Autor Wątek: Rowery elektryczne - czyli tabu wśród rowerzystów  (Przeczytany 29189 razy)

Offline Wilk

  • Wiadomości: 20119
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Europa Zachodnia już dawno przepadła. W 2019, na wyprawie w Alpach, poza segmentami jak Gloßglockner to nie widziałem na szosie nikogo na nie-elektryku na podjeździe choćby 300 m w pionie. Raz nawet, rodzina na elektrykach robiła sobie ze mną zdjęcie na podjeździe klasy przełęczy Knurowskiej. Do nas to powoli też dociera.

Nie no bez przesady, byłem w Alpach w 2018 i na znanych przełęczach było mnóstwo szosowców jadących na prawdziwych rowerach, natomiast ludzi na elektrykach też było dużo. I nie sądzę by to się miało zmienić, dla prawdziwych szosowców elektryk to jest kiepski żart, to nie ta grupa docelowa i to nie jest tak, że z wejściem elektryków ta grupa przestała istnieć.

Natomiast elektryki spowodowały, że w Alpy wjechało mnóstwo niedzielnych rowerzystów, za cienkich by w dużych górach dać radę na prawdziwych rowerach. Z jednej strony pewnie dobrze, że chociaż takiej aktywności się ci ludzie podejmują, z drugiej ludzie z tej grupy tracą motywację do wysiłku o większej skali trudności, bez chodzenia na skróty, bez łatwizny. Wcześniej część z nich potrafiła "awansować" do grupy bardziej wysportowanych, próbowali robić alpejskie przełęcze na prawdziwych rowerach a teraz wielu z nich pozostanie przy łatwiźnie jaką jest elektryk.

Ale generalnie ludzie lubią chodzić na łatwiznę, a w czasach, gdy turystyka stała się przemysłem widać to aż za dobrze. Śledzę np. na FB grupę o podróżach z sakwami - i ogłoszeń odnośnie organizacji wyprawy szlakiem Alpe Adria to jest tam od groma, a przecież ten szlak to jest jak lizanie lodów przez szybkę. Jak ja zaczynałem przygodę z rowerem, z sakwami - to Alpy były dla mnie wielkim wyzwaniem, nie wiedziałem czy sobie tam poradzę, miałem mnóstwo pokory wobec wysokich gór - ale chęć zmierzenia się z nimi to było coś co dawało mi potężną motywację. Wiedziałem, że będzie to kosztować mnie masę wysiłku, ale możliwość pozaliczania legendarnych przełęczy znanych z wielkich tourów to było naprawdę coś! A nie robienie trasy, której głównym założeniem jest jak najmniej przewyższeń.

A teraz to się robi po prostu biznes, na elektrykach jest bardzo łatwo, więc to przyciąga tysiące ludzi, którzy na normalnych rowerach nie mieliby w Alpach czego szukać. Tylko jak napisałem - smutne jest to, że wielu z nich nie spróbuje jazdy bez wspomagania, a kiedyś przed epoką elektryków wypożyczyliby normalny rower i może częściowo pchając - ale jednak by powalczyli. Tylko nie o to chodzi w biznesie turystycznym, tam się liczy ilość. A elektryki powodują, że Alpy stały się celem turystyki masowej także dla osób któym się nie chce bardziej wysilać.

Offline Mężczyzna MaciekK

  • Wiadomości: 1783
  • Miasto: Kraków
  • Na forum od: 14.07.2017
Europa Zachodnia już dawno przepadła. W 2019, na wyprawie w Alpach, poza segmentami jak Gloßglockner to nie widziałem na szosie nikogo na nie-elektryku na podjeździe choćby 300 m w pionie.

Nie no bez przesady, byłem w Alpach w 2018 i na znanych przełęczach było mnóstwo szosowców jadących na prawdziwych rowerach,

Mówimy o tym samym. Na znanych przełęczach to się samochodem jechać nie da, bo tyle szosowców co pod podjazd furą rower przywieźli. Są to typowo sportowe próby bicia własnych rekordów, itp. Ale zwykła turystyka rowerowa zanikła zupełnie.

Offline Wilk

  • Wiadomości: 20119
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Ilość sakwiarzy to fakt, że bardzo znacząco zmalała niż to co było z 10-15 lat temu. Ale to nie tylko elektryków kwestia, powoli zmienia się ten styl podróżowania, sakwy coraz bardziej odchodzą do lamusa. Ludzie o silniejszej żyłce sportowej przesiadają się z nich na bikepacking, natomiast część z tych wygodnych przechodzi na wyjazdy kwaterowe, czy zorganizowane lub z elektrykami.

Bo kiedyś niejako sakwy były jedynym sposobem podróżowania na rowerze do innych krajów, teraz niebo prościej zorganizować wyjazd, gdzie jest lekko, łatwo i przyjemnie, porobiono szereg gotowych i bardzo łatwych szlaków pod tego przysłowiowego niemieckiego emeryta, obstawionych gęsto całą infrastrukturą turystyczną typu noclegi, knajpy, ładowarki. Tyle, ze to dotyczy krajów, gdzie turystyka robi się przemysłem i ma charakter masowy. Natomiast w krajach bardziej egzotycznych - dalej jest po staremu, tam pojadą tylko ci co mają umiejętności ogarniania wszystkiego samemu, tam z elektrykiem to już nie bardzo jest czego szukać.

Offline Mężczyzna Romal

  • Wiadomości: 880
  • Miasto: Szczecin
  • Na forum od: 05.06.2006
Elektryki są spoko
Od zawsze mówię, że jak będę stary i niedołężny to kupię sobie elektryka

ale teraz...
no nie...

Jakbym kupił, to by znaczyło że już jestem stary i niedołężny
więc jeszcze nie...

Offline Mężczyzna OLDRIP

  • Wiadomości: 348
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 15.04.2021
"Problem manetki" i skuterów elektrycznych (bo nie są to rowery, prawo wyraźnie do określa) da się rozwiązać, trzeba tylko chcieć i mieć służby, które ruszą dupę.

Panowie z niemieckiej policji (holenderska też) mają przewoźnie stanowiska testowe, jak się okaże, że normy nie zostały zachowane, to mandat i info do ubezpieczyciela, a ten ściąga składki (zaległe też) z jazdę skuterem elektrycznym bez OC.

Tu macie podobny  przypadek, hulajnoga elektryczna bez OC

Cytuj
Pitura nie naruszył niemieckich przepisów ruchu drogowego, jechał prawidłowo, nie przekraczając dozwolonej w Niemczech dla hulajnóg prędkości 20 km/h. Ale Niemcy wymagają, by e-hulajnoga posiadała specjalne ubezpieczenie – a tego nie miał. Dowodem zakupu takiej polisy jest specjalna naklejka mocowana za tylnym kołem pojazdu i przypominająca małą tablicę rejestracyjną.

– Policjant sprawdził jeszcze czy moja hulajnoga nie jeździ szybciej niż to dopuszczalne i skontaktował się z centralą. Był uprzejmy, ale powiedział, że nie może wystawić mandatu, bo to zbyt poważna rzecz, tylko musi skierować sprawę do sądu – relacjonuje....



https://smartride.pl/polacy-bez-szans-na-legalne-uzywanie-swoich-e-hulajnog-w-niemczech-wszystko-rozbija-sie-o-ubezpieczenie-ktore-musi-miec-hulajnoga/





Więc każdy klient np. tego sklepu powinien dostać pismo z żądaniem, aby w przeciągu x dni przedstawił dowód rejestracyjny i OC skutera, bo z silnikami o takiej mocy, to nie są rowery.


Offline Mężczyzna Księgowy

  • .::Kolarska Patologia::.
  • Wiadomości: 4037
  • Miasto: Warszawa/Jabłonna
  • Na forum od: 30.12.2010
Mnie trochę w głębi serca bawi takie dąsanie się na elektryczne rowery z powodu tego że "ludzie idą na łatwiznę", że "nawet nie spróbują". A gdyby to były auta lub skutery spalinowe na tych przełęczach? Gdyby co ludzie zamiast wykonywać aktywność jakąkolwiek siedzieli na "bzyku" i pierdzieli silnikiem?

Ja elektryki zacząłem postrzegać jako formę rekreacji aktywności na świeżym powietrzu. I zostawmy tu na bok patologie stuningowanych pseudo elektryków z manetką do 40km/h.

Zawsze tak było w różnych dziedzinach, że do jakiejś grupy świadomych użytkowników trafiały osoby bez umiejętności, i to tyczy się nie tylko rowerów elektrycznych.

Jadę na przełęcz, jest masa rowerów elektrycznych i co? Skoro wyszli z rodziną, mają kaski, mają czas spędzony razem. To czemu nie?  Może nie mają techniki? Trudno, może jeden raz czy drugi ktoś wyrżnie i się nauczy.

Popularność elektrycznych rowerów jest i będzie rosła. W ogólnym rozrachunku wydaje mi się że, problemem jest prawo, które nie ujmuję w ramy mocy silników i zasady korzystania w różnych miejscach.

Jadę tam gdzie znika horyzont.
MP 2014 - 500km 25h28`|MP 2015 - 300km 20h30`|MP 2017 - 300km 21h01`|MP 2018 (DNF)- 519km 27h30``|BBT 550km (DNF) | POM500 46h33`|PGR 550km - 80h04`

Offline Mężczyzna MichałD

  • Wiadomości: 485
  • Miasto: Jura Krakowsko-Częstochowska
  • Na forum od: 27.11.2013
    • Między Wartą, Pilicą i Nidą
To już było, w sensie tematu, choć widać w ciągu ostatnich lat zmianę w podejściu. "Motorki" tylko z manetką trzeba całkiem oddzielić i nie ma o czym pisać, gdyż faktycznie z rowerem mają mało wspólnego.

E-bike spełniający normy prawne jest zwykłem rowerem z silnikiem wspomagającym, który po przekroczeniu 25km/h pracować przestaje. Można się na takim rowerze porządnie ujechać, jeżeli ktoś pisze inaczej to albo nim nigdy dalej nie jechał, albo ma kondycję/zdrowie godne pozazdroszczenia.

Pytanie tylko czy będzie miał zawsze...

Mam w domu e-bika z silnikiem Bosch, od lat już 6 - pisałem o nim i wrażeniach w temacie: https://www.podrozerowerowe.info/index.php?topic=12012.msg428511#msg428511
W zeszłym roku MTB z centralnym silnikiem kupił ojciec i mimo grubo ponad 70 lat jeździ nim po górach. Ale on ma spore górskie doświadczenie jako bardzo aktywny piechur.

Teraz domowy rower ma przejechane ponad 20 tys. km. Wcześniej jeździła nim żona do pracy, teraz tylko na wycieczki i czasem ja z niego korzystam.
Swojej opinii o nim nie zmieniłem, dla mnie w rowerze trekingowym silnik jest zbędnym balastem. Za to jak tylko finanse pozwolą kupię "fulla" ze wspomaganiem do zabawy na sąsiednich pagórkach. Tu nie chodzi o brak siły, nie ma u mnie podjazdów których nie podjadę, znaczy są ale tam już nie ma trakcji, tylko by zamiast 50km jak teraz móc z uśmiechem i na luzie przejechać 90-100. Rower jest tylko środkiem, nie celem samym w sobie.

Jednak dla osoby z poważniejszymi ograniczeniami takie wsparcie jest zbawieniem.

Na koniec kwestie ograniczeń potencjalnych i już wprowadzanych w poruszaniu się elektrykami. Manetkowce powinny być traktowane z całą surowością jak skutery z zakazem jazdy po lesie włącznie. Te z silnikiem wspomagającym jak i klasyczne rowery w miejscach popularnych najlepiej oddzielać od ruchu pieszego, gdzie się nie da to pieszy ma pierwszeństwo i tu już tylko kultura pozostaje. A z tym w naszym społeczeństwie jest coraz gorzej...
Kajakiem, pieszo, rowerem między Wartą, Nidą i Pilicą - blog wycieczkowy.

Offline miki150

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 6707
  • Miasto: Jeteborno
  • Na forum od: 05.07.2010
Sam byłem elektrykiem na takiej wycieczce z synem i wiem, że jak to się spopularyzuje, to nie będzie miejsca dla pieszych na szlakach.

Myślę, że jak się zrobi problem, to pieprzną po prostu zakazy dla rowerow i nikt już nie wjedzie.

Do quadow bym nie porownywał - hałas, zniszczenie środowiska i konsekwencje potrącenia zupełnie inne. Poza tym mam cichą nadzieję, że część quadowcow i endurowcow przasiądzie się właśnie na elektryki.

Offline Wilk

  • Wiadomości: 20119
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Jadę na przełęcz, jest masa rowerów elektrycznych i co? Skoro wyszli z rodziną, mają kaski, mają czas spędzony razem. To czemu nie?

Nikt nie twierdzi, że nie, zresztą tego trendu się już nie zatrzyma. Tak jak napisał Romal - to  świetne rozwiązanie dla ludzi starszych, schorowanych, niedolężnych, slabiutkich fizycznie. Oraz jako pojazd użytkowy do specyficznych zastosowań typu jazda do pracy czy np. dla żony, która by z nami na normalnym rowerze nie była w stanie jechać.

Ale zrozum jedno - tutaj jesteś na forum rowerowym, wśród ludzi zaawansowanych rowerowo. I dla nich używanie elektryka poza owymi wymienionymi wyżej zastosowaniami to nie ma wiele wspólnego z jazdą na rowerze i zawsze spotka się z uśmiechem politowania. Bo przechodząc z normalnego roweru na elektryka w zastosowaniach turystycznych czy wyprawowych - to właśnie przenosimy się do grupy niedołężnych dziadków.

Twoja sytuacja jest tu specyficzna, bo w dość mlodym wieku złapałeś poważną chorobę i dla Ciebie ten elektryk może być jakimś rozwiązaniem jeśli już nie starcza sił na prawdziwy rower. Ale nie usiluj nam tu wmawiać, że to rower jak każdy inny - bo to ni cholery nie przejdzie. W środowisku zaawansowanych rowerzystów na elektryki patrzy się z politowaniem - i takie teksty jak Twoje, że coś co ma silnik to rower jak każdy inny z niczym poza szyderą się nie spotkają. Dla zaawansowanego rowerzysty elektryk zawsze będzie rozwiązaniem dla tych co są za ciency na prawdziwy rower.

Offline Mężczyzna Borafu

  • Moderator Globalny
  • Wiadomości: 10762
  • Miasto: Łódź
  • Na forum od: 02.04.2010


"Problem manetki" i skuterów elektrycznych (bo nie są to rowery, prawo wyraźnie do określa) da się rozwiązać, trzeba tylko chcieć i mieć służby, które ruszą dupę.

Panowie z niemieckiej policji (holenderska też) mają przewoźnie stanowiska testowe, jak się okaże, że normy nie zostały zachowane, to mandat i info do ubezpieczyciela, a ten ściąga składki (zaległe też) z jazdę skuterem elektrycznym bez OC.

Tu macie podobny  przypadek, hulajnoga elektryczna bez OC



Tak tylko gwoli ścisłości - ten pojazd w świetle polskiego (wiem że to działo się w Niemczech) prawa nie jest hulajnogą elektryczną bo ma siodełko i w tej sytuacji nie ma znaczenia jaką moc ma silnik i jaką prędkość maksymalna osiąga.


Offline Mężczyzna marcin_g

  • Wiadomości: 748
  • Miasto: Łódź
  • Na forum od: 04.06.2018
Akurat taki artykuł mi wyskoczył:
https://www.globalcyclingnetwork.com/tech/news/lotus-launches-pound20000-e-bike-inspired-by-olympic-track-bikes



Z baterią i silnikiem waży poniżej 10kg, bateria stylizowana na bidon :) wiadomo, że to akurat taki "concept bike" - ale przy tym rozwoju techniki tak czy inaczej za 10 lat nie będziemy w stanie odróżnić e-bike'a od klasyka inaczej, niż po stopniu spocenia kolarza ;)

Offline Mężczyzna Romal

  • Wiadomości: 880
  • Miasto: Szczecin
  • Na forum od: 05.06.2006
za 10 lat nie będziemy w stanie odróżnić e-bike'a od klasyka inaczej, niż po stopniu spocenia kolarza

No przecież to już się dzieje. Ile było afer, że na wyścigu ten czy inny kolarz miał w rowerze ukryty silnik? Zewnętrznie rower wyglądał tak samo, wszystko miało być sprytnie ukryte.

Nie uciekniemy od elektryków. Wejdą w nasze życie legalnie lub nie. Jedyne co możemy, to sami zdecydować na czym chcemy jeździć. Dopóki jestem zdrowy nie zamierzam nawet patrzeć w stronę elektryczności, ale nie wykluczam tego w przyszłości. Mam już znajomych, którzy jeżdżą na elektrykach. Są to przeważnie ludzie starsi lub żony wysportowanych rowerzystów. I to wygląda całkiem normalnie i nie wzbudza żadnych szyderstw i politowania. Ale górskie enduro lub sport... To już patologia.

Offline miki150

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 6707
  • Miasto: Jeteborno
  • Na forum od: 05.07.2010
Ale górskie enduro lub sport... To już patologia.

Dlaczego? Do enduro trzeba mieć mega kopa w nodze, żeby jeździć bez noszenia co chwilę. Wielu wycinaków jeździ na elektrykach, bo jak masz 40 lat i dzieci to utrzymywanie takiej kondycji jest mało praktyczne. A z jazdy po technicznych trasach możesz mieć dalej dużo frajdy. Zresztą downhillowcy też chyba nie łoją tych tras z powrotem do góry, tylko podjeżdżają autem lub wyciągiem. Trzeba myśleć praktycznie, a nie traktować roweru jak religii.

Offline Wilk

  • Wiadomości: 20119
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
bo jak masz 40 lat i dzieci to utrzymywanie takiej kondycji jest mało praktyczne

 :lol: :lol: :lol:
Taką projekcję rzeczywistości to sobie każdy zaczynający dziadzieć facet wstawia

Offline miki150

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 6707
  • Miasto: Jeteborno
  • Na forum od: 05.07.2010
Jedni dziadzieją od nóg, inni od głowy ;)

Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum