tekst ma na celu podkreślenie tego, że Karasiów jest dwóch i pomimo tego, że Robert jest i zawsze będzie moim bratem, to mamy trochę inne podejście do wielu kwestii.Stwierdziłem, że dzisiaj nadszedł dzień, w którym wypowiem się na temat relacji z moim bratem Robertem. Kilka lat milczałem, ponieważ nie chciałem wdawać się z nikim w żadne dyskusje na ten temat i poświęcać na to energii. Sprawy zaszły na tyle daleko, że czuję potrzebę napisania kilku zdań jak to wygląda z mojej perspektywy i chciałbym poruszyć w tym tekście kilka wątków. Nie są to dla mnie łatwe rozmowy, ponieważ jesteśmy braćmi, a jak kolejna osoba zapyta mnie o doping czy rekord to zawsze będę mógł odesłać ją do tego posta. Z drugiej strony chciałbym, żeby Robert też to przeczytał, ponieważ zostałem zablokowany jakieś 2 lata temu 🙃Może zacznę od tego, że patrząc tylko na stronę sportową i pozostawiając inne rzeczy z boku to uważam, że Robert jest bardzo utalentowanym sportowcem i posiada ponadprzeciętny organizm. Gdyby kiedyś trafił na dobrego trenera triathlonu i osobę, która mogłaby go okiełznać mentalnie, to mógłby odnieść duży sukces w triathlonie również na krótszych dystansach. Złamanie 8h na pełnym dystansie i kwalifikacja na Hawaje w kategorii PRO uważam, że to było naprawdę w zasięgu. Oczywiście to się nie wydarzyło, a więc można tak sobie pisać, ale taka jest moja opinia. Wybrał inną drogę, nie chodzi mi teraz czy gorszą czy lepszą, ale chciałbym podkreślić, że sportowo według mnie to nie są osiągnięcia z półki medalu Mistrzostw Świata w Triathlonie na dystansach od pełnego dystansu i krócej, czy medal Igrzysk Olimpijskich w triathlonie. Tam startuje zupełnie inna liga i uważam, że Robert, ja czy większość triathlonistów w Polsce mogłaby im podawać ręcznik i wodę podczas zawodów. Osoby, które siedzą w temacie dobrze wiedzą co mam na myśli. I nie chciałbym tutaj umniejszać Robertowi jego wyczynów, bo uważam, że za same wyczyny triathlonowe Ultra należy mu się duży szacunek i osoby, które hejtują aspekt czysto sportowy to mogą zawsze wystartować i zmierzyć się z tymi rekordami i dopiero napisać negatywny komentarz jakie to nic nie warte osiągnięcie.Z tego co obserwuję z boku spełnił swoje marzenie i został sportowcem, który zarabia na tym co kocha robić i myślę, że każdy chciałby być w takiej sytuacji. I tu uważam, że zrobił dobrą robotę marketingową i jako nieliczna osoba w Polsce zarobił na triathlonie. Dziwi mnie tylko fakt jak inne osoby na to narzekają, przecież w tę stronę idzie ten świat. Sponsor nie patrzy tylko na wyniki, ale również na to jakie masz zasięgi w mediach społecznościowych, na rozpoznawalność, czy czymś się wyróżniasz. Przecież to jest miejsce, gdzie dana firma może się zaprezentować.Wydaje mi się, że każdy sportowiec i kibic musi zrozumieć, że w obecnych czasach to jest część tej gry i jak chce się uprawiać sport na wysokim poziomie i na tym zarabiać to trzeba dbać o te pole prawie tak samo jak o trening. Uważam, że sportowcy nie mają łatwo w tych czasach, ponieważ mają kolejny obowiązek, ale z drugiej strony dzięki takim możliwościom mogą dużo łatwiej niż kiedyś się wybić i spieniężyć swoją przygodę sportową, która nie trwa wiecznie. Jak jesteśmy przy temacie pieniędzy to rzucanie tymi setkami tysięcy w mediach w moim odbiorze jest niesmaczne i nie wiem w ogóle po co o tym wspominać. Chyba po to żeby się dowartościować? A jeżeli miałaby być to jakaś wartość dla odbiorców, aby na przykład zainspirować jakiegoś młodego sportowca do ciężkiej pracy i pokazać, że się da, to przecież można to zupełnie inaczej ubrać w słowa. Schodząc na cięższe tematy, uważam, że obecny sposób wypowiadania się Roberta w mediach jest tragiczny! Nie rozumiem, jak można być tak wulgarnym, aroganckim i pewnym siebie człowiekiem… Nie wiem czy on sobie zdaje sprawę jaką słowa mają siłę przy takich zasięgach i że jakiś młody człowiek może się na nim wzorować, a niestety przykro mi to stwierdzić, ale moim zdaniem nie jest to dobry wzór do naśladowania.Jeżeli chodzi o temat wpadki dopingowej to myślę, że to jest jedna wielka amatorka, która nawiązuje do trzeciego akapitu tego tekstu. Nie rozmawiałem dłużej z Robertem od jakichś 4 lat, ale ta sytuacja tylko potwierdza to co było wcześniej, czyli jeden wielki chaos i spontaniczność w całym podejściu okołosportowym. Mimo wszystko to co napisałem powyżej, mam nadzieję, że jak skończy się ten cały szum, fame, rywalizacja, bicie rekordów, może za 10? 20 lat? i inne wartości będą miały znaczenie pójdziemy na piwo i powspominamy te chore czasy. To jest mój jedyny komentarz w tej sprawie. Dziękuję.
Wydaje mi się, że właśnie odwrotnie.
Ma chłop problem z ustaleniem odpowiedniego dawkowania.
twierdzi, że to pozostałości z tamtego okresu.
Potwierdzam, Robert Karaś znów został przyłapany na dopingu. W jego organizmie wykryto drostanolon i klomifen. Można wątpić w jego wyjaśnienia, dla przykładu ta pierwsza zakazana substancja utrzymuje się w organizmie do 30 dni.
a tutaj takie info:
To potwierdza moją wypowiedź. Znowu wpadł, bo źle dobrał dawkę i termin. Tu trzeba kogoś typu Michele Ferrari do pomocy.
Cytat: podjazdy w 24 Mar 2024, 17:18To potwierdza moją wypowiedź. Znowu wpadł, bo źle dobrał dawkę i termin. Tu trzeba kogoś typu Michele Ferrari do pomocy.Lekarz to może nie chcieć się w to bawić, bo my taki delikwent zejdzie i będzie na niego. A taki to może przecież zejść na trzecim, albo na siódmym ironmanie z kolei od tak. Także może być tak, że kompetentna osoba po prostu nie chce się w to bawić.
Ma chłop problem z ustaleniem odpowiedniego dawkowania. Jeśli ktoś z ultrasów koksuje, to może mu pomoże? Biedaczek nie ma dobrego lekarza i wszystkie federacje sobie zablokuje tymi próbami. Na pewno to się da dobrze ustawić, żeby nie wpadać na zawodach, a jednak poprawić osiągi.
Gdyby stały za tym przynajmniej takie pieniądze jak za pro-peletonem to pewnie ryzyko by się kalkulowało - ale myślę, że budżet Karasia jest parę rzędów wielkości mniejszy (parę lat temu drużyny pro-tour miały roczne budżety pod 50mln euro).
W prawdziwym sporcie to kontrole dopingowe nie polegają tylko na testach w dniu zawodów - zawodnik musi cały czas podawać swoją lokalizację kontrolerom, by być dostępnym w okresie przygotowawczym. I może się spodziewać kontroli w każdej chwili.