Rozpoznasz ich po czarnych strojach bez elementów odblaskowych, treningu wieczorną porą jak jest całkiem ciemno
Bo ta teza jest całkowicie nieprawdziwa:CytujPiszą tu np ultrasi, a przecież nie ma to z turystyką nic wspólnego. Nikt ich nie wyrzuca. Nikt nie wyrzuci też elektrycznych.Tak piszą ludzie z minimalnym doświadczeniem z bardzo długimi trasami, ludzie bazujący na stereotypach. Przejrzyj sobie moje galerie z ostatnich jesiennych tras 300-500km - ile tam ciekawych miejsc odwiedziliśmy, ile pięknych widoków widzieliśmy. Długie dystanse jak najbardziej można pogodzić z turystyką.http://wilk.bikestats.pl/
Piszą tu np ultrasi, a przecież nie ma to z turystyką nic wspólnego. Nikt ich nie wyrzuca. Nikt nie wyrzuci też elektrycznych.
Nie wiem tylko dlaczego część osób uważa, że wyprawa elektrykiem ma niewiele wspólnego z tą na rowerze tradycyjnym. Czy poziom satysfakcji miałabym większy, gdybym podjechała na górę bez wspomagania, jak uważa kolega Wilk? Nie sądzę.
Ty próbujesz nas przekonać, że ultrasi to turyści.
Przerzutki w rowerze to też rodzaj wspomagania, bo zwiększają lub zmniejszają moment obrotowy napędu
Obecnie mieszkam i pracuję w Irlandii Północnej, mam 27 lat.
Czy poziom satysfakcji miałabym większy, gdybym podjechała na górę bez wspomagania, jak uważa kolega Wilk? Nie sądzę.
Teraz to już przegiąłeś. Nie jestem ultrasem, ale trasy po 300+ km zdarzyło mi się robić nie raz i nie dwa. I doskonale wiem ile wtedy zwiedziłem, a ile zwiedzam podczas trasy 100 km.
Zresztą wystarczy zobaczyć te Twoje zdjęcia z takich tras, albo obejrzeć filmy Pyndalarza, na których dokładnie widać, że nic nie widać prócz zmieniającej się pogody.
Mylisz się i to bardzo.Widoki miałabyś te same, ale satysfakcję o niebo większą.
Matko, skąd wy ludziska wiecie co komu przynosi satysfakcję i przyjemność.
Podobnie gdybym jako miłośnik rajdów na orientację gadał, że jazda z GPS'em to oszustwo i lenistwo (umysłowe), prawdziwy turysta tylko z papierową mapą i analogowym kompasem...
W Pirenejach pamiętam miny ludzi, jak z miejsca na baterię wyciągnąłem butelkę wody. A to nie jest elektryk?!
Matko, skąd wy ludziska wiecie co komu przynosi satysfakcję i przyjemność. Jedni lubią to inni tamto. To brzmi jak dyskusja na temat, że jedzenie w restauracji to głupota i nigdy nie da takiej przyjemności jak ugotowanie sobie samemu.
Właśnie w tym problem, ze nie jesteś ultrasem. Dla Ciebie trasa 300km to jest już wyprucie i nie masz na nic ochoty, bo to jest sufit Twoich możliwości i zmęczenie jest za duże by z tego czerpać przyjemność.