Autor Wątek: Złota jesień w Beskidzie Sądeckim, Gorcach i Pieninach  (Przeczytany 2115 razy)

Offline Mężczyzna podjazdy

  • niech tak się stanie
  • Wiadomości: 3722
  • Miasto: Poznań
  • Na forum od: 01.02.2011
Dokładnie rok temu o tej porze zaczynałem pięciodniowy wyjazd w góry w systemie bikepackingowym. Pociągami Intercity z przesiadką w Opolu dojechałem do stacji Tarnów, skąd jeszcze przed północą udałem się na pierwszy punkt widokowy – ruiny zamku Tarnowskich. Rozpościera się stąd wyśmienita panorama na Tarnów i okolice, szczególnie piękna nocą, gdy gęsto zaludnione tereny w dolinie Dunajca mienią się tysiącami świateł.



Biwak założyłem na nieużytkach oddalonych dwa kilometry od ruin, gdyż ruiny są atrakcyjnym miejscem odwiedzanym przez całą dobę. Rano i tak obudzili mnie grzybiarze, ale za to mogłem wcześnie ruszyć na szlak i obejrzeć jeszcze raz panoramę Tarnowa z łąki, już w zupełnie innym świetle.



Trasę dojazdową w góry wyznaczyłem w dużej mierze po szosach Pogórza Ciężkowickiego, odwiedzając główne punkty widokowe (Wzgórze Ambony Krzyża w Tuchowie, wieżę widokową na Brzance, wieżę widokową w Bruśniku i Falkową). Już od pierwszych kilometrów towarzyszyły mi żywe, jesienne kolory, które chętnie fotografowałem. Dla przykładu Kościół św. Marcina Biskupa w Zawadzie z XV wieku.



Pogoda była bardzo dobra, bowiem wraz z wiatrem halnym napływała ciepła masa powietrza z południa. Oczywiście wiązało się to z jazdą pod wiatr i spadkiem widzialności, ale za to mogłem korzystać z letniego ubrania, co w górach w październiku nie jest takie oczywiste. Wpierw na korbę weszło Pogórze Ciężkowickie, z łagodnym pagórkowatym krajobrazem. Po wjechaniu na Wzgórze Ambony Krzyża udałem się szutrową drogą grzbietem Działu, skąd rozpościera się szeroka panorama na okolice Tuchowa



Tam też miałem przez chwilę nadzieję na potężne zbiory grzybów, bowiem akurat był wysyp borowika i ludzie wynosili pełne kosze z lasu. Moją uwagę przykuła łąka z czasznicami olbrzymimi, które są bardzo smacznymi grzybami do przyrządzenia na patelni. Niestety po podjechaniu bliżej okazało się, że to tylko dynie…



Nowym, jeszcze niemal pachnącym asfaltem wjechałem z Ryglic na Wielką Górę, gdzie odbiłem w prawo na wygodny i przyjemny szlak pieszy trawersujący Ostry Kamień w Paśmie Brzanki. Szlak przywitał mnie jesiennymi kolorami, aczkolwiek było widać, że do pełnej feerii barw brakuje tu jeszcze kilku dni. Wszak wysokość na poziomem morza tylko około 500 m, a marszruta obejmować miała w kolejnych dniach znacznie większe wysokości. Tym niemniej zieleń została już przełamana, a pod kołami pojawiły się pierwsze liście.



Na Brzance zajrzałem do czynnej wówczas bacówki, gdzie uchowały się jeszcze niskie ceny. Posiliłem się pożywną jajecznicą, którą potem spokojnie trawiłem delektując się widokami z pobliskiej wieży widokowej. Co prawda Tatr nie było widać, ale w oddali zaznaczyły się grzbiety Beskidu Niskiego i Sądeckiego, które leżały na zaplanowanej trasie. Słońce podkreśliło różnice w barwach poszczególnych drzewostanów, ułatwiając odróżnienie lasu liściastego od iglastego.



Z Brzanki szybki przejazd szosą do Ciężkowic, skąd dość stromy podjazd przez Zagórze na Styrki, gdzie znajduje się monumentalna wieża widokowa na Bruśniku. Z tej wieży oglądałem niegdyś wspaniały wschód słońca nad morzem chmur, ale tym razem zajechałem o zupełnie innej porze, bo wczesnym popołudniem. Z wieży panorama 360 stopni, obejmująca zarówno tereny na Pogórzu (Jamną, Wał, Brzankę itd.), jak również fragmenty Beskidu Niskiego (Magura Wątkowska, Maślana Góra, Chełm, Jaworze), Małe Pieniny oraz Beskid Wyspowy (np. Sałasz, Kamionna).



Zostałbym tu dłużej, ale do ujechania jeszcze całkiem sporo do miejsca biwaku, który wyznaczyłem sobie na Jaworzu. Nota bene pod wieżą jest wiata, jednak teren jest dostępny dla turystów zmotoryzowanych (szosa, parking), więc nocą pewnie często odwiedzany. W czasie, gdy byłem tam na biwaku, wieża jeszcze nie była tak popularna, a i tak o wschodzie słońca przyszli ludzie. Dla przypomnienia tamtejszy wschód słońca



Z Bruśnika jadę więc dalej na południe, w kierunku Gór Grybowskich zaliczanych raczej jeszcze do Beskidu Niskiego. Najwyższym szczytem jest Jaworze, na którym już kilka razy nocowałem. Główną atrakcją szczytu jest wieża widokowa, która co prawda niewiele wystaje ponad las, ale jest z niej świetna panorama w kilku kierunkach. Na dojazd wybrałem wariant przez Falkową, bardziej pagórkowaty niż szosa w dolinie Białej, ale za to z przepiękną wystawą całego grzbietu Gór Grybowskich.



Na atak szczytowy wybrałem sobie szlak niebieski (pieszy), który nie był najlepszym rozwiązaniem, bo obok biegnie podobno znacznie wygodniejszy szlak rowerowy, również niebieski. Niestety pojawił się na mapach dopiero kilka miesięcy temu, bo aktualizacja map przebiega często z dużym opóźnieniem w stosunku do zmian w terenie. Dostałem się jednak jakoś na górę i pobiegłem na wieżę złapać resztki wieczornej zorzy widocznej nad Nowym Sączem.



Bardzo ładnie prezentował się również Grybów, w którym nie pożałowano kasy na oświetlenie ulic nocą. Posiedziałem dwie godzinki na wieży oglądając widoki i zszedłem do namiotu, który rozstawiłem pod wieżą ze względu na bardzo silny wiatr i nadchodzący front atmosferyczny z opadami deszczu i jeszcze silniejszym wiatrem.



c.d.n.
"Mogło być gorzej. Twój wróg mógł być twoim przyjacielem." Stanisław Jerzy Lec.

Offline Mężczyzna qbotcenko

  • Wiadomości: 2988
  • Miasto: Tomprofa Gbórnicza
  • Na forum od: 17.03.2018
    • http://qbot.pro/
Co ciekawe teraz roślinność wygląda jak zwykle ma to miejsce w połowie września - nawet winobluszcz mam wciąż zielony, jedynie orzech włoski zaczął gubić liście.

Offline Mężczyzna podjazdy

  • niech tak się stanie
  • Wiadomości: 3722
  • Miasto: Poznań
  • Na forum od: 01.02.2011
Co ciekawe teraz roślinność wygląda jak zwykle ma to miejsce w połowie września - nawet winobluszcz mam wciąż zielony, jedynie orzech włoski zaczął gubić liście.
Wynika to z wysokich temperatur i usłonecznienia, które było znacznie wyższe, niż zazwyczaj. Wszystko jednak szybko wraca do normy, już idzie front arktyczny przez Polskę.

A wracając do wycieczki

Dzień drugi

W nocy faktycznie padało, ale rano dość szybko chmury się przetarły i wyszło słońce, które przyjemnym, ciepłym blaskiem zalało całą okolicę, jeszcze bardziej eksponując jesienne barwy.



Zajrzałem więc na wieżę, aby rozejrzeć się nieco po najbliższej okolicy. Dość groźnie wyglądały chmury na północy, ale wiedziałem, że deszczu z tego nie będzie.



Nota bene, z samego rana znowu miałem to wspaniałe uczucie być ponad chmurami, ale ten stan trwał relatywnie krótko, bo silny północno-zachodni wiatr szybko przegonił chmury z najniższego piętra.



W międzyczasie wysechł namiot, więc go zwinąłem i zacząłem zjazd starą ścieżką biegnącą dość stromymi zakosami. Odcinek nie był łatwy, bo pod kołami zagościły mokre liście, oślizgłe korzenie i dość sporo kamieni. W zamian miałem widoki na pstrokaty las mieszany, gdzie czerwień mieszała się z żółcią, a żółć z ciemną zielenią.



Zjechałem na Przełęcz nad Bacówką, a potem udałem się drogami szutrowymi i starymi leśnymi asfaltami w poprzek dwóch pasm górskich. Wysokości były już wyższe niż wczoraj, więc i kolory lepsze. Najlepsze barwy były w okolicy przełęczy między Kopcem a Uboczem. Tutaj też wyszedł z lasu miejscowy z dwoma  wiadrami pełnymi rydzów…



Na szosę wojewódzką nr 981 prowadzącą do Krynicy-Zdroju wyjechałem na ostatnich serpentynach, więc nie musiałem długo męczyć się z samochodami. Zresztą ruch na tym odcinku był relatywnie niewielki. Łagodnym podjazdem w lesie dojechałem na Krzyżowkę, gdzie obejrzałem panoramę Pasma Jaworzyny Krynickiej, które miało zagrać pierwsze skrzypce dzisiejszego popołudnia.



Najszybszy wariant na grzbiet prowadziłby przez Przełęcz Białą, ale ja wybrałem nieco dłuższą wersję przez Słotwiny, aby obejrzeć wystawioną kilka lat temu drewnianą trasę spacerową – wieżę widokową ze ścieżką w koronach drzew. Jest to miejsce typowo komercyjne, bowiem kupiłem raptem dwie kiełbasy po 16 zł każda, jedno piwo, do tego bilet wstępu na ścieżkę i stówa z grubym okładem poszła. Portfel odchudzony, będzie się łatwiej wchodziło na wieżę.



Kładka przeprowadza wpierw przez las liściasty, co o tej porze roku jest bardzo efektowne, ze względu na jesienne barwy liści. Następnie zaczyna się podejście na wieżę po spirali robiącej łącznie sześć obrotów, z pogłębiającą się z każdym krokiem panoramą okolicy. Trzeba przyznać, że warto tam podejść dla widoków, bo z tej perspektywy bardzo łatwo rozpoznać charakterystyczne grzbiety. Dla przykładu, widok w kierunku Magury Wątkowskiej i Magury Małastowskiej. W dole Słotwiny.



Albo tutaj – klasyka, dwa najwyższe szczyty Beskidu Niskiego: Lackowa (po lewej, po polskiej stronie) i Busov (po prawej, po słowackiej stronmie). W dole zaś po prawej Krynica-Zdrój. Takiego kadru nie da się zrobić bez wieży widokowej, pytanie, czy warto płacić za to 79 zł? Ja uważam, że wtedy było warto, ale to z powodu zbiegu idealnych warunków i pory roku.



Wieża widokowa na Słotwinach stanowi najlepszy znany mi punkt widokowy na relatywnie mało znane w Polsce słowackie Góry Czerchowskie. Widać naprawdę ogrom tego pasma, od lewej Žobrák z wieżą widokowa, a na prawo patrząc Bukový vrch i Veľká Javorina, no i długi grzbiet aż po Minčol (po prawej). W Górach Czerchowskich byłem latem tego roku i bardzo polecam ten grzbiet na rower, aczkolwiek najlepiej w systemie bikepackingowym (bez potężnych i ciężkich sakw na tylnym bagażniku), bo to przeszkadza strasznie podczas jazdy po korzeniach itp.



Niespodzianka, na płatnej wieży, są - nie uwierzycie - lornetki na MONETY. Na szczęście wożę zawsze swoją, bo waży niewiele, rozmiar wielkości pudełka od zapałek, a moc i jasność ma taką samą jak standardowe ciężkie lornetki. Niestety już nie jest produkowana, a szkoda, bo powoli rozregulowują się jej elementy.



Jak wspomniałem z wieży doskonale widać kolory lasu. Tutaj mamy ich całkiem sporo. Ludzi na szczęście niewiele, co w słoneczne niedzielne popołudnie wcale nie było takie oczywiste.



Dobra, koniec wieżowania, jadę w końcu na szlak. Jest już dość późno (13:43), a przede mną 26 km po grzbiecie. Uprzedzając fakty, most na Popradzie osiągnę o godzinie 17:24, a więc jeszcze za dnia. Tym niemniej podjazd na Radziejową będzie już po ciemku. Wpierw jednak Pasmo Jaworzyny Krynickiej. Moim, zdaniem to jeden z najlepszych w Polsce górskich odcinków pod MTB, dużo jazdy, mało pchania, a jazda w kierunku Hali Łabowskiej o tej porze to poezja górskiej jesieni w królewskim wydaniu.



W krajobrazie dominują buczyny, które jeszcze nie powąchały pilarki spalinowej, aczkolwiek niejedną już słyszały, bo co pewien czas dobiega z bezdennych ciemnych dolin głos ostrego rżnięcia.



Są też miejsca przerzedzone, gdzie pojawiają się widoki na okolicę.



Hala Średnia. Widać stąd Nowy Sącz. Przydałaby się mała wieża widokowa.



Głównym atutem tego pasma górskiego niewątpliwie są duże połacie lasu bukowego, który właśnie przebarwił się na jaskrawy, pomarańczowy kolor. Jadąc w gęstym dywanie z bukowych liści warto patrzeć też pod koła, bo można nie zauważyć kałuży…



Potem jest tragicznie kamienisty zjazd na Polanę Cyrla. Nie chciałbym tego wnosić tędy, ale na szczęście na podjazd jest inna droga (przez Makowicę). Z Polany Cyrla pojawia się widok na Góry Lewockie. Mam tu przez chwilę dylemat, czy może jednak nie rozbić namiotu i nie zostać na noc tutaj. Spoglądam jednak na mapę i na zegarek, i stwierdzam, że szkoda czasu. Aczkolwiek widok ładny:



Od schroniska Cyrla do Rytra wygodnie zjeżdżam po płytach ażurowych, aczkolwiek ze znacznym nachyleniem, miejscami około 18%. W Rytrze zakupy w sklepie spożywczym, krótki posiłek (zakupione w tym sklepie kiełbasy, banany, sok itp.), a następnie nocny podjazd drogą szutrową na Radziejową. Zawsze jadąc tamtędy nocą mam nadzieję, że nie spotkam jakiegoś zabłąkanego niedźwiedzia, a za zakrętem nie okaże się, że między stromym zboczem a mną utknęło stado dzików. Na szczęście nic takiego nie ma miejsca i bezpiecznie docieram na Przełęcz Żłobki, skąd po luźnych kamieniach wpycham na Radziejową. Posiadaczom sakw polecam objazd przez Przełęcz Długą i Małą Radziejową, bo ten wypych ze Żłobków z roku na rok jest coraz bardziej kamienisty. A pamiętam, jak kiedyś się jechało z Radziejowej na Żłobki bez kamieni, cóż to był za flow! A z Radziejowej nocne kadry na Nowy Sącz. Perła wśród gór, zewsząd go widać.



Nie chciałbym jednak tam mieszkać, bo słynie z potężnych inwersji termicznych, większość poranków to mgła i kilka stopni chłodniej niż na nizinach, a w sezonie grzewczym dochodzi do tego smog. Więcej fotek z wieży będzie w galerii ze zdjęciami, na szczególna uwagę zasługuje niewątpliwie widok na Tatry, z oświetloną górną stacją kolejki linowej na Łomnicę:



c.d.n.
"Mogło być gorzej. Twój wróg mógł być twoim przyjacielem." Stanisław Jerzy Lec.

Offline Mężczyzna rufiano

  • Wiadomości: 1935
  • Miasto:
  • Na forum od: 03.02.2014
lubię oglądać twoje relacje...
nie dość że jak dla mnie... zdjecia takie... ze odrazu chcieć tam być..
to i opis... konkretny!  w pewnym sensie, uspokaja...jest opisane zawsze można.. wrócić/przeczytać/pojechać...      (chyba że .. ::no wiesz)

ps .to z tymi tatrami , na razie wygrywa

Offline Mężczyzna podjazdy

  • niech tak się stanie
  • Wiadomości: 3722
  • Miasto: Poznań
  • Na forum od: 01.02.2011
(chyba że .. ::no wiesz)
Pod koniec opisu (ostatniego dnia) jest zawsze link do fotorelacji na serwerze google, tych relacji nie usuwałem nigdy, raz była awaria serwera google i skasowały się podpisy - dotyczy to jednej relacji z sylwestra, ale od 2011 roku nie było już takich problemów, bo dane są lepiej archiwizowane przez google. Mając zapisane linki, możesz zawsze wrócić, oczywiście do czasu kolejnej rewolucji na google (a były dwie - 1. likwidacja Panoramio, 2. likwidacja Picassy).

Tatry zawsze stanowią wartość dodaną do zdjęć, podobnie jak Karkonosze na zachodzie kraju. Dlatego staram się tak układać trasy, aby było je od czasu do czasu widać :D
"Mogło być gorzej. Twój wróg mógł być twoim przyjacielem." Stanisław Jerzy Lec.

Offline Mężczyzna Iwo

  • leniwy południowiec
  • Wiadomości: 3415
  • Miasto: Kraków
  • Na forum od: 20.09.2010
miałem przez chwilę nadzieję na potężne zbiory grzybów


Akurat jazdę na lekko trudno z grzybobraniem pogodzić. Jak niby taką czasznicę byś przytroczył ;)

Offline Mężczyzna podjazdy

  • niech tak się stanie
  • Wiadomości: 3722
  • Miasto: Poznań
  • Na forum od: 01.02.2011
Akurat jazdę na lekko trudno z grzybobraniem pogodzić. Jak niby taką czasznicę byś przytroczył ;)
Worek do namiotu ma sporo miejsca, ostatnio w nim borowiki do Poznania przywiozłem, bo rosły na Brzance, a wracałem z Tarnowa.
"Mogło być gorzej. Twój wróg mógł być twoim przyjacielem." Stanisław Jerzy Lec.

Offline Mężczyzna podjazdy

  • niech tak się stanie
  • Wiadomości: 3722
  • Miasto: Poznań
  • Na forum od: 01.02.2011
Dzień 3.
Świt na Radziejowej przynosi doskonałą widzialność, widać bowiem bardzo wyraźnie, jakby tuż obok, Stoj na Połoninie Borżawskiej, położonej na Ukrainie, oddalonej o bez mała 210 kilometrów od wieży widokowej.



Oprócz tego widoczne są między innymi Góry Tokajsko-Slańskie  (góry na pograniczu Węgier i Słowacji), oddalone o 106 km, a także Bieszczady (150 km), Branisko i Góry Lewockie, Słowacki Raj, Góry Stolickie (słow. Stolické vrchy), oczywiście Tatry, a przed nimi Pieniny, Babia Góra, Lubań, Przehyba i Gorce.



Ponadto, nie brakuje kadrów na pogórze, Jodłową Górę i Rosochatkę zaś w tle znad mgły wystaje Liwocz. Ogólnie mgły w miarę unoszenia się słońca zaczynają falować i spływać kaskadami doliną Popradu, co daje ciekawy efekt wizualny



Więcej zdjęć będzie w galerii, a tymczasem schodzę z wieży, zwijam biwak i zabieram się za wygodny zjazd w kierunku Obidzy, objazdem przez Małą Radziejową, Przełęcz Długą i Przełęcz Żłobki. Nota bene z Przełęczy Żłobki można ominąć wypych na Wielki Rogacz, ale przy tak dobrej pogodzie jest to nieopłacalne. Po prostu są z tej ścieżki wspaniałe widoki na góry, w tym Tatry i Kotlinę Nowotarską, skąpaną jeszcze w porannej mgle.



Zjazd z Wielkiego Rogacza w kierunku Obidzy jest dość kamienisty, ale nie na tyle, aby nie dało się powoli przeturlać. Niestety w drugą stronę tak dobrze nie jest, jechałem w tym roku i był soczysty wypych, zbyt luźne kamienie, aby pod górkę marzyć o wjechaniu. Tym razem kierunek miałem korzystny i po kwadransie mogłem delektować się przepiękną panoramą Tatr z Przełęczy Obidza



Z przełęczy zjeżdżam na śniadanie do Bacówki na Obidzy. Posiłek dostaję relatywnie szybko, bo jest jeszcze mało ludzi. Wracam na szlak i udaję się na graniczne pasmo Małych Pienin. To szlak wybitnie widokowy, jeden z najlepszych dostępnych dla rowerzystów pod tym względem w Polsce. Są jednak podejścia, w tym jedno nieprzyjemne (pod Wysoką). Z polany nad Przełęczą Rozdziela rozpościera się szeroka panorama w kierunku Trzech Koron, Babiej Góry i Lubania. Warto się tu zatrzymać na chwilę i nacieszyć tym widokiem.



Dzięki w miarę suchym podłożu udaje się w całości wjechać na Wierchliczkę i już myślami płynę po pięknym leśnym singlu między Wierchliczką a Wysoką. Niestety rzeczywistość okazuje się być bardzo brutalna, cały odcinek jest przeorany przez ciężki sprzęt do zrywki w taki sposób, że nie ma ani kawałeczka miejsca do przejścia z rowerem. Od krzalu do krzalo rozwalone wszystko w maź błotną. Odcinek zajmujący zwykle kilka minut frajdy zamienia się w ponad godzinę ciężkiej orki. Nie ma nawet jak zrobić zdjęcia najbardziej wciągającego fragmentu, bo człowiek cały czas musi się czegoś trzymać, a w drugiej ręce rower…



Za taki pierdolnik to bym kazał nosić całe wyrąbane drewno na plecach właśnie po tej ścieżce, żeby zobaczyli jak to jest. Przed Wysoką powraca poprzednia nawierzchnia, czyli singiel.



Zupełnie inne wrażenia z jazdy, od razu też człowiek dochodzi do siebie i zaczyna z powrotem dostrzegać piękno krajobrazu. A jest co oglądać.



Potem jest dość długi odcinek pieszej przeprawy, gdyż szlak wpierw trawersuje strome zbocza rezerwatu na Wysokiej, a następnie wdrapuje się na grzbiet, po czym bystro opada na Przełęcz Stachurówki. To segment całkowicie nieprzejezdny, na którym rower przeszkadza w poruszaniu się. Jest też ślisko, więc można zjechać z błotem kilkadziesiąt metrów. Znam jednak ten odcinek i wybrałem go ze względu na dewastację położonej poniżej drogi przez sprzęt leśny. W najtrudniejszym miejscu jest faktycznie stromo, ale ten odcinek mam na szczęście z górki.



Za to dalsza część grzbietu wynagradza wszystkie dotychczasowe niedogodności. Wpierw przyjemny flow przez Borsuczyny, a potem jeszcze lepsza jazda widokowym grzbietem Durbaszki. Po prawej Lubań (tam na wieży planuję nocleg), po lewej Babia Góra i Trzy Korony.



No i ta panorama Tatr, coś niesamowitego. Jakże ładnie one się stąd prezentują. Od Sławkowskiego Szczytu aż po Osobitą.



Przez Wysoki Wierch jadę na stronę słowacką, a mianowicie na Lesnické sedlo, czyli po naszemu Przełęcz pod Tokarnią. Z Przełęczy można zjechać w kierunku Szczawnicy, ale ja wybieram dłuższy wariant, przez Wielki Lipnik, aby chociaż z dołu obejrzeć sobie rezerwat Haligowskie Skały



Zjeżdżam aż do Przełomu Dunajca, który pokonuję szlakiem rowerowym po słowackiej stronie rzeki. W październiku 2022 droga ta miała jeszcze szutrową nawierzchnię, od tego lata jest tam już podobno asfalt. Klasycznym kadrem podczas przejazdu tą trasą jest widok na Sokolicę.



Drugą rzucającą się w oczy skałą jest ściana Wylizanej, pod którą jest skrzyżowanie z szosą sprowadzającą w dolinę Dunajca z Przełęczy nad Tokarnią. Odtąd do Szczawnicy już tylko dwa kilometry drogą wzdłuż Dunajca. W Szczawnicy zaglądam do przylegającej do szlaku restauracji serwującej jedzenie na wagę, w przypadku ciasnego limitu czasu to dobre rozwiązanie. Oczywiście wybór pada na produkty mięsne, ze względu na dobry stosunek masy do pożywności dania. Są jednak osoby, które wybierają ziemniaki, chociaż 45 zł za kg ziemniaków to trochę wygórowana cena. Posiłek smaczny, no i daje siłę na wieczór, który zapowiada się dość długi. Wszak przede mną podjazd z Krościenka na Lubań, mniej więcej 10 km jazdy grzbietem. Początek podjazdu bardzo stromy, ale z ładną panoramą Krościenka nad Dunajcem.



Jest kilka krótkich podejść, ale wynagradzają je wspaniałe kolory jesiennych liści, podświetlonych złotą godziną zachodzącego słońca. To najlepsza pora dnia na fotografowanie, ceniona przez wielu fotografów. Szczególnie wyraźnie podkreśla ona wpadające w pomarańcz i czerwień kolory buczyn



Z podjazdu fantastyczna panorama Tatr, aczkolwiek z niewielką łyżką dziegciu w postaci przecinającej ją mniej więcej w połowie wysokości linii wysokiego napięcia. Na szczęście żadne kable nie przecinają słupa słonecznego, który oglądam podziwiając zachód słońca.



Noc będzie pod dachem, na wieży na Lubaniu. Ostatnie kilometry robię już przy szarówce, zaś Średni Groń zdobywam już w zupełnej ciemności. Szybko jednak wychodzi księżyc i poprawia sytuację. Przy świetle księżyca delektuję się widokiem Nowego Sącza



Tatr i Jeziora Czorsztyńskiego



oraz Kotliny Nowotarskiej



c.d.n.
« Ostatnia zmiana: 9 Paź 2023, 19:32 podjazdy »
"Mogło być gorzej. Twój wróg mógł być twoim przyjacielem." Stanisław Jerzy Lec.

Offline Mężczyzna qbotcenko

  • Wiadomości: 2988
  • Miasto: Tomprofa Gbórnicza
  • Na forum od: 17.03.2018
    • http://qbot.pro/
Przy takich krajobrazach mój nawiększy wróg w postaci ksieżyca nawet się przydaje ;)

Offline Mężczyzna podjazdy

  • niech tak się stanie
  • Wiadomości: 3722
  • Miasto: Poznań
  • Na forum od: 01.02.2011
Przy takich krajobrazach mój nawiększy wróg w postaci ksieżyca nawet się przydaje ;)
Łysy to mój przyjaciel na wyjazdach, jakby ktoś prześledził, to wiele z nich jest podczas pełni  ;D
"Mogło być gorzej. Twój wróg mógł być twoim przyjacielem." Stanisław Jerzy Lec.

Offline Mężczyzna podjazdy

  • niech tak się stanie
  • Wiadomości: 3722
  • Miasto: Poznań
  • Na forum od: 01.02.2011
Dzień 4.

W nocy zgodnie z prognozą przeszedł front i pogoda znacznie się zmieniła, stąd m.in. to ciśnięcie na wieżę wczoraj. Wiedziałem, że albo wieczorne widoki, albo żadne. Poranek deszczowy, ale na wieży sucho. Delektuję się dźwiękiem kapiącego deszczu leżąc w suchym śpiworze. Zerkam na widoki, ale z wczorajszej panoramy niemal nic nie zostało. Widzialność spadła z ponad stu kilometrów do mniej jak dziesięciu. Metrów.



Siedziałbym tak dłużej, ale w końcu fizjologia zmusza mnie ruszyć tyłek ze śpiwora. Zwijam mandżur, wszak namiotu nawet nie rozstawiałem, no i zabieram się za mozolne zejście z rowerem po schodach, aby podjechać do wyznaczonego miejsca defekacji. Warto było jednak się pomęczyć, bo toaleta wysokiej klasy. W takim miejscu, w tak pięknych okolicznościach przyrody, aż miło zrzucić balast. No i papier toaletowy nawet był, aczkolwiek użyłem własny (suchy). Znad deski sedesowej wspaniała panorama w kierunku Gorca, można planować trasę. Co więcej, można urządzić debatę w duecie, bo są dwa niezależne sanitariaty i z jednego słychać, co się dzieje w drugim.



Przede mną 11 kilometrów jazdy grzbietowym szlakiem w Paśmie Lubania, który niemal w całości prowadzi po drodze gruntowej, miejscami dość kamienistej. Z drogi panorama lasu, który nawet mimo ponurej pogody, szarych chmur i beznadziejnego światła prezentuje się doskonale.



Lubię taki jesienny klimat w górach, aczkolwiek traci się wtedy 100% walorów widokowych. Z drugiej strony taka pogoda wymusza skupienie się na tym co przyziemne, mokre kamienie, śliskie korzenie, wilgotne liście. Kadrów też się szuka raczej bliżej korby, niż dalej.



Dzień ten można nazwać apoteozą mglistego lasu. Gdy trafia się po trzech słonecznych dniach z rzędu, można jakoś przełknąć tę żabę. Wszak nie pada i da się pojeździć. A to, że nic nie widać? No cóż, w lesie i tak panoramę zasłaniają drzewa. Ważne, że widać, którędy wiedzie ścieżka, a to już bardzo dużo…



Na Studzionkach skręcam w lewo, aby wygodną leśną drogą zjechać przez widokowe polany do Szlembarku. Z polan ledwo widać dolinę Dunajca, o Tatrach można pomarzyć. Czas na długą jazdę po płaskim, czy Velo Dunajec. Asfaltowa trasa prowadzi w większości po terasie zalewowej, przekraczając Dunajec kilka razy mostami drogowymi, z których można podziwiać bystry nurt.



W Nowym Targu trochę czasu zajmuje mi znalezienie czynnej karczmy, ale udaje się – wpadam na taniego, a pożywnego schabowego z ziemniakami i surówką, porcja tak solidna, że dłużej trwa jedzenie, niż oczekiwanie na posiłek. Do karczmy wchodzę o 15:06, wychodzę o 15:46. Nie, żebym się spieszył, ale godzina zachodu słońca nie jest tajną i pilnie strzeżoną informacją. Nota bene Nowy Targ znad Dunajca prezentuje się wyjątkowo nieokazale:



Przed opuszczeniem wilgotnego, ale gościnnego Nowego Targu, udaję się na położony na wschodnim brzegu bagienny las i jeden z najstarszych rezerwatów przyrody w Polsce, w 2018 wpisany na Listę Konwencji Ramsarskiej - Bór nad Czerwonym. 14 lat temu na terenie rezerwatu powstała ścieżka edukacyjno-przyrodnicza, wybudowano drewniane podesty i taras widokowy.



Torfowisko w miarę postępującej sukcesji ekologicznej zarasta, wyprowadził się już stąd głuszec, ale walory krajobrazowe są nadal bardzo wysokie. Przy lepszej pogodzie widać stąd granie Tatr wyłaniające się zza ściany lasu. Późną jesienią czerwone zabarwienie mszaru nadaje glon Zygonium ericetorum, stąd nazwa rezerwatu.



Za Nowym Targiem na korbę nawijam przez chwilę Szlak Wokół Tatr, czyli drogę rowerową po starej trasie kolejowej z Nowego Targu do Trzciany (słow. Trstená). W Czarnym Dunajcu odbijam jednak na szosę do Jabłonki (bardzo niebezpieczna, nie polecam), a z Jabłonki na szosę w kierunku Żubrohławy (słow. Zubrohlava), tak samo ruchliwa, a dużo węższa, nie polecam. Z tej ostatniej szosy uciekam szutrową drogą na wieżę widokową na Marysinej Polanie. Na najwyższym piętrze rozwijam karimatę, rozkładam śpiwór i delektuję się widokiem na Tatry bez Tatr



Światła odbijają się w Jeziorze Orawskim, zaś Tatry skrywają malownicze chmury kłębiaste. Słuchając odgłosów z pobliskiego lasu powoli zasypiam…



c.d.n.
« Ostatnia zmiana: 9 Paź 2023, 22:57 podjazdy »
"Mogło być gorzej. Twój wróg mógł być twoim przyjacielem." Stanisław Jerzy Lec.

Offline Mężczyzna marcin_g

  • Wiadomości: 681
  • Miasto: Łódź
  • Na forum od: 04.06.2018
Cuda cuda :)
A jechałeś kiedyś rowerem z Leśnickiego Sedla czerwonym do klasztoru? O ile mnie pamięć nie myli to większość trasy jest bardzo przyjemna - szczególnie w porównaniu z przeciąganiem roweru przez Wysoką ;)


Offline Mężczyzna podjazdy

  • niech tak się stanie
  • Wiadomości: 3722
  • Miasto: Poznań
  • Na forum od: 01.02.2011
A jechałeś kiedyś rowerem z Leśnickiego Sedla czerwonym do klasztoru? O ile mnie pamięć nie myli to większość trasy jest bardzo przyjemna - szczególnie w porównaniu z przeciąganiem roweru przez Wysoką ;)
Nie, ale tam jest zakaz jazdy rowerem, a ponadto z szosy ładnie widać Skałki i Trzy Korony. W razie braku czasu można po prostu zjechać szosą pod Wylizaną. Końcówka szlaku chyba jest stroma, ale tam można szlakiem rowerowym ją ominąć.
"Mogło być gorzej. Twój wróg mógł być twoim przyjacielem." Stanisław Jerzy Lec.

Offline Mężczyzna podjazdy

  • niech tak się stanie
  • Wiadomości: 3722
  • Miasto: Poznań
  • Na forum od: 01.02.2011
Dzień 5 i ostatni

Poranek jest piękny, zawieszony nad mgłami, ale pod chmurami.



Niestety Tatr nie widać. Jest ciepło i przyjemnie się leży na wieży pomimo pochmurnej pogody, ale trzeba się ruszyć w kierunku dworca kolejowego. Zwijam mandżur i schodzę z wieży, już na schodach słyszę głosy. Głosów jest coraz więcej, wkrótce z lasu wychodzi … wycieczka szkolna i podejmuje szturm na wieżę. Na szczęście jestem już na dole, na odjezdne robię fotkę wieży i na Słowację!



Na Słowacji wkrótce po przekroczeniu granicy skręcam w prawo i polnymi drogami docieram na wieżę widokową „Rozhľadňa Kmeťovka”. W pogodne dni prezentuje się stąd niesłychana panorama Tatr, zajmująca sporą część horyzontu. Niestety dzisiaj pogoda jest pochmurna, ale rozeznana droga dojazdowa do wieży oraz poznane warunki na miejscu na pewno zaprocentują podczas podejmowania decyzji o miejscach noclegu i podziwiania widoków na kolejnych wyjazdach.



Co ciekawe, obok wieży przechodzi bardzo dobrej jakości droga szutrowa, która może być interesującym łącznikiem z Skoczykowskiego Lasu. Niestety zdjęcia satelitarne na googlemaps i mapy online są sprzed 10 lat, więc trudno ocenić, gdzie ta droga się kończy. Trafia jednak na listę potencjalnych orawskich skrótów, bo ich bardzo brakuje w tym regionie.



Zjeżdżam szutrówką do Żubrohławy (słow. Zubrohlava), skąd bardzo ruchliwą drogą nr 78 (nie ma innej alternatywy) jadę do rezerwatu przyrody na torfowisku Klinské rašelinisko, pierwszego w historii rezerwatu przyrody na Orawie. Nawet po wejściu na wieżę widokową rezerwat wygląda niepozornie, ale nie krajobraz jest celem ochrony. Na teren torfowiska obowiązuje zakaz wstępu, całość przyrody podlega ochronie.



Jadę dalej tą nieprzyjemną drogą krajową, im bliżej zapory na Orawie, tym więcej zabudowań i pieszych szukających swojej przestrzeni na jezdni lub – litościwie pojawiającym się – poboczu. Nie chciałbym dojeżdżać do pracy z Namiestowa (słow. Námestovo) tą szosą np. do Jabłonki. W Namiestowie zaglądam nad zaporę na Orawie, gdzie widok przesłania wielki napis z hasztagiem.



Powrót do pociągu jest niestety szosowy, bo czasu zostało niewiele. Jadę przez Kruszetnicę (słow. Krušetnica), gdzie mój wzrok przykuwa ciekawie zlokalizowana wieża widokowa. Stoi ona na grzbiecie Kiczery, i jest doskonale widoczna z szosy (przynajmniej na razie, dopóki nie urosną drzewa). Niestety nie mam czasu na nią zajrzeć, ale warto zapamiętać lokalizację, gdyż może być z tej wieży ciekawy widok. Rozhľadňa Krušetnica.



Mniej już ruchliwą szosą przez Nowoć (słow. Novoť) zdobywam bardzo łatwą do wjechania Przełęcz Glinkę, z której z prędkością 70 km/h zjeżdżam na Polską stronę do Rajczy. Ponieważ do pociągu jeszcze trochę czasu, kontynuuję zjazd do Milówki, gdzie jest myjnia samochodowa na monety. Dzięki temu pozbywam się z roweru beskidzkiego błota i mogę wsiąść do pociągu z czystym rowerem i umytymi sakwami. Wpierw Koleje Dolnośląskie z Milówki do Bielska-Białej, a następnie Intercity Halny z Bielska-Białej do Poznania, jadący rzadko wykorzystywaną w ruchu dalekobieżnym trasą przez Chybie i Żory, niestety bez postoju w Chybiu, a szkoda, bo tam blisko jest wieża widokowa z panoramą Jeziora Goczałkowickiego.



Link do fotogalerii, gdzie znacznie więcej zdjęć:
https://photos.app.goo.gl/McTHEDVDrDAjPsVq5
"Mogło być gorzej. Twój wróg mógł być twoim przyjacielem." Stanisław Jerzy Lec.

Offline EASYRIDER77

  • Wiadomości: 4805
  • Miasto: INOWROCŁAW
  • Na forum od: 27.07.2010
pięknie, z formy nie wyszedłeś.

Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum