Autor Wątek: Codzienne dojazdy do pracy rowerem w Warszawie - czy to się może znudzić?  (Przeczytany 7520 razy)

Offline Mężczyzna Navi

  • Wiadomości: 124
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 08.05.2015
Parafrazując kpt. Willarda z Czasu Apokalipsy "Każdy dostaje to co chce, ja chciałem dłuższą trasę na dojazdy do pracy i za moje grzechy dali mi ją"

Jeszcze do końca tego nie klepnąłem, ale mam widok na codzienne śmiganie rowerem do pracy i z powrotem z Woli na Wawer, niecałe 17km w jedną stronę.

Rowerem dojeżdżam do pracy od zawsze, przez cały rok - ale zawsze było to w obrębie dzielnicy 4km. Teraz to 4x więcej i droga w jedną stronę zajmie mi prawie godzinę.

Kondycyjnie żaden problem - ale trochę zastanawia mnie ta ilość czasu 2h dziennie przez ruchliwe miasto. Z doświadczenia wiem, że może to być niebezpieczne - a taka maksymalizacja x4 czynnika (czasu dojazdu) trochę mnie martwi. Miałem już swoje wypadki, close call itd. Byłem też - na początku tego wieku ;) kurierem rowerowym i miałem wtedy też swój pierwszy kryzys rowerowy, po traskach 160km dziennie i wypadku zrezygnowałem z tej roboty i czasu trochę musiało minąć zanim wróciłem na rower.

Jeźdząc na codzień rowerem po Wawie coś tam się poprawiło - ale powinno o wiele więcej, to miasto ma dalej nieogarnięty system transportu rowerowego i propaganda tego nie zmieni. Zamiast inteligentnie i odpowiedzialnie włączać rowerzystów w system ruchu przez wydzielone z jezdni pasy ruchu rowerowego, jak się to robi w krajach rowerowych - budują drogie wydzielone ścieżki rowerowe niby zapewniające bezpieczeństwo - ale tak naprawdę dające tylko jego złudność, do czasu pierwszego skrzyżowania.

Do tematu. Jazda rowerem po Warszawie to niebezpieczne zajęcie, było w miarę ok jak dojeźdzałem te pół godz. dziennie. Teraz zwiększę to mocno więcej. Zawsze chciałem dojeżdżać dalej rowerem, bo uwielbiam rower, pytanie do osób dojeżdżających podobne dystanse/czas. Czy nie nudzi to się Wam, czy nie macie czasem dość ryzyka itd. Nieco obawiam się o zimę - wiadomo jak działają służby miejskie, mam zimowy rower z oponami zimowymi - czasem nawet lokalnie jechałem 2x dłużej - przebijanie się zimą może być  najtrudniejsze - ale mam też opcję auta na najgorsze dni.

Wiem, że czas na rowerze można sensownie spożytkować słuchając audiobooka/podcastu (na słuchawkach, które zapewniają kontakt z otoczeniem), ale mam ciągle w pamięci kolegę któremu zazdrościłem że ma dalekie dojazdy rowerem (też godzina w jedną stronę, niezależnie od warunków) - pewnego razu zaskoczył mnie tym, że powiedział, że nienawidzi tych dojazdów i kupił auto.

Jak sobie z tym tematem radzicie - czy po jakimś czasie nadal jest to radość z dojazdu rowerem, czy może robi się uciążliwość. Mnie zastanawia ilość świateł/przejazdów - chyba będę śmigał północą przez ścieżki wzdłuż trasy AK do Wisły i później w dół - wydaje się, że najmniej świateł/przejazdów i ryzyka będzie tamtędy, punkty mojej trasy mniej więcej stąd:

https://www.google.pl/maps/dir/Wał+Miedzeszyński+470,+03-994+Warszawa/Czorsztyńska+01,+Warszawa/@52.2293664,20.9979253,13.5z/data=!4m18!4m17!1m5!1m1!1s0x471ed29169855b2f:0xb32c79a5ef1f2e81!2m2!1d21.1156178!2d52.2029851!1m5!1m1!1s0x471ecb76a37b7953:0x1d9022be1e4b6dad!2m2!1d20.9577341!2d52.2431768!2m3!6e0!7e2!8j1695113100!3e1?entry=ttu
« Ostatnia zmiana: 20 Wrz 2023, 10:34 Navi »

Offline Mężczyzna cyniczny

  • Wiadomości: 637
  • Miasto: Piaseczno
  • Na forum od: 26.11.2012
    • Wycieczki rowerowe bliższe i dalsze
Dojeżdżam do pracy 2-3 razy w tygodniu trasą z Piaseczna na Targówek Fabryczny czyli około 30km w jedna mańkę.
Rano (wyjeżdżam około 5:10 z domu) jadę najkrótsza drogą czyli Puławska, dolinka, trasa Siekierkowska, Żołnierska i Strażacka. Powrót jeśli jest ładna pogoda to w 99% wracam wałem po lewej stronie Wisły i bokami przez Wilanów do Konstancina lub Powsina i potem do Piaseczna. Ta droga jest około 5km dłuższa, ale czasowo zwłaszcza po południu bardzo podobnie wychodzi jak przez miasto bo praktycznie nie ma świateł. Czy się nudzi, tak i to czasem bardzo i m.in. z tego powodu nie jeżdżę codziennie. Często jazdę też uzależniam od pogody. Na Twoim miejscu wybrałbym właśnie trasę z jak najmniejszą liczbą świateł, bo przynajmniej mnie to najbardziej rozwala. Dodatkowo zimą niektóre światła potrafią porządnie wychłodzić. Z tego tez powodu omijam przejazd kolejowy na Chełmżyńskiej (jade wiaduktem przez Żołnierską), bo kiedyś stałem tam z 15 minut (co wcale nie jest rzadkością) i tak mnie wytelepało, że dziękuję. Może w Twoim przypadku podjazd metrem gdzieś w okolice stadionu byłby też jakimś wyborem, bo później na Wawer (choć to pewnie zależy od dokładnej miejscówki) można w miarę bezproblemowo dojechać ścieżką nad Wisłą. Na pewno ustaliłbym sobie 2-3 różne warianty i je zamiennie stosował, co by walczyć z nudą.

Offline Mężczyzna Navi

  • Wiadomości: 124
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 08.05.2015
O to grubo! Jak długo tak już jeździsz? Jak sobie radzisz ze względnym "poczuciem zmarnowanego czasu" - bo to jednak szutrowa droga przez puszczę nie jest :)

Moje punkty startu/mety to: Czorsztyńska/Prymasa i okolice Wał Miedzeszyński 470 - coś mi link się źle wkleił:

https://www.google.pl/maps/dir/Wał+Miedzeszyński+470,+03-994+Warszawa/Czorsztyńska+01,+Warszawa/@52.2293664,20.9979253,13z/data=!4m18!4m17!1m5!1m1!1s0x471ed29169855b2f:0xb32c79a5ef1f2e81!2m2!1d21.1156178!2d52.2029851!1m5!1m1!1s0x471ecb76a37b7953:0x1d9022be1e4b6dad!2m2!1d20.9577341!2d52.2431768!2m3!6e0!7e2!8j1695113100!3e1?entry=ttu

Sprawa też jest taka, że jak się podejmę - to spora zmiana dla mnie będzie i ciężko to będzie odkręcić.
« Ostatnia zmiana: 20 Wrz 2023, 11:44 Borafu »

Offline Mężczyzna łatośłętka

  • Skup i ubój. Rozbiór.
  • Wiadomości: 8786
  • Miasto: nie, wioska
  • Na forum od: 21.03.2013
24km w jedną (13km szuter, 11km asfalt) zwykle robię w ok. godzinę.
Jednak nie zimą, nie wówczas, gdy po deszczach szuter grząski.

Zimą jest inna historia - schodzi i pod dwie (nie w każdy dzień jest fajnie).
Wieczorem łapię się na "smutku", znowu wali śniegiem lub minus kilkanaście, zawieja.
Nie ma też jak optymalnie dobrać opon (kolce, niekolce) - cyk siedzi, znowu się wywalę.
Stąd jazda asekuracyjna, w napięciu.

Ogólnie się nie nudzi - znacznie fajniej, ciekawiej, niż autem pośród aut.

W niepogodę patrzę na te dojazdy pragmatycznie: dojazd do pracy warunkiem, by coś zarobić, powrót do dom, by móc zjeść, się przespać.

Słucham dźwięków świata (nie muzy, a-booków), obserwuję.


Rowerowanie do, z pracy jest, sądzę, wartością dodaną.
tutaj jestem łatoś, odtąd łętka ... łatośłętka!

Offline Mężczyzna Navi

  • Wiadomości: 124
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 08.05.2015
13 km szutrem do pracy, ktoś tu jest szczęściarzem! To jest moje marzenie na kolejną dekadę - mieszkać na wiosce, pracować w innej wiosce i dojeżdżać rowerem przez las, już nawet fundament pod to marzenie zrobiłem. Jednak na najbliższe lata moje realia to dojazdy rowerem przez Wawę.

Offline Mężczyzna podjazdy

  • niech tak się stanie
  • Wiadomości: 3970
  • Miasto: Poznań
  • Na forum od: 01.02.2011
Ja mam 7 km w tym 18 sygnalizatorów. Właśnie światła w mieście potrafią dokuczyć, trzeba metodą prób i błędów tak dobrać trasę, aby jak najmniej stać, a jednocześnie unikać jazdy z samochodami. Zwykle jazda po infrastrukturze rowerowej oznacza 3 razy więcej świateł niż jazda szosą (aczkolwiek są wyjątki, np. ścieżki na wałach wzdłuż rzek), częste przejeżdżanie z jednej strony dwupasmówki na drugą, co jest związane z kaskadą świateł nadających przeciwstawne sygnały. Trzeba sobie rozpracować optymalną drogę.
"Mogło być gorzej. Twój wróg mógł być twoim przyjacielem." Stanisław Jerzy Lec.

Offline Mężczyzna Chrabu

  • Wiadomości: 77
  • Miasto: Serock
  • Na forum od: 13.09.2017
Mieszkając w Warszawie (też na Kole) dojeżdżałem codziennie do pracy przez cały rok. Teraz wychodzi mi średnio 3-4 razy w tygodniu.
Z racji tego, że dystans zwiększył się do 36-40 km  w jedną stronę to dojeżdżam już głównie na szosie zamiast na mtb (prędkość, a tym samym czas przejazdu).
Z tego względu jak temperatura rano spada poniżej zera i są możliwe oblodzenia na drodze to odpuszczam, ewentualnie w okresie przejściowym biorę mtb. Patrzę też na pogodę, jak rano leje, to też raczej nie wsiadam.
Jeżdżę różnymi wariantami. O ile dojazd do miasta to w większości ciągła jazda, to w samej Warszawie nie jest tak różowo - staram się minimalizować liczbę świateł i ograniczać konieczność jazdy DDR  (na jezdni czuję się bezpieczniej).
Konieczność dojazdów to jest największy minus wyprowadzki z miasta. Z tym, że jak mam jechać autem i stać w korkach lub niewiele szybciej dojechać do komunikacji (np. pociąg) i nią dotrzeć, to w większości wole jechać rowerem i nie traktuje tego jako stratę czasu, bo od razu mam trening -  w przeciwieństwie do innych form dojazdu.

Online Mężczyzna Borafu

  • Moderator Globalny
  • Wiadomości: 10704
  • Miasto: Łódź
  • Na forum od: 02.04.2010
światła w mieście potrafią dokuczyć, trzeba metodą prób i błędów tak dobrać trasę, aby jak najmniej stać, a jednocześnie unikać jazdy z samochodami.
Z tym to jest różnie.
Ja np zwykle do pracy jadę z samochodami (nie są to dwupasmówki), a z pracy wracam DDR-kami.
No i przez ostatnie kilka lat na trasie "do" nie miałem ani jednej niebezpiecznej/nieprzyjemnej sytuacji, a po trasie "z" jadę z nastawieniem że jestem na DDR-ce więc co najmniej raz mi ktoś musi drogę zajechać.
Oczywiście o ile nie pada, bo wtedy to co najmniej 2 razy.
Do niebezpiecznych sytuacji nie, ale tylko dlatego że z góry zakładam że kierowca wjedzie na przejazd i na nim stanie, ew. będzie patrzył w lewo i nie przyjdzie mu do głowy że mogę nadjechać z prawej.

Offline EASYRIDER77

  • Wiadomości: 4847
  • Miasto: INOWROCŁAW
  • Na forum od: 27.07.2010
Mam 17km lub 19 km a jak zmienię mocno to mogę mieć ile chce km do pracy lub z pracy.
Rano w sumie zawsze najkrótszą drogą 17 km, z czego tylko 150-200 metrów drogą nieciekawą do które nie mam alternatywy.
A tak droga rowerowa, drogi polne, drogi asfaltowe. Luzik, fajnie. Ale nie codziennie. Latem tak, ale obowiązki w ciągu roku szkolnego uniemożliwiają jeżdżenie codziennie.
Do domu jadę zależnie czy mi się chce krótszą czy dłuższą. Teraz na jesień 2 - 3 razy w tygodniu rowerem, 2-3 razy autem jeśli muszę.
Moje samopoczucie w pracy po rowerze jest zupełnie inne, tzn. dużo lepsze niż jak jadę autem.
Ale wydaje mi się, że Ci co mają wybór tzn. auto, autobus, skuter, rower to dobrze jest różnicować bo wszystkim można się przejeść, nawet najlepszym daniem.
A jak jest alternatywa to super, bo zimą na szklance wolę nie jeździć i podobne w jakieś mocno nieciekawe pogody, szkoda zdrowia.

Offline Mężczyzna ślimac

  • kiedyś młodzi gniewni -- dziś starzy wkurwieni
  • Wiadomości: 341
  • Miasto: ***** ***
  • Na forum od: 25.09.2014
Gdybym miał dojeżdżać całorocznie i na tak dużym dystansie, to jednak zainwestowałbym w elektryka.
Szczególnie do pracy, w której ma się kontakt z ludźmi.

Offline Mężczyzna podjazdy

  • niech tak się stanie
  • Wiadomości: 3970
  • Miasto: Poznań
  • Na forum od: 01.02.2011
A jak jest alternatywa to super, bo zimą na szklance wolę nie jeździć i podobne w jakieś mocno nieciekawe pogody, szkoda zdrowia.
Zdrowie właśnie się poprawia od jeżdżenia zimą, ważne aby jeździć regularnie od lata do zimy, żeby nie było dłuższej przerwy w okresie, gdy jest szybki spadek temperatury i pogorszenie warunków. Jak ktoś jeździ do października gdy jest +20/+25 stopni i potem odpali jak jest śnieg z deszczem, to faktycznie można się rozchorować. Jak się regularnie jeździ, to potem można sobie zimą na wycieczkę przy -15 pojechać i dramatu nie ma.
"Mogło być gorzej. Twój wróg mógł być twoim przyjacielem." Stanisław Jerzy Lec.

Offline Mężczyzna podjazdy

  • niech tak się stanie
  • Wiadomości: 3970
  • Miasto: Poznań
  • Na forum od: 01.02.2011
Gdybym miał dojeżdżać całorocznie i na tak dużym dystansie, to jednak zainwestowałbym w elektryka.
Szczególnie do pracy, w której ma się kontakt z ludźmi.
Faktycznie dla dłuższych dystansów elektryk może mieć sens, ale trzeba wtedy mieć bezpieczne miejsce do parkowania. Jakby się w pracy dało ładować, to już w ogóle byłoby super. Dla moich 7 km nie warto inwestować, ale 20-40 to już można rozważyć.
"Mogło być gorzej. Twój wróg mógł być twoim przyjacielem." Stanisław Jerzy Lec.

Offline Mężczyzna łatośłętka

  • Skup i ubój. Rozbiór.
  • Wiadomości: 8786
  • Miasto: nie, wioska
  • Na forum od: 21.03.2013
13 km szutrem do pracy, ktoś tu jest szczęściarzem! /.../

Zaśnieżoną, -lodzoną zimą bardzo nierówne podłoże - szuter - nie cieszy, gdy chcesz możliwie szybko.
Podobnie, gdy jest rozmoknięty. Zwyczajową tarkę - natomiast - wciągam nosem (rozważam nabycie amortyzowanego mostu).
tutaj jestem łatoś, odtąd łętka ... łatośłętka!

Offline EASYRIDER77

  • Wiadomości: 4847
  • Miasto: INOWROCŁAW
  • Na forum od: 27.07.2010
Zdrowie właśnie się poprawia od jeżdżenia zimą, ważne aby jeździć regularnie od lata do zimy, żeby nie było dłuższej przerwy w okresie, gdy jest szybki spadek temperatury i pogorszenie warunków. Jak ktoś jeździ do października gdy jest +20/+25 stopni i potem odpali jak jest śnieg z deszczem, to faktycznie można się rozchorować. Jak się regularnie jeździ, to potem można sobie zimą na wycieczkę przy -15 pojechać i dramatu nie ma.

to masz rację, Ale wtedy sobie jeżdżę w weekend w lesie gdzie nie wieje, bo tu w Kujawskim dużo wieje. Wtedy też nigdzie się nie śpieszę bo jadę na luzie. Co do temperatur to akurat moje gardło wrażliwe więc wolę uważać bo nie jeden raz się załatwiłem.
Przy -15 nie problem ale nie do pracy. A z kolei szklanka na jezdni to też wolę w weekend niż się połamać w drodze do pracy.

Offline PABLO

  • Wiadomości: 3716
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 25.03.2011
    • http://www.klub-karpacki.org
Jeżdżę codziennie, nieprzerwanie, o każdej porze roku, do/z pracy w W-wie już dziewiętnasty rok.

Niby mam daleko bo podróżuję pomiędzy Grochowem i Włochami, ale i tak jeżdżę okrężną drogą. Po pierwsze żeby było dalej, po drugie, wolę jechać niż stać na skrzyżowaniach lub przebijać się przez Centrum w stadach rowerzystów nie mających wiele wspólnego z zasadami oraz kulturą jazdy. Pod tym względem im gorsza pogoda, tym lepsza jazda!

Zdarzało mi się w niektórych latach wykręcać codziennie 100+km i mi to nie przeszkadzało. Aktualnie codzienny dystans do/z pracy mam na poziomie ok. 60 km + dodatkowe kursy po zakupy lub przy załatwianiu codziennych spraw.

Ważne aby sensownie ułożyć sobie trasę. Czasem lepiej nadłożyć kilometrów aby ominąć bezsensowną infrastrukturę rowerową albo upierdliwe skrzyżowania, gdzie sygnalizacja świetlna jest ustawiona ewidentnie pod ruch samochodowy. Czasowo wychodzi korzystniej, a i więcej przyjemności z jazdy.

Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum