Autor Wątek: Wycieczka osobista z Gruzji do Włoch.  (Przeczytany 6425 razy)

Offline Mężczyzna Thedio

  • Wiadomości: 245
  • Miasto: Łańcut
  • Na forum od: 26.02.2013
Wycieczka osobista z Gruzji do Włoch.
« 1 Lis 2022, 20:37 »
  Odkąd sięga moja sakwiarska pamięć. Czas podróży zawsze był dla mnie za krótki.  Inne priorytety przysłaniały to pragnienie i musiałem wracać do domu. Ale zakonserwowane marzenia trzeba kiedyś spełnić. Zimą tamtego roku przyszła chwila kiedy podjąłem decyzję : Czas jechać na dłużej i zobaczyć czy to coś dla mnie. Zwolniłem się z pracy,przygotowałem rower  i wybrałem się na wycieczkę. Plan był dość płynny, czasu miałem dużo , w głowie dobre nastawienie a w kolanach wstrzyknięty Kwas hialuronowy. Wyszło 4 miesiące w trasie. Zaczęliśmy z kumplem w Gruzji, Marcin wrócił po dwutygodniowym urlopie do polski. A ja zostałem sam. Po Gruzji przyszedł czas na Armenię-Turcję- Grecję i Włochy. Było bardzo fajne, słodko, gorzko i kwaśnie. Gorąco, zimno- nie. Deszczowo na początku i końcu. Poczułem wolność i beztroskę, zobaczyłem piękno świata. Poznałem kilka fajnych osób.
  Wyjazd był wyjątkowo spokojny, bez większych awarii, przykrych przygód i poważniejszych chorób. Miałem kilka momentów zwątpienia i chciałem wracać, ale jakoś udało mi się pokonać wątpliwości i powoli jechałem dalej. Myśl o zakończeniu wycieczki przyszła w Październiku, długie samotne wieczory i codzienna rutyna spowodowały mniejsze chęci do dalszej jazdy. Lot powrotny kupiłem na dwa tygodnie przed końcem.  Fizycznie wycieczka zakończyła się we Włoszech skąd miałem samolot powrotny do Polski, psychicznie to pewnie jeszcze chwile potrwa, zapewne będzie to długa chwila.

Klasycznie robiłem zdjęcia: https://photos.app.goo.gl/r41CPbUXAtu1VjDx5

Mniej klasycznie postarałem się coś więcej napisać.

                                                   Część 1: Gruzja z Marcinem i bez
Pakowanie w domu było przydługie i meczące, tak nie ogarniętego mnie dawno nie pamiętam. Wylądowaliśmy w Kutaisi to dobrze bo czas zaczynać tę wycieczkę. Złożyliśmy rowery. Karton Marcina pojechał z panem taksówkarzem. Początek był ciężki przywiozłem z  Polski chorobę miałem katar i gorączkę. Emocje budziły się do życia.. A my pojechaliśmy coś zjeść wypić i iść spać.     
  Pierwsza noc na łące. Piękny poranek, pokonywane kolejnych kilometry jeszcze lepsze.Uśmiech pojawił się na twarzy, zieloność opanowała okolicę i pełno zwierząt na drogach. A na drogach- po staremu, wariactwo i jakby benzyna po 2zł czyli gaz w opór i klakson. Pojechaliśmy do źródła w Borjomi, napić się zimnej wody. W mieście dużo turystów i opady deszczu, ale woda jak zawsze pyszna. Za miastem było zielono, terenowo i pod górę. 
Na jednej z dróg  zgarną nas Gruzin, pokroił czerwone pomidory i zielone ogórki, rozerwał chleb, wylał na talerz sos Tekmali  i kazał jeść. Wino piliśmy z wielkiej strzykawki, potem z bidonów.  Radość i gościnność, szum w głowie i przelotne opady ciepłego deszczu. Z lenistwem byliśmy dobrze zaprzyjaźnieni do Bakuriani wioski na wysokościach złapaliśmy autostop- jak dostawczak to Transit. Z Bakuriani już na rowerach przez zielone piętra roślinności, terenowo i mozolnie, na przełęcz Tskhratskaro (2454m).. Na szczycie zaskoczyła nas kontrola paszportowa, a kolejna burza na odległych horyzoncie była jedynie rutyną. Wojskowi byli nie mili i nie pozwolili nam przeczekać na posterunku. Na nasze szczęście! Trochę zmoczeni znaleźliśmy szary budynek z ogromnym betonowym zadaszeniem. Najlepsza burza w życiu. Spektakl kolorów, deszczu i mgły, gradu i tęczy.Grzmoty, świsty i cisza. Siedzieliśmy tam jak zahipnotyzowani, wpatrując się w piękno gór. Ale pojechaliśmy dalej bo nic tak nie szkodzi utopi jak nadzieja na jej trwałość(Stasiuk) Pomarańczowe zachodzące słońce podsycało barwy zieleni i błękitu nieba. Drogą pośród  połonin. Na prawo i lewo obozy pasterskie zbudowane z niebieskich plandek. Owce, osły, krowy i psy. Pasterze ich żony i dzieci. Konie, Łady i Ziły rowery i my.   Gdy w taflę jeziora Tabaskuri zwróciliśmy swe lice, góra nad i pod nami i dwa ujrzeliśmy księżyce (Mickiewicz). Piękno świata. Codzienne wschody i zachody słońca. Pobudki przy śpiewie skowronków. Kilometry wśród kwiecistych łąk  na wysokościach oscylujących około 2tyśm n.p.m Ucieczki przed pasterskimi psami.Uczty na zielonej trawie,herbaty i czarne kawy. Chleby z gruzińskich glinianych pieców, konserwy, pomidory i czipsy. Łagodne góry i dzwonki stad(Miłosz)
 Drugie jezioro na wysokościach -Paravani. W Tambówce, dachy domów i stajni  porasta trawa. Bieda aż bolą oczy. Za opał służą wysuszone kostki z krowiego łajna, wszak drzew w okolicy brak. Obiad na boisku szkolnym. Przyszli chłopaki pogadać i pooglądać. Poczęstowaliśmy ich ciastkami. Są dumni ze swojej wsi-mają dobrze zaopatrzony sklep, szkołę z zielonym dachem i w zimie dwa metry śniegu. Teraz wakacje i zabawy we wsi.
Gruzini są bardzo zainteresowani przyjezdnymi.

A skąd a dokąd?
Polacy ?
Po rusku mówicie  ?
Troszeczkę !
Tyle wystarczy więcej się nie uczcie ! Tego języka nie warto znać.
A jak byśmy się dogadali bez niego, pytam ?


Solidarność z Ukraińcami, tematy często schodzą na Rosję. Co kawałek powiewa niebiesko żółta flaga.
Dalej przez Mały Kaukaz, małe miasteczka i wsie. Jak pojawia się bar, piekarnia albo restauracja to koniecznie obiad  -Chaczapurii i Chinkali bez końca. Jak woda to Borjomi. Jak lemoniada to Natakhari. Jak wino to domowe.
Droga na wschód byłą zbawieniem, długi asfaltowy zjazd i koniec deszczu. Początek sandałowego życia. Rustavi  było zadbane i jakby nie Gruzińskie, długie proste ulice i przepastne place. Pora na pustkowie przy granicy z Azerbejdżanem.  Z powrotem stromizny i teren. Wiatr w plecy. Jeszcze tylko kilka stromych gór a potem już słońce i harmonia.(Norwid)
Aparat nie miał odpoczynku. Gdzie nie spojrzeć widok godny zdjęcia. Stepy nas oczarowały, falujące częściowo już wysuszone łąki, daleki horyzont nic tyko wypuścić na wiatr rower i gnać przed siebie.   W Udabo noc w kultowym hostelu prowadzonym przez parę z Polski. Długie rozmowysakwiarzmi z Holandii i Niemiec. Drugiego dnia na lekko do monastyrów David Gareja. Ulubione oszustwo- autostop, z poznanym Norwegiem który podróżuje kamperem po świecie. Teren został za nami, asfaltem do Stolicy. Tbilisi przywitało nas upałem, spacerami i świetnym tarasem na ostatnim piętrze- sąsiad codziennie wieczorem grał na fortepianie.

Marcin odjechał. Zostałem sam. Długo spoglądałem za siebie,czekałem i chciałem coś podyskutować. A za plecami nikogo, komentarz bez odpowiedzi. Kierunek obrałem na Tuszetię. Przedarłem się przez miasto po chodnikach, kawałkiem  autostrady pod prąd, w górę i w dół. Gruzińską drogą wojenną pośród tirów na egzotycznych blachach, Rosyjskich,Kazachskich , Uzbeckich i Kirgijskich. Plan na tyle płynny że zamiast do Shantili decyduje się jechać do  Omalo. Zakupy w ostatnim sklepie  na dole i w górę na przełęcz Abano(2926m). Co kilometr to lepsze widoki. Pogoda jak rybie oko. Błękitne niebo i skwar słońca.  Woda za każdym zakrętem. Stromo i kamieniście. Zmęczenie i zwątpienie, Gdzieś za połową podjazdu decyduje się na kapitulacje i  łapię  stopa. Piękny biały Land cruiser wywozi mnie na przełęcz.   No to teraz trochę w dół i trochę pod górę do górskiej wioski. Biwak nad rzeką ze słowackim Motocyklistą

 A niedźwiedzie tu są pyta ?
 Chyba są, mówię
 No ale jesteśmy we dwóch to może nas nie zje.

Nad ranem melduje się w Omalo.  Na lekko objeżdżam okolicę zachwycając się widokami i rozmyślając nad mieszkańcami tej wsi. W hostelu spotykam miłych rodaków. Wieczorem dyskutujemy i oglądamy gwiazdy.
Rankiem kawałek za wsią, leże na łące, nikogo nie ma, ja i słońce. Czas mnie omija. Powrót na przełęcz bez oszustw na dwóch kołach. Ta droga jest piękna, majestatyczna i zachwycająca. Ale ma drugie mroczne oblicze  - świadczą o tym przydrożne krzyże i tablice z wizerunkami zmarłych którzy spadli w przepaść.  Zjeżdżam jednego dnia do samego końca, na biwaku nad rzeką spotykam czeskich motocyklistów z pięknymi koszulkami expedition Omalo, spaliśmy w tym samym hostelu w górach. Jako wyrazu szacunku częstują piwem i kolacją, całe szczęście bo ja całe jedzenie zjadłem w drodze. Wraz ze stratą wysokości zyskuję upał. Gorąca aura zmusza mnie do nowej definicji dnia. Teraz komfortowo mogę kręcić od rana do około południa. Sjestę kończę  koło 18. W wolnym czasie czytam, gotuję i dyskutuję z ludźmi. Bez polotu i większego pomysłu, najkrótszą drogą docieram do granicy Gruzińsko- Armeńskiej....
 

Offline Dream Maker

  • Wiadomości: 2851
  • Miasto: Baile Uí Mhatháin
  • Na forum od: 11.06.2011
Jest i słynna  podpaska :lol:



Gruzja to moje "must see", ale ja potrzebowałbym te 4 miesiące tylko na samo Zakaukazie.
Na szybko przeglądnąłem fotki i przeczytałem wstęp. Dokładniej będzie podczas weekendu.
No i przydałaby się jakaś mapka z trasą.
Do you have a dream? I'll make this dream come true. I'm... the Dream Maker

Offline Mężczyzna paweł.70

  • Marin
  • Wiadomości: 3321
  • Miasto: Ciepłe Łóżeczko
  • Na forum od: 28.11.2011
Gratuluję wytrwałości i czekam na dalsze opisy i zdjęcia.

Dom jest tam, gdzie rozkładamy obóz
Liczy się podróż, a nie cel.

Offline EASYRIDER77

  • Wiadomości: 4847
  • Miasto: INOWROCŁAW
  • Na forum od: 27.07.2010
pięknie i fajnie w ogóle, że taki pomysł. Czekam na dalszy ciąg.

Offline Mężczyzna WujTom

  • Administrator
  • Wiadomości: 2181
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 17.10.2016
    • Wuj Tom w podróży
Ciekawa przygoda i gratuluje decyzji.
Czekam na dalszy ciąg.
Wolność kocham i rozumiem
Wolności oddać nie umiem ...


Offline Mężczyzna Zbyszek

  • Wiadomości: 1473
  • Miasto: Zawiercie
  • Na forum od: 17.02.2009
Pięknie piszesz. Zdjęcia też wspaniałe. Dawaj więcej!

Offline Mężczyzna Thedio

  • Wiadomości: 245
  • Miasto: Łańcut
  • Na forum od: 26.02.2013
Dzięki za miłe słowa. Reszta zdjęć i relacje postaram się sukcesywnie dodawać. Oczekujcie.
 Z mapą może być gorzej ale pomyślę nad tym.

Offline Mężczyzna wojtek

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 5172
  • Miasto:
  • Na forum od: 02.03.2010
    • Pokój z Tobą
Czekam na część z Armenii, skoro było najkrótszą drogą, to czy wpadła ona do doliny Debetu?

Offline Mężczyzna marek.dembowski

  • Wiadomości: 1653
  • Miasto: Ogrodzieniec
  • Na forum od: 06.04.2007
Pawle, cieszę się, że udało Ci się zrealizować wyprawę, którą zapowiadałeś podczas tegorocznej Wyprawki Roztoczańskiej :D
Przepiękne zdjęcia. Masz oko do fotografowania!
Fajny, "spokojny i treściwy" opis. Podoba mi się taki sposób pisania o przeżyciach na wyprawie.
(Kliknij, by pokazać/ukryć)
Też czekam na dalsze części :)
...prawie wszyscy pytają: "Ile przejechałeś?" a ja wolałbym usłyszeć np. "Co ciekawego zobaczyłeś?"... - Michał Sitarz

Offline Wilk

  • Wiadomości: 19866
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Piękne zdjęcia, niewiele się minęliśmy w tej Gruzji, w paru miejscach byliśmy tych samych ;)

Offline Mężczyzna Thedio

  • Wiadomości: 245
  • Miasto: Łańcut
  • Na forum od: 26.02.2013
Czekam na część z Armenii, skoro było najkrótszą drogą, to czy wpadła ona do doliny Debetu?
Tak

Pawle, cieszę się, że udało Ci się zrealizować wyprawę, którą zapowiadałeś podczas tegorocznej Wyprawki Roztoczańskiej :D
Przepiękne zdjęcia. Masz oko do fotografowania!
Fajny, "spokojny i treściwy" opis. Podoba mi się taki sposób pisania o przeżyciach na wyprawie.
(Kliknij, by pokazać/ukryć)
Też czekam na dalsze części :)

Dzięki Marek. Tekst czytałem kilka razy, ale widocznie musiałem coś przeoczyć.  W drugiej relacji się poprawię  ;)
Piękne zdjęcia, niewiele się minęliśmy w tej Gruzji, w paru miejscach byliśmy tych samych ;)
Szkoda że nie udało się spotkać

Offline Mężczyzna Połciu

  • Wiadomości: 512
  • Miasto: Gdynia
  • Na forum od: 19.05.2017
    • Stronka wyjazdowa
Jak każdy z czytających, czekam cierpliwie, na dalszą część relacji pisanej jak i fotograficznej. Jest rewelacyjna, i nakręcająca.
Gratuluję wytrwałości, i zazdroszczę, klimatów tamtego rejonu.Miło pooglądać część znanych rejonów  :icon_biggrin:

Offline Kobieta marg

  • Wiadomości: 1624
  • Miasto: Tychy
  • Na forum od: 01.01.2012
    • BIKE'OWO
Też z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :-)

Oszczędzasz słowa, ale nie emocje. Oj, jak ja to lubię :D
Ciekawe, jak bardzo się od nich (tych emocji) uzależniłeś. I od tego omijającego cię czasu ;)

A zdjęcia, pierwsza klasa. Jak zwykle, albo i bardziej...
bikeowo, czyli moje podróżowanie


Offline Mężczyzna Thedio

  • Wiadomości: 245
  • Miasto: Łańcut
  • Na forum od: 26.02.2013
                                                               Dziś lepszych czasów wygląda Armenia

   Przy przekraczaniu granicy zawsze czuję jakiś delikatny lęk, niewiadome kołacze w głowie.  Na przejściu stało kilka aut i nieruchomy upał. Dostałem ładny stempel z Araratem i już mogłem cieszyć się nowym krajem. Wymieniłem walutę, kupiłem kartę sim i ruszyłem w stronę kanionu rzeki Debet. Ledwo minąłem pierwszy zakręt a już ze szczerym uśmiechem przywitał mnie sprzedawca brzoskwiń, wręczył kilka soczystych owoców i kazał jechać z Bogiem. Sytuacja powtórzyła  się parę kilometrów dalej. Miłe kiedy tak witają cie w obcym kraju. Obładowany w owoce, ledwo dojechałem na kemping niedaleko klasztoru Haghpat.Potrzebowałem dwóch dni wolnego. Wyprałem ciuchy, wyłuskałem opakowanie słonecznika i zaplanowałem dalszą trasę. Zaczęły się upalne bliźniacze dni  kiedy niebo przybiera barwę matowego błękitu. Jedną z niewielu rzeczy którą nauczyła mnie ta wycieczka to drzemki w ciągu dnia gdy upał był nieznośny. Jak tylko była okazja to uskuteczniałem ten rodzaj odpoczynku. Nie odpoczywały oczy, od pejzażu i widoku biedy. Bieda wychodziła z okien z miast i wsi, jeździła po ulicach w postaci starych radzieckich samochodów, ciężarówek i autobusów. Dziś lepszych czasów wygląda Armenia.
    Ale ja jechałem dalej aby poprzyglądać się ludziom i choć trochę poznać tan kraj. Pierwszy raz jezioro Sewan ujrzałem w mieście o tej samej nazwie i nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Zauroczyłem się później, raz że było nieco chłodniej ( jezioro znajduje się na koło 2 tyś m) dwa że zachody słońca nad zielonkawą taflą robiły na mnie nieodparte wrażenie. Dobrze wspominam kolację z widokiem na wodę, zachodzące słońce i klasztor Hayravank. 
   Wstając codziennie rano powtarzam jakie życie jest piękne, aby koło południa kiedy jestem w połowie podjazdu a słońce w zenicie, negocjuje sam ze sobą prawdziwość tego stwierdzenia.
Na przełęczy Sulema zobaczyłem zawiniętą agrafkę asfaltu. Prze maną rozpościerał się mistyczny Jedwabny Szlak. Nieco poniżej pod Karawanserają spotykam licząc od najstarszego: Dziadka, ojca i wnuka. Porozmawialiśmy o sprawach doczesnych i przeszłych, jedząc lawasz z serem i przepijając bordowym jak  szminka winem.
    Okolica staje się surowa naga brązowa skała przejmuje pejzaż. Nie zapuszczam się też w teren, choć takie miałem plany. Gorąc. Małe zagęszczenie ludzi i prawdopodobny brak wody odwodzą mnie od takich pomysłów. Jadę główną drogą na południe, w kierunku  Iranu. Co kawałek mijają mnie rosyjskie Kamazy ze sprzętem wojskowym i żołnierzami to pewnie siły pokojowe jadą z albo do Górskiego Karabachu.
   Na tej ruchliwej trasie, potkałem towarzysza podróży. Mark wyjechał rowerem z domu w Holandii i jedzie do Bhutanu. Biwakujemy razem nad rzeką. Na drugi dzień jedziemy kawałek razem ale nasze drogi rozchodzą się po paru kilometrach. Są dni kiedy nic się nie dzieje a są takie kiedy małych uczt nie ma końca. Śniadanie jem z Markiem, południową kawę pod rozłożystą morwą popijam z Ormiańską rodziną. A na biesiadę zostaję zaproszony pod kościołem w Martiros. Drugą kawę wypijam z robotnikami budującymi tamę na rzece. Kolację na spokojnie zjadam już sam. Ale w pięknych okolicznościach. Niskie pogodne zachodzące słońce ozłaca jeno szczyty drzew i myśli.(Staff)
   Technologia jest przekleństwem przekleństwem zaskoczeń. Widząc dokładnie wykres przewyższenia w aplikacji mapowej mogę podejmować decyzję czy mi się chce tam jechać ? Czy może odpuścić i wybrać mniej stromy wariant ? Zwykle wygrywa ta druga opcja. Rezygnuję z dalszej jazdy na południe i zwracam się w kierunku stolicy. Międzyczasie oglądam majestatyczny Ararat, leżący już w Turcji. Stolica nie wchodzi mi w krew, ale wygoda hostelowego łóżka, dobra kawa i jedzenie dodają animuszu na dalszy czas. Jadę drogą przy tureckiej granicy, odwiedzając kilka zabytkowych miejsc. W drugim co do wielkości mieście- Gyumri, miło zaskoczyła mnie świetna herbaciarnia w centrum. Wypijam tam pyszną herbatę z miejscowych ziół i zjadam pożywne śniadanie. Bogactwo.
   Ostatnim tchnieniem Armenii była dla mnie terenowa trasa nad jezioro Arpi. Pośród pól i bajecznie pokolorowanych wzniesień podglądam ludzi pracujących  przy sianokosach. Nad Armenią będę rozmyślał jeszcze długo, nostalgia dała o sobie znać jakiś czas później i trwa do dziś.

Zdjęcia: https://photos.app.goo.gl/Xwy3UcPnmjiEiEcw9
« Ostatnia zmiana: 6 Lis 2022, 19:55 Thedio »

Offline Mężczyzna marek.dembowski

  • Wiadomości: 1653
  • Miasto: Ogrodzieniec
  • Na forum od: 06.04.2007
Bardzo fajny ten Twój opis podróży przez Armenię.
Zdjęcia również dorównują opisowi.
Przyjemnie się czytało i oglądało :)
Ps.
Popraw proszę tytuł galerii. :P
...prawie wszyscy pytają: "Ile przejechałeś?" a ja wolałbym usłyszeć np. "Co ciekawego zobaczyłeś?"... - Michał Sitarz

Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum