Autor Wątek: Powtórka z geografii Polski czyli Korona Gór i Depresji Planety PL.  (Przeczytany 38858 razy)

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Wczoraj dokonałem ablucji Redzisława po powrocie z Podlasia.
Ponieważ jeden z moich serdecznych kolegów nazwał mnie totalnie niemechanicznym dokonałem przykręcenia podparcia bagażnika, sposobem dla niego dedykowanym. Użyłem do tego śrubki na imbus 4mm, podkładki i nakrętki samokontrującej.
Zaraz po powrocie, czyli dnia następnego dokonałem z pomocą NFZ usunięcia starego korzenia, by pozbyć się ostatecznie prawidłowego zgryzu ale przy okazji nawracających stanów zapalnych. I dodam, że brnę w porządkowaniu szczęki konsekwentnie wykorzystując zainwestowane przeze mnie środki - przejadane przez planetę i okrągłoziemców.

Dzisiaj zaś dokonałem aktu niebywałego...
Prosząc ja nikogo, dokonałem zakupu z dostawą na jutro - siodełka Witkopp Medicus Twin 4.0.
Rzeczone podmienię z deską do krojenia, którą do tej pory w zamian użytkowałem. Szczerze napiszę, że to nie ja podjąłem decyzję. Byłem o nią poproszony przez moją wcale nie lubianą przeze mnie - Dupę, moją wieloletnią kochankę.
Takie moje zachowanie jak obecnego króla angielskiego. Liczę na podobny efekt.

Przy okazji stwierdziłem, że łańcuch, który wożę do przypinania roweru, waży 1,3kg... Podobne odczucia mam wożąc mój niezawodny śpiwór. Łańcuch za ciężki ale jak przypnę (klasa 7), to daje gwarancję, że rower przypięty postoi dłużej niż krócej, śpiwór objętościowo "koszmar" ale przeszedł tyle, że... i dalej spełnia swoje zadanie. Namiot wożę jak książkę. Jak mam, to wiem, że mogę użyć. Jak nie, to nie wiem w potrzebie, co ze sobą zrobić. Z reguły nie używam w podróży, bo zawsze znajdzie się erzatz. Albo jakieś zadaszenie albo ciekawa rozmowa miast czytania.

No i sam Redzisław... mam trochę mieszane uczucia. Już nim po planecie PL pojeździłem. Z nim, niekoniecznie na nim. Rower tego rodzaju pozwala umilić sobie upływ czasu w przerwach w podróży. Teraz pierwszy raz zabrałem go na wycieczkę, by pełnił swą rolę, dla niego dedykowaną ale...
Napotykani w drodze ludzie nie odbierają mnie z nim tak, jak z "ruskim" sprzętem. Jestem kurwa tak nowoczesny jak wszyscy wokoło. Szuraniec w ręku, Redzisław z kosmicznymi technologiami...

Jadąc na starym, jednobiegowym rowerze, byłem bardziej przyjazny otoczeniu. Nie wiem... może to wyolbrzymiam. Z drugiej strony doceniam Redzisława, kiedy trza go pchać po jakiś wykrotach czy po postu przemieszczać się w trochę trudniejszym terenie.
W moim "mezoregionicznym" programie pasuje jak ulał... Będę się obserwował.

W przyszłym tygodniu planowany mam kolejny rajd w stylu: łączenie przyjemnego z pożytecznym.
Miejscem startu Ełk. Celem pożytecznym Olecko, kolejnym... No właśnie. Do końca tygodnia poczynię planowanie zależne od bieżącego rozwoju wypadków.

P.S.
W ostatnim sprawozdaniu ekspedycyjnym dopuściłem się masakrycznego błędu ortograficznego. Piszą o widokowej wieży, popełniłem ja przez "rz". Bo tak wyszło, jak w wątpliwościach Tytusa wyrażonymi na finał księgi dotyczącej poprawki z geografii PL:
- Panowie... A ten Bałtyk, to właściwie jezioro czy ocean?
Znając Tytusa, gdyby mówił pisząc Morze Bałtyckiego - wyszło by mu Może.
Nomem omen, musze wykopać Księgi tytusowe z czeluści piwnicznych, by edukować wnuka.
« Ostatnia zmiana: 23 Mar 2023, 12:12 Darek Elwood »
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Jutro wyprawa po glinę. Będzie niebezpiecznie, bo planeta w tym miejscu niestabilna ale...
Jestem zdeterminowany zdobyć przy nadziei, najwyższy punkt Kępy Redłowskiej z urobkiem.
Celem dotarcia możliwie komfortowo do celu podjąłem działania, by wymienić obecną deskę do krojenia na siodełko w Redzisławie. To był jeden z warunków dalszego zgodnego współżycia ze mną - mojej kochanki, zwanej w skrócie dupą.
Będę teraz co prawda nie jadł przez trzy dni, bo mnie ta przyjemność kosztowała całe 55zł ale... miłość jak już wybiera...




Może jednak tłuczek?

Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Dzisiaj testowałem pana Wittkopa. Teren do testów fajny. Kępa Redłowska i zmienna pogoda. Najwyższa kulminacja zdobyta w ramach mezoregionowego programu. I to wjechana:)
Moje cztery literatki zadowolone. Oczy doświadczyły dzisiaj naocznie istoty terasu/platformy sopociańsko-,wrzeszczańskiej. Tyle lat tu człowiek się przemieszcza i ma detale geologiczne uwagi nie zwracał a to ciekawe doświadczenie.
Z satysfakcją odnotowuję wzrost formy.

Post poza jazdą też robi swoje.
Z entuzjazmem zaś przyjąłem (skoro już jest) wiek "seniorski". Nie byłem świadom oferty jaką wabi PeKaPe planety PL.  Nie byłem ale już jestem. Polregio (i inne koleje oraz karnet regio) to 25% rabatu, w tym na rower też. TLK/IC - 30%. Na te ostatnie trafisz promocje extra i robi się ciekawie.
Orientuje dię kto, jak to wygląda z czeskimi kolejami?
Tymczasem fotki z dziejszych testów wkleję przy okazji, bo trochę się działo po drodze a niektóre pikczery, to nawet emocjonalnie historyczne tło mają.
« Ostatnia zmiana: 25 Mar 2023, 21:11 Darek Elwood »
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Przywilej seniora. Nocny Darek nie wszedł w strefię rannego Ptaszka po przywróceniu czasu właściwego i się obu zaspało ale plan na dzisiaj święty.
Tymczasem o Wiaczesławie Koppie trochę będzie, co to wczoraj testowany był. Towarzyszył mi on w pięknej scenerii Kępy Redłowskiej, w warunkach mocno zmiennych a więc uwiarygadniających test.

Najpierw popłynąłem z Kaczą pod prąd.


Płynie Kacza jak w ukraińskiej dumce.

Wyżłobiła sobie koryto w Obniżeniu Redłowskim tworząc własną dolinę separując Kępę od Terasu Sopocko-Wrzeszczańskiego.
Kępa nomen omen przypomina w tym miejscu kozacki czerep sterczący buczyną pośród miejskiej zabudowy.

W owy obszar skręcam wcinając się Obniżeniem w serce Kępy niczym skalpelem a, że po drodze mijam Szpital Miejski i Instytut Medycyna Tropikalnej...? W tym drugim (po drodze pierwszym) spędziłem dni kilka na obserwacji 13 at temu. Miało to czas po powrocie z Afganistanu.
Męczył mnie suchy kaszel przez 2,5mca... Przypomina wam to coś...?
Słusznie, bo...
- Masz kolego koronawirusa.
O Rany Juliany (króle) i co teraz?!
- Nic... Albo umrzesz w męczarniach albo nic ci nie będzie.
??
- Przejdzie... abo nie:) Taka grypa z niebieską krwią.

Tak, że ten... Nie żadne tam nietoperze itd. tylko ja... Do śmiechu nie ma. Cudem przeżyłem. Świat jest do dupy ale życie jest cudem!

Kulminacja Kępy znajduje się w samym sercu zabudowy. Taki pieprzyk. Na obrazku jest nim Redzisław.


Podjazd to taki Alpe d`Huez za to panoramy nagrodą.
Już z obrazka Zatokę widać, co nie jest takie oczywiste. Gdybym teleportował się na molo w Brzeźnie moje oczy wyposażone w lunetę dostrzegły by brak oświetlenia i dzwonka Redzisława.


Paczamy na Obniżenie Redłowskie, którego perłą Instytut.


Na pierwszym planie południowa kępa Kępy właściwej.


Na drugim planie schowany za choinką Donas. Najwyższy szczyt Gdyni i widocznej Wysoczyzny Chwaszczyńskiej (mikroregionu - mezoregionu Pojezierza Kaszubskiego). Różnica poziomów ponad 100m, bo me stopy sięgają 91m.


Jak widać, to dopiero początek przygody.

Lokalna nazwa obszaru, z którego teraz zjeżdżam, to Płyta Redłowska. Taki placek na Kępie.

A zjeżdżam z Płyty Na polanę.


Polana ta zwana zaś jest polanką. Oczywiście Redłowską.

Na Polance można palić grill i nie tylko. Skądś zjechała do Morskiego Oka młodzież. Młodzież o tej południowej porze była już zdrowo pochlana.
Ach ta młodzież.
A mi tu sugerował młodzieniec anu, że senior pijany. Nie pijany, tylko pijak gówniarzu.


Jeszcze tu dzisiaj wrócę. Zaczyna się tu Klif Redłowski.

Tymczasem jednak...

...oczopląsu dostaję od mnogości ofert a wypada mi przeciwpołożnie.

W tle obrazka powyżej widać dawną chlubę miasta Gdyni. Zespół rekreacyjny Polanka Redłowska. Był tu otwarty basen 50m i wieża. Jak w szczycie letniego sezonu ratownik stanął na rzeczonej i skoczył w dół...
To wszystkie dziewczyny czekały, kiedy wynurzy się z czarnej czeluści powstałej i utrwalanej przez sezon - mieszany chloru i sików ów śmiałek. Z miejsca po raz kolejny zostawał bohaterem.
W sierpniu kąpali się tu już tylko ludzie albo niewrażliwi na ścieki komunalne albo morsy. Bo lata wtedy mieliśmy chłodne a w połowie sierpnia to się już jesień wciskała wszędzie, gdzie mogła.

Tymczasem ja zmierzam na północ. Znaczy na ładnie eksponowaną północną kępę Kępy właściwej. Znaczy ku Kamiennej Górze zmierzam.
Tymczasem drugim pauza.

Albowiem muszę przygotować się do najtrudniejszej ekspedycji, którą za jedną chwilę i trzy momenty czas zacząć.
M.in. połączyć merino z polarem i stoperem. Otrzepać z gliny bawełniane, ekspedycyjne spodnie i podpastować obuwie, na które może się dzisiaj deszcze lać.
Fanty niezbędne do plecaka spakować, przeżegnać się i ruszać!
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
O Kępie dalej.
Teraz Kamiennej.
Jadąc na nią mijam wspomniany nieistniejący,  rekreacyjny kompleks. Po lewej drugi. Obecnie korty tenisowe, dawniej Arki Gdynia ze słynną górką. Na pierwszy prawdziwy mecz zabrał mnie Pan Lolek, mój sąsiad ale był to mecz: Bałtyk - Stoczniowiec. Pan Lolek był emerytowanym działaczem tego pierwszego, ja 10cio letnim, podwórkowym piłkarzem, któremu Pan Lolek kibicował z okna mieszkania. A mieszkaliśmy na stoczniowym osiedlu, na pierwszym piętrze vis a vis w bloku z płyty wielkiej. Pode mną bramkarz Arki.

W 1974r Pan Lolek zaprosił mnie na mecz Polska - Haiti. Mieliśmy już za sobą sensacyjne 3:2 z Argentyną i wszyscy ostrzyli sobie na te Haiti buty. Nie bez kozery jak się okazało ale nim siedliśmy u Pana Lolka w dużym pokoju przed tv, gospodyni - Pani Lolkowa postawiła przed gospodarzem meczu... pół litra. Przede mną oranżadę i salaterkę wafelków.
Pan Lolek jakby się tłumacząc, rzucił:
- Bo wiesz Dareczku, pod każdą brameczkę - seteczkę... Taki zwyczaj.
Pani Lolkowa, jak to w starych czasach bywało, wycofała się do kuchni.

No tak się złożyło, że do przerwy Polacy prowadzili 5:0, co złożyło Pana Lolka również. Pai Lolkowa grzecznie w przerwie wyprosiła, tym razem ona tłumacząc, że Pan Lolek źle się poczuł.
Tak, że ten... Później zacząłem jeździć na Arkę (sporadycznie) ale unikałem derbów, bo przez tyle lat nic się nie zmieniło. Poza faktem, że stadionu przy Ejsmonta nie ma.
Za to stoją cały czas wieżowce, które docieplaliśmy w ramach działalności sekcji gospodarczej KW Trójmiasto. Po jakimś czasie bardziej mi się to zajęcie spodobało, niźli wspinanie.

Mogłem pojechać przez osiedle i luknąć na dawne biuro, które wynajmowaliśmy po strongmenach. Tych pierwszych strongmenach, a trójmiejscy to byli nieźli gagatkowie. Ale pojechałem obok Marioli. Słynnej lodziarni usytuowanej vis a vis Morskiego Oka. Ab ind zu wpadam tam ze Strażnikiem Domowym na lody. Ja zawsze biorę czarno-białe. Wpadamy poza sezonem, bo krócej stoi się w kolejce.
Mijam Dom Marynarza i zaraz przy dawnych "Kablach" wspinam się na Kamienną Górę. Mijam dom mecenasa Szymca. Ojca "tego" Szymca czyli jednego z pierwszych strongmenów planety PL.
Mimo, że junior studiował w moich czasach na AWF dobry kontakt miałem z jego ojcem. Znakomitym mecenasem w latach 80-tych ubiegłego wieku.
Wyciągnął on mnie i kolegę z niezłej kabały w jaką obaj z kolegą wpakowaliśmy się na obozie sportowym w Karpaczu. Oj, słynna to była akcja, kiedy to z-ca komendanta milicji stracił ząb, prywatny detektyw świadomość a trener saneczkarek (bandzior pierwszej wody) przedawkował botoks... jakby. My z kolegą przeżyliśmy zaś roczne zawieszenie w prawach studenta.
Do dzisiaj wspominam z wielkim szacunkiem dwie osoby - wspaniałe kobiety. Wspomnę o drugiej, która przez szereg lat była wybierana dziekanem d/s studenckich na wspomnianej uczelni.

Ponieważ studiowałem na tejże ponad 10 lat, prawie się z Panią dziekan zaprzyjaźniłem. A poznaliśmy się, kiedy zaliczyliśmy 48h i po wyjściu aresztu akurat nastąpiła zmiana kierowników obozu. Pani dziekan właśnie nim została. Pamiętam jak dziś "opiernicz" ale też i stanowcze:
- Nie wiemy do końca, co się stało. To są nasi studenci i moim obowiązkiem jest ich bronić.
Wypowiedziała to w obecności ustępującego kierownika, który okazał się zwykłym szmaciarzem.
Prawda była taka, że panowie chcieli wejść bez kolejki na dyskotekę, w której my grzecznie staliśmy. Po zwróceniu panom uwagi, zostaliśmy zaatakowani. Na co było morze świadków.
Co ciekawe z-ca komendanta szybko pogodził się z utratą zęba i siedział potem cicho ale ten "trener" po zafundowanej mu operacji plastycznej - nie. Ale...
...jadę dalej.

Dojeżdżam do pewnej willi.



Też ciekawa jej historia.
Należała do Leksztonia - pierwszego gazownika planety "poPRL". W czasach kiedy krajem rządziły mafie i uwłaszczona komuna (jak widać proceder trwa w najlepsze) nasz bohater świetnie sobie raził z produkcją kotłów. Tak dobrze, że posądzono go "malwersację" 620mld starych złotych. Złote to były czasy jak widać. Willę przejął kolejny, trójmiejski biznesmen ale znacznie większej klasie. Zasłynął z informatyzacji ZUS. Pan Ryszard Krazue. Osobiście (prywatnie) nie mogę na człowieka złego słowa powiedzieć, bo ponieważ miałem przyjemność wykonywać dla jego firm usługi i nawet w owej willi bywałem służbowo na statek. Odpowiadałem za statek podłóg:)

A skoro statek, to na Kamiennej Górze dopatrzymy się jeszcze w zachowanych, przedwojennych budynkach tzw. stylu gdyńskiego. Cechuje ten stył zaoblone kształty przypominające elementy statku właśnie.



Szczyt kamiennej został obecnie zagospodarowany i można nań się dostać nawet... gondolą. Słynna Panorama - restauracja obecnie w remoncie oferowała wspaniałą panoramę na port, stocznie, Kępę Oksywską, Pradolinę Kaszubską i skraj wysoczyzn pozostałych.




Nieostry obrazek ale Pradolina w dole, po prawej Kępa Oksywska, po lewej Wysoczyzna Chwaszczyńsko-Łęczycka.

A tu gondola, proszę...


...oczywista dominantą Redzisław.

Na tejże Kamiennej odbyły się gościnne Kolosy, które celebrowaliśmy wspólnie z moim kumplem z Wojciech N. Znanym podróżnikiem rowerowym, fotografem, człowiekiem wielu zalet. Wszystko to upchał w swoje 170cm w kapeluszu:) Zacny zaiste obywatel.

Ale... koniec zabawy, Wracam do zajęć fizycznych.


Zjeżdżam do gdyńskiej plaży. Wcześniej jednak parkuję a moment w miejscu, gdzie kiedyś stało działo. Celem by zadzwonić.


I słynnym bulwarem szwedzkim (jak szwedzki stół) mknę co Redzisław wyskoczy ku klifowi redłowskiemu.

Przez chwilę się zastanawiam, czy las Kępy uchroni przed tym, co nieuchronne. Bez pytajnika.


No więc nie. Zaczęło lać. Nie: tak sobie, tylko konkretnie.

Wjechałem sobie na szlak żółty, przekonać się, że jest pioruńsko ślisko ale nie o tym.
Serce Kępy jest bardzo urozmaicone. Np. fortyfikacjami, które stanowią przy okazji takie mini punkty obserwacyjne.


Może, nie teraz, bo morze jest ale teraz jakby nie ma.


I tak dalej dół/góra, góra/dół itd.

Bo w sumie, to człowiek stworzony został do chodzenia a nie jeżdżenia. W końcu dopchałem się do...

...działa. Czy działo działa? Nie wiem ale profilaktycznie wymierzone jest w Kaliningradzki Obwód.

Się rozpadało!
Ale czy się jedzie czy się pcha...


...lico mówi: cha cha cha.
Ale cicho sza, w rezerwacie jarząba szwedzkiego jestem.

No... od razu w te pedały, ku orłowskiemu klifu!


A klifu już tuż tuż.


W nagrodę wysiłków wielu, nagroda widokowa. Nawet Redzisław skromnie za bukiem przycupnął, by pierwszego planu nie zająć.

Na skraju Kępy Redłowskiej - molo orłowskie się przebija.

Podobnie jak Kacza, co u jej podnóża do Zatoki uchodzi.

Szybkimi pedałami...

...zmierzam ku molu. Po chwilowej lewicy mając jeden z dwóch słynnych, orłowskich ruin. Druga, to Maxim, o którym słynnie śpiewał Lady Pank a w środku mniej (tylko trochę) słynnie koncertowała - Korba.

Korba, jak sama nazwa imputuje ma coś wspólnego nie tylko ze studnią ale i z rowerem, i to w Maximie, i to jak!



Trójmiasto było artystyczna kuźnią talentów muzycznych. Poza plejadą znanych zespołów, mniej znany Cytrus np. Część z was może sądzić, że charakterystyczny flet to pomysł Anderssona?
Nic z tych rzeczy.



Zresztą wspierając na maksa ten ostatni (pierwszemu nic nie ujmując) wynalazłem Cytrusa Wyprawowego. Rzeczony jest bardzo częstym towarzyszem moich ekspedycji, to jest Ekspedycji Podróżnika Witaminowego. Z piwem na równych zasadach a ostatnio nawet przoduje.
Szerzej opisałem zagadnienie tutaj:
http://renowacjaposadzek.pl/blog/wyciskarka-do-cytrusow-wyprawowa/

Tymczasem w nawiązaniu do klifu ja...

...fikam przy ruinach pięknego orła. Nie zmienia to co prawda specjalnie mego wyglądu ale manie już Kępy za sobą, że tak napiszę wzbudza mój entuzjazm.

Więc dużą chęcią...

...komponuję kadr z checzą.


Chwilę potem przyglądam się kolejnej a turyści mnie. Zapewne dlatego, że wyglądam jak nieboskie stworzenie.

Tymczasem kadruję dalej.


Ten kadr wygrał dzisiaj wycieczkę z serii: Widok morza z Kołobrzegu. Dojazd na koszt własny.

Zachwycony kadrem ponownie przekraczam...

...uchodzącą do Zatoki Kaczą i...


...podivam Redzisława.

Miałem pod klifem nabrać gliny, którą ów po raz kolejny obdarował planetę plaży ale pierwsze: zapomniałem narzędzi, w tym siatki. Drugie, w końcu mam jej fciul na sobie, tylko dowieźć na chatę.


Jeszcze tylko ujęcie powiększonej kilka lat temu orłowskiej plaży. Powiększonej znacznie. Na oko tak z 5x.

Można się więc w sezonie celebrycić na niej jak na sopockiej. Sopocka ma hotele Grand i Sheraton u stóp. Orłowska luksusową zabudowę.

Jeszcze dwa ujęcia sentymentalnej, molowej panoramy otoczenia.


Ponownie na południe i dla równowagi...


...kierunek północ.

Wielu przyjeżdżających do Tcity łapanych jest na tym, że:
- nie przyjeżdżają nad morze tylko nad Zatokę,
- i patrząc na nią, nie patrzą na północ.

Tymczasem ja oglądam się za siebie...

...ostatni raz, bo ostatnich gryzą psy.

Jak prawdziwy celebryta w weekend, spaceruję po plaży w Kolibkach u boku pedalskiego Redzisława. Taka teraz moda. Panowie ściskający się za ręce, wiadomej proweniencji i wbrew temu, co lewicowa gdańska prasa głosi, nikt nas nie zaczepiał, choć wyraźnie się wyróżnialiśmy od otoczenia.

No i żeby turysta jeden z drugim a i członek lokalnej społeczności wiedział, skąd nazwa Terasu/Platformy Sopocko-Wrzeszczańskiej.



Kolejnym tymczasem...

...dojechałem do granicy dawnego wolnego miasta Gdańska.

Dzisiaj dalej jest ono wolne od tolerancji.  Lewica tak bardzo chce wiedzieć, co robi prawica, ze ta druga (której jest w Gdańsku nie więcej niż 10%) czuje się coraz bardziej prześladowana.
Ja w związku z tym także.
A Gdańsk to moi drodzy i tani największe obszarowo miasto planety PL. O tym tez turyści nie wiedzą i nie wiem czy lewica o tym wie. Miejsca starczy dla wszystkich. Powinno, bo Gdańsk od takiej Warszawy jest większy ponad dwukrotnie a ludzi i kobiet w nim pomieszkujących jest czterokrotnie mniej.

Oto jak wygląda prześladowany Gdańskiem, Sopotem i Gdynią prawicowy człowiek...

...jak się tylko Trójmiastem przejedzie. I to taki, który szanuje nie jednego...


...ale nawet dwa pedały.

Ech... Nic tylko...

...zjeść zakrapianą kolację i...

...nic, tylko się rankiem...

...powiesić.

Tak i owoż w sobotę zakończyłem testowanie wstępne Pana Witkusa. Piszę to z perspektywy poniedziałku i uważam sądząc, że tak się Pan Witkus będzie od teraz nazywał.
Pan Witkus egzamin przed moją baronową de Viere Liter zdał celująco. Kiedy trza było, był dla baronowej delikatny ale na granicy szorstkości. Kiedy indziej twardy i nieustępliwy. Nie dawał se wleźć na głowę i dzielnie baronową prowadzić potrafił.
Nieznacznie od baronowej wyższy ma lepszą perspektywę od baronowej.
Dobrze to rokuje tej parze tym bardziej, że dzień później Pan Witkus udowodnił, że potrafi i żelem być na jej humory.
« Ostatnia zmiana: 27 Mar 2023, 11:05 Darek Elwood »
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline EASYRIDER77

  • Wiadomości: 4856
  • Miasto: INOWROCŁAW
  • Na forum od: 27.07.2010
podziwiam ile masz cieprliwości i gadanego. Ale dzięki temu mogę się pośmiać z Twoich niezłych wspomnień. Pozdrawiam.

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
A dziękuję, dziękuję. Zapraszam zatem do lektury.

W sobotę jeszcze zaliczyłem oliwskie PeKaPe, nie mając za bardzo zaufania do aplikacji Polregio, którą sobie na szurańca ściągnąłem.
Nabyłem w ten sposób w kasie bilety dwa na regio do Krzesznej. Mamy coś takiego, jak PMK.
Zarządza  tą jednostką kosmopolityczny Gdańsk a nie pragmatyczna Gdynia, z której w konkurencji do PMK jeździ regio w tym samym kierunku i zmieścisz się do niego z rowerem.

Skorzystałem też pierwszy raz z seniorskiej zniżki. Zamiast spodziewanych prawie 26zł zapłaciłem 8zł mniej. Osiem złotych to trzy kasztelany niepasteryzowane z biedry ale chwilowo z poważaniem postu, rzeczonych nie spożywam mimo sugestii gównażerii. Nie znaczy to, że nie jestem pijakiem.
Oj, pijakiem to ja jestem okrutnym.
Gdybym miał pieniądze... ale nie mam, bo mnie socjaliści okradają niewspółmiernie do moich zdolności. Aż tak zdolny to ja nie jestem bym zdolny był tyle płacić ale oni (socjaliści) są o mnie zdecydowanie lepszego zdania.

Co mi więc pozostało? Ano przyrządzać te kefiry z dodatkami. Kisić buraki. Po wielu próbach ich kiszenia dopracowaliśmy się ze Strażnikiem Domowym trzech sposobów ich zagospodarowania.
Pierwszy: barszcz ukraiński (obecnie rzadko stosowany).
Drugi i trzeci, to gotowanie tychże a jakże i przecieranie.
Owocem przecierania są:
- surówka z buraczków (z dodatkami) - pychota,
- placki na wzór ziemniaczanych...
Zostawiłem po plackach trzy kropki, bo te placki tak wymiatają, że ból baronowej de Viere Liter jest na drugim biegunie wrażeń zwykłym pierdem w huraganie.

Trzecim prozdrowotnym, uprawianym przeze mnie fizycznie zagadnieniem jest kiszenie kapusty. Obecnie królują dwie wersje: kapusta na pierogi lub do bigosu, druga - sałatkowa. Pierwsza jest kwaśna jak jasna cholera. Jak przystało na Podróżnika Witaminowego wit. C wybieram z takiej łyżkami.
Druga... Dzisiaj przypomina związek baronowej z Panem Witkusem. Nie opiszę, bo ocieka seksem. Z racji seniorstwa mógłbym użyć złego porównania więc się powstrzymam, bo w moim wieku powoli zaczyna obowiązywać znane powiedzenie: żeby kapusta miała smaczek, raz dziewczyna, raz chłopaczek.

No więc tam, gdzie gównażeria widzi alkohol ja widzę witaminy.
Po prawdzie nawet z krowiego (prawdziwego) mleka w trakcie takiej dwudniowej wycieczki dało by się ubić w plecaku coś na kształt kumysu. Kto odwiedził Azję Centralną z Mongolią, ten wie, o czym piszę. ja osobiście doświadczyłem i gdyby ktoś nie wiedział, to najlepszy kymyz (taka odmiana) biją kobity w Dolinie Wielkiego Ałaju.

No więc bilety kupione, kefir ubogacony do granic, kolacja zjedzona i...
...mamy zamianę czasu na normalny.
Z wrażenia, że będę dnia następnego zdobywał najwyższy szczyt całej masy pojezierzy spałem krótko ale za długo i...
...zaspałem.
Najwyższy (przed Wieżycą) czuwał jednak lepiej ode mnie. Szkoda mu było zapewne moich portek, co ledwo wyschły a już w nie wskakiwać miałem.
Co do samych portek, to jest to obecnie moja odzież w pełni wyprawowa (ekspedycyjna) i do użytku codziennego (jednakowoż bez dodatku torfu, gliny czy innych zapraw).

Otóż seniorskie ciało mniej elastyczne jest i dodatek elastomeru do bawełny w spodniach doskonale ten brak równoważy. Nawet jak uda mi się dociągnąć palce do stóp, to koszulka jaka by nie była tak szybko się zza paska nie wyrwie, celem obnażenia odcinka lędźwiowego.
Dżiny te posiadają jeszcze dwie inne zalety. Parę bocznych kieszeni, w których doskonale można schować portfel (do lewej) i telefon (do prawej). W kieszeniach zaś właściwych klucze np., które z nich nie wylecą jak z tych, co zdobią tyłki socjalistycznej młodzieży.
Niepoważnie pisząc dalej, są po prostu mega wygodne. Tak jak Wilk nie robi problemu z waniającego syntetyka, tak ja ze szwów tylnych kieszeni czy nierowerowego krocza.
Baronowej owszem, bo to arystokratka i jej jądro helu zrobi jesień średniowiecza w łóżku ale pozyskany w związku Pan Witkus, ma na to szczerze wylane.

Dupa tam z baronową, jak tylko się post skończy (niestety nie z Wielkanocą - kara za Podlasie) to z panem Witkusem damy ognia.
Nie pozwolę się już, co prawda nagrać straży miejskiej w Sopocie, o trzeciej nad ranem na pustym Monciaku, kiedy to przywaliłem rowerem w samotnie stojącą po środku lampę, mając cały szereg alternatyw (i sporo miejsca na nie) ale, coś mniej szkodliwego dla Redzisława wymyślimy.

No... ale jaki plan na niedzielę konkretnie?
Wspomniana Wieżyca. Niezwykła góra, z której przy dobrej pogodzie widać trzy europejskie stolicę i czwartą - upadłą. Po kolei - Wiedeń, rzekami i kanałami Berlin, oceanem Sztokholm. Ta czwarta, to Nowogród a po drodze do niej - jedno wielkie bagno.
Jest najwyższą na całym niżu środkowoeuropejskim. To z niej patrząc, Wikingowie określili granice Europy.



Zdobycie Wieżycy zaplanowałem konkretnie.
Z harcerską (skautową) uczciwością dodam, że planu dokonałem tak, by miał powodzenie realizacji. Zasadniczo miałem spod Wieżycy zmierzać godnie z wiatrem. Pewien niepokój wzbudzała natrętna myśl: a co się stanie, kiedy się kierunek wiatru z zachodniego zmieni na północny...?
Ale przynajmniej będzie z górki! Będę morsować do Kalskrony.
No tak, ale jak bym pożytecznie dla siebie nie kombinował, na Wieżycę i tak trzeba wjechać. Mógłbym wysiąść w Wieżycy np. (tańszy bilet PeKaPe) ale praktyka pokazała:
- pierwsze primo: pod wiatr,
- drugie sekundo: większe zaoranie glikogenu w mięśniach.
Secundo de facto przeważyło i... ale nie uprzedzajmy faktów, które - gdyby nie autentyczne, nikt by mi w nie, nie uwierzył.
Pierwsze moje odkrycie, to fakt, że Wieżycę - mimo propagandy poprawnie jest pisać przez "rz".
Dlaczego to nie jest praktykowane...? Dlaczego dokonania zaniechania...? Odpowiedź jest banalna. Nie szukajmy podtekstów. Z lenistwa. Na Wieżycę się krócej wchodzi niż na Wierzycę.

Cdn.
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Odcinek Pierwszy - Wieżyca.

Od godziny jestem w drodze, czyli i tak 3,5h opóźnienia. W Krzesznej powinienem być o 12.15 i własnie lało by mi się na głowę.


Tak na obrazie szurańca a tak...


...za oknem.


Tymczasem Wieżyca. Następny przystanek Krzeszna.

Po kilku rundach na dworcu i regulacji napięcia linki wyjeżdżam na konie.


Koniom dziwnie z oczu patrzy.

A miały z górki...
Z tej zza winkla... Ożesz w mordę ale cisnę. Docisnąłem i stanąłem przy drogowskazie.


Wybór mój padł z netu na szlak czarny, który miał mnie prowadzić od Szymbarku do Babiego Dołu. Szlak ten nazywa się Wzgórzy Szymbarskich. Od Babiego Dołu do miejsca bytowania - niebieski Szlak Kartuski (przechodzący w Żukowie w Żukowski Szlak ś. Jakuba).
Pierwotnie miałem powalczyć poza Wieżycą o kilka innych, kulminacyjnych trofeów ale "zaspanie" i nierokująca pogoda powstrzymały moja eksploracyjną egzaltację i sprowadziły do zdrowego optimum.

Przede mną około 60/70km w terenie mocno pofałdowanym. Podchodziłem do tych pagórków nieco sceptycznie, biorąc pod uwagę obecną formę (nie licząc baronowej), pogodę i inne tratatata, co ci robią kipisz w mózgu jak o nich za długo myślisz. Paczając za okno pociąga zweryfikowałem swoje możliwości i z dzisiejszej perspektywy postąpiłem nad wyraz roztropnie, bo to, co się działo na trasie...

Do Szymbarku jeszcze jeden podjazd, któren zmusił mnie do zejścia pierwszy raz z roweru, choć tym razem jeszcze z powodu źle wyregulowanej linki przerzutki.

Na tym wypłaszczeniu...

...dokonałem regulacji i spostrzeżenia, że Wieżyca nie jest taka wysoka, jak widziana z Wieżycy.

To są spostrzeżenia budujące.
Następnie wjechałem na ścieżkę rowerową. Redzisław coś powolny się wydawał i winą obarczyłem stan ciśnienia w oponach. W miejsce pewniejszej trakcji wolałem, wolałem dynamiczniejszą swobodę ruchu, nie zapominając potencjalnie mniejszej wrażliwości dętki na przebicie.


I teraz powinienem pojechać w lewo, by zupełnie nieturystycznie dostać się w okolice szczytu ale te pompowanie zmieniło mi optykę.

Drugie spostrzeżenie.
Nazwijmy to na potrzebę relacji, brakiem koncentracji w terenie. W sensie orientacji. Człek skażony ilością dat jak ja, wychowany na klasycznym znakowaniu i papierowej mapie, powinien w cuglach pomykać po szlakach nawigując po oznaczeniach a tu... miast cugli końskie g... tak w skrócie. No muszę nad tym popracować jak nad kondycją. Po prostu muszę. Zanikające mięśnie, zanikający mózg...

Na szczęście mamy socjalizm. On mi to wszystko wyrówna.

Mimo tych ułomności...

...ekspresowo wspiąłem się na kolejny szczyt mojej korony planety PL.

Napawało mnie to taką dumą, że zrezygnowałem z wieży widokowej. Zachmurzone niebo, mimo szkwałowej pogody (ta nawet przy zachmurzonym niebie gwarantuje daleką widoczność) nie zaryzykowałem wydania kwoty przekraczającej moje biletowe oszczędności. Nie dla płatnej wieży widokowej tu w końcu przyjechałem tylko dla...


...widoku małego zucha rodzaju nijakiego, która to chciała rozpalić ognisko na szczycie.

Zapewne deszcz, który własnie zaczął padać nie byłby taką przeszkodą, jak troskliwy tato.
Tymczasem ja, spełniony dokonaniem - postanowiłem ruszyć w dół. Wiatr we włosach, deszcz na oczach skłoniły mnie do...

...zatrzymania, celem nakrycia głowy i przetarcia gałek.

Musze pomyśleć o okularach na okoliczność deszczu a poza tym nartostrada z tej Wieżycy niczego sobie. Na przyszły sezon muszę wdrożyć biegówki. To, co aktualnie uprawiam rowerem można spokojnie zaorać biegówkami zimą. tak jak nie wyobrażałem sobie w sumie radości jaką daje pchanie roweru w błocie i po wykrotach, tak sobie wyobrażam pchanie biegówek po śniegu i noszeniu ich na wykrotach. Są lżejsze od roweru w końcu. tako i będzie czynione. Skoro rower się w pociągu mieści, to narty tym bardziej się zmieszczą.

Tymczasem koniec części pierwszej - upojonej chwałą tak szybkiego zrealizowania głównego planu tej wycieczki.
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna maper

  • Wiadomości: 1687
  • Miasto: Straszyn
  • Na forum od: 15.02.2016
Od Babiego Dołu do miejsca bytowania - niebieski Szlak Kartuski

Moszczę się w fotelu, by zobaczyć tę przeprawę rowerem przez Jar Raduni  ;D

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Od Babiego Dołu do miejsca bytowania - niebieski Szlak Kartuski

Moszczę się w fotelu, by zobaczyć tę przeprawę rowerem przez Jar Raduni  ;D
Daj mi chwilę jeszcze pożyć;)

Część druga - Z Wieżycy do Babiego D*ołu.
*de chyba z dużej De powinno się pisać, więc piszę, by napisane było jak należy a nawet jak nie, to dla mnie ten "dół" niezwykłym jest.

Prawie z góry na dół. Zdecydowanie nawet, z kilkoma przeciwpołożnymi jednakowoż. Mknąłem niczym tajemniczy Don Pedro, który jeszcze nie opuścił swojej krainy. Towarzyszył mi on to przelotnie, to ciągłymi opadami.
Dodam, że nie czyściłem stroju po udanej sobocie i słusznie. Jeżeli chodzi o efekt, nic się nie zmieniło. Może trochę inna treść, bo na Żuławach jednak ziemia bardziej urodzajna a tu żwir z piaskiem lub piasek ze żwirem i sporo kamienia. Niejaki Waldemar pytał czy ja się przypadkiem nie znam na rolnictwie. Ano napiszę, że gdyby Kaszub miał ziemię klasy 5b byłby wydajnym obszarnikiem.

Szlak Wzgórz Szymbarskich prowadzi przez wzgórza szymbarskie i...


...zasadniczo jest on szlakiem pieszym.


Miejscami głównie pieszym.


Nie jest to może zaleta dla rowerzysty ale dla ceniących sobie ciszę, spokój i brak towarzystwa w pięknych okolicznościach przyrody, to ten szlak to zapewnia.


Trzecie ujęcie z tego samego miejsca. Przemieszczenie w przestrzeni o 20m w linii prostej a ile doznań po drodze.


Na poziomie level 7...


...tak się koła toczy.


By toczyć sprawniej.


Teraz między wzgórzami ciągnę, chwilowo po asfalcie.


Z próbką kaszubskiego.

Kaszubi to Słowianie. Dzisiaj nie podlega, to już dyskusji. Jako, że jestem elementem napływowym zza i sprzed Buga po kaszubsku umiem nie wiele. Ale jak się go naumieć, kiedy bywało, ze ludzie z sąsiednich, kaszubskich wsi nie potrafili się płynnie porozumieć?
Dam tylko próbkę "niejasności" tego języka. Co znaczy wyraz: strzyż?


Rzadko się zdarza, by znak tak wiernie oddawał nachylenie stoku.


Oczywiście zatrzymałem się tyko po to, by zrobić zdjęcie. Potem ścigałem się z własnymi myślami:)



Teraz będzie trochę marcowego przeplatańca. Trochę deszczu, trochę słońca. Co zmoknę jak kura, to podeschnę i tak już do końca.
Podobnie z asfaltem z DUŻYM wyjątkiem.


W lesie deszcz nie przeszkadza zupełnie. Jakiś taki naturalny, dany z dobrodziejstwem inwentarza przyrody.


Zwłaszcza tej bardziej dzikiej. Tym bardziej, że o rzut beretem do cywilizacji.

W okolicy Hopowa zajrzałem do...

...Polskiej Czerwonej Księgi Zwierząt w poszukiwaniu strzebli błotnej, objętej ochroną ścisłą i czynną.

Stąd trzeba uważać na głębsze kałuże, bo tego małego karpia rozjedziesz, nie wiedząc jakie szkody dla planety czynisz.
Stąd uważam, że najlepszą formą edukacji społeczeństwa jest przede wszystkim edukowanie dzieci. Nie w formie zakazów i nakazów ale pokazu. Podstawowa forma w nauczaniu wychowania fizycznego. Wiadomo jednak... proca musi być:)

Po takiej edukacji...

...wyedukowany uczeń patrzy na kałużę z zupełnie innej perspektywy.


Inne ujęcie tego samego miejsca.

To się nazywa manipulowanie danymi:D
Tuż obok zbiór potężnych silosów zupełnie nieromantycznych jak ten szpaler lip drobnolistnych.

Z kronikarskiego obowiązku...

...zgłaszam do apelu, mocno prywatny dworek w Wyczechowie.

A za nim już z zadekwindem do Babiego Dołu prostą...

...jak w zadek strzelił.


Koło za kołem, coraz bliżej rzeczonego.

Mam 9 lat. Od dwóch lat eksploatuję karata, którego dostałem na komunię. Tym razem pojechałem na mój pierwszy rowerowy rajd. Zorganizowała go super wychowawczyni. Młoda, operatywna babka. Rajd gównażerii tylko pod jej kontrolą do Babiego Dołu ze spaniem w stodole po drodze. Jechaliśmy z Rumi - satelity Trójmiasta. Wtedy to było dalekie zadupie.
Rajd do Babiego Dołu odległego jak księżyc widziany z kopca siana, w którym za zgodą rodziców wszyscy spaliśmy bez pościeli, pidżamy...
Na kolację piliśmy mleko prosto od krowy (jeszcze ciepłe) do jajecznicy z czerwonymi, niczym zachodzące krwawo słońce - żółtkami skłóconymi ze ściętym białkiem. Na deser pajda ciepłego chleba posmarowanego masłem i miodem z własnej pasieki... takich wczasów się nie zapomina.

Nie zapomniałem też nieudanej próby prostowania kierownicy na śniadanie... Tak nieudane, że ukręciłem gwint sztycy i od tej pory miałem wiatrak zamiast kierownicy... Ze łzami w oczach musiałem się z rajdem pożegnać i to w tym cholernym Babim Dole miało miejsce...

Dojeżdżam do rzeczonego i tak właśnie sobie rozmyślam... Skręciłem jak szlak prowadzi, bo te kilkaset metrów musiałem przejechać po jednej z najbardziej obciążonych dróg na Pojezierzu Kaszubskim.
Cholerny Babi Dół. Nie będę przecież winił małego Elwooda. Coś mu z tego czasu w głowie zostało jednak.
Obecnie duży Redzisław. Nowy karat w stajni. Ma swoje słabości ale jego największą słabością... jestem ja:)


I tak zatrzymałem się na skraju jaru, jak kat nad Radunią.

Tylko kto tu będzie czyim katem...? Cha cha! I zając zamilkł:)

Zjechałem w dół jaru i zatrzymałem się za mostkiem. Pogoda do dupy ale jest... pięknie. Jar sam w sobie z jego towarzyszką jest czymś wyjątkowym. Radunia cudownie meandruje wycinając mozolnie każdego roku potrzebną sobie przestrzeń w otulającym ją jarze. To swoją wyjątkowością kusi potencjalnego adoratora jej wdzięku.
Przestaje padać... Słychać świergot ptasi i krzyk myszołowa. Nawet dzięcioł zastukał na przywitanie... Pora trochę późna ale... skręcam w prawo.


Zatrzymuję się przy pierwszym zakolu i wychodzi słońce... Co słońce robi z człowiekiem? Pobudza ciało do działania, czyści mózg.
No właśnie i nieźle mnie... zczyściło. Z racji stanu podłoża, to nie była dobra pora na spacer ale... przecież ja jestem rowerem:)

Przed wami drodzy i tani:
Odcinek trzeci - Czar Raduni czyli co mnie k... podkusiło pchać się w ten jar...

Cdn.
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Pogoda mi sprzyja ale jeszcze nie wiem, że to śpiew nimf, które wodząc mnie na pokuszenie, tak naprawdę chcą ukarać za moje niegodne zachowanie wobec innych, niegodnych więcej poświęcania im uwagi:)
Płacz z bycia Polakiem echem się tu odbija, wzmacnianym strzelistymi ścianami jaru.

No więc będę miał za swoje choć tymczasem...


...jedzie się elegancko i przystankuje.

Już wiem, o czym zapomniałem - przypominam sobie nad tymi uroczymi zatoczkami. miałem wziąć gatki kąpielowe i ręcznik. W sumie teraz żałuję, ze nie pomyślałem wtedy, by po prostu wykapać się na golasa. Może jedna z tych nimf, mimo woli by uległa...?:)
Drugie, czuję jakąś satysfakcję no regularnie chudnę i wyraźnie mi już portki opadają prosząc się o kolejne dziurki na pasku. Hm... Takich sygnałów nie odczytywać?


Tymczasem nadchodzą inne sygnały ale skoro da się jeszcze jechać... W końcu słońce świeci:)

Zaczynam jednakowoż kombinować...

...bo po prawej płasko bardziej niż szlakiem a na tym zaczynam wyjeżdżać z butów powoli.

Teraz wiem, że gdybym się wybrał w adidasach zdążyłbym jeszcze normalnie wrócić:D


Dylematy coraz poważniejsze. Zdaję się na Redzisława. Biorę go na ramię i schodzę do nurtu. Jest stromo ale krótko. Podejście lewe strome i długie. Jest kurwa ślisko.

Jest chwila wytchnienia.

Wyciągam witaminowe fanty i szurańca.

Najpierw fota, potem podgląd na bytność mojego jestestwa w konfiguracji fizycznogeograficznej. Hm... No tak... Za bardzo nie ma się co cofać... Trza napierać!:D
Słońce zaszło zaszło ale pojawił się duch... Gienieczko! Napieraj, napieraj, nie poddawaj się! Zrobisz to, będziesz bohaterem!
- Co ty pierdolisz? Odpowiadam bardziej twierdząco. Ja już jestem bohaterem!;D


No i elegancko.

Ujechałem 5m i tyle z elegancji:)


No tu się troszkę zgotowałem. Jak nie górką, to kijem. Żeby mnie tak baba Radunia...


Tu się zaś pochwalę. Ujechałem cały ten odcinek ale pieniek zatrzymał. Znaczy złapał mnie za pedał jak się koło uślizgło. Cudem nie fiknąłem orła, bo to jar, nie orłowski klif ale jednak...
Skoro nie fiknąłem, to przystanąłem chociaż:)


Tu płasko to jest tylko w poziomie a w pionie to jest pionowo. Zasapałem się na tym podejściu równo z zazdrością patrząc na brzeg Raduni i nią samą, spokojnie meandrująca, zupełnie wobec mnie obojętną. Bolesne to było doświadczenie.


I tu powiedziałem pas.

Wtarabaniłem się na skraj jaru jak się okazało i całe szczęście bo...
...Obejrzałem się do góry i...
...stał się cud! Przejechał rowerem duch Gienieczko!:)
Dokładnie tam, gdzie oś strzałkowa Redzisława (za jego zadkiem) mi mignął!


To oznacza, że jestem ocalony!

Odpalam szurańca i sprawdzam położenie.

Kurde... Nawet bohater musi mieć trochę szczęścia:)

Prawda jest taka, że nie dałbym rady bez liny się bezpiecznie zsunąć z Redzisławem w tych warunkach.
Maper... Nie masz ochoty powtórzyć akcji w duecie? W zasadzie rower nie odgrywa żadnej roli;D Trzeba go tylko przenieść:)
Tak czy owak chcę temat powtórzyć tylko zabiorę ze sobą linę.


I tak znalazłem się na drodze roboczej biegnącej do... nikąd. Ale nie uprzedzajmy wypadków:D

Koniec części trzeciej - przedostatniej.


Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna maper

  • Wiadomości: 1687
  • Miasto: Straszyn
  • Na forum od: 15.02.2016
Maper... Nie masz ochoty powtórzyć akcji w duecie? W zasadzie rower nie odgrywa żadnej roli;D Trzeba go tylko przenieść:)

Dziękuję. Dwa razy przemierzałem Jar pieszo i rowerem się nie wybiorę. Ale skoro tak zgrabnie Ci poszło, to może teraz zielony szlak Skarszewski? Też ma niczego sobie fragmenty. :)

Zdjęcia lepiej by się oglądało, gdyby były trochę większe.

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Odcinek czwarty - Finał.


Jadąc rozmyślam o Raduni, która mi cały czas towarzyszy.

Istotnie chciałbym temat powtórzyć ale z noclegiem.
Druga refleksja, to książka Zygmunta Glogera - Dolinami rzek. Opisy podróży wzdłuż Niemna, Wisły, Bugu i Biebrzy. W jakiś mini sposób realizuję własną koncepcję w oparciu o tak znakomity wzór.
Tego rodzaju popularyzacje regionów z jednej strony napędzają ruch turystyczny z wszystkimi tego negatywnymi konsekwencjami, z drugiej są doskonałym przewodnikiem same w sobie.
Trzecia sprawa to fakt, że jeżeli chcemy/postaramy się choć trochę, to możemy wiele popularnych regionów zwiedzać wtedy, kiedy natężenie ruchu turystycznego jest niskie.
Oczywista rozrasta się infrastruktura i tego nie powstrzymamy.

Za chwilę dotrę do miejsca przebudowy linii kolejowej w miejscu, w którym plac budowy zamknął szlak (tak to widzę po organoleptycznym zbadaniu), to jest przy nowym moście.  Patrząc teraz na mapę turystyczną,  widzę szlak alternatywny po drugiej stronie, Wydaje się być bardziej dostępny, na pewno na etapie wyraźnej drogi leśnej, którą mijałem zjeżdżając do Raduni.


Po chwili podjeżdżam rowerem pod sam most i szukam możliwości przejazdu przez teren budowy ale nie ma takiej opcji bez rozbierania ogrodzenia.


Po zakończeniu przygody z Jarem Raduni wracam na szlak niemal nie dotykając asfaltu.

Dalej już praktycznie głównie ścieżki do samego Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Ja kieruję się przez Żukowo do Owczarni.


W Żukowie "generał Żukow" zakryty.

Popieram. Nie cenię sobie w architekturze polskiego krajobrazu pomników krasnoarmiejców.


W Pępowie szkoła. Pewnie dawny jakiś urząd - do sprawdzenia.


To już ostatnia wspinaczka tej ekspedycji podróżnika witaminowego.
A wspinam się nie mniej nie więcej na...


...Równinę Chwaszczyńską. Łykam ostatnie witaminy i pierwszy raz zakładam rękawice. Wiatr chwilowo porywisty ale duje centralnie w zadek. Przez moment był boczny w mordewind i nie było komfortowo. Normalnie rzucało mnie po ścieżce.

Moja obecna kondycja jest zasadniczo brakiem kondycji więc na wiatr się nie porywam.
Z radością zaś przyjąłem jego pomoc w dotarciu do TPK.




I tak po 6h jazdy znalazłem się pod Pachołkiem. Znaczy na moim podwórku.

Jak się okazało kilometraż nie był jakiś spektakularny, przewyższenia również ale poczucie dobrze spełnionej przyjemności miało miejsce jak najbardziej.



P.S.
Maper, sporą część owego szlaku mam przejechane (w TPK rowerem) a Przywidzkie nawet obiegłem kilka razy dookoła. Kociewie ma potencjał i jest dużo mniej popularne niż Kaszuby. To jego atut plus przyroda i ciekawa historia.
Nad Przywidzkim mieliśmy fajną bazę weekendową ale lasy w zeszłym roku zamknęły dostęp autem do jeziora a szkoda, bo to ledwie 40km od Przystanku Oliwa.

Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna Pitt35

  • Wiadomości: 116
  • Miasto: Puck
  • Na forum od: 21.04.2017
Dam tylko próbkę "niejasności" tego języka. Co znaczy wyraz: strzyż?

Chodzi o psa?

Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum