Ja jeździłem na szytkach na szosie i słabo to działało. Na BBT właśnie zabrałem uszczelniacz w butelce, wlewałem po przebiciu i nie załatał dziury, musiałem dymać nocą 80km na obręczy i zjeżdżać do Warszawy po nowe koło
Natomiast wcześniej miałem sytuację, gdy coś tam uszczelniacz załatał, ale efekt był taki, że po czasie duże ciśnienie wywaliło "grzybka" z mleka na oponie i tak musiałem zmienić szytkę
Tylko jedno istotne "ale". Te doświadczenia miałem w 2014 roku, a przez te 8 lat dużo się zmieniło w zakresie sprzętu rowerowego. Jakość uszczelniaczy znacznie poszła do góry, do tego jest inne podejście do stosowanych ciśnień, także i na szosie. Wtedy to prawie wszyscy jeździli na 8-10 atmosferach, a teraz dużo osób nawet w szosach schodzi do poziomu 5-6 atmosfer, a to dużo zmienia w kwestii uszczelniacza. Coraz więcej spotykam w środowisku ultra pozytywnych opinii co do systemu bezdętkowego w szosie.
Ale też szytka to nie jest to samo co system bezdętkowy, do którego w razie dużego przecięcia możesz założyć klasyczną dętkę. Uszczelniacz ma swoje ograniczenia - nie załata sporej dziury, nie załata np. częstego na szosie uszkodzenia opony przy rancie. I w szytce na taki wypadek nie masz już rady. Dlatego tak jak się wozi dętkę jako backup do systemu bezdętkowego tak do szytki powinno się wozić zapasową szytkę, najlepiej z taśmą do jej naklejenia. A szytka zajmuje sporo więcej miejsca niż dętka.