Autor Wątek: Wycieczki widokowo długodystansowe ;)  (Przeczytany 42396 razy)

Offline Wilk

  • Wiadomości: 20244
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Trzeba umieć sobie postawić granice, bo ostateczną granicą zawsze jest jednak śmierć

No właśnie wcale nie trzeba.
Usiłujesz nałożyć własne granice i limity wobec kogoś kto ma zupełnie inne spojrzenie na życie. Jak widać dla Mateusza takie ekstremalne wyjazdy są tym co go napędza do życia. Czy on kogoś namawia do naśladowania, pisze że ci co mają inne podejście są ciency itd? Nie - po prostu taką ma życiową pasję.

Przy czym nie przesadzałbym z tą śmiercią, bo to nie jest jednak tej klasy ryzyko. Myślę, że Mateusz musi mieć na tej wyprawie ubezpieczenie obejmujące ewakuację śmigłowcem w razie poważnych problemów, to raczej jest standard przy tego typu wyprawach.

Ilu jest np. wspinaczy już realnie ryzykujących życie? Ile polskich gwiazd himalaizmu zostało w górach? Ilu wspina się bez żadnej asekuracji na bardzo trudnych drogach wspinaczkowych. Czy wreszcie ilu żołnierzy służy w oddziałach specjalnych, gdzie możliwość sprawdzenia się w warunkach ryzykowania życiem jest sednem tej służby? Każdy ma prawo wybierać swoją ścieżkę życiową, nie brakuje ludzi, których życiową maksymą jest "Lepiej żyć jeden dzień jak lew, niż 100 lat jak owca".

Offline Mężczyzna Żubr

  • Wiadomości: 2511
  • Miasto: Poznań
  • Na forum od: 03.11.2010
taa, gdzieś tam pisał, że załuje tej Australii, a jednak coś go pcha by dalej balansować na granicy życia i śmierci. Nie rozumiem tego i chyba nie musze rozumieć. Dla mnie to po prostu pewne poziomy ekspozycji na ryzyko i warunki ciężkie. Dla zwykłych ludzi to ci co robią 300km dziennie są psycholami, wyżej są ci co robią to zimą, dalej ci co robią to w górach, potem można przesuwać granice jeszcze dalej np na mega mrozie jak ten Włoch, przez pustynie. W sumie czemu by nie zrobić ultra wzdłuż frontu w Donbasie będąc np Turkiem czyli typem neutralnym dla obu stron?
Trzeba umieć sobie postawić granice, bo ostateczną granicą zawsze jest jednak śmierć

Tylko że mieszasz style. Mateusz Waligóra to jeździ w typowo oblężniczym stylu, na ciężko z sakwami. Na wyprawie dookoła Polski 3500 km zajęło mu ponad miesiąc, jeszcze posiłkował się rowerem elektrycznym. To gdzie tu jest ultra?

Offline Mężczyzna łatośłętka

  • Skup i ubój. Rozbiór.
  • Wiadomości: 8936
  • Miasto: nie, wioska
  • Na forum od: 21.03.2013
/.../ W sumie czemu by nie zrobić ultra wzdłuż frontu w Donbasie będąc np Turkiem czyli typem neutralnym dla obu stron?
/.../

 ;D
tutaj jestem łatoś, odtąd łętka ... łatośłętka!

Offline Mężczyzna Cokeman

  • Wiadomości: 595
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 24.05.2013
Trzeba umieć sobie postawić granice, bo ostateczną granicą zawsze jest jednak śmierć

No właśnie wcale nie trzeba.
Usiłujesz nałożyć własne granice i limity wobec kogoś kto ma zupełnie inne spojrzenie na życie. Jak widać dla Mateusza takie ekstremalne wyjazdy są tym co go napędza do życia. Czy on kogoś namawia do naśladowania, pisze że ci co mają inne podejście są ciency itd? Nie - po prostu taką ma życiową pasję.

Przy czym nie przesadzałbym z tą śmiercią, bo to nie jest jednak tej klasy ryzyko. Myślę, że Mateusz musi mieć na tej wyprawie ubezpieczenie obejmujące ewakuację śmigłowcem w razie poważnych problemów, to raczej jest standard przy tego typu wyprawach.

Ilu jest np. wspinaczy już realnie ryzykujących życie? Ile polskich gwiazd himalaizmu zostało w górach? Ilu wspina się bez żadnej asekuracji na bardzo trudnych drogach wspinaczkowych. Czy wreszcie ilu żołnierzy służy w oddziałach specjalnych, gdzie możliwość sprawdzenia się w warunkach ryzykowania życiem jest sednem tej służby? Każdy ma prawo wybierać swoją ścieżkę życiową, nie brakuje ludzi, których życiową maksymą jest "Lepiej żyć jeden dzień jak lew, niż 100 lat jak owca".

To czemu po 10 latach żałuje, a jednocześnie pcha się w kolejne ekstrema?
https://www.facebook.com/groups/wyprawyrowerowezsakwami/posts/10072064946142643/?comment_id=10076675075681630&reply_comment_id=10076830808999390

A to, że każdy to i tamto to prawda, ale dla takiego Waligóry albo tego Włocha to nawet ty z zimowymi Alpami to jestes owieczka. Ja piszę, że są różne stopnie wystawienia na ryzyko śmierci i ostatecznym stopniem jest pewna śmierć. Ot przykładowo niedługo pewnie czeka nas w końcu załogowy rejs na Marsa. Problemem może być jednak to, że na początku w 1 stronę. I na pewno będą ludzie chcący być kolejnym Neilem Armstrongiem, co to pierwsi postawią nogę na innej planecie. A że nie wrócą w przeciwieństwie do Neila? Who cares :D

Offline Wilk

  • Wiadomości: 20244
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
To czemu po 10 latach żałuje, a jednocześnie pcha się w kolejne ekstrema?
https://www.facebook.com/groups/wyprawyrowerowezsakwami/posts/10072064946142643/?comment_id=10076675075681630&reply_comment_id=10076830808999390

Ja z tej wypowiedzi co innego zrozumiałem. Nie tyle żałuje samej wyprawy, co okresu w którym na nią się zdecydował, czyli bodajże krótko po urodzeniu dziecka.

Poza tym jakby w ogóle nie bierzesz pod uwagę, że on jest faktycznie zawodowym podróżnikiem, z tego żyje - wydaje książki o odbytych wyprawach, ma sponsorów mu za to płacących itd. Innymi słowy podróżowanie to jest jego zawód, w ten sposób zarabia na życie. I jest jedną z bardzo niewielu osób, której z pasji udało się zrobić zawód. A to ma swoje ogromne zalety, nie musi jak Ty i mnóstwo osób na etatach kalkulować szczegółowo każdego dnia urlopu, żebrać u szefa pozwolenie wzięcia owego urlopu gdy nam pasuje, zamiast tego ma wielki zakres wolności w tym zakresie. A to nie jest jednak byle co i dla wielu jest warte rozmaitych poświęceń w tym zakresie. Tak więc coś za coś.

Więc nie nakładajmy na kogoś własnych ograniczeń, własnego modelu życia, bo ludzie są bardzo różni. Poza tym tak czysto statystycznie - wcale nie wiem czy jeżdżąc na rowerze w dużym ruchu po krajówce nie ryzykujesz więcej niż Mateusz jadąc zimą na Gobi. Ilu rowerzystów rocznie ginie na drogach? Jaką mamy gwarancję, że nie skosi nas pijany kierowca jadący 200km/h? A jednak tak jeździmy, bo to nasza pasja.

Jest oczywiście pytanie czy podejmowanie pewnych dość ekstremalnych projektów nie wynika z takiej,a nie innej formy zarobkowania. Bo wiadomo, że im projekt bardziej ekstremalny tym jest głośniejszy medialnie, tym łatwiej o sponsorów i większe pieniądze. Ale w te rozważania nie zamierzam brnąć, bo to zupełnie nie moja sprawa i nie mam żadnej wiedzy w tym temacie, a bazując jedynie na "wydaje mi się" można kogoś bardzo niesprawiedliwie potraktować.


A to, że każdy to i tamto to prawda, ale dla takiego Waligóry albo tego Włocha to nawet ty z zimowymi Alpami to jestes owieczka.

Ależ ja nie aspiruję do żadnych ekstremalnych osiągnięć. Jeżdżę w stylu jakim jeżdżę - bo po prostu to kocham. Każdy typ aktywności ma swoją specyfikę, tak jak pisał Żubr nie ma nawet jak porównywać czegoś takiego jak Gobi do aktywności ultra, bo to zupełnie inne bajki.

Ale akurat na takie Gobi jak to Mateusza bym się chętnie wybrał, moja zimowa wyprawa na Nordkapp była tego typu, choć oczywiście wiele łatwiej, bo po szosach i w cywilizacji, ale dziennie więcej jak 15-30min w cieple to nie przebywałem, jedynie w sklepach, z reguły jednym dziennie. Ale nie pojadę na coś takiego - bo stosunek kosztów i stopnia przygotowań do frajdy mnie z tego eliminuje. Moja zimowa wyprawa w Alpy to był zupełny spontan - miałem parę dni wolnego, pogoda była sensowna, więc spakowałem sprzęt i ruszyłem, nawet trasy nie miałem zaplanowanej w całości, bo pierwotnie chciałem tylko nad Adriatyk dojechać i pewnie w Dubrovniku skończyć.

A tu masz potężne przygotowania, wielkie koszty itd., 2 miesiące urlopu - to są ograniczenia, które mało kto udźwignie, dlatego takie wyzwania podejmują już właściwie tylko ludzie z podróżowania żyjący. Do tego jako człowiek co zrobił ten Nordkapp zimą - to znam prozę takich wypraw. Tam naprawdę dostajesz mocno w tyłek i po tym tygodniu jazdy, gdy już schodzą siły jakimi człowiek dysponował na starcie, a zaczynają się różne problemy to jest zwyczajnie trudno, jazda poniżej -10'C to nie przelewki. U mnie akurat pod koniec mróz mocny złapał, poniżej -20'C, a śpiwór stracił połowę swojej siły, więc było ciężko. Głupie rozkładanie namiotu jest dużym problemem, bo to przymarza, skleja się, ledwo do worka na to przeznaczonego wchodzi itd. A przy -20'C każde zdjęcie rękawic to ryzyko odmrożeń, a weź i złóż maszt od namiotu, w którym metalowe segmenty przymarzają do siebie.
« Ostatnia zmiana: 4 Lut 2025, 15:51 Wilk »

Offline Wilk

  • Wiadomości: 20244
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Dlatego osobiście próbując czegoś takiego - jednak inaczej bym do tego podszedł. Starałbym się wziąć niezbędne minimum, by być w stanie przejechać to w miarę szybko, choć to dalej byłby poziom pewnie ze 35-40kg bagażu. Bo szybkość powoduje, że muszę znacznie mniej wozić i znacznie krótszy będzie czas ekspozycji na bardzo trudne warunki, to niejako wynika z moich doświadczeń z ultra. Ale to oczywiście jest duże ryzyko, że z czymś się człowiek przeliczy i będzie musiał dzwonić po ten śmigłowiec.

A Mateusz ma skrajnie inne podejście, on już bagażu to chyba pod 100kg będzie miał - to już jest styl maksymalnie oblężniczy, przygotowanie na każdą hipotetycznie możliwą okoliczność, dlatego spora szansa, że to ukończy. Ale kosztem tego jest znaczne zmniejszenie frajdy z samego rowerowania, do tego dużo dłuższy czas trwania samej wyprawy i co za tym idzie mocna eksploatacja organizmu. Bo o tym Mateusz parę razy wspominał w różnych wywiadach które czytałem - że te jego wyprawy z roku na rok coraz więcej go kosztują fizycznie, dla przykładu na tym pieszym Gobi stracił 24kg, to pokazuje stopień eksploatacji organizmu.

Osobiście wydaje mi się, że aż tak źle nie będzie. Te -30-40'C to są temperatury skrajne, a nie średnie, Gobi to jednak nie jest Jakucja, z tego co Podjazdy tu wrzucał to średnio raczej -15-20'C wypada, a to jest drastyczna różnica. Ale pewności nigdy nie ma, bo zawsze może się trafić jakaś wyjątkowo sroga zima i wtedy sprawy będą inaczej wyglądać.
« Ostatnia zmiana: 4 Lut 2025, 15:51 Wilk »

Offline Mężczyzna podjazdy

  • niech tak się stanie
  • Wiadomości: 4511
  • Miasto: Poznań
  • Na forum od: 01.02.2011
Na razie to odwilż zapowiadają w dalszej perspektywie, ledwie w dzień na -2 dociągnie. Teraz są tam mrozy po -25 stopni.


Skądinąd odwilż to też nie jest dobre rozwiązanie. Przejście na plus to chyba najgorsze z rozwiązań, bo miękko będzie.
"Mogło być gorzej. Twój wróg mógł być twoim przyjacielem." Stanisław Jerzy Lec.

Offline Mężczyzna MaciekK

  • Wiadomości: 1801
  • Miasto: Kraków
  • Na forum od: 14.07.2017
No ja też jestem ciekaw, ale nie dość, że już luty a nic się nie dzieje, to oryginału tekstu który zacytowałeś nie da się nawet w internecie znaleźć :(

Post dalej widzę na profilu FB Mateusza, pod datą 22 stycznia.

No to ja chyba nie widzę, to ten profil? https://www.facebook.com/MateuszWaligoraOfficial

Offline Wilk

  • Wiadomości: 20244
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
No to ja chyba nie widzę, to ten profil? https://www.facebook.com/MateuszWaligoraOfficial

Odpowiem jak szanujący się informatyk - u mnie działa  :lol:

Ale poważniej - FB to jest totalny śmietnik, szukanie czegoś w postach osoby, która sporo wrzuca to męka.

Offline Mężczyzna podjazdy

  • niech tak się stanie
  • Wiadomości: 4511
  • Miasto: Poznań
  • Na forum od: 01.02.2011
Ale poważniej - FB to jest totalny śmietnik, szukanie czegoś w postach osoby, która sporo wrzuca to męka.
Raczej post tylko dla znajomych, bo na publicznym to za wiele powrzucane nie jest. Jeden post na tydzień/dwa.
"Mogło być gorzej. Twój wróg mógł być twoim przyjacielem." Stanisław Jerzy Lec.

Offline Mężczyzna Cokeman

  • Wiadomości: 595
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 24.05.2013
No to ja chyba nie widzę, to ten profil? https://www.facebook.com/MateuszWaligoraOfficial

Odpowiem jak szanujący się informatyk - u mnie działa  :lol:

Ale poważniej - FB to jest totalny śmietnik, szukanie czegoś w postach osoby, która sporo wrzuca to męka.

Śmietnik i to emocjonalny

Dlatego na fejsa wchodze sporadycznie z tego czy tamtego trollkonta by imprezy kolejowe wypatrywać. A sensowną wiedzę w miarę usystematyzowaną mam tutaj.  :)
Fejs to 90% spamu reklamowego od stron robionych przez AI i/albo boty, a 9% to lans nie wiadomo czym.
Instagrama to nawet nie mam, ale widzialem co nie co i tam to jest to samo tylko do kwadratu.
15 lat temu gdy człowiek ledwo co po województwie jeździł to posty, że ktoś przejechał 100km były inspirujące i też się człowiek tym chwalił. Ale mało kto wychodzi ponad to i teraz po latach jak się objechało wszelkie gminy i smiga się po Europie to włażenie na te grupki, gdzie nadal wiekszosc kontentu to "wow ludzie zrobiłam swoją pierwszą setkę" i emotki i jakies dziecinne avatary pod tym to troche gówniarskie dla mnie. Nic inspirującego. Wilku wrzuciłeś swoją relację i lajki zebrałeś, ale co wzbudziło największe emocje? Kutas z Węgier. No i chuj :(
Dlatego lepiej tutaj siedzieć u ludzi na poziomie trochę większym, dla których wypad 1000km ot tak to nie jest abstrakcja tylko codzienność.

A kto niby jeździ po krajówkach 200km/h skoro masz fotoradary, surowe mandaty w porównaniu z tym co kiedyś no i ekspresówki/autostrady gdzie można nocą to robić.
Dla mnie nadal krajówki są lepsze od wąskich lokalnych dziurawych dróżek, gdzie bywają zakręty 90 stopni gdzie za zakrętem nic nie widać, a kierowca jedzie na pamięc. 3 lata temu w okolicach Tarczyna na takiej drodze pijany koleś rozwalił cały peleton
https://www.fakt.pl/wydarzenia/kierowcy-ktory-zabil-kolarza-ojca-dwojki-dzieci-grozi-do-12-lat-wiezienia/fjrd5nt
ja tam może jechałem raz jak kwadraciłem. Tak to zawsze śmigałem DK7, a teraz jak zrobili S7, to łoooo panie. Ideał. Szeroko jak w Korei Pn i ruch też jak w owej Korei - prawie żodyn :D Można interwały od świateł do świateł na całej szerokości robić.

Offline Mężczyzna MaciekK

  • Wiadomości: 1801
  • Miasto: Kraków
  • Na forum od: 14.07.2017
No to ja chyba nie widzę, to ten profil? https://www.facebook.com/MateuszWaligoraOfficial

Odpowiem jak szanujący się informatyk - u mnie działa  :lol:

Ale poważniej - FB to jest totalny śmietnik, szukanie czegoś w postach osoby, która sporo wrzuca to męka.

Obstawiam bardziej prozaiczne rozwiązanie zagadki. Ja też strzelam ograniczenie audiencji czy to do znajomych, czy do członków jakiejś grupy dyskusyjnej.
« Ostatnia zmiana: 4 Lut 2025, 21:47 MaciekK »

Offline Wilk

  • Wiadomości: 20244
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Śmietnik i to emocjonalny

Dlatego na fejsa wchodze sporadycznie z tego czy tamtego trollkonta by imprezy kolejowe wypatrywać. A sensowną wiedzę w miarę usystematyzowaną mam tutaj.  :)
Fejs to 90% spamu reklamowego od stron robionych przez AI i/albo boty, a 9% to lans nie wiadomo czym.
Instagrama to nawet nie mam, ale widzialem co nie co i tam to jest to samo tylko do kwadratu.
15 lat temu gdy człowiek ledwo co po województwie jeździł to posty, że ktoś przejechał 100km były inspirujące i też się człowiek tym chwalił. Ale mało kto wychodzi ponad to i teraz po latach jak się objechało wszelkie gminy i smiga się po Europie to włażenie na te grupki, gdzie nadal wiekszosc kontentu to "wow ludzie zrobiłam swoją pierwszą setkę" i emotki i jakies dziecinne avatary pod tym to troche gówniarskie dla mnie. Nic inspirującego. Wilku wrzuciłeś swoją relację i lajki zebrałeś, ale co wzbudziło największe emocje? Kutas z Węgier. No i chuj :(

Podobne mam zdanie i dlatego pisuję głównie tutaj, bo na FB rzeczywiście ten przekrój ludzi jest duży i trafiają się niespodziewane wypowiedzi, np. na grupie FB poświęconej wyprawom rowerowym kogoś na przykład zdziwiło, że tunelami można rowerem jeździć  ;). Ale każdy z nas kiedyś zaczynał i takich początkujących osób jest tam wiele, więc od czasu do czasu  wrzucam i tam co ciekawsze relacje bo jednak to znacznie szerszy zakres odbiorców i wśród tych wielu osób zawsze się parę ciekawszych i siedzących w tematach rowerowych znajdzie.

Bo nasze forum to jednak dość zamknięty i niewielki krąg osób, choć trzeba brać nawias na to, że na każdą piszącą osobę pewnie przypadają 3-4 osoby, które tylko korzystają, samemu tu nic od siebie nie dodając. Natomiast tak jak piszesz - to świetna skarbnica wiedzy, a układ wątków i działów powoduje, że dostęp do tej wiedzy jest niebo wygodniejszy niż na takim FB, czy IG, który jest medium już stricte lansiarskim i memowym. Aczkolwiek do pewnych rzeczy wygodnym, np. jak się chce wrzucać relacje z trasy w czasie jej pokonywania - to nie ma nic lepszego. Bo od strony czysto technicznej to jest świetnie dopracowane.
A kto niby jeździ po krajówkach 200km/h skoro masz fotoradary, surowe mandaty w porównaniu z tym co kiedyś no i ekspresówki/autostrady gdzie można nocą to robić.

A ile masz tych fotoradarów? A mandaty? Jak kogoś stać na samochód jeżdżący bez problemu te 200km/h to i stać na mandat rzędu paru tysięcy. Przekraczanie prędkości od długich lat jest główną przyczyną śmiertelnych wypadków w Polsce

Dla mnie nadal krajówki są lepsze od wąskich lokalnych dziurawych dróżek, gdzie bywają zakręty 90 stopni gdzie za zakrętem nic nie widać, a kierowca jedzie na pamięc. 3 lata temu w okolicach Tarczyna na takiej drodze pijany koleś rozwalił cały peleton

Ale rozwalił bo był pijany, a nie z powodu jakości tej drogi
ja tam może jechałem raz jak kwadraciłem. Tak to zawsze śmigałem DK7, a teraz jak zrobili S7, to łoooo panie. Ideał. Szeroko jak w Korei Pn i ruch też jak w owej Korei - prawie żodyn :D Można interwały od świateł do świateł na całej szerokości robić.

Ale ile masz takich krajówek w Polsce? Zdecydowana większość to są dość wąskie drogi bez pobocza. Za PRL-u jeszcze robili sporo krajówek z poboczem, ale ze 30 lat temu jakaś ciężka idiota w Ministerstwie Infrastruktury wymyśliła, że pobocze jest bardziej niebezpieczne, bo prowokuje kierowców do wyprzedzania - i odtąd wszystkie krajówki robi się bez niego. Jak teraz jechałem przez Chorwację czy Włochy - to tam pobocze się często spotyka, poza tym same pasy są po prostu szersze. Mieliśmy przecież na forum wypadek Transatlantyka na DK74, to jest klasyka polskich krajówek - wielki ruch i wąska droga, ostatnio jechałem tym parę km i już miałem serdecznie dosyć. I tak Marka wyprzedzał gościu busem, że go uderzył lusterkiem przy dużej prędkości, cud że to się cmentarzem nie skończyło. I o taki wypadek dużo trudniej na drodze z niewielkim ruchem, bo na polskich krajówkach najniebezpieczniejsze są sytuacje, gdy z naprzeciwka jadą samochody, a kierowcom jadącym po naszym pasie nie chce się czekać aż będzie wolne i wciskają się na gazetę, często nawet nogi z gazu nie racząc zdjąć.

Oczywiście, ze nie brakuje i niezlych do jazdy krajówek, ale sens jazdy po nich znacznie zmalał ostatnimi laty. Bo kiedyś boczne drogi były w fatalnym stanie, a teraz ich większość to dobre asfalty z minimalnym ruchem.

Offline Mężczyzna podjazdy

  • niech tak się stanie
  • Wiadomości: 4511
  • Miasto: Poznań
  • Na forum od: 01.02.2011
Dywagacje, a tymczasem znany kardiolog może umrzeć na zawał na zwykłym szlaku na Halę Gąsienicową, czyli tam, gdzie jest schronisko Murowaniec, baza wypadowa w wyższe góry. Tysiące ludzi idą tym szlakiem i żyją, dla wielu jest to jedyny górski szlak jaki robią. 42 lata i do piachu mimo doskonałej wiedzy o tym, na co umarł, uprawiania rekreacyjnego sportu, zdrowia itd. , więc nie ma co szczególnie się cackać. Jechać swoje, a śmierć jak będzie chciała, to znajdzie czas i miejsce.

https://www.o2.pl/informacje/dostal-zawalu-serca-w-gorach-nie-zyje-wybitny-kardiolog-7121687942097728a

Cytuj
"W sobotę 25 stycznia 2025 roku Roman rozpoczął swoją ostatnią podróż – wycieczkę górską na Halę Gąsienicową. Kochał chodzenie po górach i skitouring oraz kolarstwo wyprawowe. Niestety, nie dotarł do celu, gdyż doznał zawału serca powikłanego zatrzymaniem krążenia. Zespół lekarski OIOM w Zakopanem walczył o życie Romana jeszcze kilka dni, ale rano 29 stycznia serce Romka przestało bić" – napisano w mediach społecznościowych.

Jego odejście jest wielkim ciosem dla środowiska kardiologicznego. Był nie tylko wybitnym specjalistą, ale także cenionym kolegą i przyjacielem wielu osób. "Roman był wspaniałym kolegą i zjednał sobie wielu przyjaciół w Polsce i za granicą. Cieszył się życiem i czerpał z niego garściami" – dodano w emocjonalnym wpisie.
« Ostatnia zmiana: 5 Lut 2025, 02:26 podjazdy »
"Mogło być gorzej. Twój wróg mógł być twoim przyjacielem." Stanisław Jerzy Lec.

Offline Mężczyzna cyniczny

  • Wiadomości: 640
  • Miasto: Piaseczno
  • Na forum od: 26.11.2012
    • Wycieczki rowerowe bliższe i dalsze
Dla mnie nadal krajówki są lepsze od wąskich lokalnych dziurawych dróżek, gdzie bywają zakręty 90 stopni gdzie za zakrętem nic nie widać, a kierowca jedzie na pamięc. 3 lata temu w okolicach Tarczyna na takiej drodze pijany koleś rozwalił cały peleton

No to ja mam zupełnie odwrotnie, zdecydowanie bardziej wolę jeździć po bocznych drogach zwłaszcza, że w koło mojego komina czyli Piaseczno - Grójec - Warka - Góra Kalwaria jest mnóstwo świetnych wąskich asfaltów o bardzo dobrej jakości. Wojewódzkich staram się mocno unikać, o DK nie wspomnę.  I robię to głównie z uwagi na hałas jaki jest generowany przez pojazdy. Unikam też serwisówek i tylko czasem wracam nimi do domu - głównie odcinek Szczaki Bobrowiec przy S7. Wieje na nich nudą aż miło + często dochodzi do mnie hałas z pobliskiej S-ki + przy niekorzystnym wietrze zazwyczaj są bardziej odsłonięte i w mordewind bardziej się na nich odczuwa.

Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum