Autor Wątek: Powtórka z geografii Polski czyli Korona Gór i Depresji Planety PL.  (Przeczytany 37095 razy)

Offline EASYRIDER77

  • Wiadomości: 4818
  • Miasto: INOWROCŁAW
  • Na forum od: 27.07.2010
w ciągu dalszym proszę o porządek, skończyłeś z widokiem na Puck, a tu nagle rower Kross czeka na Ciebie w łóżku... 8)

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
A w seraju...


...jak w raju.

Lukam na screen - odjazd pkp: 20:33. Na szwjcarze - 18:45.
I to ja rozumiem proszę Państwa:)

Browar odkrylismy kilka lat temu z Redzisławem Właściwym oczywista:) AKuratnio postanowiliśmy powtórzyć pierwszy nasz trip poznawczy.
Umówilismy się pod kościołem. ja tym razem na 7-miobiegowym sachsie w miejskim batavusie. Z Pradoliny Łeby i Redy podazd do Mrzezina jest konkretny. Kiedy tak się wspinam mozolnie, nagle mija mnie z prędkością Pantanni`ego jakiś kozak na wypasionym góralu... Wiadomo kto.

Potem dojechaliśmy naszym szlakiem do Pucka i kawałek za dworcem zrywam łańcuch... Zatrzymuję się przy drewnianym ogrodzeniu. Zanim łąwki, stoli, leżaki... Zachodzimy a to... Browar Puck:)
Dobry Batavus! Wiedział, gdzie odpocząć. Zamawiamy po lagerze, pijemy zachwyceni. Rozglądam się i na przeciwko widzę sklep... rowerowy z serwsem. Nie... no bajka:D Nie musimy sie juz niczym martwić a tym bardziej spieszyć.
Z tej radości stawiam pilsa.

Redzisław to podlaska kultura więc rewanżuje się pszenicznym. Rozsiedliśmy się w ogródku, w słoneczku, sami jak królowie. W pewnym momencie wchodzi para turystów seniorów obojga jedynych płci. Jakoś tak nawiązuje się rozmowa, przyjemna, to ja rewanżuje się Redzikowi kolejnym. Państwo do piwa zamawiają pizzę. Browar jej nie prowadzi ale pizzeria na telefon jest tuz obok. Na stół wjeżdża ogromna pizza. Jesteśmy zaproszeni do degustacji. Ogromna pizza jest wyborna. Wręcz znakomita.

Rewanżujemy się Państwu kolejką kolejnego piwa, naturalnie nie zapominając o sobie. Elegancko wciągnęlismy po pięć pysznych browarów, więc Redzik proponuje się zbierać. Ok, tylko zrobię siku.
Wracam z ciemnym, bo jeszcze takiego nie piliśmy.
Po tym ciemnym nabraliśmy ochotę na pizzę. Żegnamy się z  państwem seniorów wylewnie i prowadzimy rowery do pizzeri. Redzisław zamawia pizzę a ja udałem się do rowerowego. Przy okazji widzę, że z rowerowym sąsiaduje policja.
Nabywam spinkę i wracam do pizzerii. Zanim pizza (pyszna) wjechała na stół łańcuchowi Redzik przywrócił sprawność.

Tak, że ten... Wspominam ten miły czas i zamawiam pilsa.



W lokalu sam. Asystuje mi pani Lena, młodziutka ale bardzo rezolutna barmanka. Czas płynie nam bardzo miłło.



Nie dopijam, bo 20:31 a za dwie minuty pekape. Dworzec dosłownie na tyłach browaru. Lokalizacja jednego i drugiego - znakomita.
Z żalem melduję się na dworcu a tu... pociąg odjechał i to dawno!

No co jest grane?!
Wracam do browaru i jestem zmuszony zamówić jeszcze jedno piwo, celem konstatacji. pani Lena sprawadza osobiście dla mnie połączenie a ja lukam na mój screen...



Posiadam jedną, niespotykaną powszechnie umiejętność. Słynął z niej Leonardo da Vinci. Otóż pisał on i czytał wspak. By dobrze pisac wspak, najlepiej to robić lewą ręką, od prawej, do lewej tzw. lustrzanym odbiciem (nieumiejętnik takie pismo odczytuje w lustrze).
Nie wiedzieć czemu ale taką umiejętność posiadłem bez żadnego uczenia.
Tylko ta ciekawą przypadłością tłumaczę niewłaściwy odczyt godziny... Innego usprawiedliwienia nie mam.

Niestety kolejny pociąg jest jak widać ale po 22-iej a browar podwoje zamylka o 21-szej...
Hm... myślę na głos. pani Lena w mig znajduje rozwiązanie:
- Po co ma pan czekać? Niech pan jedzie do Redy.
Po piwach?
- Po panu nie widać. Poza tym pan sportowiec!
Rzadko robię selfiaka ale tu mam zgodę.



Polecam browar i przemiłą obsługę.
Staję jeszcze przy dworcu...

...dokładnie vis avis policji.

Dobra... jadę do Rumi. Sprawdzam tylko połączenie: ostatni pociąg odchodzi o 23:49. To dużo czasu. Zasadniczo z górki, pustymi drogami, które dobrze znam. W obecnych warunkach nie ma lipy, bym nie zdążył.
W Zelistrzewie jeszcze tylko szybka kontrola pozycji. Teraz w prawo i do Mrzezina. Potem już górki.


Teraz się tak zastanawiam, po co ja ten zrzut ekranu robiłem...?

Nie ważne. Ważne, że nie wiedzieć czemu, pojechałem w...

...lewo!

To znaczy wiem. Skusił mnie nófka asfalt ale nie wiem czemu. Ten asfalt zas prowadzi do Osłonina.
No skoru już tu jestem dumam, to szybko zjadę na plażę, by zobaczyć jak tam jedno z naszych (z Redzisławem) ulubionych miejsc na dziki biwak wygląda.


Wygląda mniej więcej tak.

Ale nie jest to już miejsce na biwak. Nasz teren ogrodzony, droga wybetonowana, kostka brukowa...
Paczam na szwajcara:


On chodzi dokładnie ale...

...w tym momencie ma to FUNDAMENTALNE znaczenie. Znaczy miało. Screen wg czasu zdjęcia zrobiony o 21.42
Ale skoro jestem w Osłoninie, to tak to wyglądało wcześniej. Tu, za naszego wspólnego z Redzisławem pobytu.











Linka już dawałem kiedyś ale dla cierpliwych, a nieświadomych, jak my abstrakcyjnie lubimy się cieszyć życiem;)
Film z tegoż akurat wypadu.



Tymczasem ja zwijam się z plaży i co kombinuję...?
Bystry czytelnik bęzie wiedział... Kombinuję skrót! Co o moich skrótach sądzi Strażnik Domowy juz wiecie ale ja...? Jak ta ćma do ognia znowu...

Na chuj mi było wjeżdżać w las... To nie pytanie, to stwierdzenie.
W lesie na drodze śniegowa breja. Wszędzie śniegu zero ale ja jestem ćma śniegowa.... Tempo spada, znowu mijają mnie żółwie, co zbiegły z lęborskiego zoo...
Tymczasem drugim, uślizg przedniego koła i...


...a jakże...

...ląduję w rowie z pięknym lotem przez kierownicę.
Zbieram się szybko ale nie ma mowy o jecaniu. Pcham sprzęta przez 50m pod górę i chcę włączyć czołówkę, bo nic nie widzę ale czołówki na czole nie ma... odpalam latarkę w telefonie i szukam.
Szukam miejsca, gdzie musi być koleina po rowerze a jej nie mogę znaleźć. Łażę w te i we w tę... No kurwa gdzie to?!

W końcu jest!

Najpierw ślad, potem czołówka.



Chce ją odpalić ale aku siadło. Zaraz dojadę do pierwszych zabudowań, to powinna być żwirownia. Przy niej staję i...



...odpalam mapę przy okazji kontroluję czas w telefonie - 22:48. Została mi więc godzina i jedna minuta a jestem dokładnie tutaj:


Do celu - czyli dworca w Rumi mam kole 13km. Nie ma lipy...

Trza skrótem...
Tym razem naprawdę trzeba tym skrótem. Dojeżdżam do Mrzezina i zjeżdżam w dól. Tempo mam dobre choć powoli czuję pustkę w brzuchu. Dzisiaj dieta była węglowodanowa. Na śniadanie dwie kawy ze śmietaną solidne. Przed wyjściem z domu zjadłem dwa małe placki z buraków czyli tyle, co nic.. Do plecaka wrzuciłem banana i pomarańcz. Po drodze było w sumie niecałe 6 piw i ani grama innych płynów.

Ale jadę i wiem, ze zdążę, tylko muszę trafić w skrót. Tym skrótem jechałem kilka razy. Towarzyszy Zagórskiej Strudze... A ja...? Minąłem ten skrót! Pedałuje ostro ale coś mi nie gra... Zatrymuję się, by luknąć na mapy.cz szybko i wtedy...
Na puściutkiej drodze, kiedy ja czekam na lokalizację, pojawia się... policyjne auto...


« Ostatnia zmiana: 14 Gru 2023, 23:48 Elwood »
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Kiedy mnie policja mija, widzę moją lokalizację i... w dupie mam policję. Policja mnie też ale moim zdaniem powinna się zatrzymać i przynajmniej zapytać, czy w czymś pomóc.
Z drugiej strony rozumiem, oni byli już po akcji z gaśnicą w sejmie a ja jeszcze nie. W browarze rozmawialiśmy z panią (a właściwie panną) Leną o życiu a nie polityce.
A mogło zatrzymanie wyglądać np. tak:
- Dobry wieczór, policja. Co pan sądzi o Braunie?
Szanuję gościa, nawet go lubię, a co...?

Wsiadam na rower i cisnę pedały ile tylko w pedały można. Na rogatkach Rumi lukam na szwajcara. Jest szansa! Przed samym dworcem na nim 23:48!! Hurrra!
Mijam jakiś ludzi w tunelu, wnoszę rower na peron i... nie wierzę... Na zegarze dworcowym 23:51...
gdybym się na tę ostatnią kontrolę lokalizacji nie zatrzymał, gdybym się nie zatrzymał przy żwirowni, gdybym nie wpadł do rowu, gdybym nie zjechał do Osłonina...
To bym nie musiał teraz dymać do Gdańska.

Teraz sprawdzam i ze żwirowni po skrócie do dworca jest 12,5km, bez skrótu - tak jechałem: 18...
Nic to... Uprzejmię dodaję, że własnie na tym ostatnim odcinku wyprułem z siebie wszystkie flaki niemal. Do dworca leciałem Starowiejską i miałem swoiste deja vu.
55 lat wcześniej brałem udział w pierwszym wyścigu rowerowym w życiu. Na bobo ostrym kole...
Meta była na wysokości liceum. Prowadziłem, na kilka metrów przed metą podniosłem rączki do góry jak Hanusik...
Fiknąłem orła. Tak, pamiętam takie rzeczy. Pamiętam wyścig "Dookoła Kaszub" (czy jakoś tak) z metą w Swornych Gaciach. Ne jednym z podjazdów uciekłem z peletonu rówieśników i tylko jeden kolarz utrzymał mi się na kole. Na finiszu mnie cyknał. Tym kolarzem był Marek Kulas.


Taa...

Zwijam się z dworca na "prawy" brzeg i jadę przed siebie na południe.


Na wysokości Leszczynek. To już Gdynia, prawie centrum, bo te centrum rozciągniąte na kilkunastu km jest.

Zdjęcie datowane na 0:32.
W Indiach mają krowy, my w Trójmieście dziki. Żeby tego było mało, po drugiej stronie pustego przejścia, dzikom i mi przypatruje się lis. Jemu już nie zdążyłem cyknąć fotki.
Marzę o jakimś fastfoodzie. Przed pierwszą "zawijam" na dworzec gdynia Główna ale tu wsi pozamykane.
Kolejne deja vu...

Jest już 13 grudnia. 42 lata wcześniej, o tej samej porze, na tym samym dworcu kończyliśmy koleżeńską imprezę. Włóczyliśmy się po mieście "śladami Młodej Polski". Akurat Boy Żeleński był na topie, więc płynęliśmy na fali poezji tego okresu... Przybyszewski, i takie tam.
Finał był na dworcu. Stąd bzyfon musial się dostać do... Rumi, ja na Obłuże, pozostali koledzy byli ze ścisłego centrum Gdyni, ostatni z nich na Kaczej mieszkał. Byliśmy już po dobrym piwie, w super humorach i podobnie głodni jak teraz.
Wtedy fungowała restauracja w miejscu dzisiejszego MC Donalds. W dostępnym dla nas menu były tylko ziemniaki i kotlet pożarski. I to w ilości, nie zaspakajających wszystkich potrzeb.
Wtedy padło słynne zamówienie. Nasz kasjer - Bzyfon, wręczył pani przy kasie wszystkie pieniądze, jakie nam zostały i zamówił:
- Za to wszystko poprosimy ziemniaków i kotlet:)

Jak to była pyszna kolacja.
Do domu wróciłem nocnym autobusem (a zdarzało się nieraz z buta ciągnąć) i szybko położyłem się spać. Następnego dnia rano była niedziela. Wstałem przed 10-tą i tradycyjnie próbowałem odpalić 60 minut na godzinę. Z radio tylko szum leciał. To włączyłem tv... Śnieg na ekranie. Co jest? Antena się zjebała czy co...? Grzebię przy antenie aż wybiła 10.00 i na ekranie tv pojawił się generał Jaruzelski.
Mam była akurat na jakimś naukowym wyjeździe, siostra na wycieczce... Moja przyszła żona miała płynąć Batorym do Montrealu czy na Śródziemne (nie pamiętam). Teściowa z teściem na Batorym pracowali.

Tymczasem 42 lata później ja obchodzę pusty dworzec. Miasto wymarłe... Wsiadam na rower i jadę do Oliwy. Punkt 2:00 melduję się na chacie. Strażnik Domowy śpi. Dopiero rano zapyta:
- Gdzie ty byłeś...?
Aaa... Stan wojenny był... 100km zrobiłem.

Dziękuję za uwagę.
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline EASYRIDER77

  • Wiadomości: 4818
  • Miasto: INOWROCŁAW
  • Na forum od: 27.07.2010
ten browar, barmanka, fajne miejsce aby wpaść.

coś często fikasz w sensie wywracasz się na rowerze.

poza tym patrz 100 km już masz za sobą, to powtórz to tylko jeszcze 2 - 3 razy jednego dnia i...  ;D

Offline Mężczyzna sierra

  • Wiadomości: 1010
  • Miasto: Elbląg
  • Na forum od: 06.09.2017
Pochwalam pomysł.
Nie pochwalam obsuwy czasowej.
Kiedyś bym ją rozumiał, wszak "swoje pierwsze wiadro wódki" już wypiłem i drugiego nie zamierzam rozpocząć (szczególne kiedy roweruję; udało się; nikt nie zginął; nikogo nie zamknęli).
Jeśli miałbym coś doradzić, to za Osłoninem mogłeś skręcić do Rezerwatu Beka (niebieski szlak) i dotrzeć do Mostów (po lewej mijając kultową Łajbę).
Pochwalam pomysł jazdy klifem za Puckiem. Trzeba uważać by nie znaleźć się kilkanaście metrów niżej (miejscowy rolnik dba by "ścieżka" była iluzoryczna).
Tak jak kolega wyżej napisał, wystarczy jeszcze trzy razy powtórzyć; w zasadzie prawie cztery bo Eg_Hel_Eg to ok. 360 km, ale biorąc pod uwagę Twojego Rumaka, to jest to nielichy wyczyn. 

Ups...
Teraz dokładniej się przyglądając, widzę że jednak nie jechałeś klifem puckim.
Z Pucka, trzeba sie kierować, zjeżdżając z parku, w lewo (za ciągiem wypaśnych chat). Masz wąską dróżkę, którą zjeżdzając z wydmy kierujesz się na wprost (przez mostek). Ty skręciłeś w prawo, a należało w lewo (za Puckiem). Przejeżdżałeś przez mostek, ale ominąłeś, moim zdaniem najbardziej urokliwy odcinek pomiędzy Puckiem, a mostkiem.
NastĘpnĄ razĄ...  ;D     
« Ostatnia zmiana: 15 Gru 2023, 09:54 sierra »

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Sierra, ja tam znam każdą ścieżkę:)
W ogóle nie zakładałem takiego scenariusza ale...

Ty akurat dobrze wiesz, jak niewygodnym dla ustanawiania własnych rekordów jest Mierzeja Helska, jako punkt docelowy czy pośredni. Wiatr nigdy nie będzie tam twoim sprzymierzeńcem.
Ale jest coś, co jednych wyróżnia przed innymi. Nie piszę tu o sobie alę tę cechę, jeżeli się ma, to ona ostatecznie decyduje o tym, że osiągniesz więcej przy tym samym poziomie.

To cecha "mentalnego" walczaka czyli sportowca, który ma znacznie większą tolerancję na strefę komfortu niż konkurent. Akurat w kolarstwie to jest lepiej widoczne. Powszechnie o tym zjawisku mówi się, że dobrej baletnicy nie przeszkadza rąbek spódnicy. I nie chodzi o techniczny aspekt ale o fakt, że ta "dobra baletnica" akceptuje ten fakt i nie zwraca na niego uwagi, w drodze do celu.

Taką namiastką w kolarstwie jest np. pioruńsko niewygodna pozycja. W życiu: jeden połozy się na podłodze pierwszy raz i mimo ogromnego dyskomfortu prześpi całą noc, mając do dyspozycji łóżko. Ten ma większe szanse osiągnąć sukces. Jednym zdaniem, trzeba mieć tą "zawziętość".
W praktyce kolarskiej może to być np. zmiana roweru na trasie na niedopasowany i to nie zmienia twojego mentalu.
To się da częściowo wyćwiczyć. Trening sam w sobie (zwłaszcza wytrzymałościowy) jest bardzo dobrym przykładem. To jest jeden, wielki dyskomfort.

Ciągnąc to moją długą historię - a jesteśmy dopiero na początku;), będę starał się to jakoś udowodnić.
Mam na podorędziu fajną historię z własnego życia i to stricte kolarską. Finał dzisiaj jest taki: uważam, że na każdym rowerze jesteś wstanie realizować się w podróżach. Na każdym.
Tu na forum jest jeden taki kolega, który ma inne zdanie. On tam któryś rok buduje swój wymarzony rower. Rower, który zniesie wszystko, tylko jego nigdzie nie poniesie.

Dlatego w 2011-tym wsiadłem w Albanii na pożyczony rower i kompletnie nie przygotowany, wróciłem na nim do Polski. Do tego stopnia nie przygotowany, że nie miałem nawet pompki, nie wspominając o jakiś innych, niezbędnych w podróży rowerowej fantach. Przed 20 lat nie siedziałem na rowerze (malutki wyjątek kiedy przejechałem się do Juraty w 2010-tym na rowerze kumpla, który robił nim Atacamę). Rower był za mały, dupa kompletnie nie przygotowana, potworny upał itp. Dętki miałem np. z wentylami presta, które pierwszy raz widziałem na oczy:)

Dwa lata później, na ukrainie w Pamirze radziłem już sobie zdecydowanie lepiej. też chodziło o zakład i też go wygrałem.
Dlatego w 2010-tym, kompletnie nie przygotowany fizycznie nie zawróciłem na szlaku, na którym zebrałem takie "wpierdol", że finalnie schudłem 25kg!
Większość niego zrobiłem we wspomnianych klapkach za 16zł. Miały one jedną wadę. Poprzeczne rowki, których zdaniem było odprowadzanie wody. Przez te "szczeliny" wbijały mi się w stopy (głównie na podejściach) drobne kamyczki, co przypominało miejscami marsz na rozrzażonych węglach... aułć, aułć, aułć, kurwa!!!, aułć, aułć... Ale... mijali mnie Afgańczycy, którzy szli w sandałach, bez skarpet i to bez względu na temperaturę.

Jak ja przy nich mogłem narzekać...? Do tego codziennie, z rozbitego palucha ściągałem to:


Rano i wieczorem.

Powyżej 3500m rany się nie goją. Dopiero po dwóch tygodniach, kiedy czekałem na zmianę pogody i głównie siedziałem w jurcie, los palucha częściowo się poprawił. Już nie dodaję, że wieczorem tak sobie "pulsował" (kto miał zastrzał za paznokciem, wie o czym piszę) i ból nie pozwalał mi zasnąć. Dopiero się aklimatyzowałem, to również nie sprzyjało wypoczynkowi. Pierwszy tydzień, to była jakaś masakra z tym wszystkim. Wysiłek fizyczny wyznaczał limit 5/6h marszu dziennie. No i extra obciążenie...

Dlatego w wątku Maraton Podróżnika (chyba nie rozumiany do końca) tak upierałem się, że w moim przypadku nie warunki będą przeciwnikiem głównym a brak kondycji. Oczywiście lekceważenie warunków nie jest dobrym nawykiem. Ja ich nie lekceważę. Dlatego z uwagą czytałem Twoje uwagi dotyczące 300km.

Co do przygotowań fizycznych, rozpiszę się teraz o Szlaku Grąbczewskiego. To jest moje ostatnie 'dziecko". Całkowicie mój, autorski pomysł. Od A do N. Wymyśliłem projekt, dobrałem uczestników, nadzorowałem przygotowania, potem (próbowałem) realizację:)
Oczywiście do głosu w pewnym momencie doszła Przygoda i dopisała swój niesamowity scenariusz. Co by o tej wyrypie nie powiedzieć, to była ona przede wszystkim sukcesem towarzyskim:)

Poniżej mała namiastka. Produkuje się Szef Ekipy Transportowej - genialny dr Honzik.









Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Dzisiaj u nas ostro wiało, nawet z konkretnymi podmuchami więc...
Postanowiłem wykorzystać ten wiatr i na koniec sezonu konkretnie złamać setkę. Wczoraj dumałem skąd zacząć, by najlepiej ten wiatr wykorzystać.
Ostatecznie wybrałem wariant najlepszy dzisiaj, bo przede wszystkim chciałem się wyspać. Wyspać, bo ponieważ w piątek i sobotę miałem zajęcia z wnukami.

Zajęcia połączone z noclegiem u dziadków.
O tym może później, bo dzisiaj był plan na zmierzenie się z depresją. Wszyscy starają się jej unikać a ja...
Nie dość, że z wiatrem to jeszcze praktycznie cały czas z góry.
Żeby jednak złamać setkę konkretnie należalo trasę do tej depresji urozmaicić. Dwie wariacje finalnie położyły mnie na łopatki. W tych wariacjach konkretnie ostrzyłem pod wiatr i...

W Malborku, po 81km powiedziałem: pas.
Tak naprawdę nie wytrzymała Baronowa de Vier Liter z francuska tytułowana Dupin. Nie dogadywała się od pewnego momentu z dr. nauk medycznych - panem Wittkusem vel Wittkop.
Dodam, że był to wyjazd niemal szosowy ale dwie (inne) wariacje terenowe upierdoliły swieżo umytego (w piątek) Izydora przekraczając grubo granicę wszelkiej przyzwoitości.
Drugie,
dzisiaj cwiczyłem inny wariant "odzieżowy" niż zwykle i to też miało wpływ na odbiór mojego jestestwa rzeczonych, nowych warunków.
Ostatnim, była temperatura... Przy 9st. to ja się zastanawiam czy spać pod przykryciem czy jeszcze nie, byle nie wiało. A tu wiało i było ciepło.

Już nie istotne... Dupa dupą ale moja kondycja fizyczna to ogólnie dramat i konieczne jest wdrożenie radykalnych środków.
Przy okazji wrzucę kilka fot z komentarzem...
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Edukacja małych dzieci, to piękny temat rzeka.
Martwimy się o te nasze dzieci, by wiodły beztroski żywot, kupujemy morze zabawek, staramy się, by nie doświadczały jakiegokolwiek stresu. Pięknie.

Co na to dzieci...? W rewanżu stresują rodziców;)
Ci z wielką ochotą podrzucają je do dziadków (patriarchat), bo te drapichrusty, to małe diabły wcielone. Wnuczka ma lat 5 z haczykiem, wnuczek 4.
Babcia po AWF, dziadek po AWF... oto skutek:





Gimnastyka poranna, to już rytuał. Babcia tylko wzdycha i...


...musi ćwiczyć:)

Dziadek oczywiście także.
Patrząc/mając na uwadze gibkość drapichrustów, w moim wydaniu przypomina to porcjowanie kurczaka.
- Dziadek! Ordynuje Marysia. Ćwiczymy! 5 powtórzeń dla trudnych ćwiczeń, 10 dla łatwych.

W domu dziadków nie ma zabawek. Są dwie gitary, pałeczki do perkusji (z blatem do ćwiczenia), przybory wszelakie do malowania i rysowania, szachy oraz dwa kartony z "rekwizytami".
Są też rekwizyty przypadkowe, jak np. długa łyżka do butów, która w zależności od odgrywanej sceny (przez Kacpra) jest szapadą ZORRO, szablą Kmicicia lub mieczem Juranda...

Tak, tego ze Spychowa.
Kilka tygodni temu Jurand został bohaterem dzieci. Kto by się tego spodziewał... Marysia wzięła pilota (zasadniczo tv jest "zakazana"), oczywiście w tajemnicy i włączyła tv. A tu akurat Krzyżacy na Kulturze... Dzieci zaintrygowały krzyże na płaszczach i... przez 2,5h z otwartymi buziami obejrzały cały film. Z babcią byliśmy w lekkim szoku. Do tego stopnia, że obejrzeliśmy wspólnie do samego końca.

No i taki był tego wczoraj finał...


Ktoś ty?!
- Dariusz z Oliwy... służbowo! Na zamek.
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Drapichrusty pożegnaliśmy w sobotę, a ja kombinuję.
Kombinuję z przymiarką do wykorzystania wspomnianych warunków i pokusić sie o jakiś lepszy wynik na koniec sezonu.

Rozważania trwały do ranka dnia następnego.
Pasuje powtórzyć szturm na Wysoką albo... wpaść w depresję. W pierwszym przypadku muszę pojechać na zachód. By pojechać, trzeba wsiąść w pociąg. By wsiąść trzeba się zbierać a ja...
...zbieram się jak sójka za morze i cały czas kombinuję.


Góry czy depresja...

Wiadomo, że alkohol ciągnie w dół człowieka... Z drugiej mańki, wiatr w plecy i staczanie się mogą tu być znakomitą parą. W każdym razie za alkohol (wino) robi doskonale sok z buraka.
W końcu nie ma wyjścia. Ostatni (możliwy) pociąg na zachód odjechał.
Zatem ja ruszam na wschód!

Na wschód od Gdańska leżą Żuławy. Kulminację Żuław już zdobyłem. Wznosi się ona z podnóż ruin dawnego, krzyżackiego zamku w Grabinie Zameczek.
Podział Żuław prezentuje mapa poniżej.


mapa zaczerpnięta ze strony:
https://zulawy.infopl.info/region/charakterystyka-zulaw-wislanych/

To (moim zdaniem) najlepsza strona prezentująca cały region, w tym też rowerowo i jest np. dla mnie źródłem nie jednej inspiracji.
Jak mapa wskazuje (niezaktualizowana o badania depresyjne z Marzęcina) widać spadek w kierunku Raczek. Raczki leżą poniżej Elbląga, na mapie między "y" a "i" w nazwie Żuławy Elbląskie. Kulminacja leży na terenie Żuław Gdańskich i sąsiaduje z Motławą.

No więc ja, postanowiłem wykorzystać wszystkie plusy, unikając dużego natężenia ruchu. Z Gdańska dobrze jako drogowskaz służy Wisła Martwa.


Tak w bardzo szybkim tempie dojechałem do rzeczonej na wysokości mostu, łączącego stały ląd z Wyspą Sobieszewską. Przede mną "góra fosforów".

Nie miałem tego robić... Miało być przede wszystkim asfaltowo, z monitorowaniem co godzinę tempa itd. Plan opiewał na ponad 120km więctego rodzaju wariacje naprawdę nie były wskazane ale... ciągnie Izydora w błoto. Do tego stopnia, że w końcu w tym błocie utknąłem.
Że nie wspomnę o wybitnej manierze skrótów...


W którą stronę wielbiciele skrótów by pojechali...?

Oczywiście, że...

...w lewo.

I tak...

...się, taka zabawa kończy.

Na szczęście dalej był już asfalt i kołysał mnie...


W tej relacji będą towarzyszyły mi stare, dobre trójmiejskie zespoły.


Mając Gdańsk na rufie, wysyłam umyślnego do Sierry.

Umyślny niesie info o treści:
Alio Kolego,
zamierzam powoli acz sukcesywnie w kierunku Waści miejsca zamieszkania.
Po drodze chcę popaść w depresję w Raczkach.
Pifko z kija mogłoby mi w WaćPana towarzystwie pomóc się z niej wydostać.
Pewnie dotoczę się przed 18tą tak by o 18tej z minutami wsiąść do PKP.
Mógłbym przyspieszyć jeżeli okazja będzie kusząca:)...
...Puść SMS, jak się zapatrujesz?


Jest o tyle interesująco, że bliżej mi do nowej depresji w Marzęcinie i stąd też bliżej do Elbląga. Nie musiałbym tak kręcić korbą:)



Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna podjazdy

  • niech tak się stanie
  • Wiadomości: 3784
  • Miasto: Poznań
  • Na forum od: 01.02.2011
Od dawna wiadomo, że są niższe miejsca, tylko znowuż nakłada się tu efekt sezonowy. Np. lustro wody w stawach koło Marzęcina jest na poziomie -2,5 metra, ale zimą może być wyżej. Po tych opadach co były ostatnio, to na pewno będzie wyżej...

"Mogło być gorzej. Twój wróg mógł być twoim przyjacielem." Stanisław Jerzy Lec.

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Już mi pifko z Sierrą w głowie...



Granicą, do wypicia wspólnego piwa jest Wisła, ku której nieuchronnie zmierzam.



I zaraz miast potem pojechać w lewo, pojechałem w prawo i na tyle się od Wisły oddaliłem, że wpakowałem się w Błotnik i wpadłem w szpony płd/zach wiatru.
To jak odcięcie prądu. W takich sytuacjach mówię do siebie niemal zawsze: niewiarygodne... gdzie ty pojechałeś?!
Do Cedrów Małych - jaśnie panie. NIEWIARYGODNE.
Za to z Cedrów do Kiezmarka jadę z równie niewiarygodną dla mnie prędkością. Niebezpiecznie zbliżam się (na oko) do 25/30km/h!

To taka prędkość (dla mnie), iż obawy mam, że zaraz strzeli mi opona np. i... takie katastroficzne myślenie mam, zamiast myśleć o niczym dla odmiany, ciesząc się brakiem niczego wokoło (charakterystyka Żuław w jednym zdaniu)...



Ale nie... Myślę, bo rytmicznie podskakuję, dokładnie w rytmie kobry (miało być: korby)...



I to jak podskakuję!





« Ostatnia zmiana: 18 Gru 2023, 15:04 Elwood »
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
To te cholerne opony... Zwłaszcza tył. Kombinowałem z ułożeniem dętek - na próżno. Po mocniejszym dobiciu tylnej jak bym na koniu jechał. Odpada więc frajda z szybkiej jazdy. To znaczy, gdzie będę mógł, to będę gnał ale do tego nadarzy się praktycznie już tylko jedna okazja.
Zdecydowanie odbijam na południe i zaczynam "ostrzyć" pod wiatr a ten się wzmaga.

Na południe odbijam drugi już raz, tym razem w Nowej Kościelnicy i czuję to wyraźnie. Na szczęście wbrew temu, co napisałem wyżej - charakteryzując Żuławy "jednym zdaniem", jest tu o co okiem zaczepić.
Ten dom mnie zauroczył swoim podcieniem szczytowym:




Dwie sympatyczne ławeczki w cieniu latem, pozwalają dyskretnie obserwować życie wokoło chroniąc się przed upałem. Ruch tutaj jest niewielki, zatem dobre miejsce by z wnukami się wybrać do Malborka jak krzepy w nogach większej nabiorą.

Jeszcze jedna fota na jej pożegnanie.


Z nieco dalszej perspektywy, by ująć na pomieszczeniu gospodarczym ogromne, bocianie gniazdo. W okolicy jeszcze kilka takich dostrzegłem.

Na wspomnianej stronie o Żuławach znajdziemy przewodnik po domach podcieniowych. Akurat tych z Żuław Malborskich nie mam wszystkich objechanych a kilka mi się jeszcze trafi po drodze. Nie one były celem ale będą:)

Tymczasem, jeżeli ktoś chciałby głębiej coś o nich zgłębić zapraszam do pracy zbiorowej:
 "Domy żuławskie. W poszukiwaniu zagubionej tradycji budownictwa." (2009)
https://zph.org.pl/userfiles/zphorgpl/file/wydawnictwa%20pdf/06.%20Domy%20zulawskie%20-%20w%20poszukiwaniu%20zagubionej%20tradycji%20budownictwa.pdf

To, co mnie niezmiennie zachwyca przy nich, to towarzyszące im z reguły ogromne starodrzewia w licznej przewadze dębu, oraz dąbrów w parkach. Zresztą drzewa, jak część z was zauważyła są głównym motywem moich fotek. tak jest i tym razem.


Fatalny kierunek wiatrowo ale widokowo bardzo zacny. Zaraz odbiję z Kościelnicy centralnie pod wiatr by przejechać kawałek niebieskiego szlaku wałem przeciwpowodziowym.


Na wylocie z Nowej Kościelnicy kolejny dom podcieniowy.

Pierwotnie chciałem jechać asfaltem ale tym razem urzekły mnie...

...najpierw te wierzby...


...potem dęby, ze schowanym za nimi murowanym dworem.

Do dworu zaś przyległy park... Jadąc dalej tym wariantem szlaku...

...takie obrazki.



Wspiąłem się na wał...



Nim sobie jadę.


Po czym zjeżdżam do Ostaszewa.

Mimo konkretnej wystawy jakoś nie odczułem przeciwnego wiatru. Pewnie dlatego, że nie jechałem szybciej niż temper piechura. Za to teraz mknę w te pędy, znowu z wiatrem, znowu podskakując, tym razem w rytm...


Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Wyraźne ocieplenie widać na niebie. Najpierw widzę jedną, potem stado gęsi kołujące w powietrzu, chyba celem sformułowania klucza. Wyniku nie widzę, bo na pięciolinii pojawiły się... bociany:)



To kolejny zespół z mojego podwórka.
Tymczasem koło buksuje a ja zaczynam odczuwać trudy podróży. Baronowa de Vier Lieter (madame Dupin) zaczyna się buntować.
Obserwuję te zjawisko nienachalnie, od dłuższego czasu. Otóż kiedy trafia się okazja dłużej posiedzieć w siodle w jakiejś stałej aranżacji twardego podłoża (taki asfalt), moje cztery litery z czasem odmawiają posłuszeństwa.
Zaraz wjadę na rogatki Lubieszewa, mając za sobą cztery godziny jazdy i 60km w nogach.

Specjalnie sobie monitoruję dystans i czas robiąc o pełnej godzinie fotkę + lokalizację. Po prostu nie mam licznika i w ten sposób gromadziłem tego dnia dane. Średnia wychodzi mi więc 15kn/h, co uznaję za dobry wynik biorąc pod uwagę objazd góry fosforów i teraz kawałek niebieskiego szlaku plus jeszcze konkretny wmordęwind lokalnie na dwóch odcinkach.
Będę się musiał zjawisku przyjrzeć i pośladki oswajać z czasem, bo stan obecny nic dobrego nie wróży.
Zasadniczo nie widzę szans obecnie, przejechać 300km na Izydorze ale może chwilowo słabej wiary jestem.


Przy tej chatce zatrzymałem się z ciekawości.

Na rogatkach Lubieszewa...

...celem monitoringu ale powolutku dając oddech baronowej też.



Przy tym domu podcieniowym w Lubieszewie...

...również wiatr.

Od ostatniego monitoringu, na drodze do Nowego Stawu tempo wyraźnie spada. Dość powiedzieć, że pokonanie kolejnych 20km zajmie mi 1h45 a to już będzie czysty asfalt czy bruk ścieżki rowerowej lokalnie.


Rogatki Nowego Stawu.

A w Nowym Stawie...

...Święta.



Święta była "za" rynkiem ale taka kolejność bardziej pasuje do przekazu:)
No i właśnie. Ku Świętej pchnęły mnie znaki na Malbork a ja powinienem ją przeciąć lokalną drogą do Malborka a nie w kierunku ruchliwej...


...drodze 55. Zapisujemy czas pomiaru. Mija ledwie 5-ta godzina jazdy a ja...

Czysto walczę z wiatrem jadąc w potoku to mijających, to oślepiających mnie aut kiedy im z przeciwka nic akurat nie jedzie poza mną. Jakiś delikwent w passacie próbował między nas wcisnąć żyletkę... Z każdym pokonanym w mozole kilometrze, zdaję sobie sprawę, że...


...moje Raczki, to statek widmo.

Do Malborka wjeżdżam o 16:45...
Wbijam służbowo, na zamek.


Siadam na ławeczce.

Wyciągam obiad.
3 jajka na twardo. Nawet ich nie popijam... Wstaję, opieram but o pedał, ten naciska korbę...



Jeśli nie wiesz, czy dojedziesz...?



Ale nie martw się już dłużej,
usiądź na przeciwko,
i poczekaj,  bo ja także
skoczyć chcę na piwko!


Tym bardziej, że:
przyjdzie kiedyś taki dzień,
gdy... zrobię swoje zimowe 300km!
zawiruje wtedy świat,
zatrzymamy w miejscu czas...:)




To była moja kronika z podróży:)

Na deser, mój ulubiony kawałek.








« Ostatnia zmiana: 19 Gru 2023, 09:15 Elwood »
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline EASYRIDER77

  • Wiadomości: 4818
  • Miasto: INOWROCŁAW
  • Na forum od: 27.07.2010
muzykę posłucham i sprawdzę na lepszym sprzęcie, bo inaczej to nie klimat.
Co do jazdy, to podziwiam.  Coś narzekasz na kondycję i na tylną oponą. Co z nią nie tak? Na jakim ciśnieniu jedziesz?

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Nie wiem ile to barów ale sprawdzam organoleptycznie. Poziomem ugięcia i zachowaniem opony przy pokonywaniu drobnych dla niej przeszkód. Opony układałem już na różny sposób. Ostatni zabieg, który teraz czeka koło, o centrowanie, bo jest boczne bicie i ono może tez mieć znaczenie. Sprawdziłem to zaraz po powrocie z ostatniej wycieczki ale nie mierzyłem dokładnie.
Zasadniczo Izydor idzie do pełnego przeglądu, w tym przedni amor.

To RST GAMMA El i ponoć jego serwis jest bardzo prosty ale... Nie mam żadnych doświadczeń z takimi konstrukcjami a chciałbym go rozebrać do rosołu. Na forum MTB piszą, że odkręcam górę i dól i to wsio... Czy aby na pewno? Z górą sobie poradzę ale ja jestem wzrokowcem. jak nie widzę, to do końca nie wierzę.



Szukałem w sieci jakiegoś rysunku ale nie znalazłem, bo nie mam punktu odniesienia. Chodzi mi o budowę i zasadę działania.
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum