Autor Wątek: Powtórka z geografii Polski czyli Korona Gór i Depresji Planety PL.  (Przeczytany 38874 razy)

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Mistrzowie tolerancji.... Dobre.
Borafu... Ty "kulturalny" człowieku... Też ci będę od tej pory odpowiadał z małej litery. Przy okazji nie myl sarkazmu z pogardą. Tę żywię dla  ciebie i jeszcze trzech takich, co nigdy nie widzieli drugiej strony księżyca. I nie ma wśród nich Wilka (ma swój "trudny" styl), mimo, że jak dziecko donosi. Doniesie trzeci raz - no to sorry. zasady trzeba mieć.
Z Szy chodziło o to, że on się bodaj "komercyjnie" promował i jego jazda nie przystawała do prawdziwych zdobywców przestrzeni.

Ze mną to klasyk. Wyraźnie napisałem, że nie jestem proukraiński i zwracałem uwagę na drugą stronę medalu. Nierozliczone kwestie i zasadniczo traktowanie Polaków.
W gospodarczych sprawach moje poglądy zbliżone są do Mentzena (ale dalekie od Korwina np.) i to wystarczyło, by kilku zajadliwych lewicowych neoliberalów przypisywało mi zaraz wszystkie zarazy. I to w jaki sposób?:) Tam "mistrza tolerancji" nie było.
Mistrz tolerancji "sugeruje mi"... Śmiech na sali.

Piszę o odpowiedzialności za siebie, to mi tu z prześladowaniem... Żydów wyjeżdżają! Piszę, że nie jestem proukraiński, to oczywiście onuca! Zaznaczam, że do tej pory dyskusja toczyła się w logowanej części forum.
Ja prorosyjski?! Trzeba być zwykłym chamem, żeby to sugerować. Typowa, lewicowa zajadłość.
No i ostatni temat - cywilizacja chrześcijańska. Deptana na tym forum bezlitośnie ale mistrz tolerancji milczy. Lepiej napisać "a oni biją Żydów" (co ja mam z tym wspólnego?!).
Nie wystarczy, że napiszesz -  o swoich poglądach: masz się z nich TŁUMACZYĆ przed jakąś gównażerią.
No i wyraź swoją sympatię dla Brauna... Już widzę tych jego forumowych oponentów face tu face z Braunem. Rzeźnia na "intelekcie" by była i tyle. Oczywiście nie Brauna. Czy ja się z nim we wszystkim zgadzam? Nie.

I taki mój przekaz - jest odbierany jako wulgarny atak na demokrację. Szerzenie faszystowskich poglądów, - mistrz tolerancji: podjazdy, próbował mnie nawet porównać z Hitlerem.
W tym wątku - wypowiedział się tylko raz merytorycznie ale tak, by tak "po cichutku" przyjebać. Odpowiadałem mu: w sposób chamski i z pogardą? Nie.
I w ogóle nie zamierzam mu więcej odpowiadać, jak kilku innym. Karty zostały odkryte.

I taka to jest podróż przez życie.

Tymczasem polecam:

Wstęp Tomasza Rowińskiego do książki 'Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy'.
Książka ta to próba opisania nowoczesnej cywilizacji liberalnej szczególnie w relacjach z cywilizacją chrześcijańską wyrażającą się wciąż w widzialnym chrześcijaństwie. To także diagnoza dysfunkcji liberalnej nowoczesności wynikających między innymi z rugowania chrześcijaństwa z życia społecznego i duchowego.
Można się spotkać z opinią, że nowoczesność, szczególnie ta nasza, liberalna, jest czymś lepszym od chrześcijaństwa. Książka ta na różne sposoby traktuje właśnie o tym problemie – realny liberalizm, jaki dominuje dziś na Zachodzie, niczym realny socjalizm, wcale nie prowadzi ludzkich społeczności do lepszego życia, nawet jeśli pod pewnymi względami jest ono wygodniejsze. Książka ta mówi o tym, że swoje najbardziej ludzkie oblicze liberalizm pokazywał wtedy, gdy wspierał się – nawet jeśli nie zawsze świadomie – na etosie wypracowanym przez cywilizację chrześcijańską. 

A wracając do tytułowej nowoczesności, to według autora okazała się ona nominalistyczną utopią oraz mechanizmem usprawiedliwiania czynów ludzi, jeśli tylko zgadzają się oni z zasadą, że określanie, co jest dobre, a co złe, stanowi sprawę jedynie ludzkiej woli i instrumentalnego rozumu, a co za tym idzie, przynależną na przykład władzy politycznej i w gruncie rzeczy pozbawioną esencji. W konsekwencji liberalizm, który jako praktyka polityczna starał się być pragmatycznym racjonalizmem społecznym, okazał się anachronizmem etycznym, przestarzałym podobnie jak wiele XIX-wiecznych teorii naukowych i społecznych. Stał się wręcz niewolnikiem ignorancji ideologii naukowych swojego czasu. Tę ignorancję narzuca on też nieustannie rozwiązaniom prawnym nowoczesnych państw i według tych przesądów formuje moralność społeczeństw.

Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna Jerzy R

  • Wiadomości: 128
  • Miasto: Polska Kraków
  • Na forum od: 06.08.2020
Wątek przeczytany od A do teraz, bardzo przyjemnie się czyta i ogląda. Łosie wypatrzyłem 2 sztuki, a już wątek ze starszym Panem i książką niezły odlot  :). Czekam na ciąg dalszy.

Offline Mężczyzna łatośłętka

  • Skup i ubój. Rozbiór.
  • Wiadomości: 8838
  • Miasto: nie, wioska
  • Na forum od: 21.03.2013
Autorski wątek poznawczy.

Autor kątuje - i ja "jestem na TAK",
oznacza,
winszuję, by Autor - jednak - nosorogiem fechtował z przynależną gracją,
wskazuję, ten odcięty, na miazgę starty, w specyfik [niem. ficken] przetworzony innym jurności pokroju pisarzy, poetów nurtu protestu nie przyda (ubijesz, sam nie skorzystasz).

Skoro inni (czemu?),
ten Autor podlega ochronie, gdyż autentycznie wnosi obficie siermiężnie, odmiennie.
tutaj jestem łatoś, odtąd łętka ... łatośłętka!

Offline EASYRIDER77

  • Wiadomości: 4856
  • Miasto: INOWROCŁAW
  • Na forum od: 27.07.2010
"Powtórka z geografii Polski czyli Korona Gór i Depresji Planety PL"
czekam na dalszy ciąg choć jestem podobno młody i co ja tam wiem.
 :lol:

poza tym jak zawsze proponuję "na żywo" po prostu fajniej.

Offline Mężczyzna łatośłętka

  • Skup i ubój. Rozbiór.
  • Wiadomości: 8838
  • Miasto: nie, wioska
  • Na forum od: 21.03.2013
/.../ Wyjdzie to wszystkim na zdrowie.

Bynajmniej - nikomu, ni światu.
tutaj jestem łatoś, odtąd łętka ... łatośłętka!

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Tak, łatoś... Twój post zawisł w powietrzu ale kto miał przeczytać, to co usunąłem, to przeczytał.
Taki upust krwi.

Przy okazji postanowiłem pierwszy raz w życiu przetestować ignorowanie osobników. W sensie, co proponuje silnik forum i dupa... Silnik forum (tak będę sobie nazywał tego coś) pokazuje ci i tak obecność typka z adnotacją, że jest on ignorowany. Kiedy zaś nie jesteś zalogowany typek wręcz śmieje ci się w oczy.
No jaka pogarda dla silnika od razu! Co za nędzny silnik... Sztuczna inteligencja, która jeszcze nie wie, że co z oczu to i z serca. Robisz klik i twój wróg leci w kosmos a tu... nie.
No i gryzie cię to i gryzie... Spać nie możesz.

Rano wstajesz i jedziesz obejrzeć robotę na rowerze. Oczywiście pada ale jestem homosovietikus przecież. Oglądasz robotę, wracasz do domu, bierzesz szmatkę, nasączasz ją kilkoma kroplami płynu do mycia naczyń i mówisz do siebie:
- Przynajmniej "przetrę" golfa (golfa 2),
który stoi już dobry m-c bez jazdy (nie było okazji) i wygląda jak moje spodnie robocze.
Przecieram, przestaje padać. Stoisz zmokły jak kura, golf w bąblach jak gościu namydlony pod prysznicem, któremu zakręcono wodę.

Wracasz do domu, robisz sobie kawę, siadasz do kompa i sobie mówisz:
- Teraz im kurwa wygarnę!
Ale... są te ... ignorowane przecież...
Pogarda dla otoczenia ma sięga zenitu.
I kiedy nie widzę już wyjścia z sytuacji, po kilku łykach kawy (wyrzut dopaminy) mam! Mam odpowiedź na zaistniały problem! Mówisz do siebie:
- Przecież oni (w sensie ci, co też chcą ciebie ignorować) mają ten sam problem!
Widzisz oczami wyobraźni siedzącego przed kompem czy szurańcem, jednego z drugim i...
...tak. Uśmiech wraca na twoje/moje lico...:))

Widzę też Wilka, który musi się teraz przez chwilę grzecznie zachowywać, bo ostatnio molestuje wszystkich, by się go personalnie nie czepiać. Ok! To działa w obie strony:)
Od razu dodaję, ze ja się Wilka nie czepiam, tak tylko z rosnącej (cały czas) do niego - sympatii, to piszę. Ten człowiek fchuj wie. Wychodzi na to, że więcej niż ja!
Zaprawdę grama pogardy i sarkazmu w tym, co teraz napisałem.
Widzę Borafu, którego za jego pogardę dla mojej pogardy zamierzałem ignorować i...
Niewiarygodne... Zbliżają się jego urodziny... W tym akurat nie ma nic dziwnego, bo z urodzinami jest jak w -:
Kończy się wykład ze znanym seksuologiem na uczelni. Sala wypełniona po brzegi studentami. Wiadomo. Im tylko dupy w głowie. Tu przypomnę zdziwionym, że i faceci i babki mają dupy.
No więc wykład dobiega końca i na ten koniec seksuolog znany prosi studentów o wzięcie udziału w szybkiej ankiecie.
- Kto z państwa uprawia seks kilka razy dziennie?
Las rąk.
- Kto z państwa raz dziennie?
Mniejszy las rąk. Taki konkretny zagajnik.
- Kto raz w tygodniu?
No... tu już tak, no powiedzmy pluton drzewek.
- Kto raz w m-cu?
Kilka ledwie rąk, nieśmiało uniesionych, jakby z zażenowaniem...
- A kto raz w roku?
Wstaje jeden chłopak i się cieszy:)
- Z czego pan się tak cieszy?
Bo to już jutro!

Więc, skoro już wiadomo jak to z tymi urodzinami, to ze zdumieniem dotarło do mnie, że Borafu zaraz skończy 63 lata!
Oooo... Dramat. Wykreślam go z ignorowanych. Ten chłop za pewne pożyje nie wiele dłużej niż ja, na tej zatrutej planecie. Lepiej go nie mieć na sumieniu. Może by tak się z nim na piwo ustawić?
Na jakimś bezpiecznym gruncie? Facet, który zaraz skończy 63 lata, to nie jest gówniarz. Musi mieć życiowe doświadczenie.
Więc zapraszam Borafu na piwo. Od tej pory złego słowa (o nim), łatwo nie będzie, bo ja pamiętliwy jestem (i to bardzo). Okres ochronny zobowiązuje.
Tego, o czym teraz piszę -  nie zrozumie nagi  Julian ani "sypiający na wieżach" w namiocie za 2500zł - ale, kto bogatym zabroni?

Wróćmy do wycieczek personalnie moich.
Ambitnie (jak na seniora) podszedłem do tematu ubogacania swojej ubogiej wiedzy, dotyczącej szpeju rowerowego. Nie mam na myśli tutaj, tych worków, siatek, gadżetów, tylko stricte fantów, jednoznacznie kojarzonych z rowerem. Tu na forum, poświęcono ku temu cały ogromny dział ale kopanie się w tej wiedzy, to już nie jest kopanie z koniem. To walka ze stadem bawołów.

Osobistym szokiem dla mnie było nabycie używanego Redzisława (kross level b7). I tak tańszy niż namiot "sypiającego na wieżach" ale to już kawałek ciekawej technologii. Współczesnej ale  opartej i tak, o stare rozwiązania. Nie o tym.
O tym, że moja wiedza okazała się znikoma. Częściowo zanikła z powodu zaniemania używania, częściowo z powodu procesu starzenia się. I to ten ostatni zadecydował (dostrzeżenie zjawiska), że postanowiłem po raz kolejny coś w życiu zmienić.
To, co teraz opiszę, przyda się wszystkim tym, którzy są w tym samym miejscu swojej wiedzy co ja, stojąc przed wyborem bardziej świadomym, tego - czego tak naprawdę fizycznie potrzebują.

O tym w kolejnych odcinkach będzie.
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
W piątek w biegu (w sensie na kołach rowerowych) załatwiałem sprawy służbowo na statek z nadzieją szybkiej ewakuacji w teren, bo okazało się, ze wnuki tym razem nie u nas.
Nawet konsultowałem zagadnienie z kolegą trójmiejskim z forum ale po załatwieniu spraw, zjeżdżając na chatę w pośpiechu, przeziębiłem się...

No i depresja.
A Izydor obuty w 2,20 już gotowy do akcji był. No prawie gotowy, bo z wrażenia nabycia nowego dlań obuwia zapomłem o dętkach. Dojszłem do wniosku, że tu sięgnąć trzeba o lepszą dedykację niż: 1,75-2,125. Na razie jednak opony takie skarpety dostały w spadku i było z tym trochę ceregieli, bo przy demontażu przebiłem jedną. No to zdemontowałem "przód Gienka", wyjąłem z niego dętkę (przebita była już łatana więc pójdzie na zapas) i oto efekt:



No i tak dopisałem treść do Gieńczysława Nieszczególnego.
Otóż i on na mnie depresyjnie od jakiegoś czasu wpływa.
Bo ponieważ przy okazji jego "ogarniania" kopię się z literaturą mechaniczną z jednej strony (jak nauka chińskiego) i brakiem nań koncepcji z drugiej.
Do żadnej fabrycznej specyfikacji tego modelu (GSR 400) nie dotarłem ale już bliski jestem pisania do Żajanta. Tym niemniej dzięki niemu przypomłem sobie, na co taka linia łańcucha np. jest itd., itp.
To są jakieś plusy, bo mósk zaczął znowu pracować, ale czas leci i... nic.

W czwartek wieczorem chciałem już niemal projekt porzucić. Szpilką, która zdetonowała czeluść odbytu okazała się sztyca siodełka. Ta aluminiowa rura zapiekła się w stali cro mo rury podsiodłowej jak blaszki mażdżycowe w waszych tętnicach wieńcowych.
Cud, że akurat pozycja sztycy utrwaliła się na akceptowalnej dla mego rozkroku ale żadnej regulacji i...
...tu zaczyna się zupełnie inna historia, którą wam przybliżę. Tak czy owak skończymy w Neapolu, jak Kowalski z Nowakiem.

Otóż równolegle z ryciem beretu sprawami oczywistymi dla wielu (mechanika rowerowa), postanowiłem dopieścić (nie tylko obuwiem) Izydora i siebie. Mianowicie, mając dostęp do wiedzy tajemnej, czerpanej przy piwie od kolegi doktora (tytuł, nie zawód), specjalizującego się w biomechanice ludzkiego ciała, zapragnąłem tę wiedzę wykorzystać w praktyce.
Ogólnie rzecz rozpocząłem proces (odbierany przez większość (i przeze mnie) jako zjawisko chwilowe) bike fittingu, czyli po polskiemu: bajkfiting.

Czyli wiecie.
Przychodzicie do bajkfitingu i bajkfiting przenosi waszą strefę komfortu do niebios.

Cdn.
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna Iwo

  • leniwy południowiec
  • Wiadomości: 3450
  • Miasto: Kraków
  • Na forum od: 20.09.2010
przebita była już łatana więc pójdzie na zapas

Ja mam dokładnie odwrotne podejście, dętka na zapas ma być nowa nieśmigana, na kole mogą się dobijać już łatane. Po 8 łatach max tracą moją miłość i idą do kosza.

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
...
Ja mam dokładnie odwrotne podejście, dętka na zapas ma być nowa nieśmigana, na kole mogą się dobijać już łatane. Po 8 łatach max tracą moją miłość i idą do kosza.
Słusznie. Takie jest i moje stanowisko.
Po prostu nie wyrzucam, a ze sobą zawsze wożę nietkniętą łatką w podręcznym przyborniku.

A teraz trochę o bajfitingu.
Za co lubię niektórych moich kolegów...? Ano poniżej o tym.
Po kilku browarach i omówieniu ciekawostek z obszaru biomechaniki człowieczo-rowerowej (zajebisty obszar dla pasjonata), kumpel się pyta:
- Startujesz w jakimś TdeF dla seniorów?
Nie.
- To nie zaśmiecaj sobie głowy (poza ścisłymi podstawami) bajkfitingiem.
??
- Bajkfiting jest dla zawodowców a nie dla biednych amatorów. Ty jesteś w ogóle pokraka jakaś.
Szpetny ryj, podzielony w płaszczyźnie strzałkowej na pół w lustrze ewidentnie wskazuje, że jest was dwóch. To na rowerze jest trudno pogodzić:)
Nie jesteś standardowy więc coś tam pomierzymy a potem podejdź do Gosi i namów ją, by cię wbiła w jakiś program stawiania seniora na nogi, w otoczeniu pilnych, młodych studentek.

Po testach mobilności i wszelkich dysfunkcji, wyszło, że jestem inwalida. Krótko i na temat.
Na ewentualne, konstruktywne dalsze podejście do zagadnienia dostałem czas = 3mce. To czas na przywrócenie prawidłowych zakresów ruchu w seniorskich stawach i obręczach ich skupisk.
W nagrodę za poniesiony trud (o ile będzie poniesiony skutecznie) zostanę pomierzony dokładnie i wtedy...

I tyle na razie z bajkfitingu.

W ramach rekompensaty, w niedzielę przerobiliśmy z wnuczką jej pierwsze w życiu stanie na rękach. Z przysiadu podpartego - wspinaczka po dziadku stopami do pełnego wyprostu i powrót samodzielnie o nogach prostych do podporu rozkrocznego leżąc przodem.
Efekt znakomity.
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Z tablicy ogłoszeń:

"Absolutny unikat, perła PRL, stan igła, 110% oryginalny Jedyny Taki Zobacz...

NIE!

Ja tak kłamać nie będę :D

Zacznijmy od wad. Rower, który sprzedaję, ma 43 lata (rocznik 1980!) i raczej nigdy nie był gruntownie remontowany. W niektórych miejscach jest połatany drutem (lub raczej trytytką), większość części jest zużytych (choć na razie wszystko działa), a główną funkcją lakieru jest w tej chwili odstraszanie złodziei. Nie mam też dobrych wieści dla koneserów oryginalności: duża część wyposażenia (m. in. przerzutka, błotnik tylny, kierownica z mostkiem) pochodzi od innych rowerów.

A zalety? Jeździ. I to jak! Niedawno dostałem się nim z dworca na Widzewie na Kaliski w 22 minuty. Fakt, była sobota rano, ale szybkości nie można mojemu Wagantowi odmówić. Tego samego dnia pokonałem nim jeszcze ok. 70 km, częściowo po wertepach, lesie i polnych dróżkach - i nie zawiódł mnie ANI RAZU. Sprzęt nadaje się więc do jazdy na co dzień (i to na razie bez inwestycji) - ale równie dobrze można zrobić z niego "bazę do renowacji". Z pewnością jest jednym z najtańszych jeżdżących Wagantów dostępnych w ogłoszeniach.

Cena do niewielkiej negocjacji. W Łodzi i okolicach dostawa gratis."

Wagant za jedyne 150zł.
Za samą treść bym kupił ale mam za daleko:)
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Kiedy kucharz Putina zdobywał Rostów nad Donem, ja utopiłem siebie, rower i telefon w jamie Kotliny Kwidzyńskiej. W ten sposób przy okazji zaliczyłem najniższy punkt rzeczonej i wpadłem w depresję.

Dzień wcześniej, w rocznicę kolejnej próby wyzwolenia Rosji z rąk Rosjan, nieświadom tego, że kucharz przekracza granicę, której nie ma, na swojej drodze spotkałem księdza.
Ów ksiądz był księdzem nietypowym. Był księdzem nietypowym, bo na emeryturze. Nietypowym bardziej, bo wyjednał sobie zgodę biskupa na zaspakajanie dziwnej pasji.
Otóż ksiądz Marek zalicza wszystkie jeziora planety PL rowerem. Dokładniej - wodnym.
Spotkałem go w chwili, kiedy dumny wieńczyl swe dzieło.
Stał smutny, wpatrzony gdzieś w przestrzeń na skraju pomostu... 10 lat mu to zajęło i właśnie skończył.



Ale od początku...
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Nie planowałem wysłać posta o tak ładnej porze jak 00:00 ale ksiądz wysłał mi sms-a, że wrócił na plebanię.

A zaczęło się niewinnie.
Za nogawkę po raz kolejny złapał mnie ratlerek sąsiada. No ileż można... Dostał kopa, przeleciał 20m i wiem, że już wiem, z czym od teraz będzie się mu kojarzyła moja nogawka.
Co jest w tych małych psach, że chcą być wilkami tylko...

Na gałęzi siedzi styrany życiem wróbel. Futro z pierza przetrzepane, obraz nędzy i rozpaczy, jak górnik po trzech dobach szychty karmiony chlebem i wodą. Nagle słychać trzepot skrzydeł, zaraz potem podmuch powietrza nimi wywołany mało nie zmiótł wróbla z gałęzi. Tuż przy wróblu przysiadł potężny drapieżca. Król polskiego nieba i otrzepawszy pióra rzuca:
- Ja jestem orzeł a ty?
Jaaa, jaaa... też... tylko chorowałem.
Wróbla mi szkoda, ratlerka nie.

Tym niemniej po raz kolejny dopadł mnie jakiś wirus... Zapewne ten słynny kowit, o którym już wszyscy zapomnieli. Okazało się, że najlepszym nań lekiem jest wojna. 24 lutego jak ręką odjął i to w szczycie potencjalnego sezonu. A ten kowit siedzi w nas, jak nie przymierzając hemoroidy. A wiadomo, że najlepszy środek na hemoroidy to środek czterech liter.
Tak czy owak ratlerek na mój widok już nawet nie próbuje szczekać więc się spakowałem i pojechałem z myślą, by skończyć ten odcinek pradoliny Wisły z Nowego do Tczewa, zwany Doliną Kwidzyńską.

Zaopatrzony w nowiutkie królowe wyścigu w rozmiarze 26x2,20, wsiadłem w regio i wysiadłem w Pelplinie, nigdy wcześniej w Pelplinie nie będąc. Wysiadłem w samo południe.
Wcześniej sprawdziłem pogodę i dzisiejszy wieczór miał być ostatnim słonecznym. Nie stawiałem sobie wyjątkowo jakiś konkretnych celów, poza wskazanym odcinkiem.
Tak ładnie budowana forma w okresie zimowo-wiosennym wyparowałem wraz z nastaniem suszy. Jeszcze ten wirus... Nie zamierzałem się męczyć. Dlatego tym razem zaplanowałem miejsce na nocleg z góry. Dystans do przejechania - kole 40km. Biwak nad jeziorem, na granicy Borów Tucholskich i Pojezierza Starogardzkiego.

Z czego słynie Pelplin?
Ano z siedziby biskupów i bazyliki katedralnej.
Nie nastawiałem się na zwiedzanie tym razem, tylko taki japoński mlask ale... Zajechałem do centrum kultury przy bazylice, gdzie znajdował się jednocześnie punkt informacji turystycznej.
Zapytałem o darmowe mapki okolicy a tu nic. Młoda pani, mocno skofundowana na moją uwagę: takie ładne centrum i nie ma map? - odpowiedziała, że dopiero świeżo po remoncie i takie tam...
Zdziwiony wychodzę a za mną starsza pani, która się tam "przy centrum" krzątała.
- A co pana interesuje?
Okolica.
- A bazylika?
Dzisiaj nie bardzo, z przyjemnością zaś tu wrócę ze Strażnikiem Domowym.
- Ja mam słabość do rowerzystów! Bo sama dużo jeździłam ale miałam wypadek. Zatrzymując się nagle "urwał mi się film". Ocknęłam się na chwilę w kałuży krwi i potem ponownie "odjechałam".
Obudziłam się w szpitalu. Od tamtej pory boję się wsiąść na rower.

Mówi mi to pani Marzena - przewodnik licencjonowany po Pelplinie i jego zabytkach. Historia przykra, zwłaszcza kiedy słyszysz ją z ust mocno starszej ode mnie kobiety ale o wysportowanej sylwetce i otwartym stylu bycia. Nie omieszkam skomplementować urodę starszej pani i jej znakomitą formę. W rewanżu zaprasza mnie do zwiedzania bazyliki.


Najpierw parkujemy Izydora w nawie bocznej.


Po japońskiej focie rezygnuję z dalszego zwiedzania. Wymawiam się innymi planami.
Po prostu chcę szybko dotrzeć nad jezioro, rozbić się i mieć wdupiemanie wszystkiego.

Pani Marzena mnie odprowadza i zapraszając do rewizyty, rzuca propozycję:
- A nie chciałby pan poznać mojego podróżniczego kolosa? Właśnie jest w drodze nad jezioro Czarne, by skończyć swój niebywały projekt.
Po chwili telefon i już jesteśmy umówieni z księdzem Markiem w Skórczu. Umawiamy się konkretnie, za trzy godziny na parkingu przy znanym owadzie.
Tymczasem ja szybko objeżdżam biskupie posiadłości. Aleję Kanoniczną a potem ogrody.


Koniecznie z dębem.


Krótki popas nad stawem.

Przez Pelplin przepływa Wierzyca, by kilkanaście km dalej ujść do Wisły w Gniewie. Długa ta Wierzyca... Hm...
Ale nie tym razem.


Do zwiedzania Pelplina przygotuję tym innym razem.

Tymczasem opuszczam Pelplin i czuję się coraz bardziej swojsko. Dominują klasyczne, polskie zboża i...


 ...maki. Kiedy ja ostatni raz widziałem maki?

Muszę przeciąć A1...

...by kontynuować jazdę szlakiem...


...Ziemi Tczewskiej im. Romana Klima.

Własnie doczytuję kto zacz i widzę, że trzeba się koniecznie zapoznać z jego publikacjami:
- Cmentarze mennonickie na Żuławach Wiślanych, Gdańsk 1993.
- Dzieje kajakarstwa, Warszawa 1998.
- Notatki z kociewskich wędrówek, Tczew 1998.
- Notatki z wędrówek po Wysoczyźnie Elbląskiej i Nizinie Kwidzyńskiej, Elbląg 1999.
- Notatki z żuławskich wędrówek, Elbląg 1999.
- Żuławy Wiślane. Szlaki piesze i rowerowe, Elbląg 1986.

Kajakarz i rowerzysta.
Podróże kształcą, nawet po podróży ale ja powoli zmierzam do Skórcza.



Ksiądz Marek już od kwadransa na mnie czeka.
Kurde... To Starszy Pan. Rocznik 53. Zapakowany elegancko ale na rower wodny, to mi ten rower nie wygląda. Okazuje się, że projekt już zaliczony i wraca do domu ale chętnie zabiwakuje ze mną, bo na pewno będzie o czym sobie w pięknych i dość szczególnych (dla niego) okolicznościach pogaworzyć.


Robimy zaopatrzenie na kolację i ruszamy.


Co tam opony wybitnie szosowe, skoro pięknie jest?



W końcu docieramy na miejsce. Ksiądz winszuje wyboru. Wybór taki...


...bo jutro nad ranem już spodziewane opady. Zawsze to przyjemniej zaśniadanić pod wiatą a wiat jest kilka.

Nim się rozbijemy, trącamy się trunkami w opakowaniu. Ja tradycyjną witaminą, ksiądz Marek winem mszalnym.
Rozpalam ognisko, pieczemy kiełbaski, rozmawiamy.
Ksiądz się naprawdę świetnie prezentuje, całe życie z kulturą fizyczną za pan brat. Mamy więc o czym rozmawiać. Nie poruszamy tematów światopoglądowych, wojny na UA... Bardziej to przypomina dialog dwóch nauczycieli kultury fizycznej.
Nie tylko rower wodny ale i ten, na którym ksiądz tu dotarł jest pasją księdza. W sensie jazdy. Wspominam mu o projekcie "zalicz gminę". Marek się zapala:
- Ooo... Nie słyszałem. Będę miał co robić przez kolejne 10 lat! A ty zaliczasz?
Nie. Ja zaliczam mezoregiony i ich kulminacje.
- Też fajna sprawa!

Na biwaku nie jesteśmy sami. To miejsce ogólnodostępne i da się tu dojechać samochodem ale nie ma tłoku. Dwie rodzinki z dziećmi. Wszyscy nas opuszczają jeszcze grubo przed zachodem słońca.
Poza dwoma młodzieńcami, którzy kilka razy podjeżdżają i odjeżdżają na perdzipędach. Jeden z nich ma grabie i niebawem przekonamy się do czego.
Kiedy się już z nami oswoili okazało się, że kłusują raki i tyle tego czajenia było:)

Zdążyłem się jeszcze wypluskać w promieniach zachodzącego słońca.


Pokontemplowaliśmy przyrodę w okolicznościach powyżej i...

...poszliśmy grzecznie spać.
Amen.



« Ostatnia zmiana: 25 Cze 2023, 12:14 Darek Elwood »
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Poranek był zgodny z przewidywaniami.
Nie pamiętam, co było pierwsze: kawa czy deszcz? Ale pamiętam zestaw do gotowania księdza Marka.



Uśmiecham się do siebie. To jest podejście ultra do ultra. Każdy ma swoją strefę komfortu i wyznacza jej granice.
Jeszcze trochę geriatrycznych podsumowań i trzeba się zbierać. Marek zmierza do Janowa Lubelskiego. Na trasie jego marszruty jest Nowe a dla mnie to granica Doliny Kwidzyńskiej. Tam się pożegnamy.



Najpierw jednak musimy wydostać się na asfalt, bo ta nawierzchnia najlepiej służy oponom Marka.
Zaraz zacznie się dla księdza męka pańska.


Jeszcze nie wie, co go czeka...


Już wie.


Stąd takie dalekie ujęcia.

Moje 2,20, to prawie 2x markowe.





Chwilami mam wrażenie, że to transatlantyk, przebijający się przez morze niekończących się mielizn.



Kiedy ksiądz przeklina, pora...

...zamówić ubera.


Ksiądz woli jednak pchać sznurek.


Z ubera rezygnuje.

Rzuca we mnie takim wzrokiem, że usta me...





Na asfalcie wraca do równowagi. Od teraz to Marek pstryka mi zdjęcia z dalekiej perspektywy. W nogach ma jakieś kowalskie kowadła. Trzymając się bagażnika Marka, zostałem doholowany do Nowego.



Marek w nagrodę rusza dalej z wiatrem.
Z Bogiem!
« Ostatnia zmiana: 26 Cze 2023, 09:40 Darek Elwood »
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Zasadniczo, to bawiłem na Kociewiu. Pojezierze Starogardzkie będzie kolejnym mezoregionem, który będę musiał zaliczyć w ramach autorskiego programu, tymczasem obrazek:


Gdyby człowiek wiedział, że w rejonie biwakowym rządzą Piaskarze, może udało by się uniknąć wpuszczenia transatlantyka w mielizny.

Drugim tymczasem: Nowe, całkiem stare jest. 800 lat bytowania to nie w kij dmuchał. Poniżej rynek starego miasta nowskiego.

Klasyczny, krzyżacki rynek.

Merytorycznie nie jestem przygotowany do zwiedzania Nowego. Zasadniczo kiełkuje mi plan zaliczenia fajnej setki tego dnia. Wystarczy dojechać do Tczewa. W ten sposób zamknął bym Dolinę Kwidzyńską z Żuławami. Zatem jak najszybciej zjeżdżam do Wisły, by przy okazji oblukać potencjalne, dzikie miejsce na nocleg.
Poniżej panoramy z miejsca dzikiego.


W kierunku miejskim.


W kierunku bałtyckim. Widoczny na horyzoncie klif to Gniew.


W kierunku karpackim, z Basenem Grudziąckim i Grudziądzem.

No to co...? Ruszam na północ.


Sucho nie jest.


Zielono - tak. Kleszcze nie mogą uwierzyć, w tak dobry catering.

Wtem!
Senior zlekceważył jamę, sądząc, że 26 calowe koło na grubej oponie... A te koło jak w masło. Po oś i fik na prawy bok...
Izydora zassało a ja nurzając się w błocie zaliczam boczek. Przy okazji "zakleszczam" prawą goleń. Miast zsunąć się z siodełka i po prostu stanąć po kolana w błocie, w locie szukałem suchego miejsca... Pod wodą telefon. Po dwóch fotach się zbiesił.





Tymczasem pauza, bo wnuki najechały chatę.
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline EASYRIDER77

  • Wiadomości: 4856
  • Miasto: INOWROCŁAW
  • Na forum od: 27.07.2010
no fajne traski, lubię takie.
A co to za opony? Że tak się ślizgnęły?

Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum