Autor Wątek: Powtórka z geografii Polski czyli Korona Gór i Depresji Planety PL.  (Przeczytany 37077 razy)

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Za mój szacunek dla Brauna nikt już mi nie chce pomóc. Bo normalnie większość mnie ignoruje ale... czyta. I klops wychodzi, bo jak tu pomóc, skoro mi koleś nie pasuje?
To uwaga w ramach przypowieści wigilijnej.

Ale... temat amora ogarnąłem teoretycznie. Jak to mówią: laski bez! Bo łaska bzu pożądana a czarnego, kwintesencja. Zwłaszcza tego z kija... Mniam!

Ale dzisiaj zrobiłem sobie prezent na wczorajsze imieniny. Kupiłem w promocji Schwalbe Ice Spiker Pro 26x2.35.
Bez promocji bym nie kupił.
Podobnie wczoraj, na imienny kupiłem sobie mandarynki.
Kiedy stanąłem przy kasie w końcu, okazało się, że te moje nie są w promocji. Oczywista zdaniem pani kasjerki. Dodam, że zakupy robiła akurat nie w mojej biedrze, tylko po drodze.
W mojej była śmietanka 500ml  12% w promocji i myślałem, że w tej po drodze też będzie ale nie była.
Stanąłem więc do długiej kolejki z dwoma kg mandarynek w promocji za 2,99kg.

Jestem przy kasie w końcu. Pani za te 2kg nalicza mi niecałe 12zl... Dodam, że mimo iż nie byłem w krawacie, nie byłem skłonny do awantury. Zasadniczo ja we wszelkich sklepach, mimo trudności okolicznościowych, nieawanturujący jestem. Ba... Ztak jak moja siostra ma talent do uczenia się języków obcych, ja mam talent do łagodzenia wszelkich konfliktów kolejkowych.

Cdn.
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Kolejka się robi w piździec, bo pani przy kasie nie miała jak wydać drobnych panu przy kasie. W sumie nie miałem się gdzie wycofać, z moimi dwoma kg na oko, mandarynek.
Nikt nie protestuje, tylko jeden pan mruczy coś pod nosem coś w stylu: kurwa, zapłaciłby kartą i...

Nieładnie, bo w kolejce zdecydowana przewaga pań a dla mnie, to juz jest woda na młyn ale... na razie mi się nie chce.
Zwracam uwagę jedynie na buraki w promocji, które pan ma w koszyku... gdybyś ty k... biedny panie, wiedział tyle na temat buraków, co ja, to...?:)

Podchodzę i ja do kasy z szybkim hasłem:
- To mandarynki w promocji.
I zamiast nabić mi coś kole 6-ściu, pani najbija 11zł z hakiem.
- To niewłaściwa cena, proszę pani. Właściwa cena za 1kg, to 2,99zł.
A ma pan kartę biedronki czy aplikację?
- Nie muszę. W ofercie ceny nie ma słowa o aplikacji czy karcie biedronki.
To ja wzywam kierowniczkę.
- Bardzo proszę.

Ponieważ jestem mistrzem ogarniania afer kolejkowych, rzucam bystro w eter. Bardzo państwa przepraszam, w tym głównie zapracowane panie. I już łapię plusy.
- Bo wie pan. Promocja dotyczy mandarynek w siatkach. Rano też się nacięłam.
Oooo... widzi pani ale po siatkach śladu nie ma. Mandarynki rozsypane już ładnie, kuszą promocją.
Panie nic do mnie nie mają poza kasjerką, która nie wiedzieć czemu naburmuszona.
- Proszę się uśmiechnąć i w ten sposób wykorzystać przerwę na odpoczynek od ciągłego skupienia.
Oczywiście nie czynię tej propozycji z wrodzonym sarkazmem, ylko jak kot z osłem ze szreka razem wzięci.
Tymczasem "jedyny pan" zbliża się do stanu pasji. Z jego szemrających warg odczytuję:
- Co za chuj!
Uśmiecham się, nie powiem... z satysfakcją:)

Przychodzi pani kierowniczka. Pyta, co tam itd. Naburmuszona kasjerka rzuca w zemście (nie wiedzieć dlaczego):
- Bo pan nie ma aplikacji ani karty biedronki!
Mam kartę,ale... nie jest potrzebna. Dla pani braku satysfakcji przyłożę. Po przyłożeniu cena się nie zmienia. Do kierowniczki zaś mówię, to, co wcześniej do ogółu. Pani kierowniczka spokojnie udaje się sprawdzić, co jest grane na stoisku. ja jestem pewien swego, bo nawet okulary założyłem, wpatrując się w warunki promocji.

Tymczasem "jedyny pan" nie wytrzymuje.
- Panie, dla paru groszy robisz pan aferę!
Szanowny bardziej lub mniej panie. Zwracam się do pana jedynego. Ma pan rozwiązanie naszego problemu na wyciągnięcie ręki. Poproszę od pana 6zł i ja się ulatniam z kolejki w tri miga. Co pan na to...?
- A dlaczego ja!
Bo pan, jako jedyny w kolejce się awanturuje, mimo krawata, który pan masz. Spojrzy pan, na te bardzo cierpliwe i panie z kolejki, które mimo dyskomfortu, który nie jest moją winą a sklepu z humorem cierpią, tak jak ja. Dodałem "z humorem", bo -cznie się uśmiechały.
Ale gość dalej coś tam brącha pod nosem. Skoro tak, to teraz ja przystępuję do ataku!

Pal sześć mój problem ale pan ma większy. ma pan w koszyku buraki w promocji za 7,99. W ofercie stoi - za 3kg, bo są one w siatce. I tu pana zmartwię... tam nie ma 3kg.
I wie pan, skąd to ja to wiem...?
- ...??
Cała kolejka czeka na moja odpowiedź.
Bo je... macałem. ja jestem proszę pana i szanownej kolejki, artystą w temacie kiszenia rzeczonych. Te pańskie, straciły już sporo wody i ważą pewnie ze 2,5 ledwie. Znaczy to ni mniej, ni więcej, że pan przepłacisz jak za zboże. Teraz zostawiam pana z burakami, bo pani kierowniczka idzie.

Pani kierowniczka podchodzi i prosi panią kasjerkę, by nabiła 2,99 za 1kg, przykładając do skanera jakiś kod wklepany na swoim telefonie. Ale kasa uparta... Czekając na wynik spoglądam na pana jedynego. Pomacał pan i co...? Ale rozwiązanie pan już zna. Z pokorą zamelduje sie pan przy kasie, wiedząc, że straci pan na tej transakcji, dokładnie tyle ile z tych buraków wyparowało wody.
Jak spuści pan z siebie ciśnienie, które niepotrzebnie pan zgromadził, to się wyrówna i wyjdzie panu na zdrowie.
Spokojnie pan teraz dla dobra kolejki przepłaci ale następnym razem, będzie już pan wiedział, kiedy te buraki pomacać.
Panie w kolejce z usmiechem i pokorą, jakby się w tej kolejce urodziły:)

Kupując te mandarynki straciłem w sklepie prawie 30 minut! Ale... co z przypowieścią wigilijną...?
No więc wsiadam z mandarynkami do Lublina i jadę na chatę. Jadę na chatę ale nie kończę tego dnia zakupów. Chce jeszcze wykorzystać promocję tym razem w "mojej" biedronce na wspomnianą śmietankę w kartonie. Gdybym autem pojechał, nadłożyłbym ponad 1,5km, co przy dzisiejszych kosztach paliwa = >72gr. W ten sposób nic bym nie zyskał, bo promocja ważna tylko przy czterech sztukach w limicie.
Parkuję więc pod domem i przesiadam się na Izydora. Po dwóch minutach jestem na ruchliwym skrzyżowaniu. Tu za przejściem dla pieszych "inteligent z teczką" i w krawacie próbuje zepchnąć skodę na światłach awaryjnych gdzieś na pobliskie pobocze.

Stoję i czekam na zmianę świateł. Inteligenta w krawacie mijają auta, ludzie i nikt, dosłownie nikt nie reaguje. Zrezygnowany próbuje wsiąść do auta ale jest zmiana świateł. Podjeżdżam do niego rowerem:
- Pomogę panu!
Próbujemy zepchnąć ale... podchodzi jakaś pani i też oferuje pomoc.
- Dziękuję, damy radę ale... Coś nie idzie.
Pani informuje, że koło opiera się o krawężnik.
- Ooo... bez pani jednak ani rusz!
Podchodzi kolejny gość oferując pomoc.

Spychamy auto w bezpieczne miejsce. Zostawiamy pana w skodzie bez pożegnania. We troje wracamy na przejście.
- Widzicie państwo... czasami wystarczy prosty gest, by uruchomić lawinę pozytywnych reakcji. Dziękuję państwu za pomoc i... Wesołych Świąt!
Wsiadam na Izydora i mu obiecuję:
- Z okazji moich imienin i zbliżającego się Bożego Narodzenia, zrobię ci osobiście przegląd amora a koła oddam do centrowania. Dostaniesz też nowe laczki na zimę. No!!

« Ostatnia zmiana: 21 Gru 2023, 10:39 Elwood »
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna Felek

  • Wiadomości: 1245
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.11.2017
Życzliwy człowiek…

Ps. Zainspirowałeś mnie jakiś czas temu do zimnych pryszniców i… tydzień temu ścięło mnie na 3 dni z gorączką i osłabieniem, inna sprawa, że trójka dzieciaków i żona byli też chorzy i kisiliśmy się wszyscy razem w mieszkaniu, więc to by mnie pewnie i tak nie ominęło;)
Podróże z dziećmi www.tataimapa.pl

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Kurde Felek... Tylko mi nie zejdź;)
Konsekwentnie unikaj ciepłej wody a wyjdzie Ci to na zdrowie.

Tymczasem wykorzystałem 2h dziurawego cebra i przetestowałem fanty przeciwdeszczowe i przy okazji dokładnie umyłem Izydora.
Sukcesywnie kupuje też grapefruity, bo ich cena zimą dobija do 2,99zl/kg. Pijany potem z nich sok codzienne, wyciskany na ręcznej wyciskarce do dużych owoców cytrusowych. Przed spożyciem "dojrzewają" miesiąc/dwa i potem ciach na pół. Pora gromadzi. Zapasy jak wiewiórka. W lutym będą jak znalazł. No i naturalnie sok z buraków (miąższ w pełni wykorzystany również) i kiszona kapusta rusza do ciągłej produkcji.


Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Ok, rower idzie w odstawkę na jakiś czas. To może o  Bronisławie Grąbczewskim trochę...?
Startujemy?


Do pewnych spraw nie przywiązywaliśmy nadmiernej wagi.


Lublin okazał się autem wyjętym na wschodzie z wszelkich kategorii. Nie figurował w żadnym, granicznym zestawieniu. Wygląda na to, że nikt nim się do Rosji wcześniej nie zapuszczał a do Azji Centralnej to już w ogóle. O samym Lublinie będzie sążnisty odcinek. Może nawet pierwszy.






Bartek Grąbczewski - praprawnuk stryjeczny Bronisława.
Jak widać nie wybrzydzał z namiotem, jak niektórzy na forum:)


Trudno było by zebrać w jednym miejscu takich gagatków, by w takiej liczbie, tak zgodni byli, nikt się z nikim nie pokłócił, nawet nie fuknął. No raz się na gagatków wnerwiłem. Pod Pikiem Majakowskiego. Bielił się cudnie ale Marks z Engelsem czekali a tyle mają za uszami, że trzeba mieć trochę szczęścia do pogody, by słynną południową ścianę Engelsa ustrzelić obiektywem. No dobra... Łajałem ich (Engelsa i Marksa też) jak psów!:)
No, ale się odwdzięczyli.

To będzie długa historia.
A było to tak. Prolog...

Cdn.
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Kiedy w 2014-tym kupiłem Lublina w wersji autobus, miałem już na niego plan. To znaczy był jednym kluczowych elementów planu.
Dwa lata wcześniej kupiłem Golfa 2, w wersji 1,6D z czterobiegową skrzynią biegów. Nie był to demon prędkości ale do 90km/h oferował wszystko to, co młody człowiek (czytaj Elwood Junior) może skonsumować, przy zerowym budżecie.
Oczywista Junior chciał coś bardziej na topie, znaczy jakąś toyotę. W końcu się na nich wychował. Znaczy przy nich dorastał od małego a nawet od kolan.
Od jego pierwszych dni po wykluciu na świat, towarzyszyła mu świeżo pozyskana toyota corolla model  79/82.

Toyota pozyskana została od teścia i teściowej za symboliczne 400$ w dniu urodzin Juniora. Teściowie tych pieniędzy nie potrzebowali ale uparłem się. To było genialne auto.
Kiedy Junior stał się posiadaczem prawa jazdy na stanie były HJ 60 i HJ 61. Odpowiednio Jake i Elwood.
Do panów Blues Brothers czuję ogromny sentyment.
Otóż na pierwszą randkę do kina (Atlantik przy 3 Maja w Gdyni - już nie istnieje) zabrałem przyszłego Strażnika Domowego (w roku 1989) na film sensacyjny. Tytułu nie pamiętam ale...
Z tym filmem coś nie pykło. Zerwała się taśma i po kwadransie przerwy technicznej zaproponowano na podmianę to, co okazało się...

No właśnie... No niby fajnie się zaczyna ale co to za sensacja...? Wynik...?
Film zrył mi kapelusz do końca.
Jego magia polega na tym, że tam cuda dzieją się, w sposób spontanicznie normalny. Między kadrami ukryte genialne przesłanie.
Chciec, to móc i to z poziomu minimalnej strefy komfortu.

Chowa nam się właśnie pierwsze pokolenie bez celu. Przestaje być głodne życia. "...Ten wynika z braku i ciszy a nie z dostatku i hałasu. Jeżeli urodziłeś się w miejscu. gdzie nie dostałeś wszystkiego na tacy, to Twoje błogosławieństwo a nie udręka...
...Wspominam o takiej rodzinie, gdzie dali Ci jedzenie, dom, a resztę miałeś/musiałeś zapewnić sobie sam. Nie mogłeś lepiej trafić!..."





Cdn.
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna podjazdy

  • niech tak się stanie
  • Wiadomości: 3778
  • Miasto: Poznań
  • Na forum od: 01.02.2011
O co chodzi z tymi nierówno opalonymi pośladkami?
"Mogło być gorzej. Twój wróg mógł być twoim przyjacielem." Stanisław Jerzy Lec.

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Z Dziennika Wąskiego.

Szukasz przygody?
El wpajał mi to 10-tki razy... Zabieraj ludzi na stopa.

Gdzieś między Samarą a Penzą, mija druga w nocy. Już dwa razy wyłamałem się z zasady. Pierwszym był jakiś młodzian, drugim starzec... Jestem zmęczony, mam 21 lat, studiuję astronomię... Nie umiem... No dobra! Jak się teraz ktoś pojawi, to... Stoi jakaś kobiecina z siatami, z chustą na głowie i macha.
Normalnie bym stanął i poszedł w kimę ale teraz nie wypada. Jezuuu! Blisko trzecia nad ranem i stop z babą... Niech tam. Załatwię to w tri miga, niech El, wie, że ten... tego, itd. kurwa mać!
- Podwiezie mnie pan 20km?
Proszę, siada pani!
Boszzz, tylko miejsce muszę zrobić... Na siedzeniu pasażera armagedon, w nogach także... I jeszcze dwa arbuzy... Arbuzy jak telewizory - z Fergany. Też El kazał kupić i wieźć do Polski, no to wiozę. Kurde! Jeszcze wiadro z przyprawami... Siada pani!

Lekko siąpi. Ciemno. Nie potrafię określić wieku kobiety ale głos jakiś taki ciepły.
- Pan z zagranicy?
A tak. Z Polski. Z Tadżykistanu jadę, do domu już.
- To pan podróżnik?
Nie powiedziała - turysta. Powiedziała - podróżnik.
Pewnie dlatego, że wyglądam jak siedem nieszczęść.

Proszę tu mnie wysadzić i wskazuje wielkie nic.
- Tu, to znaczy?
Tutaj. Z drogi mam jeszcze 5km do wioski. Dziękuję bardzo!
- A gdzie tam! Pada przecież, poza tym... Mówi pani gdzie - podwiozę.
Nie trzeba, naprawdę!
- Proszę pozwolić!

Golf pływa mi po drodze w błocie po kostki albo i gorzej. Jadę w skupieniu, by nie stanąć, bo z jednej strony wstyd a z drugiej czarna dupa. Nie idzie zagaić. Kobita pracuje w barze. 14h dziennie ale nie narzeka. Bo co ma robić...?
Taa...
Pojawiają się jakieś mikre światła, zaczynają ujadać psy. Pomagam wysiąść kobiecie i nagle pytam ni stąd ni zowąd.
- A pałatkę u was w ogrodzie postawić mogę?
A zaczemu pałtatkę?
- No..., bo zmęczony jestem i po prostu bym się tu rozbił na nocleg. Niekoniecznie u was. Byle gdzie.
Ale zachodzicie do domu! Miejsca dostatek. Starszy syn w wojsku, młodszy w internacie. Miejsca wystarczy.
- ,Nie, nie... Nie chcę robić problemu!
Ależ to żaden problem! Zachodźcie!

Wchodzimy do ciepłego domu. Klasyk, z sienią. Prosto do kuchni. Wiera zapala światło, zdejmuje chustę i widzę... piękną kobietę! Sprawnie rozpala ogień pod kuchnią i uśmiecha się do mnie.

Po kolacji pijemy czaj z prawdziwego samowaru. Kipiatok wrze na węglu, na górze czajniczek z naparem z czarnej, aromatyzowanej kwiatem róży herbaty. Do tego łyżeczka cukru... Magia...

Wiera ma 36 lat. Pierwszego syna urodziła mając lat 16. Drugiego cztery lata później. Mąż - pijak, zginął w wypadku drogowym, który sam spowodował, kiedy młodszy syn miał 5 lat...
Wygląda na moją rówieśniczkę...

Przeciągam rozmowę, ile mogę... Jestem tą kobietą zauroczony. Ona też nie lgnie się do łóżka. W końcu jednak wstaje i szykuje czystą pościel dla mnie.
Jutro sobota. Wiera ma wolne ale ja muszę jechać. W poniedziałek mam poprawkowy egzamin w Warszawie. Tam muszę... Nic nie muszę!

Łapię Wierę odruchowo za dłoń, że niby poduszkę chciałem... Potem dotykam ust...

Wiera budzi mnie o 6-stej. Przyciągam ją do siebie. Chcę z nią tak trwać bez końca. Poddaje się szepcząc do ucha.
- Cymek... Ale ja nie jestem taka...
Cicho kochana... Cicho. Nie mów nic.

Pije kawę i patrzę na Wierę. Czuję się, jakbym z nią przeżył pół życia.
I tak wiem, że przeciekło mi ono przez palce strumieniem. Taka konkluzja najmłodszego uczestnika tej wspaniałej wyrypy!
Dalej nie jestem pewien, co mam w tym życiu robić, ale już wiem, czego nie powinienem.





Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Wczoraj z wieczora coś "łupnęło" na korytarzu klatki schodowej.
Strażnik Domowy:
- Może rower ci się przewrócił?
Wychodzę, i wsio w pariadkie.

Godzinę temu chciałem rower na święta umyć i wyprowadzić do rowerowej stajni a tu flak.
Na oponie, która mi ostatnio tak boksowała w siedzenie.
Ok, ściągnę koło i sprawdzę dętkę - kombinuję.
I...







...rozwiązał się problem buksowania opony. Nie lolubiłem się z Race King...

Mycie gagatka jutro.
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Adam Pleskaczyński. Podróże nieodkryte.

"...W październiku 1890 roku, po siedemnastu miesiącach obfitującej w przygody i niebezpieczeństwa podróży, Bronisław Grąbczewski zakończył swoją kolejną środkowoazjatycką ekspedycję. Nazwisko tego rosyjskiego oficera (pisane zresztą w najróżniejszy i najbardziej fantazyjny sposób) nie schodziło wówczas z pierwszych stron światowych gazet, a o jego wyczynach rozpisywały się najbardziej poczytne czasopisma geograficzne.
Szczególnie intensywnie przyglądali się mu Brytyjczycy, bo Grąbczewski przemierzał niezwykle wrażliwe politycznie obszary, na których stykały się imperialne interesy Wielkiej Brytanii i Rosji.

W 1892 roku, w prestiżowym €žThe Asia Quarterly Review€ ukazał się tekst mieszkającego w Petersburgu brytyjskiego korespondenta prasowego, który w sugestywny i charakterystyczny dla tamtych czasów sposób scharakteryzował słynnego podróżnika:

"€žNawiązuję do pułkownika, jeszcze niedawno kapitana Grąbczewskiego, którego dziś, po śmierci Przewalskiego, uważam za jednego z najbardziej niezłomnych i niezmordowanych rosyjskich badaczy Azji Centralnej. (...)
Idealny typ sportowca "zresztą znany jako sportowiec oraz eksplorator" Grąbczewski jest człowiekiem o niezwykłej budowie ciała, w doskonałej proporcji do swego wzrostu (sześć stóp i dwa cale). Jego jasna i zdrowa cera zdecydowanie odznacza się na tle bladych twarzy zwykłych mieszkańców, których spotyka w St. Petersburgu.
Jednak kiedy go spotkałem, wcale nie wyglądał zdrowo. Były pewne oznaki tego, jak bardzo jego wspaniały organizm został osłabiony zimnem i dotkliwymi trudnościami, przez które musiał przejść. Grąbczewski jest atrakcyjny już na pierwszy rzut oka, a zyskuje jeszcze bardziej przy bliższym poznaniu. Jego twarz jest niezwykła, o sympatycznym i życzliwym wyrazie, a jego maniery, pełne lekkiego wdzięku, zdradzają pewną osobliwość
"są połączeniem zachowania twardego i prostego żołnierza oraz tej elegancji, z której słynęła starsza polska arystokracja".


Kim był ten człowiek, uważany przez sobie współczesnych za jednego z najwybitniejszych eksploratorów Azji Środkowej? Jakie koleje losu doprowadziły do tego, że pochodzący ze zubożałej ziemiańskiej rodziny Polak przebił się na petersburskie salony i zdołał przekonać przedstawicieli najwyższych elit do swoich śmiałych planów?..."


1881r.


1889r. w glorii sławy.


Mapa Pamiru 1883.

Cdn.
« Ostatnia zmiana: 24 Gru 2023, 10:55 Elwood »
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Grąbczewski "chodził" za mną od lat. "Wpadłem" na niego po pierwszym, zmotoryzowanym pobycie w Pamirze (2007r.). Wtedy też przyszedł mi do głowy pomysł, by zorganizować zlot podróżników 4x4 i moto - Biesowisko, który okazała się strzałem w 10-tkę.

W Pamir w ogóle pojechałem dzięki tej ekipie (Pamir na kołach 2006):





Zaprzyjaźniłem się z Pastorem, na fotach wypinającym pośladki:)
Wyjątkowy osobnik. Kiedy pierwszy raz spotkaliśmy się na Biesowisku 2007 miał już za sobą przejechane na moto: Islandię, Syrię i Jordanię, Pamir i Kaszmir. Przypominam, że to czasy, kiedy większość obecnych tutaj rowerowych (znakomitych) podróżników, dopiero co wspinała się na nocnik. No i pod kątem logistyki w żaden sposób nie da się porównać wycieczek rowerowych ze zmotoryzowanymi.

Po zrealizowaniu swojego, ostatniego marzenia (projekt Aurora 2012) Pastor się "zaciął".
Tak opisywał mój udział w projekcie:
"...Mechanizm złożony z baaardzo skomplikowanych podzespołów. Tak wygląda każda ekipa na każdej wycieczce. Od stopnia dopasowania podzespołów zależy działanie każdego mechanizmu. Od umiejętnego złożenia i regulacji wzajemnego dopasowania również. Czasem części muszą mieć trochę czasu żeby się dotrzeć. Czasem pasują idealnie od razu.

Myśmy chyba trafili od razu we właściwe tolerancje. Uwerturą do koncertowego montażu całego mechanizmu była mała, radosna rozpierducha chałupy Elłóda. Wychlaliśmy wszystko co miało choćby śladowe ilości alkoholu. Wyżarliśmy wszystko co było choćby średnio jadalne, łącznie z jakimś tortem (od Zombiego?) i zimnymi plackami spod szafy. Rozpieprzyliśmy jakieś naścienne dekoracje, prawie utłukliśmy psa – stareńkiego zdechlaka, który jednak wytrzymał dzielnie nawet upadek na siebie swojego 100 kg pana najebanego jak worek węglem. Niewiele brakowało, a utłuklibyśmy też Gospodynię, kiedy na samym wstępie zafundowała nam przedstawienie udając rozsierdzoną sąsiadkę. No ale wtedy byliśmy jeszcze trzeźwi, więc miała szczęście.

Na promie byliśmy już nieźle dotarci. Zbychu w swojej opowieści fajnie zauważył te nasze rozmowy. Każdy gadał coś o sobie, o swoim życiu. Nie jak w grupach wsparcia dla świrów, gdzie siedzi się w kółku i każdy po kolei musi opowiedzieć o swoim wariactwie, tylko tak zwyczajnie. Tak szczerze. A reszta? A reszta to rozumiała. Ro-zu-mia-ła.

Kiedy ostatnio ktoś was rozumiał, za wyjątkiem waszego psa?

Akt psychicznego ekshibicjonizmu przypieczętowaliśmy tym zwykłym, kontynuując najebkę na waleta w promowej saunie i dżakuzi. Jak higiena to higiena. Wprawdzie Angol się trochę  wzdragał, bo jemu podobno woda szkodzi, ale reszta wesoło majtała wackami puszczając w obieg kolejną flaszkę w wielkiej wannie z bąbelkami.

A mokre gacie radośnie schły sobie w saunie zwisając dumnie jak sztandar właśnie zrodzonej przyjaźni..."

Byłem wtedy łącznikiem imprezy ze światem eteru. Chłopaki pisali sms-sy do mnie a ja miałem, je w strawnej formie (nie tak lakonicznej) obwieszczać kibicom z motocyklowego forum.
Zasadniczo otrzymałem dużą swobodę w interpretacji faktów. Koledzy mieli do mnie pełne zaufanie. Byłem takim, rzecznikiem ich podróży.
Zasłużyłem sobie na to miano, kiedy "dopisałem" nieco, do relacji innego uczestnika wycieczki - Lupusa. Zwłaszcza jego drugiej wyrypy do granic Sahelu, czy Mongolii. Lupiemu tak spodobał się opis jego "przeżyć", że w pewnym momencie przestał je relacjonować, dają mi carte blanche.

Pomijając wyróżnienie, było to dla mnie jakby zaoczne podróżowanie. Zaoczne, ponieważ działo się poza oczami Lupiego. Powrót Lupusa z Afryki okazał się hitem (z kulminacją noclegu w żeńskim klasztorze zagubionym pośród szczytów Pirenejów) czy odlot z szamanem w Altaju...
Ponieważ Lupus brał udział w projekcie Aurora, to już w ogóle nie było dyskusji, jak ma relacja z wycieczki wyglądać.
Dość powiedzieć, ze kiedy chłopaki wjeżdżali dopiero na prom w Gdyni (do Helsinek) ja opisywałem zaraz potem próbę aresztowania Szparaga na lodowisku w... Murmańsku. Zdarzenie uwiarygodniła miejska kamera internetowa, filmująca w samo południe (wtedy puściłem posta na forum) jakiegoś f-cznego zamieszania na tym lodowisku.

W tym momencie jeden z kolegów, biorących udział w Aurorze dostaje na promie telefon od żony:
- Co się tam dzieje?!
Gdzie?
- W tym Murmańsku! Czemu ty mi nic nie piszesz?!
Jakim Murmańsku?!
- No przecież czytam Elwooda na forum! Szparag ucieka przed milicją!
Kobieto... My jesteśmy dopiero na promie!
- Nieprawda! Przecież widzę zamieszanie...

A tak było naprawdę...



Cdn.
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Chcę dodać, że jazda rowerem też ma kilka wymiarów podobnie jak eksploracja "motorowa". Każda z nich ma obszary, które w danym przypadku stanowią o przewadze czy wyższości.
Przewagą roweru nad podróżą samochodem jest ten bezpośredni kontakt i czas ekspozycji.  Czymś pośrednim jest motocykl. Jest cały szereg innych możliwości, w tym pokonywanie zbiorników wodnych, równie fascynujące.
Nie jest moim celem wywołanie dyskusji w temacie, choćby dlatego, że jestem na forum rowerowym.
W każdym razie samochód, motor czy rower pozwoliły mi doświadczyć więcej. Znaczy poznać szersze spektrum.
Ostatecznie można ładnie połączyć jedno z drugim.

W każdym razie obszarem, który mi jeszcze pozostał to połączyć lot, jako narzędzie transportu roweru, z podróżą rowerową. Nigdy jeszcze z tej opcji nie korzystałem. W ogóle przed lataniem samolotem powstrzymuje mnie "indolencja cywilizacyjna". Wynika to z wrodzonej awersji do skomplikowanych procedur. O ile z autem pokonywanie granicznych problemów (w tym skomplikowanych odpraw celnych, także morskich) jakoś było dla mnie do zaakceptowania, to samolot i rower... Pełna blokada psychiczna. Sam lot nie jest barierą, procedury a przy lotach łączonych potencjalny stres czy rower dotrze za tobą. To się wiąże z kolei, z moim przywiązaniem do przedmiotów.
Jeszcze lot bezpośredni... Ale ku temu będę się dopytywał w osobnym wątku jak trzeba będzie, bo kuszą mnie tanie loty czarterowe lasy minute np. Kuba, Kenia...hm:)
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna sierra

  • Wiadomości: 1010
  • Miasto: Elbląg
  • Na forum od: 06.09.2017
W Conti Race King, to standard (u nie kilka razy).
Wybieraj oponę z "łuską" na boku (jeśli już).
Osobiście polecam Bontrager LT3 (26' x 2.0).
Nadaje się na szosę i teren (tu bez fajerwerków, ale da się pedałować).

Offline Mężczyzna Elwood

  • Od 2009-03-26
  • Wiadomości: 1580
  • Miasto: Przystanek Oliwa
  • Na forum od: 07.02.2023
Dzięki za sugestie.
Nie polubiłem się z moimi kingami. Po zakupie przyjrzałem się bliżej opiniom i wśród negatywów dominowała: trudność w ułożeniu drucianych. Teraz doszedł wystrzał. Tak, że tym oponom mówię - pass.

W wigilijne południe wziąłem się za czyszczenie IZYDORA i zajęło mi to bagatela: blisko 2h. Mróz nie był przyjacielem ale nie dopuszczę więcej do takich zaniedbań. Ostatni (2h) wyjazd przy solidnym deszczu, w żaden sposób mi nie pomógł. Rower po depresyjnej wycieczce był poważnie uwalony.
Może dzisiaj uda mi się rozebrać wspomniany amortyzator, na pewno zaś sprawdzę jego ugięcie na sztywno. Jeżeli stoi na dębowo, to rozważę jednak wymianę przedniego widelca na sztywny, bo amortyzacja opony 2,25 w takim wypadku jest satysfakcjonująca dla mnie.

Zlecę (chyba) też w Evereście regulację przedniej przerzutki. Jej sprężyna jest ok, ale zastanawia regulacja skrajnego wychylenia (na zewnątrz). Indeksacja manetki wydaje się ok. Spróbuję jeszcze przeczyścić wnętrze manetki, no i zasadniczo nie mam baryłki do regulacji napięcia linki. Akurat ten "problem" nie rozwiązuje głównego ale ułatwia regulację. Przy okazji wymienię pancerze. Ostatnia rzecz, którą muszę sprawdzić w Evereście, to kąt rury podsiodłowej czy jest dedykowany do tej przerzutki.
To tyle rozważań poświątecznych.

Tymczasem...

Dywagacje.

Mariusz Kulik.
Bracia Dowbor-Muśniccy. Polacy na służbie rosyjskiej.

"Służba Polaków w armiach obcych, zwłaszcza zaborczych, jest tematem złożonymi rozległym. Decydowano się na nią z różnych powodów, przeważnie kierując się względami ekonomicznymi.
W grupie Polaków służących w armii rosyjskiej było trzech braci Dowbor-Muśnickich: Konstanty, Czesław i Józef. Ich kariery wojskowe ułożyły się różnie. Dwóch z nich: Konstanty i Józef, podając się za protestantów, ukończyło akademie wojskowe. Pozwoliło im to osiągnąć rangi generalskie i objąć wysokie stanowiska służbowe.
Trzeci z braci - Czesław, nie zmienił wyznania i nie zrobił tak błyskotliwej kariery jak jego bracia.

Służba Polaków w armiach obcych w okresie zaborów jest tematem bardzo rozległym i przez wiele lat bardzo rzadko podejmowanym. Pojawiał się przeważnie w biografiach znaczniejszych osób i przy omawianiu niektórych wydarzeń historycznych, takich jak powstania narodowe (listopadowe i styczniowe) czy konfl ikty zbrojne (wojny rosyjsko-tureckie, wojna krymska i I wojna światowa).
Dopiero w ostatnich latach pojawiły się prace omawiające pewne aspekty tego zagadnienia, jednak brak pełnego ujęcia tego, jakże ciekawego tematu. To ożywienie badawcze zostało spowodowane dostępnością wielu źródeł do tej pory nieosiągalnych dla badaczy. Dotyczy to materiałów archiwalnych, w szczególności zaś akt personalnych przechowywanych w Polsce i za granicą oraz źródeł drukowanych, do których można zaliczyć też kopie elektroniczne drukowanych oryginałów. Dostępność tych materiałów na stronach internetowych wielu bibliotek narodowych, umożliwia prowadzenie badań naukowych w skali wcześniej niespotykanej.

Jednak nawet takie ułatwienia i możliwości techniczne nie pozwalają na rozstrzygnięcie wielu kluczowych kwestii, z których jedną z ważniejszych jest jednoznaczne określanie narodowości wielu osób żyjących na przełomie XIX i XX wieku.

W XIX wieku armia rosyjska byłą jedną z największych armii świata,
rozlokowaną na olbrzymim terytorium Cesarstwa Rosyjskiego, znaczna jej część stacjonowała nad jego zachodnią granicą. Służący w niej żołnierze i oficerowie byli przedstawicielami prawie wszystkich narodowości zamieszkujących cesarstwo.
Wśród nich było też wielu Polaków, którzy w wielonarodowej kadrze oficerskiej byli jedną z liczniejszych grup. Ich ilość nie była stała i była uzależniona od wielu czynników.

Na przełomie XIX i XX wieku Polacy mogli stanowić około 5,4% składu rosyjskiego korpusu oficerskiego. Podanie dokładnej ich liczby jest utrudnione z powodu nieprecyzyjnych kryteriów, które stosuje się przy określeniu narodowości. Wśród nich można wymienić: brzmienie nazwiska, imienia, imienia ojca, miejsce urodzenia, wyznanie (przeważnie katolickie) lub ukończone szkoły. Dużą dozę pewności przy określeniu narodowości dają akta personalne (np. spis służby) przechowywane w archiwach (polskich i rosyjskich).

Jednak wątpliwości pojawiają się w przypadku osób, które z różnych względów (np. podeszły wiek, śmierć, wyjazd do innego kraju niż Polska) po odzyskaniu niepodległości nie podjęły służby w Wojsku Polskim lub nie przyjechały do Polski.
W tych przypadkach, przy określeniu narodowości pomocne są różnorodne druki urzędowe lub służbowe. Nieocenioną pomocą są wykazy oficerów sporządzane przez resort wojny lub władze administracyjne. Było one tworzone regularnie co roku, a niektóre nawet częściej.
Jedno z podstawowych kryteriów stosowanych przy określaniu narodowości − kryterium wyznaniowe, jest niekiedy mylące. Dotyczy to szczególnie Polaków wyznań innych niż katolickie, np. protestantów, prawosławnych czy muzułmanów.
Kryterium to zawodzi też w przypadku konwersji wyznaniowej badanych osób, czego ślady można niekiedy odnaleźć w dokumentach archiwalnych lub źródłach pamiętnikarskich.

Wybierając karierę wojskową w armii rosyjskiej, Polacy kierowali się różnorodnymi motywami, jedni tradycją rodzinną, inni obowiązkiem służenia w przyszłości niepodległej Polsce. Najliczniejsza była jednak, jak się wydaje, grupa osób, którymi kierowały powody materialne. Zdobycie wykształcenia wojskowego odbywało się przeważnie na koszt państwa i powodowało odciążenie skromnych, nierzadko uszczuplonych przez represje popowstaniowe, budżetów domowych.
Po ukończeniu szkoły wojskowej uzyskiwano pewną, choć nie najlżejszą, pracę, dającą stałe źródło utrzymania.

Po upadku powstania styczniowego w armii rosyjskiej wprowadzono szereg przepisów ograniczających Polakom dostęp do objęcia określonych stanowisk służbowych w armii. Do grupy tej należały wyższe stanowiska dowódcze (np. dowódcy pułku, brygady, dywizji czy korpusu armijnego) i prawie wszystkie stanowiska sztabowe. Ograniczenia te obejmowały także dostęp do zdobycia pełnego (akademickiego) wykształcenia wojskowego oraz niektórych specjalności wojskowych.
Według nich, katolicy (głównie Polacy) nie mogli być przyjmowani do Akademii Sztabu Generalnego (od 1864 r.) i Wojskowej Akademii Prawnej (od 1888 r.).

Zgodnie z obowiązującymi przepisami, oficerów katolików lub oficerów żonatych z katoliczkami, obowiązywał tzw. "katolicki wakat"€, wynoszący 20% stanu osobowego oddziału wojskowego. Osoby, które nie mieściły się we wspomnianym wakacie€ były przenoszone do innych jednostek..."


Przygotowania.

Lublin 3 w wersji autobus.
2014, listopad, Biesowisko.

To był debiut przyszłego Turbo Busa na arenie, przy okazji weryfikacja stanu technicznego. Po przejechaniu ( w Bieszczady) blisko 1000km (dojazd trwał 24h) Lublin rzygnął olejem i zalał się wodą.
Jadąc na Biesowisko zebrałem chętnych do takiej ekskursji (dojazd) po drodze w liczbie osób 8-miu.
Tomala, Sołtys i profesor Kocur ważyli łącznie ponad 450kg, dużo więcej niż pozostała piątka, w tym jeden kobiecy rodzynek.

Oryginalnie wersja autobus nie była produkowana. Z kilkanaście "dużych" Lublinów postanowiono zrobić gimbusy i zadanie zlecono firmie AMZ Kutno. Lublin zyskał poza fabrycznym, przednim zestawem (fotel kierowcy + dwuosobowa kanapa) 12 plastikowych krzesełek "autobusowych". Dodatkowo, by nadać mu godność prawdziwego autobusu, zamontowano w nim w miejsce fabrycznych, rozsuwanych - drzwi uchylne sterowane elektrycznie... lub hydraulicznie.







Trochę historii polskiej motoryzacji będzie...

Cdn.

Kto ma rację dzień wcześniej od innych, przez dobę uchodzi za idiotę.

Offline Mężczyzna sierra

  • Wiadomości: 1010
  • Miasto: Elbląg
  • Na forum od: 06.09.2017
Jest jeszcze jedna rzecz a propos RK.
Do dotyczy nie tylko jego.
Zwróć uwagę na pracę v-brake'a.
Jeśli klocki wychodzą poza obręcz, to będą ciąć bok opony, która w niektórych wersjach jest "papierowa".
PS.
Muszę znaleźć trochę czasu by poczytać ten wątek.
Dojadę do 15kkm w tym roku i się wezmę za lekturę.
Obiecuję  ;D

Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum