Autor Wątek: Rowery elektryczne - czyli tabu wśród rowerzystów  (Przeczytany 25815 razy)

Online Mężczyzna zly-sze

  • Wiadomości: 5069
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 19.09.2019
Niewątpliwie pies pogrzebany jest w nazewnictwie i braku konkretnej, ogólnie akceptowalnej definicji roweru. Jeszcze 20 lat temu można było pisać "rower jaki jest każdy widzi". Dyskusja jest więc raczej raczej z tych akademickich. Sam stwierdziłem, że piszę sercem.
Ale popatrz "zły". Zbierasz gminy. Masz już prawie 60 %. Nagle ktoś zamelduje, że ma 100% . Nie będziesz miał dyskomfortu, gdy okaże się, że on to elektrykiem zrobił?

Raczej nie, nie zastanawiałem się nad tym, ale nie mam tu jakiś odczuć negatywnych. Kurcze, ile to ładowania by było, to też trzeba mieć zaparcie.... Naprawdę nie rozumiem, czemu tak bardzo dążycie do tego, żeby wprowadzić tak ścisły podział na rowerzystów i erowerzystów. Taki podział jak nasz narodowy na Polskę A i Polskę B, tak na rowerzystów przez duże R i rowerzystów przez duże E. Po co nam te podziały?

Jeszcze taka ciekawostka i meandra językowa. Bus nie może jeździć buspasem, bo nie jest busem, ale samochód elektryczny, który nie jest samochodem może. Wynika z tego, że bus busem nie jest, ale za to busem jest samochód elektryczny. No ale bus to samochód, a samochód elektryczny nie jest samochodem, zatem mamy sprzeczność i wychodzi na to, że całe rozważania są bez sensu.

Wkurza mnie natomiast to, że jeżdżą ludzie "pojazdami" które latają po 30-40 km/h a nawet więcej bez pedałowania po ścieżkach(tak tak, ścieżka to może być koksu), bo to uważam za diabelnie niebezpieczne. Dlatego warto gdzieś postawić tą granicę w sensie prawnym co rowerem jeszcze jest, a co nie i dobrze by było, żeby ktoś tych niezbytnio sprytnych ludzi eliminował z ruchu zanim spowodują jakieś wypadki, a nie czekamy w chwili obecnej na odpowiednią liczbę nieszczęść zanim się za to zabierzemy.

Offline Wilk

  • Wiadomości: 19866
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Raczej nie, nie zastanawiałem się nad tym, ale nie mam tu jakiś odczuć negatywnych. Kurcze, ile to ładowania by było, to też trzeba mieć zaparcie.... Naprawdę nie rozumiem, czemu tak bardzo dążycie do tego, żeby wprowadzić tak ścisły podział na rowerzystów i erowerzystów. Taki podział jak nasz narodowy na Polskę A i Polskę B, tak na rowerzystów przez duże R i rowerzystów przez duże E. Po co nam te podziały?

A po co motor nazywać motorem a nie samochodem, albo hulajnogą? Do tego mamy język by definiować pewne sprawy wg stanu faktycznego, ą nie żeby robić dobrze, tym którzy czują się dotknięci tym, ze ktoś pojazdu z silnikiem nie chce nazywać rowerem.

Offline Mężczyzna sedzint

  • Wiadomości: 18
  • Miasto:
  • Na forum od: 08.03.2024
A teraz spróbujmy spojrzeć na temat z innej strony i wyciągnijmy na światło największego słonia w pokoju, czyli silnik. Moim zdaniem tak długo jak rozmawiamy o rowerze, którego silnik nie działa bez kręcenia pedałami, tak długo nie ma w tym zakresie żadnych wątpliwości. Silnik to opcjonalna część wyposażenia, tak jak przerzutki, kasety, piasty planetarne, amortyzatory, błotniki, itd. Wspomaga, owszem, ale podobną rolę pełnią inne wspomagacze.

Nie, to nie są takie same wspomagacze. Silnik dla osiągów roweru wnosi niebo więcej niż lekka karbonowa rama, niż przerzutki, amortyzatory, piasty planetarne itd. Różnica w prędkości pomiędzy rowerem napędzanym silnikiem a mięśniami jest dużo większa niż pomiędzy karbonową szosą, a przeciętnym rowerem turystycznym.
Silnik silnikowi nie równy, a do tego zazwyczaj można definiować poziom wspomagania, czasami całkiem dowolnie.
A teraz spróbujmy spojrzeć na temat z innej strony i wyciągnijmy na światło największego słonia w pokoju, czyli silnik. Moim zdaniem tak długo jak rozmawiamy o rowerze, którego silnik nie działa bez kręcenia pedałami, tak długo nie ma w tym zakresie żadnych wątpliwości. Silnik to opcjonalna część wyposażenia, tak jak przerzutki, kasety, piasty planetarne, amortyzatory, błotniki, itd. Wspomaga, owszem, ale podobną rolę pełnią inne wspomagacze.

I nie pisz nam tu o 25kg - bo takich rowerów to w marketach nie ma.
Mówisz mi że nie ma w marketach trekkingowych czy miejskich rowerów o wadze 25kg?
https://pieknyrower.pl/waga-rowerow-czy-jest-wazna-ile-powinien-wazyc-rower/
Sam wiele razy takie rowery widziałem na własne oczy. Takie rowery są.

Przykładowo mistrz świata w kolarstwie jadący na rowerze marketowym bez problemu objedzie w górach zwykłego rowerzystę jadącego na karbonowej szosie. Ale już z amatorem na elektryku nawet mistrz świata jadący na karbonowej szosie nie będzie miał żadnych szans - bo z silnikiem nie wygra. Tak więc silnik to nie jest to żaden dodatkowy ułatwiacz jak wiele innych, a urządzenie, które drastycznie zmienia i osiągi i zastosowanie pojazdu.
A kto i po co miałby się mierzyć z rowerem z silnikiem jadąc na zwykłym rowerze?
Silnik zmienia osiągi na tyle na ile chce jego użytkownik.

I z tego powodu nie ma mowy, by go klasyfikować jako rower, obecność silnika powoduje, ze staje się motorowerem, koniec kropka. A rower to pojazd poruszany tylko i wyłącznie siłą mięśni. I waga ramy, przerzutki, piasty planetarne itd - nie zmieniają tego że dalej jest to pojazd napędzany tylko siłą mięśni.
Dla Ciebie nie ma mowy żeby go klasyfikować jako rower, dla mnie jak i wielu innych nie tylko jest mowa, ale to jest oczywista oczywistość. Śmiem twierdzić że jesteś w mniejszości.
Z motorowerem poza silnikiem ma tyle wspólnego i tyle go też różni co każdy inny rower.
Przeprowadź eksperyment umysłowy, zabierz z motoroweru, takiego który powszechnie jest uważany za motorower silnik, co widzisz? Na ile to coś jest podobne do roweru?
Teraz zabierz silnik z roweru z silnikiem elektrycznym, co widzisz? Jakieś obiektywne wnioski?
To że rower jest napędzany tylko i wyłącznie siłą mięśni to Twoja definicja, masz prawo do takiej tak jak masz prawo uważać że ładna pogoda jest wtedy kiedy są dwa stopnie i pada deszcz, ale nie znaczy że tak uważa większość i że taka jest zobiektywizowana prawda  :)
Koniec i kropka.
« Ostatnia zmiana: 8 Mar 2024, 17:10 sedzint »

Offline Mężczyzna sedzint

  • Wiadomości: 18
  • Miasto:
  • Na forum od: 08.03.2024

A po co motor nazywać motorem a nie samochodem, albo hulajnogą? Do tego mamy język by definiować pewne sprawy wg stanu faktycznego, ą nie żeby robić dobrze, tym którzy czują się dotknięci tym, ze ktoś pojazdu z silnikiem nie chce nazywać rowerem.
Dokładnie o stan faktyczny się rozchodzi. Faktem jest że rower z silnikiem elektrycznym jest przez większość nazywany i traktowany jak rower. Mechanicznie i konstrukcyjnie jest to rower z silnikiem elektrycznym.
Nie zamierzam robić dobrze tym, którzy czują się dotknięci tym, że ktoś rower z silnikiem nazywa rowerem, bo mają definicję że jest to pojazd napędzany wyłącznie siłą mięśni - bo jak już wcześniej się w dyskusji pojawiło, co ze zjazdem z góry? Rower przestaje być rowerem jak zjeżdżasz z góry i nie pedałujesz?
Rower z przerzutką jest rowerem z przerzutką, rower z hamulcami hydraulicznymi jest rowerem z hamulcami hydraulicznymi (jak nie są zaciskane linką i siłą mięśni to może też już nie jest rower?) , rower z silnikiem jest rowerem z silnikiem.
Masz swoją bardzo arbitralną definicję tego co jest a co nie jest rowerem i nie da się jej w żaden obiektywny sposób uzasadnić.
Jak chcesz bronić nazwy motorower? Jako rower z silnikiem? Jak zabierzesz z niego silnik to jaki rower Ci zostaje? Jak chcesz to coś napędzić wyłącznie siłą własnych mięśni? Jak w ogóle chcesz napędzić to co pozostaje po wyjęciu lub wyłączeniu silnika?
Tyle zostaje z definicji MotoROWERU rozumianego jako silnik plus rower. Chyba że Ty za motorower nie uznajesz żadnego motoroweru poza tym, który powstaje wg Ciebie po dodaniu silnika do roweru? Czyli jeśli dobrze rozumiem definicję motoroweru też masz własną, arbitralnie zdefiniowaną w taki sposób, że to co większość uznaje za motorower, dla Ciebie motorowerem nie jest?
« Ostatnia zmiana: 8 Mar 2024, 17:23 sedzint »

Online Mężczyzna zly-sze

  • Wiadomości: 5069
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 19.09.2019
A po co motor nazywać motorem a nie samochodem, albo hulajnogą? Do tego mamy język by definiować pewne sprawy wg stanu faktycznego, ą nie żeby robić dobrze, tym którzy czują się dotknięci tym, ze ktoś pojazdu z silnikiem nie chce nazywać rowerem.

A myślisz, że czują się dotknięci? Oj chyba nie sądzę. Tak jak czytam różne wypowiedzi to wydaje mi się, że dotknięcie dotyka bardziej tych rowerzystów, którzy pojazdu z silnikiem elektrycznym i pedałami za rower nie uznają. Ja bym na to patrzył bardziej jak na pewne zjawisko językowe. Do obiegowego języka weszło, że pojazd z  silnikiem elektrycznym i pedałami nazywa się rowerem i nic już z tym nie zrobisz. Nie da się z tym walczyć, a stare przysłowie mówi, że jak nie możesz z czymś walczyć to należy to pokochać.

Offline Mężczyzna lary

  • Wiadomości: 135
  • Miasto: polska
  • Na forum od: 05.06.2013
Sedzint, mnóstwo już dyskusji tu na forum było o e-rowerach. Obserwuje jeden wspólny mianownik, czego jesteś świetnym przykładem.
 Otóż w pewnym momencie tak jak wszyscy szukasz kontrargumentów aby zrównać rower i elektryka, w postaci porównania, że analog ma przerzutki, co sprawia że łatwiej ścianę pokonać, płyn w kablach zmniejszający siłę nacisku na klamkę, itp. Nawet słyszałem że elektroniczna zmiana biegów to już prawie jak elektryk, no bo prąd mamy tu i tu:)

To się non stop powtarza, bez końca. Nawet nie będę Cię przekonywał do tego że te rodzaje wspomagania które wymieniasz nijak się mają do wbudowanego w ramę silnika, którego zadaniem jest sztuczne wspomaganie jazdy, drastycznie zwiększające osiągi i zasięg człowieka.

Offline Mężczyzna sedzint

  • Wiadomości: 18
  • Miasto:
  • Na forum od: 08.03.2024
Sedzint, mnóstwo już dyskusji tu na forum było o e-rowerach. Obserwuje jeden wspólny mianownik, czego jesteś świetnym przykładem.
 Otóż w pewnym momencie tak jak wszyscy szukasz kontrargumentów aby zrównać rower i elektryka, w postaci porównania, że analog ma przerzutki, co sprawia że łatwiej ścianę pokonać, płyn w kablach zmniejszający siłę nacisku na klamkę, itp. Nawet słyszałem że elektroniczna zmiana biegów to już prawie jak elektryk, no bo prąd mamy tu i tu:)
Nie, nic takiego nie twierdzę. Twierdzę że rowery to bardzo różne konstrukcje, które za wspólny mianownik mają siodełko, kierownicę, koła i ramę.
Wszystkie inne rzeczy są opcjonalne i o ile powstała całość jest "odbierana przez ogół" jako rower to jest to coś rowerem.
Silnik jest częścią, podzespołem o swojej roli, tak jak przerzutka ma swoją rolę, hamulce mają swoją rolę, piasty mają swoją rolę, tak i on ma swoją rolę, inną niż rola pozostałych części, ale tak jak w przypadku tych innych części tak i z silnikiem, jego obecność lub brak nie czyni z czegoś co nie jest rowerem roweru i nie powoduje że coś co jest rowerem przestaje nim być. Silnik jest opcjonalny, może być używany tak jak przerzutki czy hamulce ale nie musi, można mieć przerzutki i ich nie używać, można mieć hamulce i hamować piętami.
Rower z silnikiem kiedy się używa tego silnika na maksa (o ile jest to mocny silnik) to osiągami i zastosowaniem znacząco inny rower niż rower bez silnika (już o tym pisałem) i nie ma sensu porównywać dokonań na silniku z dokonaniami bez silnika. Ale to nadal rower. Tak jak nie ma sensu porównywać 8kg karbona z 25kg stalowym miejskim rowerem z marketu, ale jedno i drugie to też rower.

To się non stop powtarza, bez końca. Nawet nie będę Cię przekonywał do tego że te rodzaje wspomagania które wymieniasz nijak się mają do wbudowanego w ramę silnika, którego zadaniem jest sztuczne wspomaganie jazdy, drastycznie zwiększające osiągi i zasięg człowieka.
Ja w żaden sposób nie twierdzę że to jest ten sam rodzaj wspomagania, twierdzę że między rowerem 25kg stalowym, bez przerzutek i v-brakami a 8kg super nowoczesnym śmigaczem na topowym elektronicznym i hydraulicznym osprzęcie też jest duża różnica. To też trzeba rozumieć i trzeba mieć tego świadomość jak chce się porównywać osiągnięcia.
Nie godzę się na arbitralne stawianie sprawy tak, że te wszystkie różnice są ok, to coś nadal jest rowerem, ale silnik, o nie silnik to już nie. Bo silnik może być wyłączony, może być używany z umiarem a nawet kiedy jest używany na maksa to tylko jedna z części roweru, która rowery czyni wszechstronnymi, tak jak przerzutki, tak jak amortyzatory tak jak inne części. Można ich nie chcieć w swoim rowerze, można je mieć i ich nie używać, ale nie można twierdzić że obiektywnie rower z amortyzatorami to już nie jest rower, tak samo jak nie można w ten sposób odnosić się do silnika.
Mam nadzieję że zgadzamy się do tego że szosówka i zjazdowy Full MTB to bardzo różne rowery, nie ma sensu się nimi ścigać, nie ma sensu porównywać w jakim czasie ktoś przejechał od miejsca A do miejsca B czy zdobył szczyt w lesie startując z X. Ale to wciąż są rowery. A teraz wystarczy że dodamy silnik i staje się magia, to już nie jest rower. Owszem silnik zmienia zasady gry, ale to nadal rower, bo jak się ten silnik zabierze czy wyłączy to robi to wszystko co inne rowery tego samego typu.
Wspominałem też że jeśli prawdą by było że maksymalne utrudnienie to maksymalna satysfakcja, to wszyscy by na takich topornych rowerach jeździli. Albo wręcz jeździli na ciężkich elektrykach z permanentnie wyłączonym silnikiem.
« Ostatnia zmiana: 8 Mar 2024, 17:48 sedzint »

Offline Wilk

  • Wiadomości: 19866
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Mówisz mi że nie ma w marketach trekkingowych czy miejskich rowerów o wadze 25kg?
https://pieknyrower.pl/waga-rowerow-czy-jest-wazna-ile-powinien-wazyc-rower/
Sam wiele razy takie rowery widziałem na własne oczy. Takie rowery są.

W tym artykule to jest mowa o holendrach, te rzeczywiście mogą ważyć nawet pod 25kg. Ale holendrów się nie sprzedaje w polskich marketach, to zupełnie inna kategoria roweru. Nie używana w turystyce, a tylko do jazdy po mieście.

A kto i po co miałby się mierzyć z rowerem z silnikiem jadąc na zwykłym rowerze?
Silnik zmienia osiągi na tyle na ile chce jego użytkownik.

Najwyraźniej mało wiesz o ludziach. Mnóstwo ludzi na elektrykach ma satysfakcję jak łyknie kogoś na zwykłym rowerze, nie raz widziałem ten uśmieszek triumfu jak mnie na alpejskim podjeździe brał człowiek na elektryku. A najlepsze są komentarze, ze po co się tak męczyć  ;)
Z motorowerem poza silnikiem ma tyle wspólnego i tyle go też różni co każdy inny rower.
Po takim tekście to nie mamy o czym w ogóle rozmawiać. Silnik o konkretnej mocy i możliwość napędzania pojazdu pedałami to jest jedyny prawdziwy wyznacznik motoroweru, reszta nie ma znaczenia. I elektryk w pełni tę definicję spełnia. A że się różni kształtem? A samochód zbudowany obecnie od samochodu z 1970 to się nie różni? I tak samo się różni motorower Komar od współczesnego motoroweru elektrycznego niesłusznie nazywanemu rowerem elektrycznym. Technika z 1970 nie pozwalała zrobić pojazdu napędzanego silnikiem podobnego do roweru, obecna pozwala i to cała różnica.

Masz swoją bardzo arbitralną definicję tego co jest a co nie jest rowerem i nie da się jej w żaden obiektywny sposób uzasadnić.
Jak widzisz po tym wątku - to nie jest moja definicja, tylko taką samą mają niemal wszyscy jeżdżący dużo na rowerze. Przestań się oszukiwać - w środowisku rowerowym to elektryk (w zastosowaniu poza użytkowym, czyli np. dojazd do pracy) jest uważany za pojazd dla starych babci i paralityków, a ludzie na tym jeżdżący traktowani są jak leszcze barowe, za słabi by jeździć na prawdziwym rowerze. Dla mnie jako dla osoby intensywnie jeżdżącej na rowerze próby zrównywania roweru z pojazdem napędzanym silnikiem są niedopuszczalne i nigdy nie łyknę takiej interpretacji. I doskonale o tym wiesz, że tak myśli gros środowiska ludzi jeżdżących intensywnie, dlatego się produkujesz próbując nam wmówić totalne pierdoły typu że silnik to takie samo ułatwienie jak przerzutki czy amortyzator. Definicja w Wikipedii jest jasna i prawidłowa, to dla mnie zamyka dyskusję, więcej nie będę odpowiadać na Twoje posty, bo to rozmowa z kimś kto nie ma pojęcia o realiach środowiska rowerowego w Polsce.
Cytuj
Rower – jedno- lub wielośladowy pojazd kołowy napędzany siłą mięśni poruszających się nim osób za pomocą przekładni mechanicznej, wprawianej w ruch (najczęściej) nogami[1].
https://pl.wikipedia.org/wiki/Rower

A myślisz, że czują się dotknięci? Oj chyba nie sądzę.
To już żeś popłynął po całości  :D
Oczywiście, że się czują dotknięci, że prawdziwi rowerzyści odmawiają im miana rowerzystów i że są dla nich obiektem żartów. I tylko i wyłącznie z tego powodu wynikają takie dyskusje jak ta, bo jakby kogoś nie bolał tyłek o to, że inni nie chcą go uznawać za rowerzystę - to by mu wisiało jak jest klasyfikowany jego pojazd.

Offline Mężczyzna sedzint

  • Wiadomości: 18
  • Miasto:
  • Na forum od: 08.03.2024
Wilku zdecydowanie nie mamy o czym i jak rozmawiać bo widać, że nie bardzo umiesz rozmawiać na argumenty.
Istnieją rowery ważące 25kg i ja je spotkalem nie raz w markecie. Istnieją też holendry których może w markecie nie ma ale można na nich jeździć turystycznie bo dlaczego nie jeśli utrudnianie podnosi satysfakcję? Więc dlaczego używa się rowerów lekkich jeśli można być jeszcze bardziej prawdziwym rowerzystą? Dlaczego nie można jeździć na elektryku bez pomocy silnika? Na te pytania nie dostałem odpowiedzi.
Co w temacie czy rower z silnikiem jest rowerem ma satysfakcja z "łykania" kogoś na zwykłym (twój dobór słów) rowerze i komentarze o męczeniu?
Pokaż mi jeden motorower w którym możesz wyłączyć silnik i napędzać go mięśniami, który nie jest rowerem z silnikiem? Naprawdę nie widzisz jak to co jest nazywane motorowerem różni się od roweru z silnikiem. Jak blisko motorowerowi do motocykla? Naprawdę ty mając zaliczyć rower z silnikiem do którejś z grup zaliczysz go do motorowerów ze względu na silnik? To może odrazu do motocykli?
Jeśli chcesz bawić się w wykopaliska historyczne i porównywać obecne elektryki do pierwszych motorowerów to zechciej porównać swój rower do pierwszych rowerów i Twoje osiągi do osiągów kogoś kto takich używał. Na pewno podbuduje to Twoje poczucie bycia doskonałym kolarzem, ale jaki ma sens?
Co to że rower z silnikiem elektrycznym jest uważany w środowisku osob dużo jeżdżących jest za pojazd dla starych babci i paralityków, a ludzie na tym jeżdżący traktowani są jak leszcze barowe, za słabi by jeździć na prawdziwym rowerze, ma do rzeczy w rozstrzygnięciu czy jest rowerem? Są rowery dla dzieci, dla ludzi jeżdżących po górach, dla tych co robią trasy i dla leszczy barowych. To wszystko są jednak rowery. Ja nie mam kompleksów, które potrzebuję leczyć jeżdżąc na rowerze uważanym w "środowisku" za odpowiedni. Jak wjadę na przełęcz czy górkę na elektryku z wyłączonym silnikiem, to nie będę drżał o to co ludzie pomyślą, że zamiast braw wezmą mnie za cieniasa bo ja będę wiedział jak wjechałem.
I ostatnia sprawa, gdzie ja napisałem, że silnik to takie samo ułatwienie jak przerzutki czy amortyzator? Uprzejmie proszę pokaż. Pisałem że to też ułatwienie tak jak inne bajery, a nie że takie samo ułatwienie. Nigdzie też nie sugerowałem że tyle samo ułatwia.
Z tego postu jak i wielu wcześniejszych widać wilku że masz straszne kompleksy i potrzebę stałego udowadniania sobie i innym jaki z Ciebie zawodnik i kolarz. Wiem już że na elektryka byś nie wsiadł bo co środowisko pomyśli, na rower miejski bez silnika pewnie też nie, bo co środowisko pomyśli. W swojej wypowiedzi sugerujesz, że całe środowisko jest takie jak ty, mam nadzieję że to nie prawda bo niechciał bym myśleć o nim w ten sposób.
Jestem przekonany że jesteś dużo lepszym kolażem niż ja, ale jestem też przekonany że z jazdy na rowerze nie masz nawet małej części satysfakcji którą mam ja. Bo ja nie myślę o tym na jakim i dla kogo rowerze jadę, nie myślę o tym co myśli o mnie dowolne środowisko, tylko cieszę się tym co robię i gdzie jestem, i nikomu niczego nie potrzebuję udowadniać.
Na normalnych rowerach jeździłem 35 lat, zaczynałem od Wigry 3, przeszedlem przez kolarkę, górala i trekking, od dwóch jeżdżę też na takim z silnikiem. Ja nie gdybam jakie są różnice i podobieństwa między tymi rowerami. Ja to wiem. Jeździłem też na motorowerze. Wiele lat go posiadałem i powiadam Ci że jeśli sam silnik robi dla Ciebie z roweru motorower, to kompletnie nie wiesz o czym mówisz.
Reasumując przy obecnym stanie umyslu jesteś napewno zamknięty na dyskusję i niezdolny do merytorycznej konwersacji. Mam jednak nadzieję, że nie całe "środowisko" jest takie, że nie wszyscy mają ego kruche jak cienkie szkło i że ktoś odwarzy się spróbować uznać rower z silnikiem za rower i na nim jeździć. Bo tak jak pisałem rower elektryczny poza niską wagą w dowolnej chwili i na każde rządanie może dać to co zwykły rower, tę samą przyjemność i ten sam wysiłek, ale potrafi też rzeczy, których klasyczny rower nie potrafi i dają one również masę przyjemniości choć innego rodzaju. I każdego kilometra, każdej trasy możecie wybierać, na który rodzaj przyjemności macie teraz ochotę.
« Ostatnia zmiana: 8 Mar 2024, 19:52 sedzint »

Offline Mężczyzna marek.dembowski

  • Wiadomości: 1653
  • Miasto: Ogrodzieniec
  • Na forum od: 06.04.2007
Też uważam, że
Rower – jedno- lub wielośladowy pojazd kołowy napędzany siłą mięśni poruszających się nim osób za pomocą przekładni mechanicznej, wprawianej w ruch (najczęściej) nogami[1].
i żadna żonglerka słowna tego nie zmieni.
Nie mam nic przeciwko rowerom elektrycznym, ale to inna kategoria pojazdów.
Być może kiedyś będą nawet rozgrywane wyścigi rowerów elektrycznych?
...prawie wszyscy pytają: "Ile przejechałeś?" a ja wolałbym usłyszeć np. "Co ciekawego zobaczyłeś?"... - Michał Sitarz

Online Mężczyzna zly-sze

  • Wiadomości: 5069
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 19.09.2019
To już żeś popłynął po całości  :D
Oczywiście, że się czują dotknięci, że prawdziwi rowerzyści odmawiają im miana rowerzystów i że są dla nich obiektem żartów. I tylko i wyłącznie z tego powodu wynikają takie dyskusje jak ta, bo jakby kogoś nie bolał tyłek o to, że inni nie chcą go uznawać za rowerzystę - to by mu wisiało jak jest klasyfikowany jego pojazd.

Potrafię na to spojrzeć z tej strony co Ty i jak najbardziej może tak to wyglądać. Jednak spróbujmy na to spojrzeć z drugiej strony. Z punktu widzenia erowerzysty to jest po prostu jakaś pogarda uruchomiona, tylko po co? No żeby ukryć swoje urażone ambicje bycia najszybszym, najdalszym, wjeżdżającego najwyżej. Czyli Ty na nich parzysz tylko ze strony, że oni oszukiwali. Tak jak tu Transatlantyk napisał, że jak ktoś zaliczy gminy na elektryku, to czy mnie nie boli, że on "oszukiwał". No i stąd się moim zdaniem biorą drwiny ze strony jedynie prawilnych rowerzystów.

Jestem daleko od tego, żeby drwić (czyli też i gardzić) bo ktoś ma słabą nogę i ułatwia sobie pewne zdobycze. Przecież on doskonale wie, że sobie ułatwia i że na zwykłym rowerze nie ma szans z Tobą pod górkę. Dlatego wybiera elektryka - bo jest od Ciebie gorszy w te klocki i pewne jazdy są dla niego na zwykłym rowerze niedostępne. Poprawia sobie to silnikiem, żeby cieszyć się z jazdy. Nie rozumiem tego, żeby z tego drwić. To tak jak drwić z inwalidy, że nie potrafi wejść po schodach. Co prawda sporo mniejszy kaliber, ale ten sam kierunek.

Czy na erowerze czułbym się rowerzystą? Myślę, że tak, bo przecież przy 25km/h wyłącza się dopalanie i zaczyna praca, choć niewątpliwie pod górkę mogłoby być łatwiej.

Przyznam się do czegoś. Boję się wsiąść na erower. Boję się tego, że mi się spodoba to piękne lenistwo i nie będę chciał inaczej, zacznę kupować coraz to pojemniejsze bakterie i coraz mocniejsze silniki. Tak może być, lepiej na to szataństwo w ogóle nie wsiadać. Także mógłbym rzec, że erowerzystów podziwiam, że potrafią tak żyć w objęciach szatana.  ;D

Offline Mężczyzna kawerna

  • Piotr(ek) Hrehorowicz w realu
  • Wiadomości: 1932
  • Miasto: Kraków
  • Na forum od: 22.09.2013
Mam głębokie przeczucie, że taka dyskusja jeszcze tu wróci i to w znacznie ostrzejszej formie. Może nawet wcześniej niż później, a to za sprawą jakiegoś ciężkiego wypadku, który z pewnością się wydarzy. W Krakowie kurierów na ciężkich e-bajkach jest już całkiem sporo i wzrost ilości jest chyba już wykładniczy. Tu nikt nie ma żadnego odcięcia zasilania. Rowery z manetkami, wielką baterią, często ponad 1kW mocy w silniku, czterocalowe opony. Prędkości? Ile kto ma mocy w silniku! Kiedy dodamy ich do zatłoczonych ścieżek rowerowych, nieszczęście się na pewno wydarzy.

... i stałem się social-rowerzystą... Anachronicznie lubię trójrzędowe korby i małe kasety ;)

Offline Mężczyzna transatlantyk

  • Moderator Globalny
  • GM 2420
  • Wiadomości: 7932
  • Miasto: Annopol
  • Na forum od: 21.11.2007
    • Rowerem przed siebie.
Nie widziałem na naszym forum, żeby ktoś drwił i szydził z jeżdżących na elektrykach. Księgowy jeździ, imprezy organizuje, nikt mu nie dokucza. Temperatura dyskusji bierze się z usiłowań zakwalifikowania elektryków do kategorii rowerów.
Kolega sedzint dzisiaj założył konto na forum, jak dotąd jedynie w celu takiej właśnie dyskusji.
« Ostatnia zmiana: 8 Mar 2024, 22:01 transatlantyk »


Offline Wilk

  • Wiadomości: 19866
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Jestem daleko od tego, żeby drwić (czyli też i gardzić) bo ktoś ma słabą nogę i ułatwia sobie pewne zdobycze. Przecież on doskonale wie, że sobie ułatwia i że na zwykłym rowerze nie ma szans z Tobą pod górkę. Dlatego wybiera elektryka - bo jest od Ciebie gorszy w te klocki i pewne jazdy są dla niego na zwykłym rowerze niedostępne. Poprawia sobie to silnikiem, żeby cieszyć się z jazdy. Nie rozumiem tego, żeby z tego drwić. To tak jak drwić z inwalidy, że nie potrafi wejść po schodach. Co prawda sporo mniejszy kaliber, ale ten sam kierunek.
Nie, to nie jest tak, że na elektryka wsiadają tylko ci co nie dają rady na prawdziwym rowerze. Jest ogromna rzesza tych, którzy zwyczajnie idą na łatwiznę. Można to porównać do ludzi idących nad Morskie Oko na piechotę i ludzi wiozących 4 litery wozami konnymi. To nie jest tak, ze ci co jadą wozami nie daliby rady zrobić tego na piechotę. Jednym chce się trochę wysilić, a inni są na to za leniwi - i to jest największa różnica pomiędzy tymi dwoma grupami. Jadący na elektrykach nie są za słabi na prawdziwy rower - tylko po prostu za wygodni na to by wylać ileś potu, by się solidnie zmęczyć, zamiast tego wolą podkręcić manetkę.

Poza tym kondycja na prawdziwy rower nie bierze się z powietrza, nikt nie zaczynał od poziomu mistrzowskiego czy pozwalającego łykać 500km na raz. To trzeba wypracować, zdobycie kondycji wymaga setek godzin wykręconych na rowerze i dlatego nie jest dla leni, którzy chcą mieć to za darmo i bez wysiłku. I właśnie tacy to jest największa grupa użytkowników elektryków, a nie ludzie schorowani, inwalidzi itd.

Online Mężczyzna zly-sze

  • Wiadomości: 5069
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 19.09.2019
Jadący na elektrykach nie są za słabi na prawdziwy rower - tylko po prostu za wygodni na to by wylać ileś potu, by się solidnie zmęczyć, zamiast tego wolą podkręcić manetkę.

Tak, zgadzam się. Tylko co z tego? Czy każdy musi być nieleniwy? Jesteś lepszy, silniejszy, mniej leniwy - ciągnij ten świat jak Elon Musk, czy choćby Zygmunt Solorz. Sam robiłem za konia nad Morskie Oko, tak się te konie na mnie patrzyły jak na swojego. Tylko ja tam na sankach dwie sztuki ciągnąłem, ale wiadomo też mniejszy trochę od nich byłem. Czy każdy musi się z nami ścigać, czy każdy musi ciągnąć ten świat?

Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum