Autor Wątek: Powtórka z geografii Polski czyli Korona Gór i Depresji Planety PL.  (Przeczytany 37471 razy)

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Zasadniczo ku temu celu zakupiłem bardziej specjalistycznego rowera od dotychczas używanych.
Na czym zabawa polega?
Można by ją ideowo porównać do zdobywania kolejnych gmin. Projekt od lat chodził mi po głowie i częściowo się już materializował w działaniu ale nie był, że tak powiem - porządnie usystematyzowany.

Otóż ideą projektu jest wejść na wybrane górki i wdepnąć w wybrane dołki z pomocą rowera najlepiej. Rower nawet bardzo przydatny jest/będzie.
Przedstawię idę na możliwie prostym przykładzie. Punktem wyjścia do planowania zdobywania jest fizykogeograficzna mapa mezoregionów planety PL opracowana przez J. Kondrackiego (1994).
Wybrany przykład to mezoregion: Uznam i Wolin.



Przedstawiony na mapie fizycznej powyżej.
To mezoregion fizycznogeograficzny Pobrzeża Szczecińskiego, obejmujący dwie wyspy Uznam i Wolin, które oddzielają Zalew Szczeciński od Zatoki Pomorskiej. Powierzchnia regionu wynosi 424 km².
Jądro wysp stanowią wzgórza moren czołowych, do których wskutek działalności fal morskich przyrosły piaszczyste wały brzegowe przekształcane eolicznie w niewysokie wydmy. Procesy brzegowe są stale aktywne, o czym świadczą falezy, zwłaszcza od strony Zatoki Pomorskiej.
Zróżnicowanie przyrodnicze obu wysp pozwoliło na wyróżnienie 8 mikroregionów:
1. Brama Świny
2. Pasmo Wolińskie
3. Pagórki Lubińsko-Wapnickie
4. Pojezierze Wolińskie
5. Równina Dargobądzka
6. Mokrzyckie Góry
7. Obniżenie Kodrąbskie
8. Półwysep Rów.

Widzimy więc, że jest na co wejść i w co wdepnąć.
Akurat ten mezoregion będę zaliczał w ramach Wycieczki Dookoła Planety PL. W ramach z kolei której postaram się zdobyć najwyższe wzniesienie danego i klękał w najniższej jego części ale...

Ów pomysł będę w wybranych miejscach realizował kompleksowo, zaliczając wszystkie mikroregiony danego mezoregionu. Na pewno tych w mojej bezpośredniej okolicy lub np. jadąc na wasz zlot - tamże.

W mojej okolicy (Przystanek Oliwa) zgonie z mapą...



...mam sporo roboty.
Bo ponieważ, zgodnie z podziałem np. Pojezierza Kaszubskiego wg. M. Kistowskiego mamy tych mikroregionów 78. To praca autorska p. Kistowskiego zawarta w: PROPOZYCJA DELIMITACJI MIKROREGIONÓW FIZYCZNOGEOGRAFICZNYCH POJEZIERZA KASZUBSKIEGO W ŚWIETLE WSPÓŁCZESNYCH ŹRÓDEŁ I METOD BADAWCZYCH.
W pracy owej przedstawiona jest metodyka podziału, co samo w sobie też może być interesujące.

Mając to wszystko na uwadze, jeżeli uda mi się wciągnąć w program wnuki (5 i 3,5 roku), to zapewnię im zajęcia na całe życie:)
Zachęcam do udziału indywidualnego w projekcie. Materiałem dowodowym może być krótki opis z uzasadnieniem obrazkowym (na etapie planowania i wykonania). Temat wymaga pewnej pacy wyjściowej i warto zwrócić uwagę, że nie zawsze nazwy mikroregionów będą się pokrywały ze stosowanymi, ponieważ akurat tutaj opiera się będę na naukowych opisach.

Poniżej fragment wykazu z delimitacji mikroregionów Pojezierza Kaszubskiego M. Kistowskiego.



Tak, że naprawdę jest co robić:)
Przy okazji będzie to niezła lekcja geografii. Czasami trzeba się bęzie podeprzeć siatką NMT z geoportalu zapewne a i nie łatwo ustalić interesującą nas listę mikroregionów, obejmujących dany mezoregion.

Osobiście będę tu wrzucał moje trele.

Na zachętę jeden z dowodów...





...harców po TPK.
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna kouczan

  • Wiadomości: 248
  • Miasto: Częstochowa
  • Na forum od: 14.07.2017
Obawiam się że nią na każdej gorce znajdziesz punkt osnowy.

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
No, szukanie reperów wysokościowych, to zabawa sama w sobie niezwykłą jest. Szczerze mówiąc, to nie wiem czy umieszczone są one na wszystkich wyniesieniach i depresjach ale dzisiaj wstępne ustalenie szukanego punktu jest już bardzo proste. Z pomocą geoportalu czy innych.

Owa osnowa wysokościowa znalazła się tu:)

Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna kouczan

  • Wiadomości: 248
  • Miasto: Częstochowa
  • Na forum od: 14.07.2017
Nie ma to nic wspólnego z wierzchołkami lub depresjami. Kiedyś były umieszczana wysoko bo łatwiej było mierzyć bezpośrednio boki takiej osnowy. Możesz jeszcze lokalne geoportale przeglądać w poszukiwaniu znaków.

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
O widzisz.
Jeden z moim kumpli kiedyś bawił się w lokalizowaniu punktów dawnych sieci triangulacyjnych. Pewnie gdybym studiował geodezję, byłbym teraz mądrzejszy ale na potrzeby tego projektu nie trzeba:)
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Wczoraj przeszedł niezauważony - Dzień Przewodnika Turystyki.


Jak mnie wirus opuści (mama nadzieję do końca tygodnia) opędzluję Pobrzeże Kaszubskie podzielone na mikroregionu (jest ich z górką osiem) i tu mam mały szkopuł. Granicznym mikrotegionem Pobrzeza od południa i zachodu jest Taras Sopocko-Wrzeszczański. O ile z jego depresją nie ma problemu, o tyle wyznaczenie jego najwyższego punktu już tak.
Rozwiazałem problem bez specjalnej gimnastyki, wyznaczając go w miejscu najwyższego... obiektu.
Zaznaczę więc swój udział postawieniem stopy na parterze wieżowca Six Tower. A może nawet przejadę się po jego parterze:)
Plan na Pobrzeże był na dzisiaj z finałem posypania głowy popiołem w najstarszym kościele Pobrzeża ale skończy się na spacerze.
Tym samym będzie to start symboliczny:)

Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
W piątek powołany został Dziecięcy Klub Włóczykijów Muszelka. Jego wschodząca gwiazdá jest Marysia. W ślad za nią podąża Kacper. W sumie łącznie mają 8,5 lat.
Tego samego dnia para włóczykijów zdała celująco egzamin i zdobyła sprawności: wędrowiec i wspinacz.

Wszystko w drodze po Koronę Pachołka. Prócz rzeczonego w jej skład wchodzą trzy szczyty: Róża, Carmen i Perła. Kulminacją Pachołek.
Droga wiodła wschodnim kuluarem Róży. Dalej już granią poszło gładko ale to zasługa odpowiedniego przygotowania i wielu mozolnych treningów z dziadkiem.
Wisienką na torcie była wspinaczka na ostatni w koronie Pachołek. Formą blysnęła Marysia, która pierwsza dopięła celu.

Szczyt ten otwiera wspaniałą panoramę w kierunku wschodnim i poludniowo-wschodnim. Rzut okiem na Taras Spocko-Wrzeszczanski uświadomił nam, że jednak warto będzie pokusić się o wyznaczenie jego najwyższego punktu. Pomogła obserwacja dzielnic przylegających do TPK na kierunku południowym.

Jutro wstawię materiał zdjęciowy.
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Online Mężczyzna maper

  • Wiadomości: 1685
  • Miasto: Straszyn
  • Na forum od: 15.02.2016
ostatni w koronie Pachołek.

A na wieżę jeszcze da się wejść? Bo ostatnio w lokalnych mediach były informacje o rozpoczęciu konserwacji/remontu, który ma trwać około pół roku.

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Ten remont rozciągnięty jest bodaj na 6 mcy i na jego początek przycięto korony buków ograniczających widoczność bezpośrednio na katedrę. Przez ten zabieg Pachołek (w sensie wieża) jest teraz ładnie widoczny nawet z Al. Grunwaldzkiej.

Poniżej materiał zdjęciowo dowodowy.


Zespół wespół.


Atak na Koronę zaplanowaliśmy w mikstach. W sensie zespołu, nie różnorodności terenu.


Marysia już osiągnęła przełęcz Pod Różą, drugi mikst mozolnie wspina się za nami.


Pod rzeczoną chwila zwątpienia ale od czego jest dziadek.


Zdopingował i tylko pięty zobaczył.
Przed nami kulminacja Carmen.

Marysia nabrała wigoru i zaatakowała szczyt od strony południowej, o nachyleniu miejscami 80%. Babcia przerażona ale asekuracja liną i...


...radość na szczycie! Nie było łatwo. Nie było!

Dalej to już posżło z górki pod kolejną górkę. Perłę.


na tejże zameldował się już cały zespół. Widać profesjonalną asekurację i zaangażowanie babci.

Teraz już tylko nabranie powietrza w płuca, podregulowanie zasobów energetycznych biszkoptem i wio na Pachołek!


W dobrej form,ie zameldowaliśmy się wszyscy u podstawy.

Dysponującą znakomitą kondycją tego dnia Marysia ruszyła solo. Za nią babcia z Kacprem na lotnej asekuracji. Na końcu ja.



Pogoda dopisała i po szybkiej wspinaczce...

...w pełnym składzie zameldowaliśmy się na szczycie...


...z kobiecym wdziękiem:)

Że tak napiszę: w samą porę. Wzmagał się wiatr i zbliżał się wieczór a przed nami jeszcze zejście i dotarcie do bazy.


U podnóża, od strony południowej króciutki popas.

Z powody pory babcia zaplanowała łagodniejsze zejście w kierunku północnym. Dziadka ciągnęło przeciwpołożnie. Z sentymentu. Równo cztery lata temu interwałami na wapiennych stopniach wykuwał formę przed wysokogórską wycieczką, zalewając się tu siódmymi potami.
Wiosną płd.-zach. zboczem, ku zdziwieniu postronnych wizytatorów, przyzwyczajałem stopy do raków (koszykowych).
Ech... piękne to były czasy:)

Tymczasem zespół wespół do tarł do bazy dość mocno zmęczony. Następnego dnia na dzieci czekały kolejne, tym razem kulturalne emocje.


Z wizytą u Sowy.



Z odrobina szaleństwa...




...by na finał przekroczyć horyzont zdarzeń i spotkać...



...może nie do końca rowerowo, tym niemniej - dziękuję za uwagę.
« Ostatnia zmiana: 27 Lut 2023, 10:50 Darek Elwood »
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Drugie otwarcie sezonu 2023.
Po powrocie z Gruzji poniewierał mnie przez równe 5 tyg. jakiś mutant kowitowy. Ot, suchy kaszel z tygodniowym katarem na starcie. Pomogła ostatecznie zimna kąpiel po tygodniach czterech. Taka desperacja była.
No więc przelożylem łańcuch, skasowałem luz na sterach i zająłem się regulowaniem przerzutki (na pierwszej sezonowej wycieczce w styczniu wypięla się linka przerzutki  akurat nie zabrałem imbusów.  Nie wiem ale trwało tyle, ile strojenie starego pianina. Starzeję się...





Tyle stroiłem, że wpadł z pracy Strażnik Domowy i był opier... za tymczasowy warsztat.
Ale nic, wrotki odpaliłem i ruszyłem w Nadbeskidzie.


Miejsce idealnie pasuje do stanu mego stanu więc przycupłem na kieliszek herbaty.

Potem było pod górkę.





Potem na górce po płaskim.




Po takie tam tego towers zabyłem.

Potem już z górki.




Między daglezjami...


...do celu.

Celem było 1,5h pośmigać po góralskich lasach.
Wszystko po to, by szybko przyzwyczaić siodełko do tyłka, bo przede mną Pobrzeże Kaszubskie w weekend a szczytów będzie nie mało. Więc te góry co to teraz o jechałem były jak znalazł.
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Dzisiaj pogoda jak drut, jeno sztormowy drut.
Miałem fajny plan: do opendzlowania kulminacje Kępy Ostrowskiej, Szwarzewskiej, Doliny Płutnicy, Kępy Puckiej i powrót Pradoliną Kaszubską. Całośc kole 90km. Zasadniczo jako sprawdzian czterech liter, no i powoli realizacja celu w tytule wątku.

Start w Wejherowie i dojazd do Kępy Ostrowskiej przez Puszczę Darżlubską, bo ponieważ duł potężny wmordewind z lewej. W sensie północno-zachodni, skandynawski wieter. Gwarantował na plusie 2st ale tak dopiero od południa.
Bardzo niska wilgotność powietrza idealnie suszy wargi.
Było cudnie.
Po 23km zerwała mi się linka przerzutki i to przy manetce...
Miałem farta, bo akurat na skraju puszczy, już po jej przejechaniu. Sprężyna przerzutki ładnie zrzuciła łancuch na najmniejszą koronkę. Do takiego przelożenia trza stalowych ud a nie te moje z papieru oblanego miedzią.
A więc zmiana planu. Mając już Kępę Ostrowską w zasięgo wzroku musiałem ją odpuścić i zjechać Szwarzewską, skrajem Doliny  Płutnicy. Tu wybrałem wariant ścieżki rowerowej przez co pozbawiłem się fajnej panoramy tej ostatniej mając w tle wysoczyznę puszczy ale już tylko kalkulowałem najbardziej ekonomiczny dla bułek w udach powrót.

Dojechałem więc do Pucka praktycznie z górki ( kole Pucka do Zatoki Puckiej uchodzi Płutnica). Przez centrum Pucka jest też najbardziej w istocie, łagodny wjazd na Kępę Pucką.
W Pucku postanowiłem wpaść do Browaru Puck na kufel z pianą a może nawet dwa. Jest post ale wymyśliłem dyspensę pucką, bo rozczarowany byłem dość poważnie i ciut wspomagania psychy dopaminą wymyśliłem jak znalazł.
Konsumpcyjnie zabrałem w podróż półlitrowy termos imbirowej, czarnej herbaty że szczyptą cukru ,(dosłownie), 4 jajka, dwa małe ogórki dobrze ułożone, jabłko i małą gruszkę. Całość w kcal - 340.
Dwa piwa prawie 500...
No więc dwóch piw nie było ale ostatecznie było jedno. O tym za chwilę.

Z Pucka przez Żelistrzewo. Do Mrzezina dwa razy podprowadzalem rower. No więc nawiązujac do dopaminy powiedziałem sobie, że jedno piwo musi być. Bo ponieważ usta mi zasychaly i zasadniczo zkeżdżając do Pradoliny Kaszubskiej byłem już wyschniętym wiórem.
Dość powiedzieć, że w mordewind zrobił się prawy i już tylko marzyłem, by wjechać w zabudowania Rumi. Tym bardziej, że prześladował mnie jakiś, wcale nie wybiegany pan w średnim wieku, co mnie truchtem dochodził. Brawo dlatego Pana, nomen omen.

W Rumi zameldowałem się po 4h i 20 minutach, wliczając wszystkie przerwy. Ani razu siku nie było!
Już z daleka ukazał mi się widok Markowcowej. Swego czasu góry ogromnej, bo ponieważ uczęszczałem do przedszkola ulokowanego u jej podnóża. Nim zostałem Gdańszczaninem miałem jeszcze romans z Gdynią ale nie o tym.
Po kupnie biletu na SKM udałem się do żabki po przeciwpołożnej (kole Markowcowej) i zakupiłem Ambera chmielowego szt. jedno. Gdybym w żabce przypomniał sobie o kaloriach, zapewne kupiłbym kefir. Ma tyle samo kalorii ale nie trzeba wypijać całego, można zakręcić.

Jutro kilka zdjęć z komentarzem i szczątkiem mapy.
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna Simon

  • Wiadomości: 41
  • Miasto: Jaworzno
  • Na forum od: 21.01.2020
Lubię Koronę Gór Polski...

lubię ją podziwiać z perspektywy dwóch kółek...

To dzięki temu zamiłowaniu można być świadkiem takich momentów....


* Sv. Jure, Chorwacja https://tiny.pl/r1jxm    
* sierpień 2022 - Austria, ALpy, Salzburg -  https://tiny.pl/w4l36
***majówka 2023: Wiedeń - Bratysława - Budapeszt (EV 6)
***wyprawa czerwiec 2023  - Oachkatzlschwoaf!  Ha?  Mei schian! :)

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Elegancko Simon!
Ja tam nie jestem mistrzem foto ale pochwalę się komentarzem:)
Chwilę odczekałem jeszcze, bo zastanawiałem się, co ja właściwie z tej wycieczki powinienem zaliczyć, w kontekście postawionego zadania?

Ale los tak chciał i zafundował mi przygodę a i zmusił do zweryfikowania stanu roweru. Przy okazji poszukiwania linki do tylnej przerzutki w necie wpadłem na ciekawy komentarz dotyczący jakości tejże w ersji NX (ja ją mam) i GX - dużo lepsza wersja do bardziej wymagającej jazdy w terenie.
W ogóle jestem pełen amator jeżeli chodzi  współczesne rozwiązania i wypada coś z tym zrobić;)
Np. przygotować sobie komplet naprawczy na podobną okoliczność, bo jak twierdzi Zinn, linka od przerzutki, to czysto serwisowy temat jak klocki hamulcowe i absolutnie nie są wieczne.
Ot, takie banały dla znawców a dla mnie nowość.

Temat po prostu powtórzę ale spróbuję doprowadzić się do stanu, w którym bez problemu będę robił 100 - 150km. Na pewno mam siodełko do wymiany.

Tymczasem...


Obiad w trasie. Ostatecznie dwa jajka i ogórek się ostały. Śniadania nie było, bo nie jadam. Tylko kawa.


Nic ciekawego ale ciekawe jest co innego. To pierwsza moja wizyta na "wyremontowanym", sopockim PKP.
Dzisiaj tu się instalowałem, co by zaoszczędzić na bilecie (Sopot - Wejherowo Nanice= 12zl. całe).


Rumak w poświacie. Jedziemy, by potem jechać dalej.


Wjeżdzamy w kwioobieg Puszczy Darżlubskiej.


Na wstępie natura zasygnalizowała, ze łatwo to mi nie będzie.


Już prawie w sercu.


Wypadam z aorty. W tętnicę lewą.


Konkludując przerzutkę, w sensie linkę, zaczęła chyba dawać o sobie na stromym podjeździe pod tę wieżę, zaznaczoną na mapie jako widokową. Widokową okazała się dla strażaków


Po trzecie kłodzie linka miała już zapewne dość.


Mechowo proszę Państwa. Tu handlują zapamiętale mechem (mchem ale Mchowo się ciężej wymawia) od setek lat. Dlaczego? Bo Mechowo w środku Puszczy. Specjalnie wydrążyli groty i tam odbywa się handel w ukryciu przed fiskusem.


Rzut okiem na kępę i krzyż na drogę.


Do Starzyńskiego Dworu spieszę.


Duje przeokrutnie! Do Dworu z górki. On tam ale tam mi się linka pękła i dworowi się zdjęcia nie zrobiłem. Nie zrobiłem, bo wstęp wzbroniony.


Na początku tej ścieżki zjadłem dwa jajka na obiad, ogórek i gruszkę. Wszystko popijałem herbatą nawet tę ostatnią... Tu już piździawica moc konkretna, dolina Płutnicy tubą dla niej. Jeszcze mi sprzyjała bocznym zadekwindem.


A to na lewo od ścieżki. Podejrzewam kulminacje Kępy Szwarzewskiej. Dość wyraźnie widoczna. Normalnie bym ją zaliczył wracając z pólnocy ale byłem już na południe od tejże...


Puck z grzywą Kępy. Tu uchodzi Płutnica z całą swoją doliną. Tak uchodzi, że aż nurkuje poniżej poziomu morza. Dlaczego nie zalewa? Bo to Zatoka Pucka, nie morze. Może zalewa. Dzisiaj nie zalała.
Jeden pomiar konkretny zaliczony.


No więc tu się musiałem zdrowo wspinać, jak na Puck. Browar Puck mnie olał zamiast morza. Siku nie będzie.
A samo piwo browarne bardzo polecam. Na przeciwko rowerowy i niewiarygodnie dobra pizza za torami. Na wprost zaś policja. Pełna obsługa. Tymczasem nie skorzystałem.


Jak tu dojechałem, nie wiem ale konfitura w bułach się rozlała na maksa.
I co kurwa teraz???


Teraz spojrzenie na Pradolinę Kaszubską. Ta przełęcz między Kępą Pucką (po prawej) a Wysoczyzną Pojezierza Kaszubskiego (po lewej) płynie Reda. Nie miasto Reda, tylko rzeka Reda. Gdzieś tam za Wejherowem na Bytów płynie ta Reda tu, a stamtąd przeciwpolożnie Łeba. Rany... Też nie miasto tylko rzeka. Calość tego płynięcia nazywamy Pradoliną Redy i Łeby albo odwrotnie. To już taka konkretna Pradolina. Zaznaczoną na mapie pradolin. Od przełeczy przechodzień w Kaszubską. I tu jestem po środku jej.


Punkt 3 - wieża nie widokowa.
Punkt 4 - lince się zbiesilo.
Punkt 8 - widok na przełecz.
Koniec - to koniec.


56km, licząc do żabki i z powrotem.
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
13tego, to jest najlepszy moment, by opisać morze przygód, które mnie spotkało niczym zacnego Marcina G. Marcin nie dał rady. Nie ukrywam, że i ja miałem chwile słabości, kiedy strzelający mróz zmroził mi ręce po łokcie a szalejący wiatr miejscami odbierał rozum. Bo po jaką cholerę ja...
Ale zacznijmy od początku.

Wspominałem już, że korzenie moje obecne osadzone są w mezoregionie - Pobrzeżu Gdańskim. Dokładniej zakwitłem na Tarasie Sopocko-Wrzeszczańskim. Tydzień temu atakowałem większość mikroregionów Pobrzeża mojego i skończyło się to spektakularną klęską. Co prawda udało mi się zdobyć jedną górę ale potem, mimo, że juz było z górki ciągle miałem pod górkę ale nie tą, którą chciałem jeszcze zdobyć.
Mój Taras przylega do Pojezierza Kaszubskiego, dosłownie w zasięgu wzroku mego. Lukam teraz przez lewę ramię i na nim wypisz osadź: Perła, ostatni szczyt przed Pachołkiem. Uroczy tak nazwany przez pierwszą 5ciolatkę w całym Królestwie.

Góry obie pokryte lasem, który nazywa się tu Oliwskim ale stanowi on cześć dużego  kompleksu leśnego pod nazwą: Lasy Oliwsko-Darżlubskie. Nie jest to wydzielony region fizykogeograficznym ujęciu Kondrackiego, bo przedzielony on jest Pradoliną Łeby i Redy (albo odwrotnie te dwa ostatnie). To, co ciągnie się do owej Doliny ode mnie, to Wzgórza Gdańsko-Wejherowskie.
Nasz lokalny geograf z UW Mariusz Kistowski zaproponował delimitację mikroregionów Pojezierza Kaszubskiego zgodnie z najnowszymi badaniami.
Wyróżnił on tutaj Wysoczyznę Łężycko-Chwaszczyńską i to ona stała się dla mnie celem. A celu celem trzy cele...
Cdn.
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Ale... Powtórka z geografii zobowiązuje. Moim problemem w identyfikacji fizycznie zagadnienia (najpierw na ekrani/papierze) jest zwyczajny brak wiedzy.
Powyżej podpierałem się M. Kiestowskim ale w swoich poszukiwaniach źródeł wiedzy, trafiłem na prof. Jerzego Szukalskiego.

Posługuje się on nieco inną nomenklaturą i doprecyzowuje regionalizację mikroegionów wschodniej części Pojezierza Kaszubskiego. To jest np. mikroregion: Strefy Krawędziowej Wysoczyzny Gdańskiej.
Wg niego operowałem w obszarze Wzgórz Chwaszczyńskich, na granicy Równiny Chwaszczyńskiej i oczywiście w Strefie Krawędziowej Wysoczyzny.



Informuję o tym eter, bo ponieważ każden, który będzie chciał powtórzyć mój wyczyn (chociaż wątpię w sukces) będzie miał przynajmniej biało na czarnym. Na pewno Marcin.
A, że nie jestem wolny do samokrytyki dodam (słusznie za panem profesorem), że sam uległem powszechnie przyjętej terminologii, która nie oddaje istoty chwilami.
Bo  np. pisałem o Tarasie Sopocko-Wrzeszczańskiem a pan profesor zwraca (niestety już zza grobu) uwagę, że nie żaden "taras", bo taki to na balkonie jest. Co najwyżej platforma a najlepiej teras. Sam trzyma się nazwy: Platformy Oliwsko-Wrzeszczańskiej.
jak m.on. pisze, powinniśmy nazywać Śmiałą Wisłę - Wisłą Śmiałą, Martwą Wisłę - Wisłą Martwą, po czym w tekście swoim przywołuje dalej Martwą... Wisłę:)
No... Ale co wolno Wojewodzie, każden powinien wiedzieć.

W każdym bądź razie nie ulega wątpliwości, że kulminacją Wzgórz Chwaszczyńskich jest Donas. I to on był jednym z celów mojej extremalnej (przez x a nie ks, bo brzmi dumniej) expedycji.
Expedycji, której celem były trzy cele a wyszło cztery a nawet pięć!
Dodać muszę, że wszystko w ramach powtórki z geografii ale z wybitnym podniesieniem trudności. Bo proszę Państwa o dodatkowe 10cm śniegu. Róne co najmniej dwóm metrom Marcina!

Otóż podobnego zagadnienia (ale bez tak szczególnej konotacji fizycznogeograficznej) dokonałem już owego czynu (w węższym wymiarze) dwukrotnie.
Pierwsze opisałem tu:
http://renowacjaposadzek.pl/blog/trzy-korony/
Nie miało ono charakteru zimowego, bo ponieważ wydawało się to wtedy po prostu nierealne.

Powtórzyłem wyczyn zimowo, ale w grupie pieszej. Nie solo ale wiedziałem... Wiedziałem, że to zrobię. Wtedy jeszcze nie wiedziałem jak ale wiedziałem, że nastąpi.
Czym się je Donas, w linku wskazałem bez pudła, znaczy opakowania. Krótko, prosto i na temat.
tym razem zaatakowałem Koronę TPK i najwyższy szczyt dokładnie w odwrotnym kierunku.
Wiadomo, najpierw trza dotrzeć do bazy. Bazą był dom klientki, za Bojanem. Prawda, że już nazwa bazy sugeruje strach? I o to chodzi. Nie ma być letko.
Dlatego też czekałem z dniem startu do momentu, kiedy warunki będą extremalne. Tak ja widzę okno pogodowe. Jednym słowem: nie dla frajerów, co zwiedzają piramidy.
Kiedy zaspy sięgnęły dwóch metrów, wiał potężny 145km/h wmordewind plus opady śniegu - tuż po 9-tej rano ruszyłem!

Dodam, że zaspy nie są mi obce. Jedna niemal przylega do mojego terasu, zaraz przymorzu.
No więc tak...


Początek nie był pod Lenino.


Jeszcze Równina Chwaszczyńska czy już... Nie wiem. Duje, sypie, stoję. Robię pierwsze i ostatnie siku.


Mógłbym skorzystać ze skrótu... Ale ja wolę pchać sznurek.


A może tu było siku...


Tu na pewno nie.
Tu duło w mordewindem srogo. Do celu pożytecznego jeszcze kilometr. Do bazy znaczy.

A po bazie już bez trzymanki.

Gdy nagle...


...co to, kto to...?!
To Liroy od maryśki. Nagle lince się wypięło a rency zamarzli po łokcie!

Tu nastąpiła chwila zwątpienia i sięgnąłem po doping. Znaczy zjechałem z trasy, by zdopingować się w cieple wiatrołapu i dokonać koniecznej regulacji. Nie pierwszej tego dnia.
Jednak, co znaczy charakter zdobywcy... Wróciłem na trasę, by dalej walczyć!


Linka robi. W tle szczytowy gagatek. 205m+.


Nie będę się powtarzał (lnikowana relacja) ale było x10... Nie x20. Jednym słowem przepaść do jesiennej ekskursji sprzed 7 lat. Nie ta forma:)


Mozolna wspinaczka w stylu alpejskim, on side bez asekuracji. Nie muszę chyba dodawać, że opony me dziewiczy odcisk zostawiają.
Wspinaczka do tego non stop pod napięciem. Nie ma miętkiej gry.


Naszczycie to już zaś bułka z masłem. Wieża zamknięta. Otworzą w kwietniu. W końcu kto by się takiego zimowego hardcore tu spodziewał?

Zamiast bułki zaś drugie...

...bo dodatkowym (świadomym) utrudnieniem był bagaż. Dwie ławki i stolik. Zostawiłem jako dowód zimowego wejścia.

Dalej już chwila z górki.


Spotkamy pan z psem gratulował mi. Ale... powinienem jechać w drugą stronę. Kilometr później miałem wybór. Ulicę Zbożową lub Polną. Którą wybrała by mysz?


Tymczasem dolina Kaczej się wcina w kierunku wschodnim. Do Zatoki znaczy. Dyletanci stojący na plaży w Gdyni, wpatrzeni w rzeczoną, przekonani, że "tam" północ.


Tymczasem drugim, widzimy Redzisława po lewej. Nabieram oddech... Wkraczam w dzikie pogranicze. Słynne tu ustawki kibiców Arki i Lechii. Lepiej się pomiędzy nie znaleźć. Już lepiej niedźwiedzia białego pocałować.


Chłopi okładają się czym popadnie.


Zatem szybko wspinam się, cały czas mając oczy z tyłu głowy.


Tym bardziej, że zaczyna się szlak czarny, a wiadomo, co ten kolor symbolizuje, zwłaszcza na tle białego... Że czarne jest czarne, a białe białe. Przede mną Góra Studencka... gdzieś tam.


Po chwili z czarnego wpadłem w białe. Tak po studencku na 180m. Panorama w kij dawno niedmuchana.


Oto dowód na dowód zdobycia zimowego po gdyńskiej, najwyższej góry Gdańska.


Teraz do Źródła.

Z tej hopki śmigalem już samymi lasami. Zjechałem do Źródla Marii. No nie do końca, jak teraz widzę, bo wybrałem trudniejszy, czarny szlak pieszy a nie rowerowy w pewnym momencie. A to rowerowy stricte o te źródło się ociera. Znaczy: źródło Źródła Marii. Źródło Marii płynie w przeciwnym kierunku, który dał mi teraz dany. Chwilę się pultałem i myliłem ścieżki ale nic nie żałowałem. No więc...


Terenem przygranicznym. Miejsce opustoszałe i... dobrze.


Gdybym przepchał rower w kierunku wskazanym przez Redzisława, dotarłbym do źródła Źródła. Ale skręciłem w zdjęciowe prawo, wcześniej podnosząc upadły rower.


Ujechalem 5m, bo jechałem do góry kołami.

Przy Końskich Łąkach źle oparty rower sobie upadł i... wiadomo ale był to już szybki zabieg i lince przywrócilem funkcje w tej miga czyli w jakieś trzy minuty. Okoliczności przyrody były cudowne. Na szlaku tylko trochę odcisków stóp niebosych i puchu 10cm.


Koni ni widu, ni ichacha.


Źródło płynie.


Pociąg pojechał.


Z koniem się minąłem.


Za torami, jak za Wisłą w Kiezmarku. Niebo zmieniło kolor. Mróz jakby mniej trzaskał.


Redzisław radził sobie nadzwyczaj dobrze. Zasadniczo od tego momentu było już bardziej z lekkiej górki ale wieter jak mnie odnalazł w lesie przechodził w zadekwind.

Przede mną ostatnia Góra (tak mnie się jeszcze wydawało). Sopocka kulminacja zwię się dostojnie. Bo Dostojna to góra. Metrów jej 152.


Moja ulubiona miejscówka postojowa, z miejscem dla niepełnosprawnych. Dostojna o dwa kapelusze.


Po drodze do niej trafiłem na leśnym parkingu kumpla, któremu tego dnia stukło równo 50 lat. Życzenia już składałem, bo jak go widziałem w czwartek, stwierdziłem, że mocno się postarzał w ostatnich tygodniach i złożyłem mu życzenia dwa dni wcześniej.
Na tym parkingu uczył córkę kręcenie bączków.

Z parkingu owego Góra Dostojna była rzut dostojnym kapeluszem.
No 10 minut później była już zdobyta.

I jest!

Dostojny atak szczytowy!


Nie ma, że nie ma.
Jak jest. Całe 152m.

Uff... Ale po drodze na chatę (z małą wariacją) jest... Pachołek.
Hm... Po 5km pięknego, leśnego krajobrazu - wtarabaniłem się na rzeczony!


Po lewo jar schodzi/prowadzi do AWF. Jakiś kilometr. Na studiach biegłem dokładnie tam, gdzie kolega kręcił polkę na parkingu. Wybiegałem razem 11km bez spinki.
Gdzie te k... czasy.
Na prawo do Pachołka. Miałem jarem zjechać ale jeszcze jary byłem, to śmigłem w prawo do góry.


Minęło 12 chwil i 6 momentów. Przed Państwem po prawej: Róża. Dalej po lewej Carmen. Marysiowe szczyty.


A na wprost - Perła. Jego prawym skrajem ostatni tej wycieczki podjazd...


...na Pachołek i finał.


Ze  świadomością jednak, że mały uślizg i przepaść stoi otworem.


A koniec był...


...na początku.

Piękny to był dzień. Ponad 50km w różnych okolicznościach.
Przede mną jeszcze niedziela. Tam mnie to rozochociło, że...
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum