Autor Wątek: Wycieczki widokowo długodystansowe ;)  (Przeczytany 39227 razy)

Online Wilk

  • Wiadomości: 20131
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Przy okazji możemy zrobić taki test.

Nie przy okazji, tylko konkretnie - kiedy masz czas w najbliższym tygodniu, żeby podjechać do Lasu Kabackiego? Za dużo już było takich opowieści z mchu i paproci o ognisku i jego rzekomej wydajności, zmierzymy konkretnie czas - ile trwa w obu systemach zagotowanie litra wody, ile trwa zagotowanie 2l, ile 5l (choć to ma niesłychanie rzadko zastosowanie, tylko przy dużych grupach, gdzie się gotuje wspólnie). I to dopiero pokaże czarno na białym jak efektywny i wydajny jest dany system gotowania.

I to są jedyne konkrety, jakie można sprawdzić, bo te gadki o ogrzewaniu, o ratowaniu życia to już można traktować w kategoriach propagandowych. Jedyny argument, który do mnie przemawia w tym zakresie - to przyzwyczajenie do danego systemu i zwykły sentyment do ogniska. I to rozumiem.

Offline PABLO

  • Wiadomości: 3840
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 25.03.2011
    • http://www.klub-karpacki.org
Wilk, w Lesie Kabackim nie ma takiego drewna, jak w miejscu, od którego rozpoczęła się ta cała dyskusja. Miejsce na biwak z ogniskiem wybiera się pod kątem dostępności do drewna. A tam właśnie takiego drewna było pod dostatkiem i pod ręką.

Palenie świeżą sosną nie ma sensu. Podobnie nie ma tam sklepu z butlami i kuchenkami.

Inna sprawa, że na legalu można tam palić ogień pewnie tylko na jakichś wyznaczonych polanach. A tam pewnie drewno dawno wyzbierane.

Może przy okazji Wyprawki Roztoczańskiej będzie okazja.


Tyle drewna w zasięgu ręki, a Ty palisz gazem i podmarzasz.

Ognisko miałbyś w kilka minut. Wrzątku ile dusza zapragnie, a do tego cieplutko i przytulnie.
« Ostatnia zmiana: 4 Sty 2025, 22:20 PABLO »

Online Wilk

  • Wiadomości: 20131
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Wilk, w Lesie Kabackim nie ma takiego drewna, jak w miejscu, od którego rozpoczęła się ta cała dyskusja. Miejsce na biwak z ogniskiem wybiera się pod kątem dostępności do drewna. A tam właśnie takiego drewna było pod dostatkiem i pod ręką.
No zaraz zaraz, ale twierdziłeś, ze mokrym drewnem też się świetnie napali, tylko potrzeba tych mitycznych umiejętności dostępnych nielicznym  ;). A teraz wykręcasz kota ogonem i się okazuje, że już pewnie w połowie lasów w Polsce jednak nie bardzo, bo to i tamto. I tak właśnie wyglądają realia tego gotowania na ognisku, wstawiasz nam tu tezy o cudowności tego systemu, ale jak przechodzę do konkretów to się nie da, bo las nie taki :lol:. Bo  dobrze wiesz, że da się i w Kabackim rozpalić ognisko, tylko będziesz ten litr wody gotował pół godziny, albo i dłużej, bo jest tam mokre i kiepsko palące się drewno, takie o jakim pisał Romal.

I już na tym przykładzie doskonale widzimy ogromne ograniczenie jakie powoduje ognisko pod kątem biwaku. Ja wybieram miejsce takie, gdzie jestem w miarę dobrze schowany, gdzie nie powinno być ludzi. I z tym nierzadko się zdarza, że jest spory problem i trzeba ileś kilometrów przejechać zanim coś się trafi, jakbym musiał jeszcze wyszukiwać odpowiedniego lasu, z odpowiednim opałem - to ile bym na to stracił czasu dodatkowo? Co na koniec dnia, jak człowiek jest zmęczony i chce odpocząć jest bardzo irytujące. A w wielu miejscach znalezienie czegoś o czym piszesz jest zwyczajnie niemożliwe, bo takie lasy jak Kabacki potrafią się ciągnąć kilometrami.

Przy tych wszystkich komplikacjach to wożenie kuchenki z kartuszem to jest betka. Mając kuchenkę nie muszę rzeźbić z noclegiem, zagotuję tę wodę wszędzie.
« Ostatnia zmiana: 4 Sty 2025, 22:34 Wilk »

Offline Mężczyzna alt

  • Wiadomości: 25
  • Miasto: Zielona Góra
  • Na forum od: 22.03.2014
W latach 90-tych jeden facet na PW robił i sprzedawał tzw. "szyszkopter".
Na współczesne czasy przydałby się wbudowany akumulator i regulacja nawiewu.

LOFI stove - tytanowa kuchenka na drewno z wbudowanym wiatraczkiem, wymagająca powerbanka
https://www.lofi.com/
https://www.youtube.com/watch?v=6InHaqwQIy8
Po tej recenzji wszedłem w triangie. Od tego czasu facet zmniejszył minimalną prędkość witraczka, co ma umożliwiać duszenie potraw i umożliwił zasilanie ze smartfona. Czekam na stalową wersję.

pozdrawiam
Alt

Offline Mężczyzna piwko

  • Wiadomości: 20
  • Miasto: dolny ślask
  • Na forum od: 15.06.2020
I to na MTB. Bożena mocna zawodniczka  ;D
I niestety nie ma jej wśród żywych.....
Straszna wiadomość, że odeszła tak szybko  :(

Offline Mężczyzna byczys

  • Wiadomości: 1424
  • Miasto: Tychy
  • Na forum od: 30.09.2013
    • Moje relacje z ultramaratonów rowerowych
Co się stało?

Offline Mężczyzna piwko

  • Wiadomości: 20
  • Miasto: dolny ślask
  • Na forum od: 15.06.2020
Co się stało?
Z informacji jakie mi przekazał telefonicznie bliski znajomy, to choroba (nowotwór).

Online Wilk

  • Wiadomości: 20131
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Tak na przekór opiniom, że styczeń to najmniej rowerowy miesiąc postanowiłem się w tym terminie wybrać na wyprawę. Ale wyprawę pod hasłem "Jak jest zima to musi być zimno!", bez żadnej taryfy ulgowej, bez wygrzewania się na Wyspach dla Kanarków :P

Początkowym planem był dojazd z Bratysławy nad Adriatyk, najpewniej do Dubrovnika, ale gdy już tam dotarłem - to szkoda mi było nie pokręcić dłużej nad Jadranem, więc poszedłem na pełny spontan i planowałem trasy z dnia na dzień. Sumarycznie przejechałem więc chorwackim wybrzeżem od Splitu aż po Rijekę. Jako, że już drugiego dnia zaczęła mi pękać korba (a konkretniej rozwarstwiać się) długo zastanawiałem się co dalej, ale pokusa była za silna, więc zdecydowałem się wjechać w Alpy. Przejazd przez Dolomity w środku zimy to ciekawe przedsięwzięcie, a pogoda mnie nie rozpieszczała, hardkorowy zjazd z Selli zapamiętam na długo.

I każdemu polecam spróbować zimowej jazdy - to wbrew pozorom wcale nie jest trudne, wymaga przełamania jedynie barier psychicznych. Nie mówię tu oczywiście o jechaniu w Alpy, czy jeździe w stylu ultra (mi ponad 1500km zajęło 6 dni); ale zimowa jazda wcale nie jest tak trudna jak to się wielu ludziom wydaje. A daje masę frajdy, daje widoki jakich latem nie uświadczymy.

Galeria zdjęć:
https://photos.app.goo.gl/2SM8iHEWnRX7q63c7

Kilka fotek:























« Ostatnia zmiana: 26 Sty 2025, 16:35 Wilk »

Offline Mężczyzna wojtek

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 5198
  • Miasto:
  • Na forum od: 02.03.2010
    • Pokój z Tobą
Miło pooglądać prawdziwą zimę, szkoda, że coraz częściej tylko na zdjęciach.
Zazdroszczę tak udanego widokowo wypadu.

Offline Mężczyzna WujTom

  • Administrator
  • Wiadomości: 2276
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 17.10.2016
    • Wuj Tom w podróży
Fajna przygoda śledziłem na Strava.
Wolność kocham i rozumiem
Wolności oddać nie umiem ...


Offline Mężczyzna podjazdy

  • niech tak się stanie
  • Wiadomości: 4410
  • Miasto: Poznań
  • Na forum od: 01.02.2011
Wszędzie czarna nawierzchnia - szkoda, bo myślałem, aby pojechać tam na oponach z kolcami, a tutaj odśnieżone do czarnego. Z kolei jakby była słoneczna pogoda, to w nocy to mokre będzie zamarzać.
"Mogło być gorzej. Twój wróg mógł być twoim przyjacielem." Stanisław Jerzy Lec.

Offline Mężczyzna Cokeman

  • Wiadomości: 577
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 24.05.2013
Po 2 zdjęciu widać,  ze musiało być chujowo. Korba złamana, przerzutki zrypane. Cód że dojechałeś caly i mam nadzieję zdrowy.  Myslalem ze ta korba to ci 4 dnia padła już nad Adriatykiem, a to musiało być w Bośni. Co byś zrobił jakby tam sie rozkraczyla na amen? Z pociągami tam kiepsko

Poza tym te elektroniczne przerzutki wcale nie takie super jak sie okazuje. Jak dla mnie za dużo ryzykowales niepotrzebnie. Mając taki zrypany sprzet to trzymalbym sie linii kolejowych co sam planowales. Jest szlak Wenecja Villach Wiedeń. A ty sie wepchales w Dolomity skąd ledwo zjechales. W imie czego? Widoki i tak miałeś,  a rower to ma być jednak frajjda, a nie walka o życie . Na sprawnym sprzecie jak w Kotlinie to rozumiem, ale na uszkodzonym to juz przesada.

A zimą warto jeździć to fakt, ale zależy od tolerancji na zimno i techniki. Ja jeżdżę jak nie ma lodu i jest wiecej niz -5.
W ostatnich tygodniach rankami bywał wiec robilem chomika z Rouvy. Dzisiaj jednak skorzystalem z pogody i wyskoczyłem z Wawy do Ełku.

https://strava.app.link/rHYtGMJBtQb

Offline Mężczyzna podjazdy

  • niech tak się stanie
  • Wiadomości: 4410
  • Miasto: Poznań
  • Na forum od: 01.02.2011
Bez przesady, z Dolomitów to idzie się wycofać koleją, bo jest linia kolejowa przez Dobbiaco, bardzo dobrze skomunikowana z pociągami do Austrii przez Brennero albo przez Lienz. Dużo łatwiej się wycofać koleją z Dolomitów niż z Bośni.
"Mogło być gorzej. Twój wróg mógł być twoim przyjacielem." Stanisław Jerzy Lec.

Online Mężczyzna rufiano

  • Wiadomości: 2030
  • Miasto:
  • Na forum od: 03.02.2014
fajna wycieczka  :D.. śledziłem

zdjęcie żółtego hotelu/budynku .. fajnie to wyszło , super  :icon_exclaim:

Online Wilk

  • Wiadomości: 20131
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Po 2 zdjęciu widać,  ze musiało być chujowo. Korba złamana, przerzutki zrypane. Cód że dojechałeś caly i mam nadzieję zdrowy.  Myslalem ze ta korba to ci 4 dnia padła już nad Adriatykiem, a to musiało być w Bośni. Co byś zrobił jakby tam sie rozkraczyla na amen? Z pociągami tam kiepsko

Zaczęło to skakać już w Bośni, wtedy myślałem, że to zjechane bloki, dopiero pod Rijeką, jak już mocno skakało to się zorientowałem, że pęka korba.

Poza tym te elektroniczne przerzutki wcale nie takie super jak sie okazuje.
Nie ma rzeczy, które się nie psują. Paski też pękają, Piniony też robią wysiadki. Chodzi o to jaka jest realnie szansa na taką awarię, a w przypadku elektronicznych przerzutek jest bardzo niewielka, sporo mniejsza niż w systemie mechanicznym. Tyle, ze jak już pada to niewiele można zrobić, podobnie jak z Pinionem.
Jak dla mnie za dużo ryzykowales niepotrzebnie. Mając taki zrypany sprzet to trzymalbym sie linii kolejowych co sam planowales. Jest szlak Wenecja Villach Wiedeń. A ty sie wepchales w Dolomity skąd ledwo zjechales. W imie czego? Widoki i tak miałeś,  a rower to ma być jednak frajjda, a nie walka o życie . Na sprawnym sprzecie jak w Kotlinie to rozumiem, ale na uszkodzonym to juz przesada.

Każdy ma swoje podejście. Żadna walka o życie to nie była, korba po prostu się bujała na boki, ale jechać się na tym dało, inaczej by nie było mowy bym takie dystanse na tym zrobił. A jakby padło to dałbym sobie radę, z Dolomitów nie jest się jakoś trudno wydostać.

I zobaczenie Dolomitów zimą było dla mnie tego ryzyka warte. Nikogo nie namawiam do naśladowania, osobiście walka z trudnymi warunkami daje mi sporo satysfakcji, to jest dla mnie nieodłączna część zimowej jazdy. Mam jaką-taką technikę i daję sobie radę na takich drogach, a te w Dolomitach (mimo, że znacznie wyższe) są utrzymane zimą dużo lepiej niż to dziadostwo jakie jest w Czechach czy na Słowacji, które nawet Polsce do pięt nie dorastają. Problemy mogą być tylko w razie dużych opadów śniegu, czy jazdy nocą, gdy to zamarznie, a jeszcze nie ma pługów. Ale te wyjeżdżają już wczesnym rankiem, a przy opadach śniegu to pewnie i nocą pracują. Cały ten rejon żyje z narciarstwa i są dobrze przygotowani pod tym kątem.

Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum