Mnie zresztą już nie tyle utrata tych pieniędzy boli, co fakt, że jestem w ten sposób dymany. Bo to jest taka klasyczna patologia współczesnej ekologii, z której Niemcy akurat słyną, większy "zielony" absurd niż zamknięcie wielu elektrowni atomowych z ekologicznych powodów to ciężko wymyślić.
A myślisz, że w Polsce jaki system wprowadzą? Wygodny dla klienta (dowolny automat oddaje kasę), czy taki jak w Niemczech (kupon do wykorzystania w konkretnym sklepie)?
Przy wycieczce rowerowej jest to faktycznie uciążliwe, przy codziennym życiu działa bardzo dobrze.
Prawdziwą patologią to jest pakowanie wszystkiego w plastik. Produkcja jednorazowych śmieci z tworzywa, ściąganie z Chin badziewia, które długo nie podziała. A za taką wygodę trzeba płacić. Powinieneś się cieszyć, że mało płacisz bo niestety nikt nie liczy realnych kosztów utylizacji czy zalegania śmieci po lasach, itp. A te realne koszty powinien zapłacić konsument, który dla wygody kupuje w plastiku zamiast w zwrotnym szkle. Albo pije wodę butelkowaną zamiast po prostu z kranu.
W Austrii nie ma w zasadzie potrzeby kupowania wody. Niemal wszędzie są darmowe krany z wodą pitną, jak zresztą w całych Alpach, czasami leci z tego lepiej, czasami gorzej.
A już grandą jest to, że kwitki z automatu są honorowane tylko w jednym sklepie.
W tym roku jak byłem w Alpach na początku maja - to już tak dobrze nie było. W bardziej płaskiej części Austrii trafić na czynny kranik było bardzo ciężko, a i w Alpach wypasu nie było, zupełnie inna sytuacja niż np. 10 lat temu, gdzie tych kraników było na potęgę. Niestety z roku na rok coraz gorzej jest z wodą i wydaje mi się, że ten nielimitowany dostęp do niej jest coraz bardziej ograniczany przez miasta.
W Alpach jeśli się jeździ wysoko, to jest jeszcze opcja po prostu strumieni.
A wody z kraników jest dużo przy drogach gruntowych, bo tam zainstalowano je dla zwierząt.
Ale to musi być naprawdę wysoko, lub trzeba gotować, bo krowy na 2300 to endemiczna fauna
woda z kranu w Polsce w wielu miejscach ciągle nie bardzo nadaje się do picia
W Katowicach była kiedyś akcja promująca picie wody z kranu. Przekonali mnie, zalałem bidony i dawaj w Beskidy. Po wypiciu około litra, okupowałem Orlen w Wiśle przez pół godziny Więc się szybko wyleczyłem, teraz głównie filtruję i jest ok.