Tuscany: The Grand Escape

[Bubu]

Szosowe ultra (700km) po Toskanii: https://thegrandescape.cc/.
Krajobrazowo pewnie bajka, o wysokości wpisowego na razie cicho.
Natomiast trochę "kuriozów" z Q&A:

• wymagane jest zaświadczenie lekarskie a valid "Health Certificate for cardiovascular intensive sport activity (cycling races/events)"
• W przypadku odwołania imprezy z przyczyn niezależnych od orga, nie ma zwrotu, tylko transfer udziału na następną edycję
• W przypadku przełożenia imprezy w ramach danego roku na inny termin, nie tylko, że nie ma zwrotu, ale jedynie możliwość uczestnictwa w tym przełożonym terminie, nie ma możliwości transferu na następną edycję

Chyba dla tych, co lubią smaczek ryzyka.

[Daniel]

No akurat zaświadczenie lekarskie jest wymagane w większości zagranicznych imprez.

[Wilk]

W przypadku odwołania imprezy z przyczyn niezależnych od orga, nie ma zwrotu, tylko transfer udziału na następną edycję

To jest chyba ten sam organizator co NC 4000 i gravelowego Tuscany Trail. Właśnie chłopaków z Kórnika na tym punkcie naciął. Tylko teraz to jest uczciwa sytuacja, bo z góry wiesz czego się spodziewać, wiesz jak pogrywa organizator. A ich nabrał w roku covidowym, gdzie sobie ten punkt wprowadził do regulaminu, żeby kasy nie stracić, innym słowy organizator zwyczajnie okradł ludzi, wiedząc, że raczej nie będzie chętnych do procesowania się we Włoszech.

Pomysły na trasy wyścigów mają fajne, ale organizacja to klasyczna włoska maniana, nie ma problemu by nagle zmienić reguły gry w trakcie jej trwania. Jak ja jechałem NC4000 to niby był ślad imprezy, ale było powiedziane, że można robić od niego odstępstwa, co jest regulaminowym kuriozum - bo albo się trzymamy śladu, albo planujemy sami. A nie że jak ktoś chce to można zboczyć ze śladu, przy czym nie ma nigdzie wyjaśnione ile można zboczyć. Np. na trasie imprezy kilka osób zboczyło naprawdę dużo jadąc przez Rygę - i tym dali jakieś drakońskie kary, a jednego kolesia w ogóle zdyskwalifikowali nie podając za co (były podejrzenia wśród innych zawodników, że podjeżdżał komunikacją). A szczytem wszystkiego było to, że gdy dojechałem na trzeciej pozycji na wyścigu na ponad 100 osób - to nie było nikogo na mecie i musiałem na Nordkappie  spać na zewnątrz na zimnicy, bo było niewiele powyżej zera, to samo dotyczyło Czecha, który dojechał na drugiej pozycji. Czekanie na zawodników na mecie to jest najważniejszy obowiązek orga, naprawdę to wieśniacko wyszło. A oni są na mecie tylko w dzień i to też nie zawsze, jak im akurat pasuje. Natomiast obsługa medialna jest na wysokim poziomie, kręcą fajne filmy z imprez, wrzucają je w trakcie trwania zawodów i dzięki temu też mają wielu chętnych.

[KrzysiekW]

Tak, org w przypadku NC4000 daje ciała na całej linii. Najgorszym moim zarzutem w jego stronę jest, że nie dał żadnego info o śmierci jednej z uczestniczek na trasie wyścigu na Węgrzech. Moim zdaniem to po ludzku wypada zrobić.
Poza tym, rok temu miał być niby minimalny limit dojazdu - 10 dni, jak ktoś przyjedzie wcześniej to miała być dyskwalifikacja. A tymczasem patrzę na wyniki, a tu pierwsze dwie osoby przyjechały w niecałe 10 dni:
Daniel Gottschalk (DE) – D 09 / H 03 / M 42
Francesco Pizzato (ITA) – D 09 / H 07 / M 45

Już Tour Divide bez organizatorów i wpisowego jest lepiej organizowany.

Szkoda, bo chciałbym pojechać kiedyś ten wyścig, ale mam wielki opór żeby płacić takim orgom.

[Wilk]

Poza tym, rok temu miał być niby minimalny limit dojazdu - 10 dni, jak ktoś przyjedzie wcześniej to miała być dyskwalifikacja. A tymczasem patrzę na wyniki, a tu pierwsze dwie osoby przyjechały w niecałe 10 dni:
Daniel Gottschalk (DE) – D 09 / H 03 / M 42
Francesco Pizzato (ITA) – D 09 / H 07 / M 45

No właśnie, to jest najlepszy przykład respektowania własnych reguł przez tego orga. Najpierw wprowadza kuriozalne rozwiązanie z tym limitem minimalnym, a później okazuje się, że tak naprawdę ono nie obowiązuje, choc jest w regulaminie. I załóżmy, że ktoś z czołówki to potraktował poważnie i tak kombinował, żeby być akurat w te 10 dni, choć mógłby szybciej. I co ma taki człowiek pomyśleć, jak na mecie okazuje się, że jednak te reguły nie obowiązują?

Ale największym problemem na zeszłorocznej imprezie były promy ze Sztokholmu do Finlandii. W czasie trwania imprezy w fazie gdy dojeżdżała największa liczba ludzi okazało się, że biletów nie ma na kilka dni do przodu, co udupiało całkowicie jazdę tej imprezy. Przecież ludzie mają urlopy określonej długości, często mają wykupione loty powrotne i nie mogą sobie pozwolić na kiblowanie paru dni czekając na prom. Tak nie można planować tras dużych imprez. Wielogodzinny prom morski to nie to samo co prom przez rzekę, na który zawsze się wsiądzie. Tam jest określona liczba biletów, to Skandynawia i nie ma że wpuszczą więcej ludzi niż jest oficjalnie miejsc.

[MaciekK]

to Skandynawia i nie ma że wpuszczą więcej ludzi niż jest oficjalnie miejsc.

W żegludze morskiej, w Europie i okolicach, nie ma chyba takiego miejsca, że wpuszczą na pokład jedną osobę więcej niż przewidują papiery. Prawo morskie jest mocno oparte o konwencje międzynarodowe, włącznie z odpowiedzialnością personalną załogi. Dlatego trasa ze sporym przelotem morskim, jest moim zdaniem wyzwaniem dla orga, bo na Bałtyku zdarza się nawet w lecie, że przy złej pogodzie zawieszane są połączenia. Co wtedy?

[Wilk]

Dlatego IMO nie powinno się w ogóle takich promów umieszczać, a trasę tak planować by ich ilość zmniejszyć do niezbędnego minimum, bo taki prom generuje ogromne problemy dla zawodników. Ze Sztokholmu pływają bodajże tylko 2 czy 3 promy dziennie do Finlandii, więc oczywistym jest, ze w szczycie sezonu mogą być kłopoty z miejscem. A tam chyba chodziło o miejsca na rower, bo tych też jest ograniczona ilość, rower inaczej niż pieszego zdaje się traktują. Czołówka przejechała, ale jak dojechał trzon wyścigu i najwięcej ludzi - to biletów zabrakło.

Co innego krótsze promy, te pływają jednak częściej, z Tallina do Helsinek to jest co najmniej kilkanaście promów dziennie i tam tego problemu nie ma, wsiadasz praktycznie od ręki.

[Johnny_n]

A czy takiego Promu nie można ominąć? Tzn. dojeżdżam do portu, gdzie ten startuje, nie ma biletów więc jadę na inny w innym mieście, gdzie akurat udało się kupić bilet. Załóżmy, że dopływam też do innego miasta. Stamtąd cisnę do portu, gdzie miał mnie dowieźć ten właściwy prom i dalej kontynuuję jazdę. Można tak?  W sumie omijaj wtedy tylko sam prom. 

[Wilk]

Nie nie, tak to się robi zupełna wolna amerykanka. Promy jeśli już są na wyścigu to jest konkretnie wymienione z których można korzystać. Zresztą w tym rejonie Skandynawii to nie ma alternatywy, na tym kierunku tylko kilka promów pływa, zresztą to dotyczy większości długich połączeń.

[Elizium]

Może jesteśmy zbyt roszczeniowi? W końcu na Tuscany Trail zapisało się mu ponad 3 tysiące osób..

[Borafu]

Może jesteśmy zbyt roszczeniowi? W końcu na Tuscany Trail zapisało się mu ponad 3 tysiące osób..

Nie ten target jak to się teraz mówi.